{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Atak Rosji na Ukrainę. Sportowcy chwytają za broń. Wśród nich olimpijczycy i mistrzowie

24 lutego rozpoczęła się wojna – Rosjanie wkroczyli na Ukrainę. W wyniku mobilizacji do ukraińskiej armii dołączyło sporo znanych sportowców. Między innymi bokserzy – bracia Kliczko i Ołeksandr Usyk, a także były piłkarz Ołeg Łużny.
Bracia Kliczko to nie tylko wybitni bokserzy. Od lat deklarują się jako patrioci oraz osoby zaangażowane społecznie. Witalij po zakończeniu kariery zajął się polityką – w 2014 roku został merem Kijowa. Choć Władimir nie angażował się w politykę, brał udział w wielu akcjach charytatywnych. Milion dolarów otrzymany w aukcji za złoty medal olimpijski z 1996 roku przekazał potrzebującym dzieciom. Gdy wybuchła wojna, obaj bokserzy dołączyli do armii, by bronić ojczyzny.
W pierwszych dniach wojny za brak zaangażowania był krytykowany Ołeksandr Usyk. Mistrz świata WBO, IBF, WBA oraz IBO w wadze ciężkiej w dniu inwazji przebywał za granicą. Zdecydował się jednak wrócić z Wielkiej Brytanii, by pomóc ojczyźnie. "Rosjanie. nie walczycie z naszym rządem, nie z naszą armią. Walczycie z naszymi ludźmi! Nie musicie nas uwalniać. Jesteśmy w domu, będziemy wolni, ponieważ to nasza ziemia. Wy przyszliście do nas, nie potrzebujemy was" – wyznał w mediach społecznościowych.
Do armii dołączył także inny utytułowany ukraiński bokser, Wasyl Łomaczenko. Były mistrz świata federacji WBO kategorii super piórkowej i były mistrz świata WBC, WBA oraz WBO kategorii lekkiej od początku wojny wykazuje się zaangażowaniem, dołączając do Batalionu Obrony Terytorialnej Biełgorod-Dniestr.
Czytaj też:
Oficjalnie: Rosja wyrzucona z międzynarodowych rozgrywek. Zdecydowane stanowisko FIFA i UEFA
Kliczko, Usyk i Łomaczenko to nie jedyne nazwiska związane ze sportami walki, które walczą o niepodległość Ukrainy. Swojego miasta broni także zawodnika MMA Yaroslaw Amosow, posiadacz pasa organizacji Bellator w wadze półciężkiej. W maju miał stanąć do obrony tytułu w walce z Michaelem Page'em, ale na tę chwilę toczy zdecydowanie bardziej istotny bój. W niedzielę za pośrednictwem swojego Instagrama poinformował, że umieścił swoją rodzinę w bezpiecznej strefie, a sam wrócił na front, by bronić miasto przed rosyjskim najeźdźcą.
Taką samą decyzję niemal w tym samym czasie podjął ukraiński biathlonista, który zaledwie kilkanaście dni temu rywalizował na igrzyskach olimpijskich w Pekinie. Dmytro Pidruczny ma na swoim koncie tytuł mistrza świata. Jest także czterokrotnym medalistą mistrzostw Europy. – Ja i mój team pozostajemy na Ukrainie, żeby bronić naszego kraju. Zrezygnowaliśmy ze wszystkich startów. Nie stójcie obojętnie wobec konfliktu, demonstrujcie w swoich miastach, zmuszajcie swoje władze do pomocy nam. Nie mówcie, że sport i polityka nie są ze sobą powiązane. W momencie, gdy to czytacie, giną żołnierze i cywile – powiedział biathlonista. Innym uczestnikiem igrzysk olimpijskich w Pekinie, który bierze udział w walkach, jest Dmytro Mazurczuk. W Chinach startował w kombinacji norweskiej.
W poniedziałkowe przedpołudnie ich śladami poszedł również Stanislaw Horuna, brązowy medalista olimpijski w karate. "Witajcie w piekle Rosjanie" – tak zawodnik przywitał się z agresorem za pośrednictwem Instagrama.
W walce udział biorą także piłkarze. Jednym z nich jest zwycięzca Premier League z 2002 roku, Ołeh Łużny. To jeden z najwybitniejszych ukraińskich piłkarzy, którą sportową karierę zakończył ponad piętnaście lat temu. Później pracował jako trener. W planach miał powrót do Anglii, by zdobyć nową wiedzę. Wszystko zeszło jednak na dalszy plan. – Teraz liczy się tylko walka o kraj i demokrację. Mamy nadzieję, że wkrótce wojna się zakończy. Musimy trzymać się razem i położyć temu kres – stwierdził były piłkarz na łamach angielskiego SkySports.
Niestety, wśród tej grupy zawodowej są już pierwsze ofiary, które walkę o wolność przypłaciły życiem. W nocy z piątku na sobotę zmarł wychowanek Karpat Lwów, Witalij Sapyło. 21-latek według ukraińskich mediów był członkiem załogi czołgu zniszczonego przez Rosjan. "Wieczna pamieć bohaterom" – takie hasło umieścił klub w komunikacie o śmierci zawodnika.
Kiedyś chwytał za tenisową rakietę, dziś musi chwytać za broń. Do armii zaciągnął się Serhij Stachowski, który w przeszłości był 31. zawodnikiem światowego rankingu. Reprezentował Ukrainę na Pucharze Davisa, występował na igrzyskach olimpijskich w Londynie, indywidualnie wygrał cztery turnieje rangi ATP Tour oraz cztery turnieje w grze podwójnie. W 2013 roku wyeliminował z Wimbledonu Rogera Federera. – Chcę walczyć. To jedyny powód, dla którego wróciłem do Kijowa. Jestem w oddziałach rezerwowych. Nie mam doświadczenia w używaniu broni, ale jak będzie trzeba, to dam radę – stwierdził były tenisista na łamach Sky News. Pomoc zadeklarował także ukraiński skeletonista, Wladyslaw Heraskewycz. – Jestem studentem – powiedział 23-latek. – Nigdy nie doświadczyłem takich rzeczy, ale jestem gotowy pomóc, jak tylko będę potrafił.