Nowy sezon Premier League wystartuje 5 sierpnia, ale angielskie kluby już wzięły się do intensywnej pracy na rynku transferowym. W najbogatszej lidze świata dzieje się dużo zarówno pod względem nowych nabytków, jak i piłkarzy, którzy opuszczają Wyspy. Czas przyjrzeć się najważniejszym klubowym zmianom, które dotychczas miały miejsce.
TRANSFERY DO / WEWNĄTRZ PREMIER LEAGUE:
Yves Bissouma
Odejście środkowego pomocnika z Brighton było tylko kwestią czasu. Bissouma może być kluczowym graczem środka pola w Tottenhamie. Antonio Conte wprowadził swój zespół do Ligi Mistrzów, wyprzedając na ostatniej prostej rywali z północnego Londynu. Włoch potrzebuje świeżej krwi, aby utrzymać drużynę w czołowej czwórce, jednocześnie podejmując wyrównaną walkę w europejskich pucharach. Najważniejsze jest to, żeby w klubie pozostali Harry Kane oraz Heung-min Son. Jeśli ten warunek zostanie spełniony, dołożenie kilku poszczególnych zawodników może wprowadzić Koguty na wyższy poziom. Oprócz Bissoumy szeregi Tottenhamu zasilili doświadczeni gracze – Ivan Perisić ma dawać dodatkowe opcje na wahadłach, z kolei Fraser Forster będzie zabezpieczeniem dla Hugo Llorisa w bramce.
Erling Haaland
Do tej pory zdecydowanie największy transfer w Premier League, a może i w całej Europie. Norweg poszedł w ślady swojego ojca, Alfiego, który w latach 2000-2003 reprezentował barwy Obywateli. O potrzebie zakupu klasowego napastnika w Manchesterze mówiono już od czasu, gdy regularnie przestał występować Sergio Aguero. Z jednej strony można by się zastanawiać, czy wzmocnienie tej pozycji jest na Etihad Stadium aż tak konieczne. W końcu piłkarze Pepa Guardioli w zeszłym sezonie nie mieli typowej "dziewiątki" i dochodziło do częstych rotacji, a mimo tego zdobyli mistrzostwo Anglii i byli o włos od awansu do finału Ligi Mistrzów. Nieuznawanie przyjścia Haalanda za wzmocnienie byłoby jednak głupotą. Bramkostrzelny napastnik ma wszelkie predyspozycje do tego, żeby co sezon walczyć o tytuł króla strzelców Premier League. Pozostaje mu tylko życzyć zdrowia, z którym miewał już problemy. Oprócz ataku mistrzowie Anglii wzmacniają też środek pola. Już niedługo ogłoszony powinien zostać transfer Kalvina Phillipsa. Strach się bać, jaką siłę będzie miała maszyna Guardioli w nadchodzących rozgrywkach.
Darwin Nunez
Urugwajczyk często jest przedstawiany jako odpowiedź Liverpoolu na transfer Haalanda. Trudno się dziwić porównywaniem obu zawodników. The Reds i The Citizens całkowicie zdominowali rozgrywki angielskiej elity i wiele wskazuje na to, że w przyszłym sezonie kwestia mistrzostwa znów rozstrzygnie się między tymi dwoma zespołami. Każdy transfer może odegrać niebagatelną rolę. Poprzedni sezon w wykonaniu Nuneza był wybitny. Licząc wszystkie rozgrywki, zdobył 34 bramki w 41 meczach. Juergen Klopp udowadniał już, że potrafi trafnie wskazać zawodnika, który będzie odpowiednim uzupełnieniem jego składu. Nowi piłkarze rośli pod jego skrzydłami. Przykład Luisa Diaza pokazuje, że przeskok z ligi portugalskiej do Premie League nie musi być taki straszny. Po odejściu Sadio Mane (o tym później) ofensywa Liverpoolu z pewnością będzie wyglądała inaczej, ale niekoniecznie gorzej. Nunez ma być gwarantem zachowania odpowiedniej jakości.
