| Czytelnia VIP

Formuła 1. Kevin Magnussen wrócił niespodziewanie do zespołu Haas F1

Kevin Magnussen - bohater niezwykłego powrotu w zeszłym sezonie Formuły 1 (fot. Getty Images)
Kevin Magnussen - bohater niezwykłego powrotu w zeszłym sezonie Formuły 1 (fot. Getty Images)
Roksana Ćwik

Kevin Magnussen po roku absencji w Formule 1 niespodziewanie wrócił w sezonie 2022. Haas nie tylko zyskał doświadczonego kierowcę, ale dzięki Duńczykowi po raz pierwszy w historii świętował pierwsze pole startowe przed Grand Prix Brazylii.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

Wojna na Ukrainie końcem Mazepina

Przed sezonem 2022 nic nie zapowiadało wstrząsu w amerykańskiej ekipie. Przed testami na torze Circuit de Barcelona-Catalunya potwierdzono, że pojadą Mick Schumacher oraz Nikita Mazepin. Rosjanin mógł być tego pewien, ponieważ prowadzona przez jego ojca firma Uralkali była sponsorem tytularnym. Wszystko zmieniło się 24 lutego, czyli drugiego dnia testów. Rosja zaatakowała Ukrainę...

Haas znalazł się nagle pod ścianą, bo kibice zaczęli coraz bardziej naciskać. Ludzie mediów gromadzili się coraz tłumniej przed motorhomem Amerykanów. Po kilku godzinach podjęto decyzję: ekipa zakrywa lub zdejmuje loga Uralkali, samochód zmienia kolory, a Mazepin kończy tylko udział w testach. Ta szybka akcja wywołała aplauz w środowisku Formuły 1. 25 lutego wyjechał na tor całkowicie biały bolid bez barw z rosyjskiej flagi.

Haas w całkowicie białych barwach. (fot. Roksana Ćwik)
Haas w całkowicie białych barwach. (fot. Roksana Ćwik)

Podium w debiucie, zwolnienie przez e-mail

Po niecałym miesiącu od testów i przybyciu wszystkich zespołów na drugą turę w Bahrajnie wszyscy czekali tylko na jedną wiadomość: kto pojedzie w drugim bolidzie? 9 marca 2022 ogłoszono, że do zespołu powraca Kevin Magnussen, który po sezonie 2020 zdecydował się odejść z amerykańskiej ekipy i poszukać sobie innej ścieżki kariery w sportach motorowych. Formuła 1 nie była bowiem zbyt łaskawa dla Duńczyka.

A wszystko zaczęło się w 2014, kiedy to debiutując za kierownicą McLarena MP4-29 Magnussen zajął drugie miejsce w otwierającym sezon Grand Prix Australii. W kolejnych wyścigach utrzymywał poziom i kończył większość z nich w punktowanej dziesiątce, a w klasyfikacji kierowców wywalczył finalnie jedenastą pozycję.

Magnussen na podium Grand Prix Australii 2014 (fot. McLaren)
Magnussen na podium Grand Prix Australii 2014 (fot. McLaren)

Potem wydarzyło się coś niespodziewanego. Pomimo przychylności szefa zespołu Rona Denisa Duńczyk został zwolniony, a decyzję przekazano mu drogą mailową w dniu jego urodzin. Tę sytuację pamięta dobrze dziennikarz Jonas Hüttel, który pracuje od początku z rodakiem i śledzi jego poczynania w Formule 1, a w rozmowie z TVPSPORT.PL podzielił się takimi oto wspomnieniami:

"Kevin zyskał sobie sporo sympatii tą wypowiedzią. Wiedzieliśmy jednak, że nie było dla niego przyszłości w McLarenie. Rozczarowujące było to, że w grudniu 2014 roku powiedziano wszystkim, że [ówczesny szef zespołu z Woking] Eric Boullier, [właściciel 25% udziałów] Ron Dennis i jeszcze jeden z dyrektorów chcieli, aby Kevin został po przyjściu Fernando Alonso. Jenson [Button], a raczej jego ludzie bardzo starali się, aby to jednak on został. W tym czasie toczyła się wojna o władzę w McLarenie i Ron Dennis był po jednej stronie, a Mansour Ojjeh po drugiej. Kevin został jedną z ofiar. To było rozczarowujące".

