| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa

Mundial 2022. Szymon Marciniak: piłkarze wiedzą, kim jestem i mają o nas wyrobione zdanie. To powoduje, że bardzo nam ufają

O finale mistrzostw świata, ciśnieniu i emocjach, relacjach z Leo Messim i Kylianem Mbappe, zmianach w zachowaniu, meczu... w Legnicy, memach, planach, marzeniach i świętach. Wyjątkowy i jedyny taki po finale MŚ wywiad z Szymonem Marciniakiem. Specjalnie w Wigilię dla czytelników TVPSPORT.PL.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ
Tak zmienił się Marciniak. Od okręgówki do finału mundialu

Czytaj też

Szymon Marciniak 14 lat temu i teraz (fot. Płocka Piłka/Getty).

Tak zmienił się Marciniak. Od okręgówki do finału mundialu

Jakub Kłyszejko, TVPSPORT.PL: – Szymon mówi się, że pochodzisz z Płocka, ale tak naprawdę jesteś z gminy Słupno, w której się znajdujemy. Jak podsumujesz wszystko to, co wydarzyło się po twoim powrocie z Kataru?
Szymon Marciniak, sędzia, który poprowadził finał mistrzostw świata: – Od paru ładnych lat jestem łącznikiem Płocka i Słupna. W Płocku się urodziłem i wychowałem, w Słupnie od parunastu lat mieszkam. Łączę swoje życie i treningi między tymi miejscowościami. Bardzo dobrze mi się tu mieszka. Mam przyjaciół, to bardzo fajna i spokojna gmina. Kiedy wracasz z tego dużego świata, dobrze jest mieć swój azyl. Mieszkam blisko lasu, tam też trenuję. Pod tym względem to coś niesamowitego. Powitanie zaczęło się w środę. Widziałem filmiki na różnych social mediach. Brat mnie wydzwonił i zapytał, za ile będę. Przeczuwałem, że coś się szykuje. Tutaj pod zajazdem w gminie było wielu przyjaciół. Wójt Marcin Zawadka, znajomi. Rozpalili race, wystrzeliły szampany. To był bardzo fajny moment. W czwartek mieliśmy śniadanie z mieszkańcami. Znając życie, tych spotkań będzie dużo więcej. Jestem normalnym gościem, który obojętnie, czy w sklepie, czy na poczcie… Ludzie zawsze mnie zaczepiali, a po tym finale na pewno będzie wariactwo. Zawsze staram się znaleźć parę minut, aby odpowiedzieć na pytania, poopowiadać trochę historii.


– Kiedy zeszło z ciebie finałowe ciśnienie?
– Schodziło tak naprawdę parę dni. Ten mecz bardzo zmęczył mnie mentalnie. Był bardzo trudny. Przed nim czułem się fajnie. Nie czuliśmy dużej presji. Przygotowania były takie, jak zawsze: analiza drużyn, fajna adrenalina, kiedy stoisz w tunelu, były hymny… To są rzeczy, których nie da się opisać. Pamiętam, zabrałem kiedyś przyjaciela na mecz Ekstraklasy. Posadziłem go koło sędziego technicznego. Siedział przy tunelu. Do dziś, gdy mówi o wspomnieniach, to ma ciarki. Mówimy o meczu Ekstraklasy, a co dopiero finał mistrzostw świata, gdy na trybunach siedzi 90 tysięcy ludzi. Była taka atmosfera na meczu, że to po prostu coś pięknego być naocznym świadkiem, jak to wyglądało. Sam mecz był super. Sędzia po pierwszym gwizdku myśli, że są koszulki białe i niebieskie. Pomagamy sobie numerami i nie ma takiego dużego znaczenia, komu sędziujesz. Oczywiście, jak widzisz piękną bramkę, piękną akcję, to sam się zachwycasz: "ale zagrał, ale podał". To normalna rzecz. Po meczu muszę przyznać, że pierwszy raz mnie tak puściło mentalnie. Kilka trudnych decyzji plus 120 minut i czas doliczony. Czułem zmęczenie mentalne, czułem, jak mnie boli głowa. Kiedy inni świętowali i strzelały szampany w szatni, potrzebowałem chwili dla siebie. Usiadłem na parę minut i "odtajałem" od tego ciśnienia, które było na nas skierowane.

