W piątek 4 lutego 2022 roku na Stadionie Narodowym w Pekinie zostaną oficjalnie zainaugurowane XXIV Zimowe Igrzyska Olimpijskie. Tym samym stolica Chin zapisze się w historii jako pierwsze miasto-gospodarz, które podjęło uczestników letnich i zimowych igrzysk. Nie pierwszy raz w dziejach ruchu olimpijskiego trudno będzie uciec od wszechobecnej polityki.
Ceremonie otwarcia i zamknięcia igrzysk praktykowano już w starożytności, ale oczywiście w innym kształcie. Organizowano jednak parady i składano ofiary bóstwom, a kluczowe znaczenie odgrywał przede wszystkim wymiar estetyczny. Pierre de Coubertin – ojciec nowożytnego ruchu olimpijskiego – od samego początku marzył o tym, by liczył się nie tylko sport. Do udziału w igrzyskach zapraszał pisarzy, malarzy i artystów. Zachęcał ich, by czerpali inspiracje z jedynego w swoim rodzaju sportowego widowiska.
Od samego początku dążono do tego, by igrzyska wyróżniały się na tyle innych zawodów sportowych. "Ich funkcją i przeznaczeniem jest zjednoczenie w ciągu tych ulotnych godzin tego, co było i tego, co ma być. Igrzyska mają być świętem młodości, piękna i siły. W tej myśli przewodniej musimy szukać sekretu ceremonii, które powinny zostać przyjęte" – pisał de Coubertin na początku XX wieku.
Po raz pierwszy coś na kształt artystycznych ceremonii otwarcia i zamknięcia igrzysk pojawiło się w 1912 roku w Sztokholmie. Wtedy też rozegrano konkurencje stricte artystyczne, które nawiązywały do starożytnych wzorców, ale nie przetrwały próby czasu. Osiem lat później pojawił się oficjalny protokół, który opisywał między innymi wykorzystanie olimpijskiej flagi.
W 1920 roku sportowcy po raz pierwszy wygłosili słowa przysięgi podczas ceremonii otwarcia. Wypuszczono także gołębie, które miały symbolizować pokój. Z tego zwyczaju zrezygnowano jednak ostatecznie w 1988 roku po tym, jak część ptaków w dramatycznych okolicznościach spłonęła w blasku olimpijskiego ognia. Zwyczaje stopniowo ewoluowały. W 1928 roku pojawił się olimpijski płomień, który tlił się na stadionie w trakcie trwania igrzysk. Po II wojnie światowej coraz większy nacisk kładziono na podkreślenie kulturowych tradycji gospodarzy turnieju.
Z czasem ogromną rolę zaczęła odgrywać telewizja, a odpowiednio sformatowane olimpijskie ceremonie stały się niezależnym elementem popkultury, który zaczął funkcjonować na własnych prawach. W 2012 roku w Londynie wykorzystano w tym celu nawet wizerunek Jamesa Bonda. Przez lata nie zmieniło się jedno – gospodarze mają sporą dowolność w opowiadaniu o swoich zwyczajach i tradycjach.
„Ptasie Gniazdo” a trzęsienie ziemi
W Pekinie za ceremonię otwarcia będzie odpowiadał reżyser Zhang Yimou, który z pewnością postara się nawiązać nie tylko do najbardziej pamiętnych momentów z olimpijskich dziejów, ale także do rozpoczynającego się właśnie "Roku Tygrysa". Czekają nas bowiem historyczne zawody – po raz pierwszy w historii nowożytnego ruchu olimpijskiego miasto-organizator letnich igrzysk zostało gospodarzem także tych zimowych.
Gospodarze potwierdzili, że podobnie jak w 2008 roku wszystko rozpocznie się na Stadionie Narodowym w Pekinie, który jest również znany jako "Ptasie Gniazdo". Docelowo obiekt mógł pierwotnie pomieścić 91 tysięcy widzów, jednak po zakończeniu letnich igrzysk jego pojemność została zredukowana do 80 tysięcy.
