Od dwudziestu lat format rozgrywania pięcioboju stale się zmienia. Na igrzyskach w Paryżu (2024) finał rywalizacji powinien zamknąć się w zaledwie dwóch godzinach, a w Los Angeles (2028) jeździectwo ma zostać zastąpione przez inną konkurencję. – Rewolucja, którą w konspiracji szykuje Międzynarodowa Unia Pięcioboju Nowoczesnego, będzie dla nas gwoździem do trumny – uważa Anna Maliszewska, jedna z trójki polskich olimpijczyków z Tokio i przedstawicielka licznej grupy zawodników, którzy są przeciwni nadchodzącym zmianom. Dlaczego?
Pod koniec 2021 roku pojawiła się informacja, że Międzynarodowa Unia Pięcioboju Nowoczesnego (UIPM) zamierza wymienić jeździectwo na inną konkurencję. Od niedawna wiadomo, że chodzi najprawdopodobniej o tor przeszkód. To kolejna próba unowocześnienia pięcioboju, w którym zmiany są już stałym elementem.
Aż do igrzysk w Barcelonie (1992) walka o medale rozciągnięta była na pięć dni. Później program zaczęto modernizować. W Atlancie w 1996 roku mieścił się w zaledwie dobie. W Londynie (2012) strzelectwo zostało połączone z biegiem, a w Tokio całe zawody skondensowano w jednym miejscu.
Maliszewska – czołowa reprezentantka Polski – na własnej skórze przetestowała wiele rozwiązań. – Przygodę z pięciobojem zaczynałam jeszcze w formule ze strzelaniem precyzyjnym z pistoletu pneumatycznego. Potem byłam w grupie zawodników, którzy jako pierwsi testowali broń laserową i w 2010 roku startowali w tym innowacyjnym formacie na młodzieżowych igrzyskach (YOG - przyp. red.) w Singapurze. Następnie regularnie, w zasadzie w każdym cyklu olimpijskim, następowały zmiany. Manipulowano dystansem biegu, liczbą serii strzeleckich, tabelami punktowymi poszczególnych konkurencji. Każdorazowo wymuszało to rewizję koncepcji treningowej – mówi. Niemniej reforma, która ma nadejść za dwa lata, jest zupełnie inna niż poprzednie. Wymiana jednej z konkurencji to rewolucja.
– Zawodnicy w większości mają wypracowane zdanie na ten temat. Jako środowisko mówimy jednym głosem, choć w wielu innych kwestiach diametralnie się różnimy. Nie negujemy potrzeby zmian, ale uważamy, że federacja idzie w złym kierunku – zaznacza.
WALKA O NIEWYKLUCZENIE JEŹDZIECTWA TRWA
Decyzję o wykluczeniu jeździectwa Rada Wykonawcza UIPM podjęła w listopadzie 2021 roku – samotnie, bez oczekiwania na głosowanie kongresu. Zastosowała statutowy zapis o "force majeure", czyli sile wyższej. Wierchuszka zarządu tłumaczyła to wówczas chęcią zdążenia przed ratyfikacją programu igrzysk olimpijskich w Los Angeles (2028). – Wszyscy kochają konie, ale w tym przypadku nie mieliśmy alternatywy. Międzynarodowy Komitet Olimpijski postawił ultimatum, że jeśli nie zastąpimy ich czymś innym, nie będzie nas na igrzyskach w Los Angeles. A pięciobój nie przeżyje bez igrzysk – tłumaczył w rozmowie z TVPSPORT.PL Janusz Peciak, będący dyrektorem sportowym Międzynarodowej Unii.
Nie wszyscy są jednak przekonani co do tego, że działania Rady Wykonawczej były w pełni "legalne". Duńska federacja złożyła w tej sprawie protest do Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu w Lozannie. Zarzuty dotyczą nie tylko słuszności zastosowania "siły wyższej", ale również ewentualnych błędów proceduralnych, popełnionych podczas przegłosowywania wyrzucenia jeździectwa.
