Niezależnie od osiągniętego w Pekinie wyniku, Patrycja Maliszewska już jest jedną ze zwyciężczyń tych igrzysk. W ostatnich latach przeszła trudną drogę pełną bólu fizycznego i psychicznego. Otarła się o depresję, ale nigdy nie przestała walczyć. W końcu dopięła swego: wróciła – na sam szczyt, olimpijski. Jest tu, w stolicy Chin, wśród najlepszych na świecie. Znów może grać na własnych zasadach.
Był listopad 2015 roku, a Patrycja była wówczas medalistką mistrzostw Europy. Miała już za sobą igrzyska w Vancouver i Soczi, szykowała się do walki o kolejne. Tydzień wcześniej w Montrealu światu objawiła się jej młodsza siostra Natalia, która jako pierwsza Polka w historii sięgnęła po medal Pucharu Świata. Kolejne zawody, rozgrywane w Toronto, przyniosły skrajnie odwrotne emocje.
W biegu eliminacyjnym na 1000 metrów Patrycja prowadziła i blokowała Veroniquę Pierron. W pewnym momencie Francuzka upadła, ścinając z lodu również Polkę. Obie z impetem uderzyły w bandę. – Poczułam potworny ból. Wiedziałam, że nie jest dobrze, ale cały czas myślałam, że to po prostu złamanie. Nawet, gdy w szpitalu usłyszałam, że są jakieś odłamy, w głowie miałam: "wsadzą w gips, trochę przerwy i wrócę". Przygotowywałam się do igrzysk i miałam takie przekonanie, że nic wielkiego nie może mi się stać – opowiada zawodniczka.
By poskładać nogę, niezbędna była operacja, którą przeszła jeszcze w Kanadzie. Musiała zostać tam kolejny miesiąc, by dopiero w grudniu wrócić samolotem do Polski. – Cały czas czułam, że coś nie gra. Noga była spuchnięta, z bólu nie mogłam spać. Kłóciło się to z opiniami lekarzy, że wszystko jest dobrze i mogę zacząć ją obciążać. Po powrocie do kraju, w klinice w Warszawie powiedzieli mi, że trzeba reoperować, bo noga jest źle złożona i się nie zrośnie. To był dla mnie cios. Poczułam się oszukana, zawiedziona całym systemem – przyznaje Maliszewska.
Pod koniec stycznia 2016 roku jeszcze raz usłyszała werdykt medyków: dziewięć miesięcy bez jazdy na łyżwach. Od tego momentu rozpoczęła się walka zawodniczki z demonami całego świata – o to, by wrócić i znów móc zagrać na swoich zasadach.
– Ile razy przez ten czas pomyślałaś, że to koniec? – pytamy teraz, z perspektywy sześciu lat od kontuzji.
– Gdy tylko dowiedziałam się, co mi jest i jak bardzo poważnego urazu doznałam, pierwsze co pomyślałam, to: "ja wrócę, wrócę mocniejsza". Nie wiedziałam wtedy, ani do czego zamierzam wracać, ani co znaczy, że będę mocniejsza. Ale wiedziałam, że chcę to zrobić. Obiecałam sobie, że nie dam nikomu ani niczemu zakończyć mi kariery. Że to ja podejmę decyzję i zrobię to na własnych zasadach.
– Teraz rzeczywiście czujesz się mocniejsza?
– Myślę, że wróciłam silniejsza pod kątem psychiki i świadomości tego, kim jestem i co robię. Bo po drodze było bardzo ciężko. Myślałam, że wszyscy są ze mną tylko z powodu wyników i że jedyne co potrafię, to jeżdżenie na łyżwach. Z czasem zaczęłam dostrzegać siebie. I poczułam, że mogę być doceniana także poza tym, co na lodzie.
– Nie myślałaś, żeby jednak odpuścić i zostać na przykład trenerką?