Stadion zaprojektowała ceniona szwajcarska pracownia Herzog & de Meuron. Konstrukcja pochłonęła ponad 30 kilometrów stali o łącznej wadze 42000 ton. Dzięki temu "Ptasie Gniazdo" jest największą stalową konstrukcją na świecie, a według projektantów dzieło może wytrwać bez większych modyfikacji do 2100 roku. Powinno przetrwać także... trzęsienie ziemi – nawet takie o magnitudzie 8,0 w skali Richtera.
Na razie stadion przetrwał jedną ceremonię otwarcia. W 2008 roku nie zabrakło motywów patriotycznych. Chińską flagę wniosły na obiekt dzieci, które zaprezentowały regionalne stroje 56 grup narodowych zamieszkujących kraj. Kolorowe widowisko miało pokazać imponujący kulturowy dorobek chińskiej cywilizacji z przestrzeni wieków, ale nie zabrakło kontrowersji na tle politycznym.
Przez wszystkie przypadki odmieniano Tybet. Kilka miesięcy przed igrzyskami odbyły się tam największe od ponad dwóch dekad protesty przeciwko chińskiej władzy. Donoszono o setkach zabitych i rannych, ale to Chińczycy kontrolowali przekaz. Rzecznik tamtejszego ministerstwa spraw zagranicznych mówił wręcz o "ukartowanym spisku politycznym kliki Dalajlamy".
Tajwan kością niezgody
W 2022 roku Chiny mają inne wizerunkowe problemy. To przede wszystkim traktowanie Ujgurów – jednej z 55 mniejszości oficjalnie uznanych przez władze Chińskiej Republiki Ludowej. Niezależne organizacje oceniają, że nawet 10 proc. przedstawicieli tej grupy etnicznej może się znajdować w "centrach reedukacji", które są porównywane do obozów pracy. Na porządku dziennym stosowane są tam tortury i inne nieludzkie praktyki mające na celu kontrolowanie także rozrodczości Ujgurów.
A przecież jest jeszcze Tajwan – wyspa, którą chińscy politycy otwarcie uznają za "zbuntowaną prowincję". Obszar wyspiarskiej Republiki Chińskiej jest zamieszkiwany przez ponad 20 milionów osób i w ostatnich latach coraz mocniej zaznacza swoją odrębność. W 2019 roku Jaushieh Joseph Wu – minister spraw zagranicznych – zaapelował o przyłączenie Tajwanu do Organizacji Narodów Zjednoczonych (ONZ).
– Zakaz wstępu do ONZ dla członków tajwańskiego społeczeństwa narusza idee multilateralizmu oraz podstawowe zasady tej wspólnoty, które dotyczą promowania praw człowieka i podstawowych wolności. Faktem jest, że Chińska Republika Ludowa nigdy nie rządziła na Tajwanie. Taka jest rzeczywistość poparta przez status quo po obu stronach Cieśniny Tajwańskiej. Nasz naród może być reprezentowany na arenie międzynarodowej jedynie przez rząd wybrany w powszechnych wyborach – zaznaczył.
Dążenie do niepodległości może się jednak wiązać z "drastycznymi konsekwencjami" – straszyli pod koniec grudnia 2021 roku przedstawiciele chińskiego rządu. Właśnie ze względów politycznych ceremonię otwarcia zimowych igrzysk olimpijskich zbojkotują polityczni przedstawiciele między innymi Stanów Zjednoczonych, Kanady, Wielkiej Brytanii, Australii, Kosowa oraz Litwy.
To nie pierwszy raz, gdy wielka polityka wysuwa się na pierwszy plan. W 2014 roku w roli głównej wystąpił Władimir Putin, którego krytykowano za agresywną politykę wobec Gruzji oraz za represje stosowane wobec grup LGBT. Podczas ceremonii otwarcia Rosjanie nawiązywali do twórczości Fiodora Dostojewskiego, Antona Czechowa czy Piotra Czajkowskiego. Spore kontrowersje wzbudził jednak występ grupy t.A.t.U. Żeński duet zbudował popularność otwarcie sugerując homoseksualizm, ale w Soczi organizatorom to nie przeszkadzało.
