{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Gole, powroty i spektakularne wpadki. Wygrani i przegrani sezonu 2021/22 w PKO Ekstraklasie
Jakub Ptak /
Na wszystkich stadionach PKO Ekstraklasy wybrzmiał w sobotę ostatni gwizdek sędziego w sezonie 2021/22. Koniec rywalizacji to idealny czas na podsumowania. Na TVPSPORT.PL postanowiliśmy wyróżnić osoby, dla których minione 12 miesięcy było bardzo udanym okresem. Nie zapomnieliśmy również o tych, którzy o minionym już sezonie chcieliby jak najszybciej... zapomnieć.
Nieoficjalnie: Wisła podjęła decyzję ws. przyszłości Jerzego Brzęczka
WYGRANI:
JOAO AMARAL (LECH POZNAŃ)
Na podobne wyróżnienie w Lechu zasługuje wiele osób, ale to Portugalczyk przeszedł najbardziej pozytywną przemianę. O tym, że Amaral potrafi grać, wiedziano już po jego pierwszym pobycie w Lechu, jednak teraz zaskoczył on chyba nawet samego siebie. Trener Maciej Skorża dotarł do niego, a zmiana pozycji ze skrzydła na dziesiątkę okazała się strzałem… w dziesiątkę. Amaral był motorem napędowym mistrza Polski, notując w klasyfikacji kanadyjskiej ponad 20 punktów. Kibicom zaimponował nie tylko grą, ale też przedłużeniem kontraktu – mimo iż w tej formie z kartą na ręku nowy klub znalazłby błyskawicznie.
IVI LOPEZ (RAKÓW CZĘSTOCHOWA)
Klasę Iviego poznaliśmy już sezon wcześniej, ale dopiero teraz jego gwiazda rozbłysnęła pełnym blaskiem. Tylko Mikael Ishak i Karol Angielski mogli konkurować z nim pod względem goli, wśród asystentów też znalazł się w czołówce. Jeśli doliczymy asysty drugiego stopnia, Lopez miał udział aż w 56 procent bramek swojego zespołu. Gdyby wymazać jego trafienia ze statystyk, Raków wygrałby aż 12 (!) spotkań mniej. Wprawdzie nie wystarczyło to do mistrzostwa kraju, ale Raków zdołał obronić Puchar Polski. Finał z Lechem również był popisem Hiszpana. Najpoważniejszy kandydat do MVP sezonu i – niestety – zagranicznego transferu.
LUKAS PODOLSKI (GÓRNIK ZABRZE) i KAMIL GROSICKI (POGOŃ SZCZECIN)
Stary człowiek i może – nieco ironicznie, ale zupełnie szczerze obaj doświadczeni zawodnicy udowodnili, że nie przybyli do Ekstraklasy tylko po to, aby odcinać kupony od dotychczasowej kariery. Podolski, pierwszy mistrz świata na polskich boiskach, po początkowych problemach fizyczno-komercyjnych, stał się liderem Górnika. Jego piękne gole będziemy oglądać także w najbliższym sezonie. Efektowny i zarazem efektywny był Grosicki. Reprezentant Polski był kluczowym elementem układanki Kosty Runjaica, która bardzo długo walczyła o mistrzostwo kraju. Jeśli obaj zawodnicy dalej będą prezentować taki poziom, niech grają u nas jak najdłużej!
KAROL ANGIELSKI (RADOMIAK) i ŁUKASZ SEKULSKI (WISŁA PŁOCK)
Gdyby ktoś przed sezonem wskazał, że ta dwójka wraz z Łukaszem Zwolińskim okaże się najskuteczniejszymi Polakami w lidze, teraz pewnie liczyłby już miliony. Sekulski powrócił po kilku latach do rodzinnego Płocka i to był strzał w dziesiątkę. 31-latek podwoił swój dotychczasowy dorobek bramkowy w Ekstraklasie, walnie przyczyniając się do świetnego wyniku Wisły w lidze. Dyspozycja Angielskiego jest jeszcze większym zaskoczeniem. 26-latek, który do tej pory odbijał się od najwyższej klasy rozgrywkowej, niespodziewanie walczył do samego końca o koronę króla strzelców. Był też jedynym piłkarzem Radomiaka, do którego wiosną nie można było mieć większych zastrzeżeń.
DAWID SZULCZEK (WARTA POZNAŃ)
Najmłodszy trener w Ekstraklasie przybył do Warty w bardzo trudnej sytuacji. Poznaniacy spędzili zimę jako potencjalny spadkowicz. Szulczek udowodnił jednak, że wiek jest tylko liczbą, jeśli posiada się warsztat i umiejętności. Wiosną Warta grała bardzo konsekwentnie, odpowiednio przygotowując się do poszczególnych przeciwników. Zieloni zapewnili sobie ligowy byt na dwie kolejki przed końcem, prezentując również najatrakcyjniejszy futbol wśród zespołów zamieszanych w grę o utrzymanie. Szulczek po cichu wyrasta jako lider nowej fali polskiej myśli szkoleniowej.
