| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
O finale mistrzostw świata, ciśnieniu i emocjach, relacjach z Leo Messim i Kylianem Mbappe, zmianach w zachowaniu, meczu... w Legnicy, memach, planach, marzeniach i świętach. Wyjątkowy i jedyny taki po finale MŚ wywiad z Szymonem Marciniakiem. Specjalnie w Wigilię dla czytelników TVPSPORT.PL.
Jakub Kłyszejko, TVPSPORT.PL: – Szymon mówi się, że pochodzisz z Płocka, ale tak naprawdę jesteś z gminy Słupno, w której się znajdujemy. Jak podsumujesz wszystko to, co wydarzyło się po twoim powrocie z Kataru?
Szymon Marciniak, sędzia, który poprowadził finał mistrzostw świata: – Od paru ładnych lat jestem łącznikiem Płocka i Słupna. W Płocku się urodziłem i wychowałem, w Słupnie od parunastu lat mieszkam. Łączę swoje życie i treningi między tymi miejscowościami. Bardzo dobrze mi się tu mieszka. Mam przyjaciół, to bardzo fajna i spokojna gmina. Kiedy wracasz z tego dużego świata, dobrze jest mieć swój azyl. Mieszkam blisko lasu, tam też trenuję. Pod tym względem to coś niesamowitego. Powitanie zaczęło się w środę. Widziałem filmiki na różnych social mediach. Brat mnie wydzwonił i zapytał, za ile będę. Przeczuwałem, że coś się szykuje. Tutaj pod zajazdem w gminie było wielu przyjaciół. Wójt Marcin Zawadka, znajomi. Rozpalili race, wystrzeliły szampany. To był bardzo fajny moment. W czwartek mieliśmy śniadanie z mieszkańcami. Znając życie, tych spotkań będzie dużo więcej. Jestem normalnym gościem, który obojętnie, czy w sklepie, czy na poczcie… Ludzie zawsze mnie zaczepiali, a po tym finale na pewno będzie wariactwo. Zawsze staram się znaleźć parę minut, aby odpowiedzieć na pytania, poopowiadać trochę historii.
�� Congratulations to Szymon Marciniak and the team of officials on a fantastic final! pic.twitter.com/BGISUviceS
— UEFA (@UEFA) December 18, 2022
– Czułeś, że mecz układa się tak, jak chcesz i toczy się na twoich warunkach?
– Może nie tak, jak chcę, bo nie spodziewałem się, że będzie tak od początku. Już w pierwszych minutach musiałem upomnieć Adriena Rabiota i Rodrigo de Paula. Jeśli chodzi o zarządzanie i boiskowe sytuacje, to tak. Wszystko układało się, jak chciałem. Wiedziałem, że będzie to trudny mecz. Może nie sądziłem, że aż tak. Sposób, w jaki zarządzałem… Myślę, że weszliśmy na poziom niebotyczny, jeśli mogę tak powiedzieć. Pojawiały się też błędy i sytuacje, w których mogłem, a nawet powinienem zachować się inaczej. Jeśli chodzi o samo zarządzanie tym arcytrudnym finałem, to jestem z siebie mega dumny i zadowolony, że tak się to rozegrało.
– Czym Oliver Giroud zapracował na żółtą kartkę?
– To była frustracja, bo został zmieniony w 40. minucie. Dla piłkarza "wędka" w finale mistrzostw świata jest policzkiem. Jeszcze dla takich piłkarzy. Tak szczerze, to nawet nie wiedziałem, za co jest ta kartka. To techniczny Ismael z Ameryki wezwał mnie i poprosił, żebym napomniał Giroud. Jak do niego podszedłem, to przeprosił i tyle. Przed polem karnym Argentyńczyków, jeden z Francuzów był faulowany. Zastosowałem korzyść i prawie padła bramka. Francuzi myśleli, że jest to w polu karnym. Szczególnie ławka rezerwowych. Jednak było to po drugiej stronie od nich. Stąd te pretensje Giroud i pozostałych zawodników. Kiedy im wytłumaczyłem, że dałem korzyść, a sytuacja miała miejsce przed polem karnym, to zrozumieli, że źle to widzieli.
Szymon Marciniak i jego zespół sędziowski są już w Polsce! 🇵🇱
— PZPN (@pzpn_pl) December 21, 2022
Panowie, jeszcze raz, ogromne gratulacje! 👏 pic.twitter.com/LYXh9fJFmj
– Kiedyś wspominałeś, że Messi jest jednym z tych piłkarzy, którzy na boisku mówią bardzo mało. W trakcie tego turnieju chyba nadrobiliście zaległości i dużo rozmawialiście?