– Po ostatnim gwizdku chciałeś, żeby ten mecz trwał dłużej, czy w głębi serca cieszyłeś się, że to jednak koniec?
– Tak i tak, muszę szczerze powiedzieć. Usłyszałem od kilku kolegów sędziów, którzy siedzieli na trybunach, że kiedy widzieli czas doliczony, to mieli nadzieję, że dam go jeszcze więcej. Ten mecz się tak oglądało, że oni nie chcieli, aby się kończył. Z drugiej strony zdawałem sobie sprawę, co jest na boisku. 3:3, w 120. minucie Kolo Muani miał "dwusetkę" na zwycięstwo, a 15 sekund później Martinez wychodził do piłki i strzelił głową. Gdyby lepiej uderzył, mecz mógłby się skończyć 4:3 lub 3:4. To troszeczkę sprawiedliwość, dlatego, że jak masz już dogrywkę, to kibice chcą potem rzutów karnych. Ludzie je uwielbiają, mimo że piłkarze niezbyt. Fajnie, że tak się skończyło. Jednak 120 minut i remis, nie wiem, czy sprawiedliwy, bo jak dokładnie obejrzy się mecz, to Argentyna chyba miała więcej z niego. Prowadziła do 75. minuty i była lepszym zespołem. Potem Francuzi wyrównali i byli lepsi w dogrywce. Rzuty karne były sprawiedliwym zakończeniem tego finału wszech czasów.

Tak zmienił się Marciniak. Od okręgówki do finału mundialu

Czytaj też

Szymon Marciniak 14 lat temu i teraz (fot. Płocka Piłka/Getty).

Tak zmienił się Marciniak. Od okręgówki do finału mundialu

Marciniak gwiazdą. Słupno przywitało swojego bohatera

Czytaj też

Szymon Marciniak na spotkaniu w Słupnie (fot. Jakub Kłyszejko / tvpsport.pl)

Marciniak gwiazdą. Słupno przywitało swojego bohatera

– Czułeś, że mecz układa się tak, jak chcesz i toczy się na twoich warunkach?
– Może nie tak, jak chcę, bo nie spodziewałem się, że będzie tak od początku. Już w pierwszych minutach musiałem upomnieć Adriena Rabiota i Rodrigo de Paula. Jeśli chodzi o zarządzanie i boiskowe sytuacje, to tak. Wszystko układało się, jak chciałem. Wiedziałem, że będzie to trudny mecz. Może nie sądziłem, że aż tak. Sposób, w jaki zarządzałem… Myślę, że weszliśmy na poziom niebotyczny, jeśli mogę tak powiedzieć. Pojawiały się też błędy i sytuacje, w których mogłem, a nawet powinienem zachować się inaczej. Jeśli chodzi o samo zarządzanie tym arcytrudnym finałem, to jestem z siebie mega dumny i zadowolony, że tak się to rozegrało.

– Czym Oliver Giroud zapracował na żółtą kartkę?
– To była frustracja, bo został zmieniony w 40. minucie. Dla piłkarza "wędka" w finale mistrzostw świata jest policzkiem. Jeszcze dla takich piłkarzy. Tak szczerze, to nawet nie wiedziałem, za co jest ta kartka. To techniczny Ismael z Ameryki wezwał mnie i poprosił, żebym napomniał Giroud. Jak do niego podszedłem, to przeprosił i tyle. Przed polem karnym Argentyńczyków, jeden z Francuzów był faulowany. Zastosowałem korzyść i prawie padła bramka. Francuzi myśleli, że jest to w polu karnym. Szczególnie ławka rezerwowych. Jednak było to po drugiej stronie od nich. Stąd te pretensje Giroud i pozostałych zawodników. Kiedy im wytłumaczyłem, że dałem korzyść, a sytuacja miała miejsce przed polem karnym, to zrozumieli, że źle to widzieli.