– Nie. Czułabym się niespełniona jako sportowiec i już na zawsze to odczucie by we mnie zostało. Właśnie przez to, że nie zeszłam ze sceny na własnych zasadach, że coś mi kazało odpuścić. Musiałam wrócić, żeby mieć świadomość, że dałam z siebie wszystko i nie odczuwać później wobec siebie żalu.
– Myślę, że moment kontuzji był dla ciebie bolesny też ze względu na siostrę. Ona tydzień wcześniej zdobyła medal Pucharu Świata. Do tej pory się na tobie wzorowała, a teraz to ona była na szczycie.
– Masz rację. To trudne, ale jako siostra cieszyłam się z jej wyników, a jako sportowiec zazdrościłam. Miałam w głowie myśl: "kurcze, ja z nią przed chwilą jeździłam. Jak ona może zdobywać medale, to ja też bym mogła". Musiałam się nauczyć, dojrzeć do tego, żeby spojrzeć na nią jak na zawodniczkę zdobywającą medale, od której sama mogę się czegoś nauczyć.
Na szczęście ona nie dawała mi wtedy forów. Wcześniej, na mistrzostwach Polski w Elblągu, miałyśmy taki bieg, w którym jechała cały czas za mną. Na mecie zapytałam jej, czy czuła, że mogła mnie wyprzedzić. Odpowiedziała, że tak. Stwierdziłam: "no to następnym razem się nie zastanawiam, tylko wyprzedzaj". Dobrze, że to przeszłyśmy. Nie chciałabym w jakikolwiek sposób hamować jej kariery ze względu na respekt do starszej siostry.
* * *
W środku czterolecia między igrzyskami w Soczi a Pjongcznagu Natalia Maliszewska pięła się w hierarchii najlepszych łyżwiarek świata. Jej starsza siostra wykonywała natomiast tytaniczną pracę, by móc w ogóle stanąć na lodzie. Od poniedziałku do piątku przebywała w Warszawie, gdzie przechodziła rehabilitację oraz wykonywała treningi. – To nie były jakieś wielkie ćwiczenia, ale chociaż się ruszałam – tłumaczy. Na soboty i niedziele wracała zaś do Białegostoku, by spędzać czas z mamą i pomóc jej w trudzie walki z chorobą.
– W pewnym momencie to było nie do zniesienia. Ale prowadziłam taki tryb życia do kwietnia, gdy z mamą zrobiło się gorzej. Dalej nie dałam rady. Było mi za trudno się ogarnąć. Zrezygnowałam z wyjazdów i starałam się ruszać i trenować w Białymstoku – mówi zawodniczka.
– Po śmierci mamy świat mi się zawalił. Nie miałam niczego: ani jej, ani łyżew, w które mogłabym uciec. Otarłam się o depresję. A może w nią wpadłam? Mimo regularnych spotkań z terapeutą czuję, że tego trudnego okresu nadal nie przepracowałam do końca. Nie raz wydawało mi się, że jest lepiej, a później znów miałam dołek. Teraz jest już chyba naprawdę dobrze, choć nadal bardzo za nią tęsknię. Żeby dojść do stanu, w którym teraz jestem, musiałam wiele wypłakać i wykrzyczeć – kontynuuje.
MARAZM
– To był czas, w którym nie chciało mi się wstać z łóżka. Bo i po co? Ale zmuszałam się, szłam na kolejne ćwiczenia – opowiada Maliszewska. Udało jej się wrócić na lód w sierpniu 2016, a niespełna pół roku później wzięła udział w Ogólnopolskich Zawodach Rankingowych w Opolu.
Początkowo energii dodawało jej powstanie w Białymstoku OTTO Teamu, który miał być pierwszą polską grupą zawodową. – Odkąd trenerzy Sebastian Cross i Urszula Kamińska przyjechali do nas, bardzo chciałam trenować z tą grupą. Szczególnie, że czułam, że wreszcie ktoś ma na mnie pomysł. Na początku sporo czasu spędzałam na treningach z dziećmi, wśród których był między innymi Michał Niewiński. Powoli wchodziłam do głównej grupy. Najpierw miałam z nią dwa, później trzy treningi tygodniowo. Krok po kroku, to miało sens – wspomina zawodniczka.