Rok w Renault, wypadek na Spa i przeprowadzka do Haasa

Sezon 2016 miał być nowym otwarciem Magnussena, jednak przejście do Renault nie było tym, czego potrzebował dla rozwoju kariery sam kierowca. Cztery nieukończone wyścigi, tylko dwa finisze w punktowanej dziesiątce i dość groźnie wyglądający wypadek na torze Spa-Francorchamps. Tak można w skrócie podsumować jego dokonania. Samochód nie spisywał się zbyt dobrze i z ówczesnym partnerem w zespole, Jolyonem Palmerem, zdobyli w sezonie 2016 jedynie osiem punktów, co sprawiło, że Renault zajęło dopiero dziewiąte miejsce w klasyfikacji generalnej.

Magnussen mógł jednak mówić o szczęściu. Patrząc na wspomniany wypadek na belgijskim obiekcie, to porównania z wydarzeniami podczas wyścigu Formuły 2, które doprowadziły 3 lata później do śmierci Anthoine'a Huberta, nasuwają się same. Duńczyk wyszedł jednak bez szwanku.



Pomimo tak przykrych doświadczeń Magnussen uwielbia Spa-Francorchamps, o czym opowiedział mi podczas wywiadu w 2019, właśnie w Belgii.

"Kocham Spa. To znakomity tor, po którym jazda jest ekscytująca i na którym zawsze jest dobre ściganie. Da się tutaj wyprzedzać, a wyścigi są ciekawe, więc cieszę się na występ tutaj".

Po przykrych doświadczeniach z francuskim zespołem przeniósł się do amerykańskiego Haasa, dla którego sezon 2017 był dopiero drugim w Formule 1. Co było potem? Po czterech sezonach pełnych wzlotów i upadków Magnussen powiedział pas i z sezonem 2020 zakończył karierę nie tylko w Haasie, ale również w mistrzostwach świata Formuły 1. Zmagania z przeciętnym bolidem oraz relacje z kolegą Romainem Grosjeanem i trudne przeprawy na torze spowodowały, że postanowił szukać sukcesów gdzie indziej.

IMSA, nieudany romans z Peugeotem i niespodziewany powrót do F1

Sezon 2021 minął głównie pod znakiem startów w serii IMSA, gdzie dołączył do ekipy Chip Ganassi Racing. Rozbrat z F1 był zgodny z planem. Duńczyk cieszył się nowym życiem, bo został etatowym kierowcą fabrycznego zespołu Peugeot, który w sezonie 2023 ma się pojawić na starcie legendarnego 24-godzinnego wyścigu Le Mans. Zaliczył także start w serii IndyCar. Wszystko zmieniło się w lutym 2022 roku. Haas musiał znaleźć kogoś za Nikitę Mazepina i jak przyznał podczas rozmowy ze mną w Azerbejdżanie szef zespołu Günther Steiner, ściągnięcie Duńczyka było jedną z lepszych decyzji początku sezonu.

"Oczywiście. Nie mówię tego tylko dlatego, że po prostu podjęliśmy taką decyzję. To był bardzo dobry wybór i duży krok naprzód, aby zobaczyć gdzie się znajdujemy. Jak już mówiłem kilka razy w zeszłym roku nie mamy punktu odniesienia. Jeśli jest dwóch kierowców, którzy nie jeździli samochodem poprzedniej generacji, to tak naprawdę nie wiesz, w jakim jesteś punkcie. W przypadku Kevina wiemy jednak, na co go stać. Wiemy, że jesteśmy w stanie go trafnie ocenić i wiemy, jaki jest dobry. A teraz wiemy również, że samochód oraz Kevin dobrze się spisują. Musimy tylko dobrze rozegrać weekend. Na pewno była to bardzo dobra decyzja z punktu widzenia zespołu".

Bezgraniczne zaufanie do umiejętności Magnussena opłaciło się już podczas pierwszego wyścigu sezonu. Bez przetestowania samochodu Duńczyk ukończył Grand Prix Bahrajnu na piątej pozycji i wprawił w euforię zespół z szefem na czele. Jednak nie wszystko szło zgodnie z planem, ponieważ podczas kwalifikacji doszło do awarii i nie było do końca wiadomo, czy kierowca Haasa wyjedzie na tor. Sprawna naprawa pozwoliła na przejechanie szybkiego okrążenia i ukończenie ostatniej sesji kwalifikacyjnej na siódmej pozycji.

To podczas tego weekendu zrobiono jedno z symbolicznych zdjęć sezonu 2022, którego autorem jest fotograf Haasa, Andy Hone.

Widok walczącego w czołówce bolidu Haasa wprawił w osłupienie niejednego fana Formuły 1, który doskonale pamiętał poprzednie sezony i to, co działo się z tą ekipą na przestrzeni lat.