– Czyli po meczu zbiliście pionę z Giroud i pozostałymi Francuzami?
– Tak. Pierwszy podszedł do nas Hugo Lloris. Podziękowaliśmy sobie bardzo serdecznie. Drugi był Giroud, z którym zawsze miałem bardzo dobry kontakt. Nigdy nie mieliśmy problemów. Podziękowaliśmy sobie i też przyznał, że to był bardzo trudny mecz. Trzeci był Kylian Mbappe, który chyba najbardziej przeżywał. Po tym, co zrobił, nie cieszą nawet trzy bramki i tytuł króla strzelców. Widać było, jaki był zrezygnowany, nawet po otrzymaniu statuetki dla najlepszego strzelca. Pogratulowałem mu występu, powiedziałem, że przykro mi, że przegrał. On impulsywnie się do mnie przytulił. Tego się nie planuje, to jest impuls. Przytuliliśmy się i powiedziałem mu, żeby się nie martwił, bo ma jeszcze czas za cztery lata i tyle. Był to moment, chwila. Dobrze zostało to odebrane.

– Jak na boisku współpracuje się z największymi gwiazdami? One od razu "kupują" twój styl bycia?
– Tak. Przede wszystkim piłkarze wiedzą, kim jestem. Sędziowałem im wiele razy. Nie było problemu z brakiem akceptacji ze strony kibiców i piłkarzy. Wręcz przeciwnie. Uważam, że Messi i Mbappe lubią mnie w jakimś stopniu. Decyzje były oczekiwane i spodziewane. Widziałem akceptacje nawet najtrudniejszych. Kiedy podyktowałem rzut karny, to winny zawodnik spuszczał głowę i nie było tematu. Na pewnym poziomie jest tak, że czasami spotykamy się po kilka razy w sezonie. Czy to kadra, czy rozgrywki klubowe. Zawodnicy mają o nas wyrobione zdanie. Umówmy się, skoro dostałem finał mistrzostw świata, to nie dlatego, że jestem z Polski i ktoś mnie bardzo lubi, tylko po prostu na to zasłużyliśmy. Piłkarze też śledzą inne mecze, rozmawiają o występach sędziego. Słyszeliśmy bardzo pochlebne opinie po spotkaniach Francja – Dania i Argentyna – Australia. To też powoduje, że zawodnicy bardzo mi ufają.

Marciniak gwiazdą. Słupno przywitało swojego bohatera

Czytaj też

Szymon Marciniak na spotkaniu w Słupnie (fot. Jakub Kłyszejko / tvpsport.pl)

Marciniak gwiazdą. Słupno przywitało swojego bohatera

Szymon Marciniak i Kylian Mbappe (fot. Getty).
Szymon Marciniak i Kylian Mbappe (fot. Getty).
Listkiewicz odpowiada Francuzom: gdybyśmy to zrobili, byłby skandal

Czytaj też

lski zespół musiał podjąć w trakcie finałowego meczu wiele trudnych decyzji (fot. Getty Images)

Listkiewicz odpowiada Francuzom: gdybyśmy to zrobili, byłby skandal

– Kiedyś wspominałeś, że Messi jest jednym z tych piłkarzy, którzy na boisku mówią bardzo mało. W trakcie tego turnieju chyba nadrobiliście zaległości i dużo rozmawialiście?
– Widzę, że on mnie chyba polubił i zaakceptował. Tak mi się wydaje. Kiedy rozmawiałem w tunelu z Argentyńczykami, to podszedł pierwszy i zapytał, o co prosiłem jego kolegów. Wytłumaczyłem wszystko, choć Leo nie mówi bardzo dobrze po angielsku. Od razu wydał komendy do kolegów. W drugiej połowie to podziałało. Widzę, że chyba "kupił" mój styl. Zdaję sobie sprawę, że od dwóch sezonów jesteśmy na bardzo dobrym poziomie. Otrzymujemy same topowe mecze, nie zdarzały się nam wpadki. Zawodnicy też to wiedzą, czują. Pomaga nam to w kolejnych spotkaniach.

