| Siatkówka / Rozgrywki Ligowe
Problemem z jednej strony jest to, że najlepsi grze odchodzą. Z drugiej jednak główną bolączką tych rozgrywek było to, że w halach nie było tłumów. Rozumiem, że był problem z covidem, ale nie był to jedyny czynnik, który wpływał na frekwencję – mówi o słabej konkurencyjności PlusLigi Andrea Anastasi, były selekcjoner reprezentacji Polski siatkarzy.
Sara Kalisz, TVPSPORT.PL: – Kiedy drużyna wygrywa Ligę Mistrzów po raz pierwszy, można nazwać ją wielką. Kiedy robi to drugi raz, broniąc tytułu po raz czwarty w najnowszej historii rozgrywek, jak powinno się ją nazwać?
Andrea Anastasi: – To drużyna, która tworzy historię. Poziom, na którym gra Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, nie tylko w ciągu ostatnich dwóch lat, ale sześciu, siedmiu, kiedy ekipa rozpoczęła proces budowy pod okiem Sebastiana Świderskiego, jest niesamowity. Ten klub jest wyjątkowy. Powiedziałem Sebastianowi kilka dni temu, że to jego projekt, z którego powinien być dumny.
– Czy w tym sezonie, gdy z Projektem Warszawa grał pan przeciwko ZAKSIE, myślał pan, że mimo zmian to zespół na obronę tytułu?
– Oczywiście, że tak. Wiedziałem, że kiedy siatkarze się dotrą, mogą dokonać czegoś niesamowitego. Zawsze myśleli pozytywnie o rezultatach, które mogą osiągnąć.
– Co myśli pan o odejściu Kamila Semeniuka w takim momencie do Sir Safety Perugia?
– To odpowiedni moment. Jest we właściwym wieku, chce poznać inną siatkówkę.
– Ale idzie do klubu, który w ostatnich latach nie może się pochwalić takimi sukcesami, jak ZAKSA.
– To prawda, ale to może być dla niego bardzo rozwijające doświadczenie. Perugia to wyjątkowo trudne miejsce.
– Perugia "wyciska" zawodników na maksa?
– Tak. Poza tym jej władze wydają mnóstwo pieniędzy, a nie osiągają rezultatów, na które liczą. Nie wiem, dlaczego tak się dzieje. Rozmawiałem z Nikolą Grbiciem – to nie jest łatwy zespół do prowadzenia. Dla Kamila będzie to jednak dobre doświadczenie. Stanie przed szansą przetestowania umiejętności poza środowiskiem, które zna jak własną kieszeń. Kiedy widzę ZAKSĘ, widzę klub, który bardzo ochrania zawodnika. To cecha również takich zespołów, jak Jastrzębski Węgiel. Perugia taka nie jest. To trudny klub i mówię to także w kontekście lokalnego środowiska i dziennikarzy.
– Są wymagający, prawda?
– Tak, bardzo.
– Jednym z największych wygranych sezonu jest Gheorghe Cretu, który doprowadził ZAKSĘ do tego, co nie udało się nawet Nikoli Grbiciowi, czyli zwycięstwa w Lidze Mistrzów przy jednoczesnym sięgnięciu po złoty medal mistrzostw Polski. Jak patrzeć na to, że żegna się z klubem, bo chciał się związać z Biełogorie Biełgorod ponoć za dużo większe pieniądze, ale plan został zmieniony z powodu wybuchu wojny w Ukrainie?
– To dla niego wielka szkoda. Wykonywał niesamowitą pracę. Ja jestem innego rodzaju trenerem. Kiedy jest mi dobrze z konkretną drużyną, nie rozglądam się na boki i nie szukam innej. Rozstałem się z Projektem Warszawa, ponieważ klub mnie nie chciał. Nie rozumiem więc, dlaczego się odchodzi, kiedy czuje się dobrze w takim teamie, jak ZAKSA.
– To proste – pieniądze.
– Biełgorod dawał mu dwa razy tyle, ile zarabiał w ZAKSIE. Gheorghe Cretu nie jest trenerem, którego kariera na każdym etapie pozwalała mu odmówić takim propozycjom finansowym. Rozumiem to. Jednocześnie jednak wiem, że nie stworzyłby w Biełgorodzie lepszej drużyny niż ZAKSA.
– Dlatego miał ze sobą wziąć tam Kamila Semeniuka.
– Tak mogło być, ale życie poukładało to inaczej. W pewnym momencie podjął taką, a nie inną decyzję i teraz ponosi tego konsekwencje.
– Polski team wygrywa Ligę Mistrzów, a trener chce go opuścić, bo decyduje aspekt finansowy. To chyba trochę smutny obraz, prawda?
– PlusLiga musi wykonać krok do przodu. Te rozgrywki potrzebują gwiazd, a to z kolei pociąga za sobą konieczność finansowych inwestycji.
– Stworzono polską gwiazdę i idzie teraz do Italii.
– Problemem z jednej strony jest to, że najlepsi grze odchodzą. Z drugiej jednak główną bolączką tych rozgrywek było to, że w halach nie było tłumów. Rozumiem, że był problem z covidem, ale nie był to jedyny czynnik, który wpływał na frekwencję. Nie tak często widziałem tłumy w halach na wzór finałów ZAKSY Kędzierzyn-Koźle z Jastrzębskim Węglem. To wielki kłopot.
– Powiększenie ligi do szesnastu zespołów tylko pogorszy sprawę, prawda?
– Przede wszystkim boję się o zdrowie graczy. Zawodnicy grają za dużo. Trzech z nich może mieć lub na pewno ma problem z rozpoczęciem sezonu reprezentacyjnego – mówię o Norbercie Huberze, Wilfredo Leonie czy być może Marcinie Januszu, którego problemy w meczu finałowym Ligi Mistrzów mnie trochę zaniepokoiły.
Jak siatkarze mają prezentować się dobrze po tak wymagającym sezonie? Za miesiąc, dwa może forma wróci, ale przecież oni muszą też odpocząć. Potrzebują co najmniej pół miesiąca regeneracji. Nikola powiedział mi, że nie będzie łatwo poradzić sobie z tą sytuacją, i że jest ona realnym problemem.
Czytaj również:
– ZAKSA Kędzierzyn-Koźle wygrała PlusLigę i jest w finale Ligi Mistrzów. Gheorghe Cretu odchodzi. Dlaczego?
– Siódmy budżet w PlusLidze i brązowy medal. Kryspin Baran z Aluron CMC Warta Zawiercie: szesnaście zespołów? Ja tego nie widzę
– PlusLiga poszerzona, gracze krytykują zmiany. Jakub Malke, menedżer siatkarski, o roszadach
Następne