| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
To było wyjątkowo spokojne lato w Gliwicach. Trener Waldemar Fornalik nerwowo będzie jednak wyczekiwał końca okienka transferowego, bo może się zdarzyć, że jeszcze kogoś straci. Ale tym razem nie mógł narzekać na zamieszanie w klubie.
Trener Piasta Gliwice Waldemar Fornalik nie przepada za zmianami, w trakcie poprzedniego sezonu w jego zespole sporo się działo. Jesień była mocno nieudana, więc podczas zimowego okienka transferowego trzeba było ratować sytuację i dokonano kilku wzmocnień. Wiosna była lepsza, ale to nie był pierwszy tego typu scenariusz w gliwickim teamie za czasów byłego selekcjonera. U Fornalika to już chyba standard, że jesień wygląda znacznie słabiej niż wiosna.
Teraz być może uda się tego uniknąć, bo latem nie było rewolucji, a jak wiadomo Fornalik bardzo wolno wprowadza nowych piłkarzy do składu. Teraz tej pracy będzie miał niewiele, bo w zasadzie jedyną nową twarzą, która znacząco może wpłynąć na poczynania drużyny jest Grzegorz Tomasiewicz. Były piłkarz Stali Mielec nie po raz pierwszy w karierze znalazł się w tak silnym klubie. W przeszłości był przecież piłkarzem Legii, ale wówczas nie doczekał poważnej szansy. Ciekawe, jak poradzi sobie w Gliwicach, w otoczeniu lepszej piłkarzy niż w Stali, gdy sam też okrzepł i stać go na wiele.
To nie jest jednak tak, że Fornalik mógł latem spokojnie wylegiwać się na leżaku. W Gliwicach z pewnością tęsknić będą za Martinem Konczkowskim, który przez pięć lat miał w zasadzie abonament na grę z prawej strony defensywy. Wciąż nie wiadomo także, czy w klubie uda się zatrzymać Frantiska Placha i Damiana Kądziora. Odejście tego pierwszego doprowadziłoby do rewolucji w bramce, a brak Kądziora mocno negatywnie wpłynąłby na ofensywną siłę zespołu. Rewolucja w Gliwicach na razie więc się nie dokonała, ale wciąż jest możliwa. A ona zapowiadałaby poważne kłopoty.
Jeśli doszłoby do tych ruchów, w Piaście mielibyśmy nie stabilizację, a stagnację. A może nawet i krok wstecz.