Przejdź do pełnej wersji artykułu

Skoki narciarskie. Kazimierz Długopolski: w tym momencie w Zakopanem dominuje show

/
Adam Małysz, Stanisław Bobak, Piotr Fijas (fot. PAP)

Niemal 43 lata temu został przeprowadzony pierwszy konkurs Pucharu Świata w Zakopanem. Na inaugurację wygrali Stanisław Bobak i Piotr Fijas, później nastąpiła "Małyszomania" i "Stochomania". Stolica Tatr od zawsze dostarczyła wielu niezapomnianych wspomnień. W 2023 roku jest podobnie, ale różnice widać gołym okiem.

Nie warto wygrywać w Zakopanem? Zaskakująca zależność

Czytaj też:

Skoki narciarskie. Dawid Kubacki: w finale jakby mi ktoś na plecy rzucił worek ziemniaków

Filip Kołodziejski, TVPSPORT.PL: – Prawie 43 lata minęły od pierwszego konkursu PŚ w Zakopanem. Dużo się zmieniło?
Kazimierz Długopolski: – Różnica jest ogromna. Nie było tak, jak w tym momencie, że dominuje show. Było zdecydowanie skromniej. Zawody odbywały się na dwóch różnych obiektach. W Zakopanem był jeden konkurs na Średniej Krokwi, czyli normalnej skoczni, drugi na dużej. W tych czasach większość weekendowych zmagań jest przeprowadzanych na tym samym rozmiarze. Kiedyś korzystano z tego, co się miało. Jeśli była możliwość oddawania prób w dwóch miejscach, nikt nie stawiał oporów. Ewentualnie kończyło się na jednym konkursie.

– W pierwszych konkursach wyniki były najlepsze z możliwych – zwycięstwa Stanisława Bobaka i Piotra Fijasa.
– Wielkie osiągnięcie. W tamtym czasie ci zawodnicy skakali rewelacyjnie. Ścisła światowa czołówka. Nie była to niespodzianka. Gdyby teraz zmagania wygrał ktoś spoza dwójki Dawid Kubacki – Kamil Stoch zrobilibyśmy wielkie oczy. Wtedy typy się sprawdziły. Nie było zaskoczenia.

– W kuluarach zdarzały się "szalone" momenty?
– Pewnie, ale nie ma się czym chwalić na forum. Każdy zachowuje je dla siebie. Zawodnicy się tak szybko nie rozjeżdżali. Był czas na spotkania i "rozmowy" do późnych godzin. Konkursów było co najmniej o połowę mniej. Życie toczyło się na bankietach. Alkohol był obecny. Nikt się tego nie wstydził...

– Fijas i Bobak intensywnie świętowali?
– Mieliśmy świetną ekipę. Nie zazdrościliśmy sobie zwycięstw. Każdy był ambitny, ale bez przesady. Dobrze się uzupełnialiśmy. Piotr był bardzo spokojny, poukładany. Dużo nie mówił, ale mimo naszej różnicy wieku, bo jestem trochę starszy, dogadywaliśmy się znakomicie. Do dziś jest taki. Nie obraża się i przyjmuje świat z dystansem.

– Często się "kąsaliście"?
– Spędzało się dużo czasu razem, więc były takie akcje. Piotrek długo uprawiał skoki. Był 30-letnim zawodnikiem, nazwali go w pewnym momencie "dziadkiem na nartach". Teraz 30-latek to młodzieniaszek. Wszystko się rozwija i to w zadziwiającym tempie.

– Zakopane w 1980 roku żyło tak, jak po zwycięstwach Małysza?
– Nie, absolutnie nie. Było kilka tysięcy osób, ale skala nieporównywalna do obecnych czasów. Teraz, gdyby pozwolić wejść na trybuny, to myślę, że pojawiłoby się jeszcze 20-30 tysięcy osób. W 80. roku nie było limitów. Tylu ludzi ilu chciało wejść, tylu weszło. Nie zmienia to jednak faktu, że nie było ścisku.

– Jak reagowali zawodnicy po wygranych?
– Konkursy kończyły się zupełnie inaczej niż teraz. Wręczenie nagród nie następowało od razu po zakończeniu rywalizacji. Był bankiet. Wiadomo, jakie nastroje tam panowały. Można było świętować. Pucharów i gratyfikacji finansowych brakowało. Pojawiały się przede wszystkim nagrody rzeczowe.

– Jakie?
– Sprzęt sportowy, na przykład narty zjazdowe. Często wręczano artykuły gospodarstwa domowego. Pieniądze za wygrywanie pojawiły się dużo później. A przecież wtedy nie grano nawet hymnów. Nie było takiego poczucia zwycięstwa. Szkoda, bo to piękna chwila.

– Nie było hymnów, nie było nowoczesnego sprzętu...
– Jeśli chodzi o warunki, które można zaobserwować w 2022 roku, to mogliśmy tylko marzyć o takich przygotowaniach. Jest duża różnica także w wypowiedziach, między innymi Kubackiego. On powtarza: "praca, praca, praca". My nie pracowaliśmy, my uprawialiśmy sport. Nikt nie mówił o pracy. Trochę to śmieszy, ale chyba musi tak być.

