| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
"Wierzę, że jeszcze kiedyś wróci do PZPN, ale już w innej roli, roli selekcjonera pierwszej reprezentacji Polski". Tak były prezes PZPN, Zbigniew Boniek wypowiadał się o Jacku Magierze, gdy ten opuszczał stanowisko trenera kadry do lat 19 na rzecz pracy w Śląsku Wrocław. Teraz po zwolnieniu z klubu PKO Ekstraklasy, nie zapowiada się na to, żeby prędko znalazł się w orbicie zainteresowań polskiej federacji.
Kariera Jacka Magiery znalazła się na zakręcie. Po ósmym meczu bez zwycięstwa, z Legią Warszawa (0:1), skończyła się cierpliwość władz wrocławskiego klubu co do 45-latka. Klub z Wrocławia stał się poważnym kandydatem do spadku. Jest na 12. miejscu w tabeli i ma tylko dwa punkty przewagi nad znajdującym się w strefie spadkowej Górnikiem Łęczna. Co ciekawe, historia zatoczyła koło. Magiera stracił posadę po meczu z Legią, a pięć lat wcześniej, jako szkoleniowiec stołecznego zespołu został zwolniony po spotkaniu... ze Śląskiem.
Początek przygody we Wrocławiu Jacek Magiera miał niezły. Obejmował Śląsk, który znajdował się w lekkim dołku. Dotychczasowy trener, Vitezslav Lavicka nieźle punktował, klub był na siódmym miejscu w tabeli, ale na grę jego zespołu nie dało się patrzeć. Powierzono więc stanowisko Magierze, który był orędownikiem ofensywnego stylu gry. Miał także wykorzystać w zespole doświadczenie płynące z prowadzenia kadry do lat 20. Młodzież Śląska miała rosnąć, wraz z poprawiającymi się wynikami.
Pierwsze dwa miesiące pracy Magiery w roli trenera Śląska były jak sugeruje jego przydomek z czasów piłkarskich "Magic" – magiczne. Z nudnego, przewidywalnego zespołu stworzył poukładany, silny mentalnie monolit, który rzutem na taśmę, w ostatniej serii gier, awansował do europejskich pucharów. To był scenarusz, którego nie zakładali nawet najstarsi wrocławianie.
Początek kolejnego sezonu Magiera miał również udany. Śląsk był do 10. kolejki jedyną drużyną bez porażki w PKO Ekstraklasie. Zapowiadało się na to, że WKS będzie mocnym kandydatem do podium. Czar prysł już w spotkaniu III rundy eliminacji do Ligi Konferencji. Porażka 0:4 na wyjeździe z przeciętnym, izraelskim Hapoelem Beer Szewa uwypukliło problem Śląska, jakim jest kiepska obrona. 2 października WKS przyjął lanie w Poznaniu od Lecha, który również strzelił cztery gole.
Od tego meczu klub z Wrocławia jest najgorzej punktującym zespołem w PKO Ekstraklasie. Między 10. a 24. kolejką nikt nie stracił także więcej bramek niż Śląsk. Razem z Wisłą Kraków są jedynymi drużynami bez zwycięstwa w nowym roku. Ostatni wygrany mecz – 27 listopada ze Stalą Mielec (2:1).
Magiera próbował znaleźć sposób na wyjście z kryzysu, ale robił to nieudolnie. Pewne miejsce w składzie zachowywali grający na środku obrony Szymon Lewkot i Diogo Verdasca, którzy spisywali się mizernie. Zawodzili weterani Waldemar Sobota i Robert Pich, a mimo to wciąż mogli liczyć na dużą liczbę minut. Dennis Jastrzembski, który w systemie z trójką obrońców miał być jedną z "dziesiątek", ostatecznie znalazł się na pozycji, która do niego nie pasuje – na wahadle. Zastanawiała też w pewnym momencie sezonu roszada bramkarzy, biorąc pod uwagę niezłą formę Michała Szromnika. Wisienką na torcie był brak miejsca w wyjściowej jedenastce dla Adriana Łyszczarza, który jest trzecim najlepszym strzelcem Śląska (5 goli) zaraz po Eriku Exposito i Robercie Pichu. Wychowanek WKS-u wszystkie bramki zdobył po wejściu z ławki rezerowych.
Po chwilowym sukcesie, Magiera nie potrafił wyciągnąć z kryzysu swojego zespołu. Powtórzył się schemat z jego pobytu w Legii, czyli najpierw sukces, a później ostry zjazd. Wyprowadził zespół z ligowego dołka, zremisował w Lidze Mistrzów z Realem Madryt, wygrał ze Sportingiem Lizbona, awansując do kolejnej rundy Ligi Europy, by na koniec wygrać mistrzostwo Polski w ostatniej ligowej kolejce. Wydawało się, że Legia w końcu doczeka się trenera na lata, a był nim tylko do lata. Pracę stracił 13 września 2017 roku po ligowej porażce ze Śląskiem, choć tak naprawdę gorąco przy Łazienkowskiej było już po porażkach w eliminacjach europejskich pucharów z kazachską Astaną i mołdawskim Sherrifem Tiraspol. Można to usprawiedliwić osłabieniami przed sezonem w postaci odejścia gwiazd jak Vadis Odidja-Ofoe czy Guillherme, ale faktem jest to, że Magiera nie potrafił zażegnać kryzysu.
Przed Jackiem Magierą czas odpoczynku i wyciągnięcia mitycznych wniosków. To wciąż stosunkowo młody trener, z ciekawym pomysłem na grę w piłkę. Jeśli będzie gotowy do pracy, niemal pewne będzie to, że któraś z ekstraklasowych drużyn zgodzi się go zatrudnić na przyszły sezon. Nawet jeśli w Legii i Śląsku spędził tylko rok. Jego bilans we Wrocławiu (13 zwycięstw, 13 remisów, 13 porażek) sugeruje jednak, że do spełnienia proroczych słów Zbigniewa Bońka jeszcze daleka droga.