27 września 1988 roku wioską olimpijską w Seulu wstrząsnął jeden z najgłośniejszych skandali w historii. Zaledwie trzy dni po spektakularnym zwycięstwie w biegu na 100 metrów okazało się, że Ben Johnson był na dopingu. Lista przyłapanych na oszustwach w trakcie wielkich imprez jest jednak znacznie dłuższa i można na niej znaleźć kilka innych znanych nazwisk.
Olimpijski finał na 100 metrów w Seulu miał być wielkim pojedynkiem Carla Lewisa z Benem Johnsonem. Ten pierwszy zademonstrował mistrzowską klasę cztery lata wcześniej. W Los Angeles nawiązał do olimpijskiego wyczynu Jessego Owensa i sięgnął po cztery złote medale – na 100 i 200 metrów, w skoku w dal oraz w sztafecie 4x100 metrów. Mimo spektakularnego osiągnięcia sprinter nie został gwiazdą popkultury, co często tłumaczono jego trudnym charakterem.
Sprawy skomplikowały się, bo doczekał się godnego rywala. Ben Johnson wkroczył na scenę nagle i z nieprawdopodobnym impetem. W 1984 roku Kanadyjczyk wywalczył olimpijski brąz na "setkę", ale potem zaczął regularnie wygrywać z Lewisem. Trzy lata później triumfował w wielkim stylu w finale mistrzostw świata i pobił rekord globu (9,83 s).
Lewis odchorował tamtą porażkę. Najpierw zarzucał rywalowi falstart, a potem coraz odważniej zaczął mówić o dopingu. Przed igrzyskami w Seulu prowadzili wojnę podjazdową, ale sprawa wydawała się otwarta. Wszystko przez mięśniową kontuzję Johnsona, po której długo wracał do formy. Nieco ponad miesiąc przed olimpijskim startem Lewis odniósł zwycięstwo w bezpośredniej konfrontacji i odważnie zapowiadał, że w Seulu obroni tytuł. Wygraną chciał zadedykować zmarłemu ojcu.
Trzydniowy rekord
Tak się jednak nie stało. W finale Johnson stopniowo powiększał przewagę nad rywalem i wyśrubował najlepszy wynik w historii. 9,79! Wydawało się, że pokonana została kolejna symboliczna bariera. – Nazywam się Benjamin Sinclair Johnson junior, a ten rekord przetrwa 50, a może nawet i 100 lat. Złoty medal to jednak coś, czego nikt mi już nie odbierze – komentował triumfator. Mylił się – już 3 dni później wybuchł jeden z największych skandali w historii sportu.
Badania wykazały obecność w organizmie Kanadyjczyka stanozololu – sterydu anabolicznego sprzyjającego szybkiemu budowaniu masy mięśniowej. "Ben, dlaczego?" – pytał na okładce dziennik "Toronto Sun". Sprinter w końcu przyznał, że doping zaczął przyjmować już w 1981 roku. Znalazł się również trener, który to potwierdził i zdradził więcej szczegółów. Mimo to Johnson upierał się, że kurację sterydową zakończył ponad miesiąc przed igrzyskami i badanie przeprowadzone w Seulu... nie mogło dać pozytywnego wyniku.
Jego reputacja mocno ucierpiała. Stracił nie tylko olimpijskie złoto i rekord świata, ale pozbawiono go również triumfu w mistrzostwach świata. Olimpijski finał na 100 metrów został zapamiętany jako "najbrudniejszy w historii", a nie ten najszybszy. Po latach okazało się, że aż sześciu z ośmiu uczestników miało być na różnych etapach karier uwikłanych w doping – w tym również Carl Lewis, który ostatecznie dostał tamto olimpijskie złoto.
Incydent z Johnsonem był najgłośniejszym przykładem oszustwa wykrytego właściwie na gorącym uczynku, ale takie sytuacje zdarzały się częściej. W 2016 roku podobną historię przeżywaliśmy w Rio de Janeiro, gdy tuż przed startem Adriana Zielińskiego w podnoszeniu ciężarów okazało się, że złoty medalista z Londynu jest na dopingu. Tuż przed wylotem do Brazylii taką wpadkę miał także jego brat – Tomasz.
– Jeżdżę z bratem od 10 lat na zgrupowania, zawsze mieszkamy razem, wszystko robimy razem. To jest niemożliwe. Musiałby być totalnym idiotą, by wziąć substancję, która na dodatek działa po 6-8 tygodniach, a w organizmie utrzymuje się około 18 miesięcy. To jest nielogiczne. Nie wiem skąd ten wynik. Ta Brazylia to trzeci świat – tak Adrian Zieliński komentował dopingową wpadkę brata... niedługo przed swoją. Obaj stosowali nandrolon.
Sprawa doczekała się przewrotnego epilogu kilka miesięcy później. W lutym 2017 roku ogłoszono, że Tomaszowi Zielińskiemu należy się... brązowy medal olimpijski za występ w Londynie. Jak na ironię Polak pierwotnie zajął tam odległe dziewiąte miejsce, ale w kolejnych latach coraz bardziej wnikliwe analizy dopingowych próbek zawodników sklasyfikowanych przed nim dawały pozytywne rezultaty. I tak sportowiec zawieszony za doping został wyróżniony za to, że kilka lat wcześniej jako jeden z nielicznych nie został złapany.
