Władysław Ochronczuk mieszka w Polsce już od dwóch lat. Niedawno ŁKS Łódź zamienił na Polonię Warszawa, gdzie gra na wypożyczeniu. W latach 2015-2017 reprezentował barwy Łokomotywy Kijów, która we wtorek 23 stycznia straciła stadion i bazę w wyniku rosyjskiego ostrzału stolicy Ukrainy. Ochronczuk w rozmowie z TVPSPORT.PL opowiada o Łokomotywie, mówi o rosyjskich sportowcach na arenie międzynarodowej, życiu w Polsce oraz koledze z boiska, który w zeszłym roku zaginął bez wieści pod Bachmutem.
Kamil Rogólski, TVP SPORT.PL: – Rozmawiamy w dniu, w którym rosyjski ostrzał zniszczył stadion i bazę twojego byłego klubu – Łokomotywy Kijów. Co sobie pomyślałeś, gdy rano zobaczyłeś zdjęcia gruzów?
Władysław Ochronczuk (piłkarz Polonii Warszawa): – Pierwsza myśl była taka, czy wszyscy wyszli z tego żywi. Tam nadal pracują ludzie, których znam z czasów, gdy tam grałem. Mam informację, że w momencie uderzenia była tam tylko jedna osoba. Znajdowała się na siłowni, która jest tam usytuowana na poziomie piwnicy i tej osobie na szczęście nic się nie stało. Szkoda jedynie infrastruktury.
– Jakim klubem jest Łokomotywa Kijów?
– Rozwijającym się. Przeszedłem tam w 2015 roku i wtedy była jeszcze stara murawa. Potem położono nowoczesną, sztuczną murawę i wybudowano mały stadion z trybuną na 500, może 700 osób. Klub krok po kroku szedł do przodu. Teraz grają w drugiej lidze Ukrainy – to trzeci poziom rozgrywkowy. Jestem teraz w Polonii Warszawa, która jest najstarszym klubem w Warszawie, a Łokomotywa Kijów to najstarszy klub w Kijowie. Chyba mam szczęście do najstarszych klubów w mieście. Znaczący jest wpis, który pojawił się w mediach społecznościowych Łokomotywy. “Proces treningowy jest zawieszony, ale tej lokomotywy nie zatrzyma żaden syf kacapa”.
– Ta jadąca lokomotywa mimo przeciwności to symbol waszej postawy jako społeczeństwa.
– To symbol całej Ukrainy. Rosja uderzyła tego samego dnia w budynek mieszkalny w Charkowie, w wyniku czego dużo osób zginęło. To Ukraińców spotyka codziennie, ale znamy swój cel – musimy bronić swojego domu przed Rosjanami. Oczywiście w największym niebezpieczeństwie są nasi żołnierze na froncie. A z mojej perspektywy mogę powiedzieć, że choć jestem w Warszawie, gdzie atak rakietowy nikomu nie grozi, to codziennie śledzę wydarzenia z Ukrainy i przeżywam każdy atak na mój kraj. To nie jest tak, że czerpię satysfakcję z tego, że akurat nie ma mnie w Ukrainie. Współczuję ludziom i myślę o mojej rodzinie.
– Gdzie dokładnie twoja rodzina się znajduje?
– Na przykład moja mama mieszka w Kijowie i ma taką pracę, że trudno jej wyjechać za granicę. Przez ostatnie dwa lata widzieliśmy się tylko raz, gdy przyjechała do Warszawy i spędziła tu kilka dni. Część rodziny wyjechała do Niemiec. Oni mieszkali blisko Buczy i Irpienia, gdzie rosyjskie wojsko dokonało masakry cywilów. Po tej traumie zdecydowali się wyjechać z Ukrainy i są teraz w bezpiecznym miejscu. Ale mam też kolegów, których znam od dzieciństwa i oni zostali ranni na froncie. Kontakty z bliskimi utrudnia mi odległość. Gdyby nie wojna, mógłbym kupić bilet na samolot i polecieć z Warszawy do Kijowa na weekend. Oba miasta dzieli 800 kilometrów i nawet gdy mam trochę wolnego, to podróż do Kijowa nie jest możliwa. Nie mam dostępu do swojego rodzinnego domu.
– Gdy ktoś ci mówi, że nie należy mieszać polityki ze sportem, to co sobie myślisz?
– Przed wojną też tak mówiłem i zmieniłem zdanie. Ze złem trzeba walczyć na wszelkich polach. Slovan Bratysława zgodził się na sparing z Dynamem Moskwa w Turcji. Nie można robić takich rzeczy, bo jest wojna i niewinni ludzie umierają.
