Czy według Polskiego Związku Lekkiej Atletyki mistrzostwa świata w Eugene można uznać za udane? Na to i inne pytania w rozmowie z TVPSPORT.PL. odpowiedział Tomasz Majewski, dwukrotny mistrz olimpijski w pchnięciu kulą i wiceprezes federacji.
Filip Kołodziejski, TVPSPORT.PL: – Jak było w Eugene?
Tomasz Majewski: – Sportowo fajnie. Mistrzostwa się jednak dłużyły. Były rozwleczone w czasie. To jedyny zarzut. Mieliśmy długie przerwy, krótkie sesje. Organizatorzy dali radę. Mieszkaliśmy 80 metrów od stadionu. Atmosfera przypominała tę z igrzysk olimpijskich. Stadion był malutki, ale piękny. Mam porównanie z lat poprzednich. Nie było tu fajerwerków, chociaż czuliśmy się świetnie. Dobrze wyglądała też kwestia rozwiązywania protestów. Dużo szybciej rozstrzygano niepewne sytuacje niż w latach poprzednich. Mistrzostwa były "czystsze". Rozwiązywano zawiłości nawet w czasie trwania konkursów.
– W przypadku "Aniołków Matusińskiego" można było wywalczyć więcej?
– To była interpretacja sędziów. Złożyliśmy odwołanie do najwyższej instancji. Nie pomogło. Odrzucono wniosek. Nic więcej zrobić nie mogliśmy.
– Jest żal, że skończyła się znakomita seria, która trwała wiele lat?
– Trudno było się z tym pogodzić na początku. Nie zmienia to jednak faktu, że po biegach nie mieliśmy chyba szans na medal. Rywalki były tym razem mocniejsze. Różne kwestie miały na to wpływ. Perturbacje zdrowotne i nieporozumienia wewnątrz. "Aniołki" tylko w Tokio pobiegły szybszy czas od tego, który był potrzebny do podium. To pokazuje, że świat poszedł do przodu. Liczę, że nasze poprawią się za rok na Węgrzech.
– Jak jako związek oceniacie wynik sportowy?
– Po Tokio to dobry wynik. Tyle zapowiadaliśmy. Rok poolimpijski jest trudniejszy. Kadra się zmienia. Pojawiają się nowi. Cieszmy się z tego co mamy. Kasia Zdziebło zrobiła największa niespodziankę. Wielka klasa, wielka forma. To może być wejście do czołówki na długie lata. Świetnie przygotowała się do warunków panujących w USA. Wiedzieliśmy, że na tle kraju jest najmocniejsza i może powalczyć o wysokie lokaty. 10. miejsce w igrzyskach nie wzięło z przypadku. Liczyliśmy, że skończy w ósemce. Zszokowała każdego. Nowy dystans jej odpowiadał. Była piekielnie zmęczona. Nikt nie może się dziwić. To, iż poszła koncertowo 35 kilometrów i organizm podołał, to wielkie osiągnięcie.
– Byliście zaskoczeni postawą młociarzy?
– Oby ta seria trwała jak najdłużej. Obejrzeliśmy piękny konkurs. Była walka, dramaturgia. Szeroka czołówka. Polacy nie zawiedli. Paweł osiągnął wielką rzecz. Pięć złotych medali robi wrażenie. Wojtek wrócił z kolejnym medalem, z kolejnej imprezy z rzędu. Panowie napisali znakomitą historię. Europejska czołówka nie śpi. Jest coraz więcej osób, które depczą po piętach.
– W lekkoatletycznym środowisku Fajdek jest traktowany jak cyborg?
– Sam miałem parę dobrych serii, ale zdecydowanie lepiej radzą sobie panowie. Mnie pięć zwycięstw zdarzyło się jedynie za dzieciaka. Paweł jest wyjątkowym sportowcem. Mimo wszystko, ma nieco łatwiej niż Siergiej Bubka. Na początku tyczkarze mieli mistrzostwa świata co cztery lata. Ukrainiec musiał być w wybitnej dyspozycji zdecydowanie dłużej. Nie umniejsza to jednak osiągnięcia Fajdkowi. Wygrywa całą erę. Mamy dwóch mistrzów. Oby rządzili jeszcze chwilę.
– Czego można się spodziewać za rok na Węgrzech?
– Mimo że w Budapeszcie stadion nie jest jeszcze gotowy, to za chwil kilka zawodnicy będą tam walczyć o medale. Czeka nas zdecydowanie inny sezon. Dłuższy. Z jedną imprezą. Dopiero w sierpniu poznamy medalistów. Dla nas to dobry prognostyk. Polaków czeka krótka podróż. Nie będzie aklimatyzacji. W tym momencie nie ma co wróżyć, ile medali zawiśnie na ich szyjach. Jeszcze przez paręnaście miesięcy nasi najsilniejsi zawodnicy, na których opieraliśmy sukcesy, zostaną na swoich miejscach. Wymiana pokoleń powoli się zaczyna. Dobrze, że ma kto napierać na medalistów. Widać u niektórych, że mają papiery na znakomite wyniki w przyszłości.
– Jak odniesie się pan do afer, o których mówili sportowcy?
– Afery były, są i będą. Zawsze dochodzi do nieporozumień. Nie brakuje żali w gronie sportowców. W ostatnich dnia rozlało się to w mediach. Patrząc na wynik sportowy, nie było to potrzebne. Tak bywa. Robimy co możemy jako związek. Będziemy starać się działać jeszcze lepiej, żeby tego typu wypowiedzi było jak najmniej.
– Czego oczekujecie po mistrzostwach Europy w Monachium?
– Cztery medale to byłby lekki niedosyt. Liczymy na dużo więcej. Kadra będzie większa. Pojawi się więcej medalowych szans.