Nick Pope
Na pierwszy rzut oka wybór Pope'a jako jednego z największych dotychczasowych transferów może się wydawać nieco zaskakujący, jednak warto się przy nim zatrzymać, aby spojrzeć na sytuację w Newcaslte United. Reprezentant Anglii jest już sprawdzony w Premier League. W Burnley niejednokrotnie udowadniał, że można na niego liczyć między słupkami. W Newcastle, zasilanym nieograniczonymi środkami saudyjskiego konsorcjum, budowana jest drużyna, która ma się liczyć w walce o europejskie puchary. A jeśli budować, to najlepiej zacząć od tyłu. Pope jest zdecydowanie pewniejszym wyborem niż Martin Dubravka czy Karl Darlow. Na dniach potwierdzony powinien też zostać transfer Svena Botmana z Lille, który ma jeszcze bardziej podnieść jakość gry defensywnej Srok. Eddie Howe mądrze buduje swój zespół, co udowodnił już w drugiej połowie poprzedniego sezonu. Zakładając, że dojdzie jeszcze do wzmocnień w ofensywie (media podawały m.in. nazwisko Thorgana Hazarda), europejskie ambicje Newcastle będą miały spore szanse realizacji już w nadchodzących rozgrywkach.
Fabio Vieira
Kibice Arsenalu mogli czuć się zmieszani po ostatnim sezonie. Z jednej strony ich ulubieńcy niejednokrotnie prezentowali cieszący oko futbol, a zajęcie piątego miejsca przez tak młodych graczy można uznać za dobry rezultat. Z drugiej, zawodnicy Mikela Artety mieli wszystko w swoich rękach i w ostatniej chwili wypuścili awans do Ligi Mistrzów na rzecz odwiecznych rywali. Widoczny był brak głębi składu, dlatego na Emirates z entuzjazmem można przyjąć transfer Fabio Vieiry. Portugalczyk, który w ostatnich rozgrywkach zanotował 16 asyst dla FC Porto, ma podnieść poziom kreacji w ekipie Kanonierów. Nazwisko zobowiązuje, i choć to inna pozycja, to jeśli będzie dawał Arsenalowi tyle, co obecny trener Crystal Palace, fani klubu z północnego Londynu mogą spać spokojnie. Wszystko wskazuje na to, że oprócz Vieiry na Emirates Stadium zawita Gabriel Jesus. Jeśli udałoby się jeszcze sprowadzić Raphinhę (pierwsza oferta Arsenalu została odrzucona przez Leeds United), Kanonierzy zaopatrzyliby się w trzy solidne armaty. Warto byłoby jeszcze tylko pomyśleć o odpowiedniej fortyfikacji, bo działania w samej ofensywie mogą okazać się niewystarczające, aby przebić się do Top 4.
TRANSFERY Z PREMIER LEAGUE:
Alexandre Lacazette
Francuz, który przyszedł do Londynu w 2017 roku, nie spełnił pokładanych w nim oczekiwań. Był okres, w którym tworzył dobry duet z Pierrem-Emerickiem Aubameyangiem. Z pewnością nie można mu też odebrać zaangażowania i technicznych umiejętności. Dobrze wiązał grę i brał udział w rozgrywaniu akcji. Jak na napastnika zabrakło jednak konkretów. Pod koniec swojej przygody z Arsenalem stracił miejsce w składzie, a do podstawowej jedenastki wskoczył Eddie Nketiah. Mimo wszystko obie strony pożegnały się w dobrych relacjach, a kibice Kanonierów zapewne będą pozytywnie wspominać francuskiego gracza. Legendą jednak nie zostanie. Lacazette wrócił do domu i od przyszłego sezonu będzie zdobywał bramki dla Olympique'u Lyon.
Romelu Lukaku
W tym przypadku już trudno mówić o dobrych relacjach. Co prawda Lukaku przechodzi do Interu na zasadzie wypożyczenia, ale mało prawdopodobnym jest, żeby kiedykolwiek zagrał jeszcze w koszulce Chelsea. Belg miał być czołowym strzelcem ligi, a stał się największym rozczarowaniem. Już w połowie sezonu zaczął narzekać i skarżyć się na to, że chciałby wrócić do Mediolanu. Rok temu The Blues zapłacili za niego ponad 110 milionów euro, a teraz za wypożyczenie włoski klub wyda zaledwie 8 milionów z bonusami. Nikt nie będzie raczej zaskoczony, jeśli Lukaku z Interem będzie walczył o tytuł Serie A, jednocześnie będąc liderem zespołu. W końcu niejednokrotnie udowadniał, że jest napastnikiem najwyższej klasy. Tym większe może być rozczarowanie kibiców ze Stamford Bridge, którzy byli przekonani, że mają snajpera na lata.