– A może ludziom umyka fakt, że zabijanie ludzi to nie jest polityka, tylko morderstwo.
– A cóż to jest, jeśli nie morderstwo? Aż trudno dobrać mi słowo, żeby to określić.
– Wasza tenisistka – Marta Kostiuk podsumowała absurdy decyzji świata sportu po wyeliminowaniu Marii Timofiejewej na Australian Open. Rosyjscy sportowcy mogą występować, ale nie pod swoją flagą. Ci sportowcy przecież nie ukrywają, że są Rosjanami i każdy wie, że oni są z Rosji, a Rosja wykorzystuje to propagandowo.
– Jestem zawiedziony postawą szefów niektórych dyscyplin i organizacji. Niewiele spodziewałem się po UEFA i FIFA, bo dla mnie to jest mafia, jak i dla wielu osób. Prezydent Zełeński nie mógł przemówić przed finałem mistrzostw świata w Katarze. A przecież tu już nawet nie chodziło o to, żeby mówić, że Rosja zabija tyle i tyle ludzi, choć to oczywiście prawda, a przed prawdą nie da się uciec. Prezydent Ukrainy chciał zaapelować o pokój i przestrzeganie prawa międzynarodowego, ale kogoś w FIFA to przerosło. Przykład rosyjskiej tenisistki, czy ogólnie dopuszczenie sportowców z Rosji do igrzysk olimpijskich jest bolesne dla każdego Ukraińca. Ci sportowcy reprezentują Rosję nawet bez swojej flagi. Trzeba szanować inne kraje, jeśli chce się wysłać swoich sportowców na igrzyska. Niech sobie zostaną w Rosji i rywalizują między sobą.
– Mijają dwa lata odkąd jesteś w Polsce. Najpierw GKS Jastrzębie, potem ŁKS Łódź, a teraz Polonia Warszawa. Jak ci się tu żyje?
– Pokochałem Polskę od pierwszego wejrzenia! Lubię Polaków i szanuję ten kraj za wszelką pomoc okazaną Ukrainie. Każdego kolegę z Polski znam jako otwartego, sympatycznego człowieka z poczuciem humoru. Czuję się tu jak w domu, choć tęsknię za tym własnym. Powiem ci szczerze, że ja do dziś nie mogę zrozumieć, dlaczego nas – Ukraińców to spotkało. Nasze życie zmieniło się o 180 stopni. Ale jak myślę o swojej przyszłości, to chciałbym wrócić do miejsc, które znam z dzieciństwa w Ukrainie.
– To z czysto psychologicznego punktu widzenia musi być trudne. Grasz mecz, przed wyjściem z szatni ostatni raz patrzysz w telefon, a tu komunikat o ostrzale. Jak to przepracowałeś?
– Żyję z tym ciężarem, bo nie mam wyjścia. Na szczęście nikt z mojej rodziny i najbliższych kolegów nie zginął. Natomiast paru moich kolegów z boiska niestety poległo na froncie. Jeden z nich jest uznany za zaginionego – to Mychajło Kostenko. Służył pod Bachmutem. Jesteśmy z tego samego rocznika, czyli 1997. To syn trenera drugiej drużyny Kołosa Kowaliwka. Mychajło grał m.in. w młodzieżowych drużynach Szachtara Donieck. Był piekielnie szybki. Na testach szybkościowych miał taki sam wynik jak gwiazdy Szachtara – Douglas Costa i Alex Teixeira. Nie zrobił kariery, ale mógłby normalnie cieszyć się życiem. Dziś nie wiadomo co się z nim stało. Codziennie ktoś umiera na wojnie lub ginie bez wieści.
– Ten wywiad to też miejsce, żebyś mógł się zwrócić bezpośrednio do Polaków. Czy chciałbyś skorzystać z takiej okazji?
– Na myśl o Polakach przychodzą mi podziękowania. Polska nie jest tak bogata jak zachodnie kraje, ale jeśli chodzi o pomoc Ukrainie, jesteście w ścisłej czołówce. Mieszkałem w Jastrzębiu Zdroju, potem w Łodzi, a teraz w Warszawie i wszędzie mi się podoba. Macie bardzo dobrą infrastrukturę, w tym jezdnie. Ale Polska to przede wszystkim kraj dobrych, uczynnych ludzi, którzy nie odmawiają pomocy potrzebującym. Za to wolny świat musi was docenić.
Władysław Ochronczuk – urodzony w 1997 roku ukraiński piłkarz grający na pozycji defensywnego pomocnika w Polonii Warszawa, do której został wypożyczony z ŁKS–u Łódź. Wychowanek Dynama Kijów.