Na dywaniku u Breżniewa
Historia olimpijskich oszustw dotyczy nie tylko dopingu farmakologicznego. W 1976 roku wybuchł głośny skandal innego typu – trzykrotny medalista olimpijski Borys Oniszczenko został oskarżony o wykorzystanie niedozwolonej technologii. Reprezentant Związku Radzieckiego był legendą pięcioboju nowoczesnego, a występ w Toronto miał być ukoronowaniem bogatej w sukcesy kariery, jednak w rywalizacji drużynowej okazało się, że coś jest nie tak...
W jeździectwie nie było kontrowersji, ale to nie była wówczas koronna konkurencja Sowietów. W szermierce działy się już jednak cuda. Doświadczony Jim Fox podczas pojedynku z Oniszczenką ze zdumieniem spostrzegł, że na koncie rywala są zapisywane wyimaginowane trafienia. Rywal przyznał nawet po jednej ze spornych sytuacji, że nie trafił przeciwnika i chciał w pośpiechu wymienić szpadę, ale czujny Brytyjczyk na to nie pozwolił.
Broń została rozłożona na czynniki pierwsze, a olimpijscy eksperci odkryli zaawansowany mechanizm, który wypaczał wynik rywalizacji. Oniszczenko początkowo przekonywał, że walczył taką szpadą, jaką dostał od sztabu szkoleniowego. Ostatecznie tylko on został zdyskwalifikowany, bo śledztwo nie potwierdziło podobnych udziwnień w broni jego rodaków.
Po igrzyskach pięcioboista został ponoć wezwany na dywanik przez Leonida Breżniewa i... zapadł się pod ziemię. Nigdy nie opowiedział o kulisach tamtej olimpijskiej kompromitacji, ale długo spekulowano o jego losach. Pojawiały się informacje, że został... zesłany do łagru. Kilkanaście lat później miał się odnaleźć jako taksówkarz w Kijowie.
Lista przyłapanych na gorącym uczynku podczas wielkich imprez byłaby jednak niekompletna bez Diego Maradony. W 1994 roku spełnił wielkie marzenie – znalazł się w kadrze na czwarty mundial. Biegając po amerykańskich boiskach był już blisko 34-letnim weteranem na peryferiach wielkiego futbolu. A trzy lata wcześniej ukarano go 15-miesięcznym zawieszeniem za stosowanie kokainy, co zakończyło jego karierę we Włoszech.
Tak trafił znów do Hiszpanii, ale po nieudanej przygodzie z Sevillą powrócił do domu. Po drodze Maradona został powołany na barażowy dwumecz z Australią, w którym wydatnie pomógł w wywalczeniu awansu na mundial. W turnieju głównym finaliści sprzed czterech lat mieli trudną grupę z Grecją, Bułgarią i Nigerią. Diego w koszulce z numerem "10" błysnął już w pierwszym meczu.
Ciąg dalszy po latach
Hat-trick Gabriela Batistuty z Grekami przyćmiło trafienie Maradony, który po wszystkim zaprezentował szaloną radość z gola. Doszukiwano się nawet narkotycznych podtekstów. W drugim meczu grupowym Argentyna pokonała 2:1 Nigerię, a Diego asystował przy jednej z bramek Claudio Caniggi. Po zakończeniu spotkania schodził do szatni trzymając za rękę pielęgniarkę, która miała nadzorować jego badanie dopingowe. Radość szybko minęła...
Cztery dni później było oświadczenie FIFA, w którym poinformowano o złamaniu antydopingowych procedur. Maradona wpadł na stosowaniu efedryny. Tłumaczył to spożyciem napoju energetycznego, który w amerykańskiej wersji zawierał zakazany składnik, a którego brakowało w argentyńskiej. Wyjaśnienia nie spotkały się jednak ze zrozumieniem komisji. Przepisy zastosowano bezwzględnie i został ukarany kolejnym wielomiesięcznym zawieszeniem. Nie zagrał już w narodowych barwach, a Argentyńczycy bez niego nie wygrali już w USA żadnego meczu i szybko wrócili do domu.
Podejście do tego typu substancji wygląda różnie w poszczególnych dyscyplinach, co najlepiej obrazuje przypadek... Carla Lewisa. W 2003 roku prasą wstrząsnęły relacje Wade'a Exuma. Były pracownik Amerykańskiego Komitetu Olimpijskiego (USOC) po zwolnieniu poinformował o zatuszowaniu ponad stu przypadków naruszenia przepisów antydopingowych. Bohaterem jednej z takich kontrowersyjnych sytuacji miał być właśnie ten mistrz olimpijski, którego na dodatek przyłapano tuż przed inauguracją igrzysk w Seulu.
Już podczas kwalifikacji testy potwierdziły u Lewisa obecność pseudoefedryny, efedryny i fenylpropanolaminy. Stężenie przekraczało ówczesne normy, ale współcześnie nie wzbudziłoby to już żadnych kontrowersji. Lekkoatleta został nawet wtedy wstępnie zawieszony, ale uwzględniono tłumaczenia o nieumyślnym użyciu substancji podczas leczenia. Wszystkie trzy są często obecne w lekach na przeziębienie.
KACPER BARTOSIAK
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1004 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.