Kwestie formalne to jedna sprawa. Inną jest nastawienie środowiska do planowanej rewolucji, a to – delikatnie mówiąc – w większości przypadków nie jest pozytywne. Byli i aktywni sportowcy gremialnie podpisywali petycje dotyczące pozostawienia jeździectwa. W internecie założyli też zbiórkę, z której uzyskali już przeszło 15 tysięcy funtów na działania, mające pomóc im walczyć o swoje racje na drodze prawnej.
In an open letter, virtually all living Olympic medalists in modern pentathlon the last 60 years - including Swedes Björn Ferm, George Horvath, Lennart Pettersson and Svante Rasmuson - oppose Schormann's and UIPM board's proposal to abolish riding event. pic.twitter.com/QXP7h7qrWF
— Erik Lakomaa (@ErikLakomaa) November 24, 2021
Zwróciliśmy się więc z pytaniem do MKOl: czy komitet naciska na pozbycie się jeździectwa z pięcioboju i czy jest to warunek, by dyscyplina pozostała w programie igrzysk. Jako odpowiedź otrzymaliśmy link do dokumentu, w którym zapisano: "Pięciobój nowoczesny może zostać włączony do programu igrzysk w Los Angeles podczas sesji MKOl w 2023 roku. Do tego czasu [...] UIPM musi sfinalizować swoją propozycję zastąpienia jeździectwa. Ponadto: wykazać znaczne zmniejszenie kosztów i złożoności oraz poprawę w obszarach bezpieczeństwa, dostępności, uniwersalności i atrakcyjności dla młodych ludzi".
Ultimatum postawione przez Międzynarodowy Komitet Olimpijski z pewnością więc istnieje, ale... nadal nie rozjaśnia to sytuacji. Zapis pojawił się bowiem przeszło miesiąc po decyzji Komitetu Wykonawczego Międzynarodowej Unii Pięcioboju Nowoczesnego. I nie ma w nim powiedziane, że wymiana jeździectwa to wniosek MKOl. O tym, kto rzeczywiście pierwszy rzucił tę propozycję, prawdopodobnie nigdy się nie dowiemy.
JEŹDZIECTWO NIE JEST IDEALNE
Oburzeni zawodnicy zorganizowali się w grupie "Pentathlon United", która punktuje nieścisłości UIPM. I jest radykalna w kwestii pozostawienia jeździectwa. W styczniu opublikowała wynik ankiety, w której na zagadnienie: "Pięciobój nowoczesny na igrzyskach, ale ze zmienioną konkurencją" aż 75,8 proc. osób odpowiedziało "NIE". Efekt łagodzi jednak fakt, że w głosowaniu wzięło udział niespełna 400 osób. Oraz to, że na inaczej postawione pytanie: "czy cieszyłbyś się, gdyby jeździectwo pozostało w pięcioboju, ale nie byłoby go na igrzyskach" na "TAK" była mniejszość. Opcję "NIE" zaznaczyło zaś 59,4 proc.
– Struktury władzy UIPM są skostniałe. Dość powiedzieć, że prezes Klaus Schormann pełni funkcję nieprzerwanie od 1993 roku, a mimo to trudno dopatrzeć się w jego decyzjach działania długofalowego. Żadna dotychczasowa reforma nie poprawiła sytuacji dyscypliny, która co cztery lata boryka się z widmem wykluczenia z programu igrzysk. Trudno uwierzyć, aby i ta zmiana, a właściwie rewolucja, miała przynieść lepszy efekt. Naszym zdaniem problem leży gdzie indziej. Zresztą: co zrobimy, jeśli wykluczenie koni nie zadziała? Będziemy pozbywać się kolejnych dyscyplin? To zakrawa o absurd – pyta retorycznie Maliszewska.
Nawet najtwardsi zwolennicy jeździectwa przyznają jednak, że ta konkurencja rodzi problemy. Nie da się przejść obojętnie chociażby obok sytuacji, która zdarzyła się podczas igrzysk w Tokio – gdy prowadząca Annika Schleu spadła na dno klasyfikacji właśnie przez to, że koń nie chciał z nią współpracować.