Powrót Wikinga i historyczne pole position

Wyścig w Bahrajnie był wymarzonym otwarciem tej ekipy jak i samego zawodnika. Walka Haasa z Mercedesami i Red Bullami była czymś zaskakującym. Jednak najwięcej powodów do zadowolenia miał Steiner. Podczas wywiadu w Barcelonie szef ekipy przyznał w rozmowie ze mną, że: "Walka o punkty oraz walka z innymi zespołami? Myślę, że w tym roku będziemy w stanie to zrobić". Odpowiedź na pytanie skwitował szerokim uśmiechem. Steiner się nie mylił, Haas walczył z innymi, a w pierwszej połowie sezonu był bardzo szybki – zwłaszcza w deszczowych warunkach. Dlatego ukończył sezon 2022 na wysokim, ósmym miejscu.

Wszystkie osiągnięcia przyćmił jednak weekend na torze Interlagos. Odbywające się w deszczowych warunkach kwalifikacje należały do jednych z bardziej widowiskowych w ostatnim czasie. Kiedy podczas Q3, czyli ostatniej części kwalifikacji, na torze pojawiła się czerwona flaga po wypadnięciu z toru kierowcy Mercedesa George’a Russella, na czele tabeli był… Magnussen, który w idealnym momencie wyjechał na tor i przejechał mierzone okrążenie. Uwierzyć w taki stan rzeczy nie mógł nawet zainteresowany w rozmowie przez radio ze swoim inżynierem wyścigowym:

Inżynier: Ok Kev…
Magnussen: Na którym miejscu jesteśmy?
I: Jesteś na pierwszym miejscu kolego.
KM: Chyba żartujesz…
I: Nie żartuję
KM: Chyba sobie żartujesz! Chyba sobie kur*** żartujesz ze mnie! Nigdy w życiu nie czułem czegoś podobnego.
I: To nie koniec…
KM: Nie celebrujcie jeszcze, nie celebrujcie…

Kiedy sprzątnięto bolid Russella i wznowiono czasówkę, na torze Interlagos ponownie zaczął padać deszcz. Kierowcy nie byli w stanie poprawić wyników, a w zespole Haasa zapanowała euforia: "Kevin Magnussen zdobywcą pole position!" – tak brzmiały wszystkie nagłówki serwisów związanych z Formułą 1. Pomimo nieutrzymania tej pozycji dzień później, na kartach historii przy zdobywcach pierwszego pola startowego zapisano nazwę Haas oraz imię i nazwisko Duńczyka. Wydarzenia z Brazylii były wspaniałym prezentem dla założyciela zespołu, Gene’a Haasa, który w 70. urodziny podziwiał samochód ze swoim nazwiskiem na pierwszym polu startowym.


Kevin sam w Haasie? Nie!

Kevin był nieco osamotniony z walce z innymi kierowcami. Pierwsza połowa sezonu jego kolegi z zespołu, Micka Schumachera, nie należała bowiem do udanych. Duńczyk wielokrotnie walczył sam w środku stawki, bo Niemiec zajmował końcowe pozycje, choć mógł liczyć na lepsze wsparcie ze strony zespołu. Od odejścia Magnussena aż do jego powrotu skład inżynierski, mechaników oraz innych pracowników Haasa nie zmienił się zbytnio i wszyscy doskonale wiedzieli, czego mogą po sobie oczekiwać.

Po emisji kolejnego sezonu „Jazdy o życie” wielu zrozumiało, że kredyt zaufania dla Micka Schumachera był za duży. Nagle w zespole zdano sobie sprawę, że syn siedmiokrotnego mistrza świata nie ma takich umiejętności, na jakie liczono. Niemiec za bardzo zaczął się też skupiać na osiągnięciach Magnussena i to powodowało wiele błędów. Pierwszy poważny zdarzył się w Arabii Saudyjskiej, gdzie dopytując o czas kolegi, Mick popełnił błąd i rozbił Haasa o ścianę. Druga – równie kosztowna pomyłka – miała miejsce w Monako, gdzie po kraksie samochód Niemca wrócił do garażu w dwóch częściach.

To był trudny sezon również dla szefa zespołu Günthera Steinera. Niemieckie media wbijały mu szpilki podczas Grand Prix Azerbejdżanu, twierdząc, że Mick nie ma w zespole wsparcia. Wywiad niemieckiego Sky Sports odbił się szerokim echem i był bardzo niesprawiedliwy dla teamu.