Sadio Mane
Przypadek Mane to przeciwieństwo Lukaku. Z Liverpoolu odszedł czołowy zawodnik, uwielbiany przez wszystkich na Anfield. Przez lata trio Salah - Firmino - Mane budziło grozę w szeregach defensywnych rywali. Seneglaczyk stał się jeszcze bardziej uniwersalnym zawodnikiem, często występując w poprzednim sezonie na środku ataku. 120 goli i 48 asyst, a do tego zwycięstwa we wszelkich możliwych rozgrywkach – Mane zapracował sobie na to, żeby w Liverpoolu wspominali go przez lata. Bayern Monachium zyskał fenomenalnego piłkarza, przed którym jeszcze kilka lat grania na najwyższym poziomie. Przy braku Haalanda i prawdopodobnym odejściu Roberta Lewandowskiego, reprezentant Senegalu jest głównym kandydatem do zostania największą gwiazdą Bundesligi. Będąc przy Liverpoolu, warto jeszcze wspomnieć o odejściu Divocka Origiego, który był specjalistą od strzelania ważnych goli. Teraz będzie mógł decydować o wynikach meczu w Milanie.
Paul Pogba
Znów możemy odnieść się do Lukaku. Pogba ma dobre papiery na rywalizację z Belgiem o miano większego niewypału. Manchester United nie wykazał się zmysłem transferowym w kwestii tego zawodnika. W 2012 roku Czerwone Diabły oddały Francuza za darmo do Juventusu, a cztery lata później zapłaciły za niego ponad 100 milionów euro. Teraz Pogba wraca do tego samego klubu – znów za darmo. Najgorsze jest to, że nigdy nie stał się liderem drużyny z Old Trafford. Miewał bardzo dobre momenty, ale jego sześcioletni pobyt w klubie można nazwać nieustabilizowanym i chimerycznym. Wystarczy spojrzeć na Bruno Fernandesa – Portugalczyk od razu po przyjściu wprowadził Manchester na wyższy poziom. Tego samego oczekiwano po Pogbie. Reprezentant Francji skwitował swoją przygodę na Wyspach dokumentem, którym jeszcze bardziej podpadł fanom Czerwonych Diabłów. W "The Pogmentary" oburzony mówił o tym, że oferta tygodniowych zarobków na poziomie 300 tysięcy funtów jest dla niego niczym... Cóż, nikt w Manchesterze, ani w całej Premier League nie będzie za nim tęsknił.
Antonio Ruediger
Duże osłabienie obrony Chelsea. Początek przygody Ruedigera na Stamford Bridge może nie był przekonujący, ale z czasem stał się jednym z najlepszych obrońców w całej lidze. O jego odejściu zaczęło się głośniej mówić przy okazji zamieszania z sankcjami nałożonymi na Romana Abramowicza. Największym sukcesem reprezentanta Niemiec w Londynie było wygranie Ligi Mistrzów w 2021 roku. Teraz będzie miał spore szanse na powtórzenie tego sukcesu, ponieważ przeniósł się do Realu Madryt, który świetnie odnajduje się w najważniejszych europejskich rozgrywkach klubowych. Chelsea ma z kolei do załatania dużą dziurę w defensywie. Z klubem pożegnał się także Andreas Christensen, a przyszłość Cesara Azpilicuety jest niepewna. Na ten moment The Blues, delikatnie mówiąc, nie szaleją na rynku transferowym. Można się jednak spodziewać, że Todd Boehly będzie chciał jak najlepiej rozpocząć nową erę w londyńskim klubie i zapewni Thomasowi Tuchelowi odpowiednie fundusze na wzmocnienie składu.