Liczba kryzysów od początku kadencji, które musieliśmy rozwiązywać natychmiast, trochę mnie zaskoczyła. Działania na rzecz wykluczenia reprezentacji Rosji? Zachowaliśmy się, jak trzeba wobec naszych braci z Ukrainy – mówi w rozmowie z TVPSPORT.PL prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej Cezary Kulesza.
Robert Bońkowski, TVPSPORT.PL: – Chyba nie tak wyobrażał sobie prezes pierwszy rok pracy jako szef Polskiego Związku Piłki Nożnej?
Cezary Kulesza, Prezes PZPN: – Oczywiście miałem świadomość, że na stanowisku prezesa czeka mnie wiele wyzwań. Jesteśmy największą organizacją sportową w Polsce, której decyzje od lat wywołują mnóstwo emocji wśród kibiców i są głośno komentowane przez opinię publiczną. Byłem na to przygotowany. Natomiast liczba kryzysów, które musieliśmy rozwiązywać, gdzie trzeba było działać natychmiast, nie ukrywam, trochę mnie zaskoczyła. To choćby rezygnacja w święta Bożego Narodzenia Paulo Sousy z funkcji selekcjonera reprezentacji Polski, tuż przed barażami o awans na mundial, czy rosyjska agresja na Ukrainę, która spowodowała naszą decyzję o odstąpieniu od meczu z Rosją. Są to sytuacje, których nie można było przewidzieć.
– Co dotychczas było dla pana największym wyzwaniem?
– Mamy dopiero połowę marca, a już tyle się wydarzyło… mecze eliminacyjne do mistrzostw świata i awans do baraży, odejście Paulo Sousy, wybór nowego selekcjonera. Niełatwo wybrać jeden moment, ale wszystko jednak blednie przy temacie wojny na Ukrainie.
– Jak wyglądało podjęcie decyzji o wykluczeniu rosyjskiej reprezentacji ze światowego futbolu?
– Jeszcze przed rosyjską agresją kontaktowaliśmy się z FIFA, wyrażając zaniepokojenie i obawy dotyczące naszego bezpieczeństwa w trakcie pierwotnego wylotu do Moskwy. Gdy kolejne bomby spadały na ukraińskie miasta, wiedzieliśmy, że mecz z Rosją jest absolutnie niemożliwy do przeprowadzenia. Jakakolwiek rywalizacja nie miałaby nic wspólnego z zasadami fair-play. Nie mogliśmy rozegrać meczu z kadrą, która reprezentowałaby agresora w tej wojnie. Nawet jeśli występowałaby ona nie pod własną flagą, bez hymnu i w neutralnych barwach.
– Zgodzi się pan, że pierwsze oświadczenie federacji polskiej, szwedzkiej i czeskiej w sprawie sprzeciwienia się agresji rosyjskiej na Ukrainę nie było zbyt fortunne?
– Zgadzam się. Pierwszy komunikat był pochodną poprawek naniesionych przez naszych partnerów. Nasza propozycja, którą do nich wysłaliśmy, była zdecydowanie ostrzejsza, ale żeby ukazało się wspólne oświadczenie, potrzebny był kompromis. Wielu kibiców nas za to skrytykowało. Doskonale rozumiałem ich gniew. Natomiast my jako PZPN wiedzieliśmy, że tylko budując koalicję wielu federacji, mamy szansę, by zablokować rosyjskie występy w dłuższej perspektywie. Bez wspólnego sojuszu polsko-szwedzko-czeskiego, do którego dołączały kolejne związki piłkarskie z całej Europy, w tym m.in. angielski i szwajcarski, niemożliwe byłoby skuteczne załatwienie tej sprawy. Gdybyśmy protestowali sami, to szybko sprowadzono by to do sporu Polski i Rosji. A tak mieliśmy wyraźny głos niemal całego europejskiego futbolu.
– Ciężko było namówić naszych sąsiadów z baraży do tego, żeby stanęli murem za waszymi działaniami?
– Tłumaczyliśmy, że musimy iść drogą surowych sankcji i nie możemy zgadzać się na pozorowane ruchy. Czytaliśmy o kolejnych sankcjach gospodarczych nakładanych przez zachodnie kraje na Rosję, dlatego środowisko sportowe także musiało zdać egzamin z przyzwoitości i solidarności. To była kwestia honoru i cieszę się, że organizacje piłkarskie w tej sprawie się zreflektowały. Ważna była również cała akcja sportowo-dyplomatyczna, w której bardzo pomógł minister sportu Kamil Bortniczuk. Można powiedzieć, że nasze zdecydowane stanowisko uruchomiło prawdziwą lawinę w całym sporcie, bo dołączyły się kolejne dyscypliny.
– A czy federacja rosyjska korespondowała z wami, czy tylko były przepychanki słowne w mediach?
– Od kilku tygodni przygotowywaliśmy nasz wyjazd do Moskwy, więc mieliśmy kontakt roboczy z piłkarską federacją rosyjską. Z racji późniejszych naszych decyzji naturalne, że po czasie on wygasł. My się w żadne przepychanki nie bawiliśmy. Jasno określiliśmy swoje stanowisko. I tyle. Zachowaliśmy się, jak trzeba.
– W końcu przyszła decyzja o tym, że Rosja jest wykluczona. Ulga?
– Na pewno pojawiła się ulga. Nie ma co ukrywać, że nie zgadzając się na mecz na neutralnym terenie, ryzykowaliśmy kary ze strony FIFA. Budowa koalicji była najtrudniejszym, ale jednocześnie najważniejszym punktem całego procesu. W kontakcie z ukraińską federacją jesteśmy cały czas, rozmawiałem z prezesem Andrijem Pawełko i zaoferowałem mu pełne wsparcie ze strony PZPN.