Pomimo szeregu kłopotów i zakulisowych wydarzeń, Kevin mógł liczyć na zespół, rodzinę oraz wiernych kibiców, którzy wierzyli, że ten powrót pozwoli w końcu odbić się amerykańskiej stajni od dna. Wierzyli w niego również Steiner oraz założyciel zespołu Gene Haas.

Doświadczenie kontra doświadczenie

Już podczas Grand Prix Abu Zabi 2022, czyli wyścigu kończącego sezon, było wiadomo, że Mick Schumacher nie pozostanie na następny rok. Ten Niemiec opuścił szeregi i został zastąpiony przez innego, bardziej doświadczonego i znanego rodaka, Nico Hulkenberga. Były kierowca między innymi Renault i Racingu Point [teraz Aston Martin] wygrał, ponieważ… chciał mniej pieniędzy niż wolny wówczas Daniel Ricciardo, który pożegnał się z McLarenem i powrócił do Red Bulla w roli trzeciego kierowcy.

Po przedsezonowych testach nastroje w zespole były umiarkowane, bo widać było, że ekipa nadal ma wiele do zrobienia. Już pierwszy wyścig potwierdził, że nie jest tak, jak się tego spodziewano. Magnussen nie czuł rytmu i nie mógł odnaleźć się w samochodzie, więc nie awansował do drugiego segmentu kwalifikacji przed Grand Prix Bahrajnu. Brakowało prędkości, ale również szczęścia, ponieważ Duńczyk najpierw popełnił błąd w pierwszym sektorze, a potem trafił na Sergio Pereza, tracąc w ten sposób cenne ułamki sekund. Inaczej było w obozie Niemca – ten nie tylko przeszedł gładko przez kwalifikacje, ale wywalczył pozycję startową w dziesiątce.

W wyścigu było już tylko gorzej. Najpierw Haas nie trafił ze strategią dla Kevina – jako jedyny ze stawki startował na twardych oponach, a reszta na szybszych, miękkich – a dodatkowo Hulkenberg uderzył przednim skrzydłem w jednego z rywali, niszcząc je i skazując na wymianę oraz utratę cennych sekund. Haas wyjechał więc z Bahrajnu w nie najlepszych humorach i bez punktów, co w porównaniu z poprzednim rokiem na pewno zabolało nie tylko kierowców, ale pełnych nadziei kibiców.

Od niewinnego listu, po spawacza i kierowcę Formuły 1

Zanim historia z Formułą 1 się wydarzyła, Kevin Magnussen mógł zostać najmłodszym kierowcą Królowej Sportów Motorowych. Mógł…, ale dołączenie do stawki zostało zablokowane przez ojca Jana, który nie chciał, aby syn popełnił te same błędy co on.

Kevin Magnussen wraz z ojcem, Janem (fot. Richard Dole/LAT Images/IMSA)
Kevin Magnussen wraz z ojcem, Janem (fot. Richard Dole/LAT Images/IMSA)

Wszystko zaczęło się więc od Formuły Renault i czasów, kiedy francuska marka dość sprawnie zarządzała strukturami wyścigowymi. W 2009 roku młody K-Mag podpisał kontrakt z zespołem Motopark Academy i został wicemistrzem serii Formuła Renault 2.0. Uległ tylko Antonio Felixowi da Coście, który teraz ściga się w elektrycznej Formule E.

Zanim przyszły sukcesy, Kevin nawet… spawał, aby zarobić na swoje wyścigi.

"Byłem spawaczem przez trzy-cztery miesiące i miałem to szczęście, że się z tego wydostałem, bo znalazł się jeden taki facet, który chciał mnie wesprzeć i zapłacić za moje wyścigi. Myślałem nawet, że jeżeli moja kariera wyścigowa się zakończy, to będę spawaczem dłużej. Teraz dobrze jest spojrzeć wstecz i mieć co porównywać oraz wspominać".

Magnussen przyznał, że nie znosił tej pracy i gdyby musiał w niej zostać, to na pewno by miał problemy, aby robić to tak, jak należy. Wszystko zaczęło się dopiero układać, kiedy Duńczyk wysłał list do Rona Denisa. Jan Magnussen był bardzo związany z McLarenem, bo w latach 90. był ich kierowcą testowym. Kiedy mały Kevin dostał "od wujka Rona" zestaw Lego na Boże Narodzenie, to był tam też list, w którym ówczesny szef zespołu z Woking napisał, że jak tylko Kevin będzie szybszy od ojca, to ma dać znać. Zrobił to kilkanaście lat później, juź w wieku 15 lat. Jak przyznał, było to w formie żartu i nie spodziewał się, że dostanie odpowiedź.