– To był etap, w którym naprawdę wierzyłam, że wyjazd na igrzyska do Pjongczangu jest możliwy. Nie wiedziałam, że moja głowa nie jest na to gotowa. Nie czułam, że jeżdżę asekuracyjnie. Podchodziłam do walki, jakbym normalnie mogła rywalizować z czołówką. A moje biegi były chaotyczne. Rzuciłam się na głęboką wodę i czułam jak kurczak bez głowy – jechałam, a za linią mety nie wiedziałam, co się działo – opisuje.
Nastąpił marazm. Znów wszystko się posypało. – Myślałam, że po kontuzji wrócę, popracuję tylko nad fizycznością i jazda dalej. A to nie takie proste. Na nowo uczyłam się techniki, walczyłam o przywrócenie czucia w nodze – wspomina Maliszewska. Miesiące mijały, a jej jazda nie poprawiała się. Wyniki stanęły w miejscu, a igrzyska w Pjongczangu zaczęły się oddalać.
– Straciłam jakąkolwiek przyjemność z trenowania. Na szczęście jeszcze przed upadkiem zaczęłam chodzić do terapeuty. Już wtedy wiedziałam, że coś można zrobić lepiej. Cieszę się, bo w tych trudnych latach pomógł mi wyjść z różnych życiowych zakrętów – mówi.
MYŚLEĆ JAK... KUBICA
Być może zbyt bardzo chciała. Być może za bardzo się spieszyła. Być może zbyt mocno uwierzyła w to, że awans na igrzyska w Pjongczangu jest możliwy? Wyjście z dołka psychicznego trwało miesiące. W tym czasie nie raz trafiała na historie sportowców, będących w podobnej sytuacji.
– Przy każdym z nich czułam, że podchodzi do tego zupełnie inaczej niż ja. Aż w końcu trafiłam na Roberta Kubicę. To był czas jego powrotu do Formuły 1. Udzielał wiele wywiadów odnośnie swojej kontuzji i tego jak sobie z nią radził. Poczułam wtedy, że się z nim utożsamiam. Że opowiada o tym dokładnie tak, jak ja to czuję – wyjaśnia Maliszewska.
– Poczułam, że nie jestem sama – że jest wielki sportowiec również długotrwale zmagający się z urazem. Bardzo mu kibicowałam. Później dzięki serialowi wkręciłam się też w samą dyscyplinę. I tak już zostało, że zazwyczaj w niedzielę, gdy jestem w podróży, włączam na telefonie wyścig – dodaje.
Jazda Kubicy w Formule 1 zbiegła się z powrotem Maliszewskiej na międzynarodowy poziom. – Na dobrą sprawę radość z łyżwiarstwa odzyskałam jednak dopiero na początku tego sezonu. To był moment, w którym rzeczywiście poczułam, że coś w mojej jeździe ruszyło. Że mam szansę być w czołówce – mówi zawodniczka.
STRACH PRZED UPADKIEM
Udało jej się zwalczyć lęk, co nie było prostym zadaniem. – Ciało jest mądre, zapamiętuje pewne rzeczy i chce nas chronić. Gdy zaczęłam jeździć, mówiłam sobie: "nie boję się, nie boję się, nie boję się", a mój mózg jakby odczytywał to jako: "boję się, boję się, boję się". Nie dało się ukryć, że coś mnie hamuje. Z czasem nauczyłam się ponownie zaufać mojemu ciału na lodzie. Nawet, gdy zdarza się upadek, wstaję i jadę dalej – mówi.
By doprowadzić do takiego stanu, była potrzebna praca na wielu płaszczyznach. Treningi wpływały wyłącznie na fizyczność. Do tego trzeba było dołożyć zajęcia z terapeutą, psychologiem i fizjoterapeutą. Być może w procesie pomogły też... nowe zasady dotyczące bezpieczeństwa. Od kilku lat każdy tor musi być wyposażony w przesuwalne materace, które zupełnie inaczej amortyzują zderzenie niż twarde bandy, jakich używano w przeszłości.