– Widzę, że on mnie chyba polubił i zaakceptował. Tak mi się wydaje. Kiedy rozmawiałem w tunelu z Argentyńczykami, to podszedł pierwszy i zapytał, o co prosiłem jego kolegów. Wytłumaczyłem wszystko, choć Leo nie mówi bardzo dobrze po angielsku. Od razu wydał komendy do kolegów. W drugiej połowie to podziałało. Widzę, że chyba "kupił" mój styl. Zdaję sobie sprawę, że od dwóch sezonów jesteśmy na bardzo dobrym poziomie. Otrzymujemy same topowe mecze, nie zdarzały się nam wpadki. Zawodnicy też to wiedzą, czują. Pomaga nam to w kolejnych spotkaniach.
– Mówiliśmy, jak zmienił się Leo Messi, a jak zmienił się Szymon Marciniak przez ostatnie cztery lata, od mundialu w Rosji? Widzisz, że jesteś innym człowiekiem, innym sędzią?
– Przede wszystkim jestem dużo spokojniejszy, dużo bardziej doświadczony. To nie jest tylko doświadczenie sędziowskie, lecz również życiowe. Jestem cztery lata starszy. Wtedy byłem młodym chłopakiem, który myślał, że pojedzie, zwojuje świat i wszystko może się wydarzyć. Zostałem trochę sprowadzony na ziemię, jeżeli chodzi o pierwszy turniej. On dał mi bardzo dużo doświadczenia. Pamiętasz sytuacje, które są trudne i takie, w których mogłeś coś zrobić lepiej. Tak jest w życiu, że najlepiej pamięta się porażki. Jeżeli uda się wyciągnąć wnioski i zrobić coś lepiej, to później są same plusy. My wyciągnęliśmy wnioski, może nie tyle z porażek, bo nie nazwałbym wyjazdu do Rosji porażką. Nazwałbym go lekkim rozczarowaniem. Dałem się wciągnąć w gierki mediów i napompować balonik. Arłamów, wywiady, droga do finału, półfinału... Byłem młodym chłopakiem, ale trudno. Pewne rzeczy trzeba było przejść. Fajnie, że dzisiaj rozmawiamy z innego punktu. Ja już dzisiaj nic nie muszę, ja już tylko mogę.
– Pierluigi Collina powiedział, że nie musisz martwić się o nominacje na kolejne turnieje. Jak reagujesz na jego słowa, zachowanie? Powiedział, że jesteś jego sędziowskim synem.
– Wiele razy sędziowie się śmiali, że jak trzeba coś załatwić, to najlepiej, żebym ja poszedł i rozmawiał z Pierluigim. To tytan pracy. Profesjonalista pełną gębą. Wymaga bardzo dużo od nas, ale jeszcze więcej od siebie. Wszystko mamy dopięte na ostatni guzik. Ja jestem pod tym względem podobny. Wymagam dużo od swojego zespołu, ale jeszcze więcej od siebie. Czuję to wsparcie od niego i pozytywny flow, kiedy coś tłumaczy. Oprócz tego, że mamy oficjalne szkolenia, kilka razy rozmawialiśmy, zamieniliśmy kilka zdań po jakimś meczu. Rzucał mi podpowiedzi "off the record" i porady. Przed finałem mieliśmy odprawę z Pierluigim Colliną i Massimo Busaccą. Pokazane były dwa, trzy zdarzenia z meczów Argentyny i Francji. Pierluigi powiedział: "Szymon, ja ci więcej nie mówię, co masz robić. Ty jesteś wyznaczony na sędziego finału mistrzostw świata i pewnych rzeczy nie mogę ci powiedzieć". Nikt mi nie powie, co mam zrobić w najtrudniejszej decyzji, którą podejmę pierwszy raz. Tak jak symulacja, przy której stałem kilka metrów obok i widziałem nogę Thurama, który chciał wymusić karnego. "Kwiatek" krzyczał od razu: "Szymon, poczekaj, poczekaj, bo wygląda to na karnego". Masz taką rozterkę, wiesz, co widziałeś, ale kamery nie oszukasz. Po chwili, kiedy "Kwiatuś" zaczął krzyczeć: "perełka, perełka", to wiesz, że jesteś. Wiedziałem, że ten mecz jest nasz i nic nie może się wydarzyć. Miałem dwa rzuty karne, symulacje. Czułem, że niczym nie mogą mnie zaskoczyć.