Kierowca Haasa otrzymał nie tylko odpowiedź, ale spotkał się z zarządem McLarena i stał się częścią programu młodych kierowców zespołu. Ron zawsze stawał potem murem za Duńczykiem i nie chciał, aby został spisany na straty.

Duńczyk ścigał się między innymi w niemieckiej Formule 3, gdzie rywalizował choćby z Danielem Abtem. Magnussen wygrał w debiucie, pokonując Niemca. Potem przyszedł czas na starty w brytyjskiej Formule 3 i został wicemistrzem, przegrywając z Felipe Nasrem. Chwile grozy były w 2011. Ścigając się po ulicach Makau zderzył się z Williamem Bullerem, a prowadzony przez niego samochód zespołu Carlin wystrzelił jak z katapulty.

"Jestem szczęśliwy, że tu jestem. Uderzyłem Bullera, wzbiłem się w powietrze i zatrzymałem na siatce. Zamknąłem oczy, więc nie wiem, co się działo. Muszę zobaczyć zapis wideo" – mówił po wszystkim Kevin.

Po krótkim odpoczynku powrócił do ścigania, a w 2012 roku wziął udział w pierwszych testach Formuły 1 na torze w Abu Zabi. To dzięki dobrym wynikom w Formule Renault 3.5 mógł pokazać, na co go stać. Pierwszego dnia testów był najszybszym kierowcą, a pozostałe dwa przeznaczył na naukę i poznawanie auta. Na torze jeździł na zmianę z Oliverem Turvey’em, dzięki czemu uzyskał superlicencję FIA. Przełomowy okazał się sezon 2013, bo obiecano mu, że jeżeli zostanie mistrzem Formuły Renault 3.5, to otrzyma fotel w F1. Tak też się stało. Po zaciętej walce ze Stoffelem Vandoornem Magnussen został mistrzem serii i rok później zadebiutował w Formule 1. Co ciekawe, debiut miał być w Force India, ale ostatecznie trafił do McLarena, czyli miejsca, które... "obiecał mu wujek Ron". 

McLaren Mercedes MP4-29 (fot. McLaren)
McLaren Mercedes MP4-29 (fot. McLaren)
Najnowsze
"Lewy" młodszy nawet o 10 lat niż wynika to z kalendarza!
tylko u nas
"Lewy" młodszy nawet o 10 lat niż wynika to z kalendarza!
Bartłomiej Najtkowski - zdjęcie
Bartłomiej Najtkowski
| Czytelnia VIP 
Robert Lewandowski (fot. Getty Images)
Kowalczyk nie daje szans mistrzom Polski. "Trafią na piłkarską karuzelę"
Wojciech Kowalczyk nie daje szans Jagiellonii z Realem Betis (Fot. Getty Images, 400mm.pl)
tylko u nas
Kowalczyk nie daje szans mistrzom Polski. "Trafią na piłkarską karuzelę"
Robert Bońkowski
Robert Bońkowski
Mistrz świata oskarżony o molestowanie seksualne dzieci
Graeme Dott (fot. Getty)
Mistrz świata oskarżony o molestowanie seksualne dzieci
fot. Facebook
Sara Kalisz
Niezbędnik kibica Ekstraklasy. Sprawdź szczegóły 28. kolejki
Piłkarze Lecha Poznań w meczu 28. kolejki zagrają z Motorem Lublin. Transmisja tego spotkania w TVP (fot. PAP)
Niezbędnik kibica Ekstraklasy. Sprawdź szczegóły 28. kolejki
| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Nowe dyscypliny olimpijskie. Niektóre wracają po... przeszło stu latach
Flaga olimpijska (fot. Getty Images)
Nowe dyscypliny olimpijskie. Niektóre wracają po... przeszło stu latach
| Inne 
Angielskie media przed meczem Legii. "Chelsea straciła rytm"
Piłkarze Chelsea (fot. Getty Images)
Angielskie media przed meczem Legii. "Chelsea straciła rytm"
| Piłka nożna / Liga Konferencji 
Olbrzymie zainteresowanie biletami! Przeciążony serwer PZPN
Kamil Grosicki (fot. PAP/PZPN)
Olbrzymie zainteresowanie biletami! Przeciążony serwer PZPN
| Piłka nożna / Puchar Polski 
Do góry