– Mówiliśmy, jak zmienił się Leo Messi, a jak zmienił się Szymon Marciniak przez ostatnie cztery lata, od mundialu w Rosji? Widzisz, że jesteś innym człowiekiem, innym sędzią?
– Przede wszystkim jestem dużo spokojniejszy, dużo bardziej doświadczony. To nie jest tylko doświadczenie sędziowskie, lecz również życiowe. Jestem cztery lata starszy. Wtedy byłem młodym chłopakiem, który myślał, że pojedzie, zwojuje świat i wszystko może się wydarzyć. Zostałem trochę sprowadzony na ziemię, jeżeli chodzi o pierwszy turniej. On dał mi bardzo dużo doświadczenia. Pamiętasz sytuacje, które są trudne i takie, w których mogłeś coś zrobić lepiej. Tak jest w życiu, że najlepiej pamięta się porażki. Jeżeli uda się wyciągnąć wnioski i zrobić coś lepiej, to później są same plusy. My wyciągnęliśmy wnioski, może nie tyle z porażek, bo nie nazwałbym wyjazdu do Rosji porażką. Nazwałbym go lekkim rozczarowaniem. Dałem się wciągnąć w gierki mediów i napompować balonik. Arłamów, wywiady, droga do finału, półfinału... Byłem młodym chłopakiem, ale trudno. Pewne rzeczy trzeba było przejść. Fajnie, że dzisiaj rozmawiamy z innego punktu. Ja już dzisiaj nic nie muszę, ja już tylko mogę.

– Pierluigi Collina powiedział, że nie musisz martwić się o nominacje na kolejne turnieje. Jak reagujesz na jego słowa, zachowanie? Powiedział, że jesteś jego sędziowskim synem.
– Wiele razy sędziowie się śmiali, że jak trzeba coś załatwić, to najlepiej, żebym ja poszedł i rozmawiał z Pierluigim. To tytan pracy. Profesjonalista pełną gębą. Wymaga bardzo dużo od nas, ale jeszcze więcej od siebie. Wszystko mamy dopięte na ostatni guzik. Ja jestem pod tym względem podobny. Wymagam dużo od swojego zespołu, ale jeszcze więcej od siebie. Czuję to wsparcie od niego i pozytywny flow, kiedy coś tłumaczy. Oprócz tego, że mamy oficjalne szkolenia, kilka razy rozmawialiśmy, zamieniliśmy kilka zdań po jakimś meczu. Rzucał mi podpowiedzi "off the record" i porady. Przed finałem mieliśmy odprawę z Pierluigim Colliną i Massimo Busaccą. Pokazane były dwa, trzy zdarzenia z meczów Argentyny i Francji. Pierluigi powiedział: "Szymon, ja ci więcej nie mówię, co masz robić. Ty jesteś wyznaczony na sędziego finału mistrzostw świata i pewnych rzeczy nie mogę ci powiedzieć". Nikt mi nie powie, co mam zrobić w najtrudniejszej decyzji, którą podejmę pierwszy raz. Tak jak symulacja, przy której stałem kilka metrów obok i widziałem nogę Thurama, który chciał wymusić karnego. "Kwiatek" krzyczał od razu: "Szymon, poczekaj, poczekaj, bo wygląda to na karnego". Masz taką rozterkę, wiesz, co widziałeś, ale kamery nie oszukasz. Po chwili, kiedy "Kwiatuś" zaczął krzyczeć: "perełka, perełka", to wiesz, że jesteś. Wiedziałem, że ten mecz jest nasz i nic nie może się wydarzyć. Miałem dwa rzuty karne, symulacje. Czułem, że niczym nie mogą mnie zaskoczyć.