PRZEGRANI:
DARIUSZ MIODUSKI (LEGIA WARSZAWA)
Legia ma za sobą najgorszy od 30 lat sezon – i nie broni tego nawet awans do fazy grupowej Ligi Europy. Klub ze stolicy stracił w tym roku nie tylko piłkarsko, ale też wizerunkowo. Seria nie do końca przemyślanych decyzji doprowadziła Legię w dolne rejony tabeli. Mioduski najpierw przedwcześnie zwolnił Czesława Michniewicza, powierzając zadanie wyjścia klubu z kryzysu niedoświadczonemu Markowi Gołębiewskiemu. Następnie czynił dziecięce zaloty wobec Marka Papszuna, a gdy już znalazł szkoleniowca na przyszły sezon, kompletnie zaniedbał obecnego – Aleksandara Vukovicia. Karuzela trenerska przykryła nieco inne problemy Legii, z rosnącym zadłużeniem na czele. Klub czekają wielkie zmiany. Mioduski nie może już sobie pozwolić na podobną serię błędów.
WISŁA KRAKÓW
Nominacja zbiorowa, bo do pierwszej degradacji Białej Gwiazdy od 1994 roku cegiełki dokładało sporo osób. Niczym w popularnej piosence, Wisła cicho zsuwała się z wysoka, jednak pomimo ogromnych kłopotów natury finansowej i organizacyjnej, krakowianie utrzymywali się w Ekstraklasie. Przy Reymonta zawiodło dosłownie wszystko. Transfery przeprowadzano na masową skalę i zbyt często były one nieprzemyślane. Szybko kręciła się również trenerska karuzela. Adrian Gula się nie sprawdził, a Jerzy Brzęczek również nie dźwignął pogrążonej w kryzysie drużyny, choć prawdę mówiąc, miał w tym sporo pecha. Ponadto zbyt często publicznie prano wewnątrzklubowe brudy. Pozaboiskowe działania Jakuba Błaszczykowskiego wcale nie pomagały. W tej niezbyt zdrowej atmosferze Wisła zaliczyła spadek. Następne miesiące mogą zdecydować, czy nie zmieni się on w upadek.
SŁAWOMIR STEMPNIEWSKI (RADOMIAK)
Po rundzie jesiennej prezes Radomiaka zasługiwałby na miejsce wśród wygranych, ale słabsza wiosna i absurdalne decyzje w końcówce sezonu obnażyły bałagan, jaki panuje w klubie z Radomia. Zwolnienie Dariusza Banasika było ogromnym szokiem, bowiem to w dużej mierze temu szkoleniowcowi Radomiak mógł zawdzięczać wynik ponad stan. Jeszcze bardziej absurdalne okazały się tłumaczenia Stempniewskiego. Jeśli dorzucimy do tego aferę związaną z lekarzem bez uprawnień, tajemniczym dyrektorem sportowym czy też problemami ze stadionem i infrastrukturą, otrzymamy obraz fatalnie zarządzanego klubu. Fakt, że Radomiak długo walczył w tych warunkach o puchary, brzmi wręcz komicznie.
SĘDZIOWIE
Niestety, po raz kolejny na moment kontrowersyjne decyzje sędziów przyćmiły walkę o trofea. Trener Rakowa Marek Papszun wprost zarzucał, że arbitrzy pomagają Lechowi w walce o mistrzostwo. Sporo na ich pracę narzekali również kibice Pogoni. W meczu Kolejorza miała natomiast miejsce najbardziej spektakularna pomyłka sezonu. Sędzia Damian Sylwestrzak nie zauważył ręki piłkarza Legii we własnym polu karnym, a chwilę później zakończył spotkanie, nie dając sobie możliwości analizy tej sytuacji przy pomocy VAR. Ponownie wróciła dyskusja, dlaczego dodatkowe pary oczu, które daje arbitrom VAR, nie pomagają wykluczyć ze spotkań tak ewidentnych wpadek. Często brakuje transparentności decyzji, a środowisko sędziowskie w dużej mierze znów nabrało wody w usta. Na szczęście błędy nie wypaczyły wyniku sezonu.
FILIP MLADENOVIĆ i TOMAS PEKHART (LEGIA WARSZAWA)
Wśród graczy Legii bodaj tylko Josue może uznać ten sezon za udany. Winowajców dalekiej pozycji poprzedniego mistrza Polski jest wielu, ale największy zjazd dotyczy najlepszego i najskuteczniejszego piłkarza ubiegłego sezonu. Serb zwłaszcza w pierwszej części sezonu był cieniem samego siebie, bezradnym w obronie. Pekhart jest najskuteczniejszym legionistą w tych rozgrywkach, ale to i tak wynik trzykrotnie gorszy niż poprzednio. Ponadto strzelał niemal tylko drużynom z dolnej części tabeli.