– To wierzchołek góry lodowej. Podobne przypadki można mnożyć – wskazuje Maliszewska. – Takie sytuacje zdarzały się niemal na każdych igrzyskach od dziesięcioleci – dodaje. W Rio de Janeiro (2016) jeździeckie "wpadki" Laury Asadauskaite i Leny Schoneborn ułatwiły drogę do medalu Oktawii Nowackiej. W Barcelonie (1992) natomiast Edward Zenovka właśnie na koniu stracił złoto na rzecz Arkadiusza Skrzypaszka.
W 2004 roku w Atenach to reprezentant Polski miał pecha. Marcin Horbacz, który po strzelectwie, szermierce i pływaniu zajmował drugie miejsce, nie zdołał okrzesać konia. Cztery lata później w Pekinie Czech David Svoboda miał zaś sytuację bardzo podobną do tej Anniki Schleu. Nie ukończył konkurencji, będąc murowanym faworytem do złota.
Te przykłady pokazują, że potrzeba zmian jest niepodważalna. – Ale wielu z nas uważa, że jeździectwo można zreformować – zaznacza Maliszewska. I przytacza historię z igrzysk wojskowych. – W 2019 roku w Wuhan wojsko chciało zaoszczędzić, więc jeźdźcy również nie startowali na własnych koniach. Po losowaniu dostali jednak kilka dni na zapoznanie się ze zwierzęciem, a przeszkody, które pokonywali, były niższe nić zazwyczaj – opowiada.
Pięcioboistom również przydałby się dłuższy czas na zapoznanie z koniem i obniżenie poziomu trudności przeszkód. Pierwszy z postulatów wydaje się jednak nierealny do spełnienia. Generowałby zbyt duże koszty, a tych federacja już teraz chce unikać.
– Dlatego idziemy dalej. Jest wiele rzeczy, które można poprawić – przekonuje zawodniczka. – Trzeba położyć inny nacisk na trening, na edukację trenerów. Przydałby się system certyfikatów. Sprawdźmy, czy pięcioboista jest odpowiednio dobrym jeźdźcem, zanim wsadzimy go na konia. Nie męczmy zwierząt. Udoskonalmy przy tym ich nabór i pozwólmy, by pokazowy parkour wykonywali pięcioboiści. Dotychczas robią to właściciele lub jeźdźcy, przez co nie wiadomo, jak zachowa się zwierzę, gdy dosiądzie je ktoś obcy – wymienia.
TOR PRZESZKÓD, CZYLI NASTĘPNA KOŚĆ NIEZGODY
Tajemnicą poliszynela jest, że konkurencją, która zastąpi jeździectwo w pięcioboju, ma być tor przeszkód. UIPM oficjalnie zakomunikuje to niebawem. Do końca roku musi opracować nowe zasady i wdrożyć je na tyle szybko, by w sezonie 2023 mogli korzystać z nich juniorzy i młodzieżowcy. Seniorzy nowy format mają praktykować od połowy 2024 roku – po igrzyskach w Paryżu.
Jak informuje Międzynarodowa Unia Pięcioboju Nowoczesnego, proces wyboru nowej konkurencji trwa od miesięcy. Powołana została specjalna, 21-osobowa grupa, w której składzie znalazł się m.in. prezes Schormann. W pracach uczestniczą przedstawiciele wszystkich zaangażowanych w życie dyscypliny grup – również zawodników. "UIPM otrzymało 61 propozycji dyscyplin, wysłanych przez 39 interesariuszy z 37 krajów" – czytamy w komunikacie. Jak nieoficjalnie udało nam się ustalić najwięcej, bo aż 40 procent głosów, zebrał tor przeszkód.