– Kibice podpytują, czy wysłałeś sms-a z delikatną prośbą do Tomasza Mikulskiego, żeby w styczniu pojechać na mecz Miedź – Radomiak? Sam śmiejesz się z memów, które powstają na twój temat?
– Zacznę od końca. Bardzo podobają mi się te memy. Nie tylko teraz, po mistrzostwach, ale generalnie. Jestem fanem memów, które są fajne. Nie rozmawiamy o słabych i takich, których nie można zacytować. Te, które się teraz pojawiły, były bardzo sympatyczne. Widziałem jednego z nich, gdzie wybieram się na mecz Radomiak – Miedź. Bardzo lubię naszą Ekstraklasę. Po pierwsze dlatego, że jest nasza. Po drugie, mecze w Polsce spowodowały, że stałem się lepszy, bardziej odporny. Nauczyłem się zarządzania. U nas jest zbitek różnych narodowości i kultur. Mamy niełatwych graczy z Bałkanów. Mamy dużo fauli, ciągnięcia za koszulki. Pewnych rzeczy, które w meczach Ligi Mistrzów raczej się nie zdarzają. Wtedy, kiedy mi się przytrafiały, wiedziałem, jak z tym postępować, jak je oceniać, zarządzać. Uważam, że nasza liga bardzo mi pomogła. Ekstraklasa i wcześniej pierwsza liga dołożyły swoją cegiełkę do tego, że jestem w miejscu, jakim jestem. Tak samo, jak i nasi obserwatorzy, moi koledzy sędziowie, piłkarze, którym jeszcze raz dziękuje. Dostałem mnóstwo smsów od nich i trenerów z gratulacjami. To bardzo miłe, bo wiedzą, jak ciężko jest się tutaj dostać. Dla piłkarza każdy mecz na mistrzostwach jest spełnieniem marzeń. Jeżeli mówimy o finale, to czego możemy chcieć więcej?

Listkiewicz odpowiada Francuzom: gdybyśmy to zrobili, byłby skandal

Czytaj też

lski zespół musiał podjąć w trakcie finałowego meczu wiele trudnych decyzji (fot. Getty Images)

Listkiewicz odpowiada Francuzom: gdybyśmy to zrobili, byłby skandal

Szczególna pamiątka polskiego sędziego z finału MŚ. Zabrał…

Czytaj też

Tomasz Listkiewicz pochwalił się nietypową pamiątką z finału mistrzostw świata (fot. Getty).

Szczególna pamiątka polskiego sędziego z finału MŚ. Zabrał…

– Czujesz, że twoje życie mocno się zmieniło albo dopiero się zmieni?
– Usłyszałem to kilka razy. Powiedzieli mi to Collina i Howard Webb, który zadzwonił na drugi dzień po finale. Powiedział: "Szymon, musisz zdać sobie sprawę, że twoje życie już nigdy nie będzie takie samo". Nie do końca wiedziałem, o co mu chodzi. Pogratulował mi wstępu do elitarnego klubu, bo dotychczas 16 europejskich sędziów prowadziło finał mistrzostw świata. Po drodze było wielu bardzo dobrych, ale nie mieli na koncie finału. Dopiero teraz dociera do nas, że osiągnęliśmy coś wielkiego. Zobaczymy, na ile to odwróci moje życie. Zależy mi, abym został Szymonem, jakim jestem. Mam fajną rodzinę i przyjaciół. Kiedy będzie trzeba, to strzelą w tył głowy, gdy kolba będzie odbijała. Myślę, że na to już za późno. Cztery, pięć lat temu po super meczach, człowiek może nie odlatywał, ale pojawiał się przesadny entuzjazm. Dzisiaj mam 41 lat. Jestem doświadczonym mężczyzną, ojcem, mężem i sędzią. Wiem, kiedy trzeba się cieszyć, a kiedy pracować i posypać głowę popiołem. Nie mam z tym najmniejszego problemu.

– Zbliżają się święta Bożego Narodzenia. Jak będą wyglądały w twoim domu?
– Dla całej naszej rodziny zrobiłem fantastyczny prezent. Ściągnąłem najbliższych w sobotę przed finałem do siebie. Posiedzieliśmy w Katarze do środy. Cieszę się, że mogliśmy razem przeżywać ten finał. Rzadko rodzina bywa na moich meczach. Chciałem, żeby w tym dniu byli ze mną. Zawiesimy najładniejszą bombkę na choince i będzie razem z nami. Nie mogłem sobie wyobrazić lepszego prezentu pod choinkę, taka jest prawda. To paręnaście lat ciężkiej pracy, poświęceń, wyrzeczeń. Nic się teraz nie zmieni. Jak znam życie, w pierwszy dzień świąt, kiedy rodzina zostanie przy stole, ja pójdę do lasu, tutaj obok w Słupnie i pobiegam przez 40 minut.