– Polska otrzymała bezpośredni awans do finału baraży. Może to wyglądać, jakbyśmy skorzystali na tym jako związek. Były propozycje, żeby w miejsce Rosji weszła inna reprezentacja, czy FIFA nie brała takiej możliwości pod uwagę?
– Pojawiały się różne informacje w mediach. Jako PZPN byliśmy przygotowani na każdy ze scenariuszy. Nie naciskaliśmy nigdy na przyznanie walkowera. Byliśmy gotowi do gry z innym rywalem. Ostateczną decyzję podjęła FIFA i szanujemy ją. Tym bardziej że mamy świadomość z jak wieloma naciskami ta organizacja musiała się mierzyć.
– No i teraz mecz ze Szkocją na ich terenie.
– Przetarcie przed finałowym barażem przyda się zarówno części zawodników, jak i samemu selekcjonerowi, dla którego będzie to debiut na stanowisku. Mieliśmy kilka innych propozycji rozegrania meczu przed finałem baraży na Stadionie Śląskim, ale Szkocja była najrozsądniejszym wyborem. Takiego rywala z resztą chciał również Czesław Michniewicz. Zagramy zatem w Glasgow.
– Jak pan ocenia dotychczasową pracę Czesława Michniewicza? Dużą laurkę zrobiły mu wasze media po całym zamieszaniu z konferencją. Michniewicz wyskakiwał prawie w każdym poście, kiedy organizował tour po Europie.
– To nie moment, ani czas na ocenianie pracy Czesława Michniewicza. Selekcjoner jest profesjonalistą, jest bardzo aktywny, ma bardzo dobry kontakt z zawodnikami. Objechał całą Europę, żeby przedstawić zawodnikom swój pomysł na reprezentację. Wraz ze sztabem był obecny na wielu meczach lig zagranicznych i Ekstraklasy. I o to chodzi. O ostatecznej ocenie będą jednak decydowały wyniki reprezentacji i jej gra.
– Przed kadrą trudne zadanie, bo choć mamy najlepszego piłkarza na świecie w swoich szeregach, to Szwecja i Czechy nie są chłopcami do bicia…
– Oczywiście, że nie są. Mamy jednak przewagę gry przed naszą publicznością, co mam nadzieję, że wykorzystamy. Awans przez baraże na mundial nigdy nie był i nie będzie łatwy. Na samym końcu decyduje jedno spotkanie. Rywale oczywiście nie są słabi, ale proszę zobaczyć na inną część drabinki eliminacji, gdzie bardzo prawdopodobne, że w ostatecznym meczu zmierzą się Włosi z Portugalczykami. Zatem my nie powinniśmy narzekać. Musimy zagrać na miarę naszych możliwości i wywalczyć awans do Kataru.
– Macie plan na to, gdyby kadra przegrała te baraże?
– Nie myślimy w tej chwili o tym. Tak samo, jak nie rezerwujemy hoteli w Katarze. Najpierw zagrajmy mecz o awans. To jest w tej chwili najważniejsze. Wszystko jest w naszych rękach, a dokładniej w głowie trenera i nogach naszych zawodników.
– Na co pana zdaniem stać naszą reprezentację? Czesław Michniewicz znany z defensywnej gry… Przedstawił panu w ostatnich dniach pomysły na grę?
– Po pierwsze Czesław Michniewicz jest nie tyle znany z defensywnego stylu gry, co ze skutecznego. Udowadniał to w reprezentacji młodzieżowej, eliminując wyżej notowaną Portugalię w meczach barażowych, czy niedawno w Legii, gdy w decydujących meczach o awansie do Ligi Europy potrafił wyeliminować Slavię Praga, czy grać jak równy z równym przeciwko znanym europejskim klubom. Z trenerem rozmawiamy, dyskutujemy o reprezentacji, wierzę w jego umiejętności, choć na pewno ma bardzo trudne zadanie do wykonania. Jest świetnym taktykiem i motywatorem. Wierzę, że w tym krótkim czasie, który będzie miał przed meczami, przygotuje drużynę tak, by wywalczyć awans.
– Rozmawiamy o piłce, a tymczasem na Ukrainie toczy się regularna wojna. W stanowczych słowach wypowiadał się pan w mediach o tym, co dzieje się u naszych sąsiadów.
– Obrazki, które widzimy w mediach, są naprawdę szokujące. Atakowane są domy mieszkalne, szkoły, szpitale. Cierpienie ludności cywilnej, kobiet i dzieci jest nie do opisania. I świadomość, że rozgrywa się to wszystko tuż przy naszych granicach. Barbarzyństwo.
– PZPN włączył się w pomoc uchodźcom. To teraz bardzo ważne. A ważniejsze, by nie tracić zapału do pomagania…
– Polska piłka bardzo mocno wspiera Ukrainę. Od samej góry, czyli z PZPN-u, piłkarzy reprezentacji, największych klubów po lokalne zespoły w całej Polsce. Wielu młodych zawodników i dzieci z Ukrainy trenuje obecnie w naszym kraju. Ucieczka w sport, piłkę nożną może być dla nich szansą na chwilowe oderwanie się od dramatu, który rozgrywa się w ich państwie. Jako Polacy pokazaliśmy w tych dniach wielką solidarność, pomagając naszym braciom z Ukrainy w każdy możliwy sposób. I z tego powinniśmy być dumni.