Od piątku na Kulm pierwsze loty narciarskie w sezonie Pucharu Świata 2022/23. Tauplitz/Bad Mitterndorf wraca do kalendarza po trzech latach przerwy, pogodzone z brakiem szans na rekord świata. Ostatnia przebudowa mamuta nie dała Austrii szans na powrót do historii. I nie da, dopóki FIS nie zmieni kluczowego ograniczenia. – To kwestia czasu – obiecuje Sandro Pertile. Działacz przedstawił nawet konkretny termin.
Kiedy trzy lata temu po raz ostatni odbywały się loty na Kulm, kibice oglądający je w telewizji najpierw zobaczyli zwycięstwo Piotra Żyły, a później słynne słowa Kamila Stocha. – No i co, panie Borku? – powiedział do kamery mistrz, którego w trudnych warunkach wietrznych zdmuchnęło z szansy na dobry rezultat. Od tamtej pory, czyli lutego 2020 roku, Żyła nie wygrał już więcej w Pucharze Świata, za to Borek Sedlak – człowiek sterujący ruchem na skoczniach – regularnie bywa adresatem pretensji sztabów.
– Dostaję w Internecie pogróżki – przyznał wtedy działacz na łamach "Przeglądu Sportowego".
Ale do FIS spływają nie tylko pretensje o wiatr. Właściciele mamutów już dopytują o to, kiedy znów będą mogli użyć koparek. I je powiększyć.
Loty na Kulm. Nawet nie łudzą się, że mogą mieć rekord. A powiększenie skoczni kosztowało miliony
Bo chociaż wielka rewolucja budowlana na mamutach dokonała się ledwie dekadę temu, w skokach znów doszliśmy do granic. W Vikersund, jak wiadomo, FIS nakazała nawet "pomniejszyć" skocznię, żeby uczynić ją mniej niebezpieczną. Coś takiego jak 253,5 metra Stefana Krafta jest tam już nierealne do ustania. W Planicy 252 m Ryoyu Kobayashiego da się przy splocie korzystnych okoliczności poprawić maksymalnie o dwa-trzy metry, choć z wielkim ryzykiem utraty zdrowia.
Pozostałe dwa mamuty – te w Tauplitz i Oberstdorfie – przegrały swoje szanse jeszcze w przedbiegach.
– Źle je zaprojektowano. A może nie tyle źle, co po prostu tak, że nie wykorzystano tam maksymalnych możliwości, jakie dały przepisy – mówi Artur Bała, skoczniołaz i autor w serwisie skisprungschanzen.com.
O ile wydaje się, że tzw. łuk wyjścia ze stromizny zeskoku w Niemczech jest jeszcze w stanie przyjąć coś lepszego niż 242,5 m Domena Prevca, to w przypadku Kulm chyba osiągnięto już okolice maksimum. Przypomnijmy, że od 2016 roku – czyli niemal początku skoczni po modernizacji – autorem najdłuższego ustanego lotu jest Peter Prevc. W szczycie kariery skoczył 244 metry, ale nawet on miał już wtedy spore problemy z lądowaniem. Potem nikt już mu nie dorównał, jury zresztą nie chce tam pozwalać na skoki powyżej 240 m. Dlatego Austriacy, którzy wcześniej otwarcie opowiadali o marzeniach związanych z ćwierćkilometrowymi próbami, przed kolejnymi zawodami na ich obiekcie sami studzą oczekiwania.
– Liczymy na bezpieczne zawody i loty powyżej 230 metrów – przyznał skromnie Christoph Prüller z komitetu organizacyjnego.
To tak, jakby w Zakopanem powiedzieć, że liczymy na ładne skoki powyżej punktu K.
Następny krok: nawet do 10 metrów więcej. Pertile potwierdza: rozważamy zmianę limitu budowlanego
Romantyczne czasy powiększania skoczni do skutku minęły. Komisja ds. skoczni w FIS jasno określiła bowiem, ile może wynosić w projektach budowlanych parametr "Zu" – różnica wysokości w pionie pomiędzy progiem a linią, która kończy na dole zeskok, a zaczyna wybieg. Jako że "Zu" powiększono do 135 m, możliwe były ostatnie przebudowy mamutów. Teraz jednak ich właściciele chcą kolejnej poprawki w regulaminach, skoro od ostatniego rekordu świata minęło już sześć lat.
– Gdyby powiększono "Zu" o choćby pięć metrów, to zysk na odległościach byłby spory. Licząc na szybko, około 8-9 metrów. To temat dla koparek, dość prosty, bez przebudowywania całości. Oczywiście, najpierw gospodarze mamutów musieliby to wykonać, ale to zapewne stałoby się szybko. Sztuką jest jak najdłużej utrzymać stromiznę poza linią HS, ale na tyle, aby wypłaszczenie nie przebiegało za ostro. Niełatwo znaleźć balans, określa to matematyka. Przekonali się w Vikersund – komentuje Krzysztof Horecki, homologant skoczni z ramienia FIS.
Pytanie, które wszyscy sobie zadają, brzmi: czy i kiedy FIS da zielone światło do zmian?
– Tak, damy – mówi nieoczekiwanie Sandro Pertile. W mailu przesłanym TVPSPORT.PL dyrektor cyklu Pucharu Świata przedstawił nawet wstępny termin. – Ten temat wróci na agendę, sądzę, że stanie się to w ciągu dwóch-trzech lat. Sądzimy, że ostatecznie nowy milowy krok w lotach uda się postawić w przeciągu pięciu-siedmiu lat – napisał Włoch.
Z jednej strony to długi okres, w którym być może nikt nie pobije rekordu Krafta. Z drugiej jednak dobrze wiedzieć, że FIS – ukrócająca od lat myślenie o rekordach i odległościach – mimo wszystko nie chce zamykać drzwi do naturalnego rozwoju. Zwłaszcza że organizmy skoczków są na to już gotowe.