NOGA NADAL "NIE DZIAŁA"
– Czasami sobie myślę, jakby to było, gdyby ta noga była taka sama jak zdrowa – zastanawia się. W 2018 roku, na miesiąc przed igrzyskami w Pjongczangu z jej nogi wyciągnięto zespolenie. Mimo, że to ten moment można uznać jako prawdziwy początek wędrówki w stronę czołówki, nie mogła jeszcze wówczas powiedzieć o sobie, że wszystko wróciło do normy.
Czy wróci kiedykolwiek? – Moje nogi nadal nie działają w ten sam sposób. Widać gołym okiem, że ta operowana jest znacznie słabsza. Ten mięsień jest inny – mówi. W związku z takim stanem rzeczy Maliszewska na nowo musiała wypracować zupełnie inną technikę jazdy niż przed kontuzją. I nauczyć się pracować na treningach tak, by odpowiednio panować nad ciałem.
Mimo wszystkich niepowodzeń w sezonie 2021/22 znalazła się znów w czołówce Pucharu Świata. Wywalczyła dla Polski miejsce w olimpijskiej rywalizacji na 500 metrów. Następnie, dzięki dobrej postawie na treningach, powołano ją do czteroosobowej kobiecej kadry, która poleciała do stolicy Chin.
ZOSTAĆ LEGENDĄ
– Na początku zastanawiałam się, czy okazywać radość. Żeby nikomu nie sprawić przykrości. Ale no... nie potrafię tego ukryć. Gdy wróciłam do pokoju po ogłoszeniu nominacji byłam niesamowicie wzruszona. Jestem z siebie dumna. Dałam radę – przyznaje Maliszewska.
Zadowolona może być także z formy, do jakiej doszła wieloletnią pracą. – Ostatnio na treningu przejechałam czas o 0,1 sekundy wolniej niż mój rekord życiowy! Ja wiem, że to nie czas na medal olimpijski. To nie czas Natalii. Ale ja szybciej nigdy nie jeździłam – dodaje wzruszona.
Igrzyska w Pekinie są pierwszymi, na których Patrycja znalazła się wspólnie z młodszą siostrą. – Śmiejemy się, że mamy najlepszy team w teamie – mówi. I o ile Natalia do Chin przyleciała po to, by walczyć o zostanie mistrzynią olimpijską, o tyle Patrycja – po to, by cieszyć się jazdą i walczyć... o swoje, na własnych zasadach. Niezależnie od wyników, już jest jedną z bohaterek. Tą, która przechytrzyła los i wróciła tam, gdzie zawsze powinna być – pośród herosów, na szczycie Olimpu.
1
2:17.789
2
2:17.862
3
2:17.865
4
2:18.711
5
2:18.781
6
2:18.825
7
2:19.060
1
2:37.915
2
2:45.492
3
2:45.568
4
2:45.606
5
2:45.697
6
2:45.707
7
2:46.664
1
6:41.257
2
6:41.679
3
6:43.431
4
6:43.440
5
6:51.654
1
6:39.713
2
6:39.780
3
6:40.545
1
2:16.831
2
2:17.112
3
2:18.303
4
2:18.316
5
2:18.712
6
2:18.741
7
2:20.705
8
2:23.315
1
2:18.942
2
2:19.001
3
2:20.272
4
2:21.386
5
2:31.067
6
-
1
2:22.157
2
2:22.196
3
2:22.371
4
2:22.420
5
2:22.546
6
2:22.632
7
2:26.717
1
2:18.810
2
2:18.931
3
2:19.432
4
2:19.839
2:25.850
6
1
2:17.739
2
2:17.851
3
2:20.268
4
2:22.192
5
2:22.261
6
2:26.832
1
2:20.365
2
2:21.113
3
2:21.191
4
2:21.278
5
2:21.456
6
2:23.784
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1004 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.