– Czego można ci życzyć na te święta i kolejny rok? Finału Ligi Mistrzów?
– Jestem sędzią spełnionym. Czego można chcieć więcej po finale mistrzostw świata? Wciąż jestem głodny i uważam, że jest wiele do zrobienia. Finał Ligi Europy, Ligi Mistrzów, będą mistrzostwa Europy, które choroba zabrała mi w zeszłym roku. Najważniejsze, żebym był zdrowy i oby po drodze nic się do nas nie przyklejało. Jeżeli nie będzie problemów zdrowotnych, to z tym doświadczeniem, dojrzałym podejściem, przygotowaniem, możemy osiągnąć wszystko.

– Na koniec poprosiłbym cię o złożenie życzeń dla widzów TVP Sport i czytelników TVPSPORT.PL.
– Przede wszystkim chciałbym podziękować widzom i czytelnikom. Dostałem wiele gratulacji, pochlebnych opinii, życzeń. Nie na wszystkie wiadomości mogłem odpowiedzieć, za co serdecznie przepraszam, ale to było niemożliwe, bo do dziś nie odczytałem wszystkich. Na święta i kolejny rok chciałbym życzyć wszystkiego dobrego, spokojnej, rodzinnej atmosfery, samych sukcesów. Chciałbym, aby wasze marzenia się spełniały. Jestem dowodem na to, że marzenia się naprawdę spełniają. Jako młody chłopak, który jeździł na mecze okręgówki, mówiłem, że poprowadzę finał mistrzostw świata. Starsi koledzy mówili: "Szymon, wypierz sprzęt, bo jutro trzeba jechać do Łukomia". Ja brnąłem w swoich postanowieniach i marzeniach. Dzisiaj siedzę z wami z medalem po finale mistrzostw świata. Jeszcze raz: wszystkiego dobrego!

Szczególna pamiątka polskiego sędziego z finału MŚ. Zabrał…

Czytaj też

Tomasz Listkiewicz pochwalił się nietypową pamiątką z finału mistrzostw świata (fot. Getty).

Szczególna pamiątka polskiego sędziego z finału MŚ. Zabrał…

Najnowsze
Nie żyje Leo Beenhakker – były selekcjoner reprezentacji Polski
pilne
Nie żyje Leo Beenhakker – były selekcjoner reprezentacji Polski
| Piłka nożna / Reprezentacja 
Leo Beenhakker (fot. Getty Images)
Polska – Turcja. Futsal, eliminacje ME 2026 [SKRÓT]
Polska – Turcja. Futsal, eliminacje ME 2026 [SKRÓT]
Polska – Turcja. Futsal, eliminacje ME 2026 [SKRÓT]
| Piłka nożna / Futsal 
Linette załatwiła sprawę! Polki lepsze od Szwajcarek
Magda Linette (fot. Getty)
pilne
Linette załatwiła sprawę! Polki lepsze od Szwajcarek
| Tenis 
Nowy lider wyścigu wygrał po samotnej akcji
Joao Almeida (fot. Getty Images)
Nowy lider wyścigu wygrał po samotnej akcji
| Kolarstwo 
Wysoka wygrana! Polacy zagrają na Euro [WIDEO]
Polacy ponownie mogli się cieszyć ze zwycięstwa z Turcją (fot. Getty)
pilne
Wysoka wygrana! Polacy zagrają na Euro [WIDEO]
| Piłka nożna / Futsal 
Mobilizacja kibiców Legii i Pogoni! PZPN wydał komunikat
Organizatorzy poinformowali, że wszystkie bilety na finał Pucharu Polski zostały wyprzedane (fot. PAP)
Mobilizacja kibiców Legii i Pogoni! PZPN wydał komunikat
| Piłka nożna / Puchar Polski 
Ostoja Jagiellonii odeszła zimą. Marzy o powrocie do Polski
Nene (fot. Getty)
tylko u nas
Ostoja Jagiellonii odeszła zimą. Marzy o powrocie do Polski
Przemysław Chlebicki
Przemysław Chlebicki
image