– Kibice podpytują, czy wysłałeś sms-a z delikatną prośbą do Tomasza Mikulskiego, żeby w styczniu pojechać na mecz Miedź – Radomiak? Sam śmiejesz się z memów, które powstają na twój temat?
– Zacznę od końca. Bardzo podobają mi się te memy. Nie tylko teraz, po mistrzostwach, ale generalnie. Jestem fanem memów, które są fajne. Nie rozmawiamy o słabych i takich, których nie można zacytować. Te, które się teraz pojawiły, były bardzo sympatyczne. Widziałem jednego z nich, gdzie wybieram się na mecz Radomiak – Miedź. Bardzo lubię naszą Ekstraklasę. Po pierwsze dlatego, że jest nasza. Po drugie, mecze w Polsce spowodowały, że stałem się lepszy, bardziej odporny. Nauczyłem się zarządzania. U nas jest zbitek różnych narodowości i kultur. Mamy niełatwych graczy z Bałkanów. Mamy dużo fauli, ciągnięcia za koszulki. Pewnych rzeczy, które w meczach Ligi Mistrzów raczej się nie zdarzają. Wtedy, kiedy mi się przytrafiały, wiedziałem, jak z tym postępować, jak je oceniać, zarządzać. Uważam, że nasza liga bardzo mi pomogła. Ekstraklasa i wcześniej pierwsza liga dołożyły swoją cegiełkę do tego, że jestem w miejscu, jakim jestem. Tak samo, jak i nasi obserwatorzy, moi koledzy sędziowie, piłkarze, którym jeszcze raz dziękuje. Dostałem mnóstwo smsów od nich i trenerów z gratulacjami. To bardzo miłe, bo wiedzą, jak ciężko jest się tutaj dostać. Dla piłkarza każdy mecz na mistrzostwach jest spełnieniem marzeń. Jeżeli mówimy o finale, to czego możemy chcieć więcej?
– Czujesz, że twoje życie mocno się zmieniło albo dopiero się zmieni?
– Usłyszałem to kilka razy. Powiedzieli mi to Collina i Howard Webb, który zadzwonił na drugi dzień po finale. Powiedział: "Szymon, musisz zdać sobie sprawę, że twoje życie już nigdy nie będzie takie samo". Nie do końca wiedziałem, o co mu chodzi. Pogratulował mi wstępu do elitarnego klubu, bo dotychczas 16 europejskich sędziów prowadziło finał mistrzostw świata. Po drodze było wielu bardzo dobrych, ale nie mieli na koncie finału. Dopiero teraz dociera do nas, że osiągnęliśmy coś wielkiego. Zobaczymy, na ile to odwróci moje życie. Zależy mi, abym został Szymonem, jakim jestem. Mam fajną rodzinę i przyjaciół. Kiedy będzie trzeba, to strzelą w tył głowy, gdy kolba będzie odbijała. Myślę, że na to już za późno. Cztery, pięć lat temu po super meczach, człowiek może nie odlatywał, ale pojawiał się przesadny entuzjazm. Dzisiaj mam 41 lat. Jestem doświadczonym mężczyzną, ojcem, mężem i sędzią. Wiem, kiedy trzeba się cieszyć, a kiedy pracować i posypać głowę popiołem. Nie mam z tym najmniejszego problemu.
– Zbliżają się święta Bożego Narodzenia. Jak będą wyglądały w twoim domu?
– Dla całej naszej rodziny zrobiłem fantastyczny prezent. Ściągnąłem najbliższych w sobotę przed finałem do siebie. Posiedzieliśmy w Katarze do środy. Cieszę się, że mogliśmy razem przeżywać ten finał. Rzadko rodzina bywa na moich meczach. Chciałem, żeby w tym dniu byli ze mną. Zawiesimy najładniejszą bombkę na choince i będzie razem z nami. Nie mogłem sobie wyobrazić lepszego prezentu pod choinkę, taka jest prawda. To paręnaście lat ciężkiej pracy, poświęceń, wyrzeczeń. Nic się teraz nie zmieni. Jak znam życie, w pierwszy dzień świąt, kiedy rodzina zostanie przy stole, ja pójdę do lasu, tutaj obok w Słupnie i pobiegam przez 40 minut.
Messi, Mbappé i Szymon Marciniak najlepsi na boisku👏👏👏 #duma
— Grzegorz Krychowiak (@GrzegKrychowiak) December 18, 2022