– Kwestia sprzętu to jedno, kwestia odżywiania i regeneracji organizmu to drugie.
– Niebo a ziemia. Poczyniła się ogromna rewolucja. Jeszcze co do sprzętu… Prawie wszyscy skakali na nartach tej samej marki. Kombinezonów też nie mieliśmy. Pojawiały się spodnie elastyki, sweterki wełniane, koszulki, golfiki, okulary i ewentualnie czapka. To wszystko. Odpychało się i jechało.

– W nieznane?
– Deptacze udeptali nartami rozbieg i tyle. Jak przedskoczkowie pojawili się na rozbiegu tworzyli prowizoryczne tory. Wiadomo było mniej więcej, gdzie jechać.

– Czyli rywalizacja była wtedy bardziej wyrównana?
– Oczywiście. Wtedy decydowała siła, wybitny talent. Teraz można osiągnąć wynik nie będąc geniuszem w swojej kategorii.

– Wracając do zdrowia. Były diety i plany treningowe?
– Mieliśmy hamonogramy, ale decydowała siła. Korzystaliśmy bardzo dużo z siłowni. Podejście było takie, że trzeba zjeść dużo i smacznie.

– Ale rozumiem, że nie były to produkty bezglutenowe...
– Ha, ha. Wtedy nikt o tym nie myślał. Dieta się nie liczyła. Trzeba było mieć moc. Bardzo intensywnie trenowało się siłowo. Przerzucało się tony ciężarów, by nogi były mocniejsze. W tym momencie najważniejsza jest dynamika. Zawodnik musi być lekki. Diametralne różnice.

– Po sukcesach Fijasa w skokach pojawił się przestój. Naprawiał to między innymi trener Pavel Mikeska, ale na triumfy Małysza trzeba było czekać lata.
– Zaczęły padać kluby. Brakowało gotówki. Zawodników ubywało. Na szczęście było kilku zwariowanych trenerów, którzy nie patrzyli na rozwój sytuacji. Liczył się sport, nie finanse. Starali się podtrzymywać dyscyplinę. Przez kilka lat brakowało kadr narodowych, ale nie załamywano rąk. Pomógł Mikeska, który przez wiele lat pracował w Niemczech. Widział, co tam się dzieje. Postawił własne warunki. PZN je spełnił. Potem trener pokazał, gdzie pozyskiwać sponsorów, jak rozruszać marketing. Stworzył podwaliny. Jest trochę zapomniany, ale bez niego nie byłoby tak pięknie.

– Po tylu dekadach Zakopane to nadal świątynia Pucharu Świata"?
– Zdecydowanie. W ogóle, jestem zdumiony krajami skandynawskimi. Startowałem w Lahti i w Oslo w latach 70. To były bardzo "dziadowskie" obiekty. Mało kto o nie dbał. Mimo to na zawody przychodziło około 100 tysięcy osób. A teraz? Jeśli zdarzy się 10 tysięcy to jest święto. Nie wiem, dlaczego.

– W 2002 roku na stałe wybuchła Małyszomania. Pan sędziował te zawody.
– Pamiętam obrazy nie do opisania. Coś niesamowitego. Piętnaście tysięcy osób weszło w nocy na skocznię, żeby zająć dobre miejsca. Nikt tego nie przewidział. Brakowało ochrony. Wydawało się, że Walter Hofer będzie musiał przerwać konkurs. Były obawy, że kibice wejdą na rozbieg, na tory, na zeskok. Pierwszego dnia dyrektor zarządził przerwę, by porządkowi lekko ogarnęli sytuację.

– Małysz krył się jak mógł.
– Dla niego to też była udręka. Uciekał, gdzie się dało. Nawet nie mógł w spokoju potrenować. Szalone czasy, szalone wspomnienia. Po jego erze jest większy spokój. Do obecnych mistrzów bardziej lgnie młodzież. Wtedy wszyscy bili się o zdjęcia i autografy.

– Czas dominacji Małysza to dla pana najlepsze wspomnienie związane z Zakopanem?
– Bezapelacyjnie. Szkoda, że już raczej nigdy tak nie będzie. Małyszomanię zapamiętam do końca. Teraz pozostaje trzymać kciuki za naszych. Dawid, Kamil i Piotr znowu weszli na szczyt!

Skoki Zakopane 2023. Plan zawodów w niedzielę 15 stycznia

15:00 – seria próbna
16:00 – konkurs indywidualny

Puchar Świata w skokach narciarskich: konkurs indywidualny w Zakopanem [szczegóły transmisji na żywo]

Kiedy: niedziela, 15 stycznia. Seria próbna o 15:00, konkurs o 16:00
O której i gdzie transmisja: seria próbna od 14:50 w TVPSPORT.PL, aplikacji mobilnej, Smart TV i HbbTV, w TVP Sport od 15:35, w TVP 1 od 15:50
Kto skomentuje:
seria próbna – Stanisław Snopek, Mateusz Leleń; konkurs – Stanisław Snopek, Przemysław Babiarz
Prowadzący studio: Maciej Kurzajewski
Gość/ekspert: Wiktor Pękala
Reporterzy: Michał Chmielewski, Patryk Pancewicz, Mateusz Leleń

Źródło: TVPSPORT.PL
Unable to Load More

Najnowsze

Zobacz także