21 maj 2009 | Piłka nożna

Czy Zagłębie powstrzyma atak "szarańczy"?

Już w ten weekend, na dwie kolejki przed końcem, Zagłębie Lubin może zapewnić sobie awans do ekstraklasy. Pierwszy warunek - pokonać u siebie Koronę Kielce. "Złocisto-krwiści" nie mogą na to pozwolić, jeśli chcą zachować kontakt z czołówką tabeli. Sposobem na lubinian ma być... "szarańcza". Takie argumenty wystarczą, abyśmy mogli spodziewać się znakomitego widowiska.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

Korona przystąpi do meczu pod wodzą nowego trenera Marka Motyki, który zastąpił zwolnionego Włodzimierza Gąsiora. 51-letni szkoleniowiec pierwszy trening z drużyną poprowadził w poniedziałek. Po zajęciach został otoczony przez tłum dziennikarzy, dla których miał jak najlepsze informacje.

– Jak zobaczyłem, czym ci chłopcy dysponują, jakie mają umiejętności, co potrafią robić z piłką... Naprawdę pozytywny szok! – cytuje Motykę oficjalna strona Korony Kielce. – Moim marzeniem jest, abyśmy cały ten potencjał pokazali w trzech ostatnich meczach tego sezonu, a potem w ekstraklasie. Aż dziw bierze, że ten zespół jeszcze nie zapewnił sobie awansu.

Trener Motyka doskonale zdaje sobie sprawę, że drużyna będzie mogła realnie myśleć o awansie do ekstraklasy dopiero po zwycięstwie z Zagłębiem Lubin. W zespole panuje zatem pełna mobilizacja. – Wszystko jest podporządkowane piątkowemu spotkaniu – zapewnia Marek Motyka.

Wszyscy zastanawiają się, czy kieleccy piłkarze wykorzystają podczas meczu taktykę "szarańczy". To hasło na stałe weszło do słownika piłkarskiego, kiedy Marek Motyka trenował Polonię Bytom. Okazuje się, że nie jest to wykluczone. – Z "szarańczy" najpierw niektórzy się podśmiewali, a potem oddali mi honor, gdy okazało się, że strzeliliśmy dzięki temu trzy gole. A tu potencjał, aby grać "szarańczę" jest świetny. Andradina dokładnie dorzuca piłki i mamy wysokich i silnych zawodników. To jest nie do obronienia – zapewnia Motyka.

Zmartwieniem trenera może być fakt, że na urazy wciąż narzeka trzech zawodników: Paweł Sobolewski, Robert Bednarek i Kamil Kuzera. Nie znaleźli się oni w kadrze na mecz z Zagłębiem Lubin.

Szkoleniowiec "złocisto-krwistych" jest jednak optymistą. Czy będzie nim również po zakończeniu spotkania w Lubinie? Jeśli wierzyć zapowiedziom Oresta Lenczyka - nie ma na to szans. Trener Zagłębia już w ten weekend chce wprowadzić swoich piłkarzy do ekstraklasy. – Uważam, że ci, którzy przyjdą w piątek na stadion, mają szansę mieć współudział w historycznym meczu, po którym jest duża szansa zakończyć rozgrywki awansem – mówi na oficjalnej stronie klubowej.

Z rytmu wybiła drużynę niespodziewana porażka na własnym stadionie z Wartą Poznań (1:2), ale po ostatnim wyjazdowym zwycięstwie z Motorem Lublin, myśli zawodników wróciły na właściwe tory. – Oczywiście uważam, że obydwie drużyny grają pod presją. Mam nadzieję, że gra na swoim boisku, gra przy swojej publiczności zmniejszy tę presję – mówi trener Lenczyk. – Tym bardziej, że po rozmowach z zawodnikami wiem, że oni poważnie myślą o tej konfrontacji, doceniając jednak umiejętności drużyny z Kielc. No, ale mordować się rok i absolutnie nie wykorzystać tej szansy? Biorąc to pod uwagę mogę patrzeć z pewnym optymizmem, że przystąpią do tego meczu w pełni zmobilizowani.

Czy niezwykle skuteczne pod wodzą Oresta Lenczyka Zagłębie będzie w stanie odeprzeć atak kieleckiej "szarańczy". Przedmeczowe zapowiedzi zweryfikuje boisko.