– To nie jest transparentny proces. Zawodnicy mają niewiele do powiedzenia, a ci, którzy współpracują z UIPM podlegają umowie o poufności – zarzuciła Kate Allenby, brązowa medalistka igrzysk w Sydney (2000), w rozmowie z insidethegames.biz. – Wygląda to tak, jakby góra już dawno postanowiła, co wybrać. Teraz następuje tylko legitymizacja tej decyzji – ciągnie wątek Maliszewska.
Faktem jest, że już w listopadzie 2021 roku portal sportschau.de cytował jednoznaczną wypowiedź Schormanna. Czytamy: "Prezes UIPM mówi nam: – Zamienimy jeździectwo na coś innego. I nie będzie to kolarstwo. Jak ujawnia, osiągnięto porozumienie w sprawie sportu zastępczego. – Na razie nie mogę jednak zdradzić, co nim będzie – stwierdza".
Być może był to wyłącznie niefortunny komentarz odnośnie doniesień "The Guardian", w którym kilka dni wcześniej ukazał się artykuł o możliwym zastąpieniu jeździectwa przez kolarstwo BMX. Wizerunkowym strzałem w stopę Międzynarodowej Unii Pięcioboju Nowoczesnego jest jednak to, że dopiero po publikacji sportschau.de – i następującej po niej fali krytyki ze strony "Pentathlon United" – zawodnicy na poważnie odczuli chęć konsultacji decyzji z nimi.
Współpraca ta nie przyniosła bynajmniej takich owoców, jakich oczekiwano. – Na początku roku zostałam zaproszona do grupy 20 zawodników, którzy mieli obradować nad nową konkurencją. Padały różne propozycje. Nagle jeden z przedstawicieli komisji zawodniczej zmieszanym tonem powiedział, że ma jeszcze interesującą propozycję od Valentina Pradesa, nieobecnego w naszym gronie. I tak oto można było zanotować, że tor przeszkód został zaproponowany również przez sportowców – opisuje Maliszewska.
– Mam wrażenie, że to wszystko ma jakieś drugie dno. Czy to przypadek, że uczestnictwo w torach przeszkód jest popularne głównie w Kalifornii – tam, gdzie mają odbyć się igrzyska, na które dokonujemy zmian? – pyta olimpijka.
JESZCZE WIĘCEJ WĄTPLIWOŚCI
Poza tym wszystkim, tor przeszkód jako jedna z konkurencji budzi wiele innych wątpliwości. Trudno wyobrazić sobie wkomponowanie go między szermierkę, pływanie i laser run w taki sposób, by nie naruszyć idei Pierre'a de Coubertina* – wskrzesiciela igrzysk, a przy tym twórcy pięcioboju nowoczesnego.
Baron dobierając dyscypliny miał na celu wyłonienie najbardziej wszechstronnego ze sportowców. Tymczasem tor przeszkód – choć w założeniu ma być bardziej techniczny niż wytrzymałościowy – nie będzie testem tych samych umiejętności co jeździectwo.
– Wcześniej wyrzuciliśmy strzelanie precyzyjne, włączając je jako element biegu. Teraz dołożymy jeszcze tor przeszkód? W ten sposób zamiast pięcioboju powstanie lekkoatletyczny potworek – opiniuje Maliszewska. – Decyzje UIPM sprawiły, że bieg stał się decydujący. Można być przeciętnym w pozostałych konkurencjach, a podczas laser runu wywalczyć medal, co od kilku lat udowadnia Laura Asadauskaite – dodaje. Litwinka chociażby na igrzyskach w Tokio sięgnęła po srebro, choć na trasę wyruszała z 13. miejsca.
Zawodnicy obawiają się też o kontuzjogenność toru przeszkód. – W szermierce można osiągać świetne wyniki nawet w zaawansowanym wieku. Ale nie wówczas, gdy jest się sportowym inwalidą po latach trenowania innej dyscypliny, powodującej szereg urazów – mówi Maliszewska. W tym przypadku pozostaje jednak wierzyć, że Międzynarodowa Unia Pięcioboju Nowoczesnego wprowadzając tor przeszkód do dyscypliny (jeśli rzeczywiście to zrobi), ustali jego zasady w taki sposób, by był on jak najbezpieczniejszy dla uczestników.