Wtedy głośnego bojkotu może nie było, ale trudno było nie odnotować nieobecności niektórych polityków. W Soczi zabrakło prezydenta USA Baracka Obamy oraz premiera Wielkiej Brytanii Davida Camerona. Inne plany mieli także prezydenci Niemiec i Francji – Joachim Gauck i Francois Hollande. Otwarcie o politycznych powodach bojkotu opowiedziała tylko Dalia Grybauskaite – prezydent Litwy.
Pavarotti i cenne lekcje humanizmu
Zdecydowanie inną wymowę miała ceremonia otwarcia w 2010 roku. W nastrojowy klimat wprowadził widzów i uczestników utwór "Hallelujah". Po raz pierwszy w historii zimowych igrzysk wszystko odbyło się pod zamkniętym dachem. Okoliczności były niecodzienne z jeszcze innego powodu – kilkanaście godzin przed inauguracją igrzysk doszło do tragedii. Podczas treningu na Whistler Sliding Centre miał miejsce wypadek, w wyniku którego śmierć poniósł gruziński saneczkarz Nodar Kumaritaszwili.
W związku z tym flagi zostały opuszczone do połowy. Nie mogło też zabraknąć minuty ciszy. Reprezentacja Gruzji w obliczu tej tragedii rozważała wycofanie się z igrzysk, ale ostatecznie do tego nie doszło. Wszystkich członków olimpijskiej kadry przywitano w Vancouver owacją na stojąco. W "The New York Times" porównano ceremonię otwarcia do sylwestra, ale "gustownego oraz autentycznie i bezwstydnie kanadyjskiego".
Z jeszcze innych względów na długo zapamiętano ceremonię otwarcia igrzysk w Turynie. W 2006 roku Włosi zgromadzili nie tylko największe gwiazdy krajowego sportu, ale także kultury. Znicz wprowadziła między innymi Sophia Loren, a ogromne wrażenie na międzynarodowej publiczności zrobił niespodziewany występ Luciano Pavarottiego. Schorowany artysta po raz ostatni publicznie zaśpiewał arię "Nessun Dorma", co nagrodzono zdecydowanie najdłuższą tego dnia owacją.
Nie był to zresztą przypadkowy wybór. W 1990 roku przed finałem piłkarskich mistrzostw świata w Rzymie doszło do pamiętnego koncertu "Trzech Tenorów". Pavarotti – wspólnie z Placido Domingo i Jose Carrerasem – nagrali wtedy album, który do dziś jedną z najlepiej sprzedających się pozycji w historii współczesnej muzyki klasycznej. "Nessun Dorma" pojawiło się także i tam, co silnie zbudowało związek tej arii z włoskim sportem.
– Jest tam pewna esencja dramatu i zwycięstwa, która sprawia, że włosy stają dęba, a w kręgosłupie pojawia się mrowienie. Pavarotti znakomicie przekazywał te emocje. Było tam wszystko, co powinno znaleźć się w arii. Na początku dominuje spokój i melodia, a koniec jest niezwykle dramatyczny. W sporcie dramat i porażka są na porządku dziennym, a w tym przypadku udało się to zawrzeć w muzyce. To było perfekcyjne połączenie, a Pavarotti był idealną osobą, która mogła to oddać – ocenił Martin Cullingford, dziennikarz i wydawca magazynu "Gramophone".
Silne emocje pojawiały się również w ważnych historycznie momentach. W 2002 roku w Salt Lake City nie zabrakło patriotycznych akcentów, które były słyszalne nawet w przemowie otwierającej igrzyska. Prezydent George W. Bush przywitał widzów i uczestników "w imieniu dumnego, zdeterminowanego i wdzięcznego narodu". Na stadion wniesiono porwaną amerykańską flagę, którą wydobyto ze zgliszczy World Trade Center w Nowym Jorku. Nie pierwszy i ostatni raz sport był tylko pretekstem do przedstawienia historii głęboko dotykającej korzeni humanizmu.