Wszak bezpieczeństwo to jeden z warunków wymienionych przez MKOl – zaraz obok zmniejszenia kosztów i zwiększenia zainteresowania wśród młodzieży – w dokumencie mówiącym o tym, co musi zostać wykonane, by pięciobój znalazł się w programie kolejnych igrzysk.
– Może na początek wprowadzilibyśmy darmowe transmisje Pucharów Świata? One są dostępne, ale trzeba wykupić subskrypcję. Ludzie za darmo nie chcą nas oglądać, a tu każe im się jeszcze płacić. To absurd – mówi Maliszewska. – Nie jestem przekonana, czy tor przeszkód przyciągnie młodzież. A koszty zmniejszy częściowo. Zresztą: koni pozbywamy się między innymi pod pretekstem cięcia wydatków, a jednocześnie wprowadzamy format wymuszający stworzenie na stadionie tymczasowego, 25-metrowego basenu. W programie wciąż mamy szermierkę, a to także droga dyscyplina, do tego nieuprawiana w wielu krajów. Kogo więc chcemy przyciągnąć? – pyta.
OLIMPIJSKA AGONIA
Międzynarodowa Unia Pięcioboju Nowoczesnego podjęła decyzję o wymianie jeździectwa z powodu chęci przedłużenia bytu dyscypliny w programie igrzysk olimpijskich. Paradoksalnie może zadziałać to w zupełnie przeciwnym kierunku.
Pięciobój nowoczesny pojawi się co prawda w Paryżu (2024), a później w Los Angeles (2028), ale... co dalej? Jeśli nie zwiększy zainteresowania widzów (a przyznajmy: z jakąkolwiek konkurencją będzie o to trudno), wybije sobie z rąk ostatni możliwy argument – historię.
Od zarania pięciobój był na wskroś olimpijski – stworzony przez samego de Coubertina*, według jego pomysłu, stuprocentowo zgodny ze wprowadzaną przez niego ideą. Zatracenie tego sprawi, że MKOl podejdzie do niego, jak do każdej innej dyscypliny. I, jeśli obecnie stawia na marginesie, ostatecznie odstawi na boczny tor.
– Ja już nie myślę o tym, co będzie dalej. Rzucam wszystkie siły na Paryż. Po nim chyba zakończę karierę. Nie będę w stanie nauczyć się nowej konkurencji. A nawet jeśli – nie jestem przekonana czy mam siły się w to bawić – rzuca Maliszewska. – Wielu zawodników zrezygnuje. I nie jestem przekonana, czy mamy wystarczająco liczny narybek, by szybko uzupełnić te braki. To gwóźdź do trumny dyscypliny – kończy gorzko.
Zawodnicy zgromadzeni pod szyldem "Pentathlon United" zapewne do końca będą walczyć, by zapobiec rewolucji – a przynajmniej ją odroczyć. Bo tego, że jeździectwo trzeba zreformować, a może nawet usunąć z programu, nie neguje nikt. Styl prowadzonych w tym zakresie rozmów i podejmowania ustaleń pozostawia jednak wiele do życzenia.
* * *
* Odejścia od wizji de Coubertina nie dostrzega... rodzina barona. "W jednym ze swoich pism stwierdził, że gdyby musiał powtórzyć to co zrobił 100 lat później, prawdopodobnie zrobiłby to zupełnie inaczej. Coubertin rozumiał, że adaptacja jest częścią pozostawania w zgodzie z duchem czasu" – czytamy w jej oświadczeniu.
"Jeśli dzisiaj jeździectwo ma odejść, wierzymy, że de Coubertin doceniłby zmianę w kierunku dyscypliny, która ucieleśnia ducha pięcioboju i unowocześnia ten sport" – dodaje rodzina wskrzesiciela igrzysk.