| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
W środowe popołudnie ogłoszono, że Bartłomiej Pawłowski przedłużył kontrakt z Widzewem Łódź do czerwca 2024 roku. Z tej okazji porozmawialiśmy z najlepszym strzelcem drużyny prowadzonej przez Janusza Niedźwiedzia, który zdradził, że liczył na powołanie na marcowe zgrupowanie reprezentacji Polski.
– Jesienią szliście jak burza, ale w obecnym roku tylko jedno zwycięstwo. Entuzjazm charakterystyczny dla beniaminka zgasł?
– Myślę, że nie. Kreujemy, stwarzamy sobie dużo sytuacji. Procentowo jednak nie jesteśmy tak skuteczni jak jesienią i może to jest problem. Mieliśmy też jakieś kontuzje, jakieś kartki. To też mogło mieć wpływ na nasze rezultaty. Ciężko się tu czegoś doszukiwać, bo z reguły podsumowanie robi się po sezonie. To pytanie, na które trzeba będzie sobie odpowiedzieć po sezonie.
– W czwartek pojawiła się informacja, że przedłużyłeś kontrakt z Widzewem do czerwca 2024 roku. Czujesz, że w tym klubie i w tym mieście możesz osiąść na dłużej?
– Czuję się tutaj bardzo dobrze. Wypełniam swój kontrakt najlepiej jak potrafię. Była oferta przedłużenia go o rok, więc ja wraz z moim menedżerem się na to zdecydowaliśmy.
– Widzew ma dla ciebie większe znaczenie niż przeciętny pracodawca?
– Ja jestem kibicem Widzewa od dziecka. Z tatą jeździłem na jego mecze. Moja babcia też mieszkała dwie ulice od stadionu, więc ten stadion bardzo często mi towarzyszył. Przechadzając się po ulicy, widziałem go cały czas. Kojarzę to miejsce nie tylko z pracą, ale także z częścią mojego życia.
– W ostatnim czasie sporo debatowało się na temat powołań na marcowe zgrupowanie reprezentacji Polski, które zakończyło się kilka dni temu. Miałeś jakieś sygnały, że jesteś w orbicie zainteresowań Fernando Santosa?
– Nie ukrywam, że zerkałem na powołania z dużym zainteresowaniem, bo po cichu liczyłem, że może dostanę powołanie, ale nie czułem jakiegoś żalu, gdy zobaczyłem, że mnie nie ma. Raczej zdawałem sobie sprawę, że łatwiej powołać piłkarza wyróżniającego się w młodym wieku z polskiej Ekstraklasy niż doświadczonego piłkarza. Przykład Bartka Salamona pokazuje, że nie do końca, ale też trzeba pamiętać, że on już wcześniej w karierze te występy w kadrze miał. Na pewno miałem to gdzieś z tyłu głowy, że będzie o to bardzo ciężko.
– Jeżeli nie teraz, to nigdy czy raczej nie zamykasz przed sobą furtki do reprezentacji?
– Nie jest zamknięta. Póki ktoś gra w piłkę, to ma szansę. Ostatnio był przykład. Chyba to był bramkarz w reprezentacji Holandii, który w wieku 34 lat zadebiutował, a potem na mistrzostwach grał w pierwszym składzie. Myślę, że jest mi ciężej, bo jest taka ogólnoświatowa moda, żeby stawiać na młodych, by ich rozwinąć i sprzedać. Mimo wszystko na koniec się okazuje, że trzeba stawiać na piłkarzy po przejściach czy doświadczonych, bo też mają coś do zaoferowania. Póki gram w piłkę, nie mogę myśleć, że coś jest zamknięte.
– W jednym z programów telewizyjnych nawet Dariusz Banasik stwierdził, że Fernando Santos powinien cię sprawdzić.
– To bardzo miłe. Generalnie uważam, że mam swoją wartość sportową i jestem w stanie tej kadrze w jakiś sposób pomóc. Jak już powiedziałem, zdaję sobie sprawę z pewnych realiów i mimo wszystko będę kontynuował swoją pracę, żeby to powołanie dostać, a takie słowa wpływają na to, że moja motywacja wzrasta.
– Jeżeli już mówimy o telewizji, to ciebie można nazwać pionierem produkcji pt. "Piłkarze na podsłuchu". Nie obawiałeś się, że pokażesz za dużo?
– Wiesz co, powiem ci szczerze, że jak ubrałem te mikrofony na siebie, to zastanawiałem się, czy będę o tym myślał podczas meczu. W trakcie spotkania jednak o tym zapominałem, choć zdarzały się sytuacje, że sobie o tym przypominałem. Ciężko powiedzieć uczciwie, bo każdy z nas piłkarzy ma inną tolerancję na stres czy czynniki zewnętrze. Na przykład na mnie trybuny nie wpływają wcale. Czy ktoś będzie mnie wyzywał, czy nie, to raczej ciężko, żeby mnie zdeprymował. Wręcz przeciwnie, bardziej motywuje. Jeżeli chodzi o te mikrofony, to każdy musiałby odpowiedzieć za siebie. Ja później miałem możliwość założenia ich po raz drugi i być na podsłuchu w meczu z Rakowem, ale zrezygnowałem.
– Dlaczego?
– Nie byłem właśnie przekonany, czy nie będzie mi to przeszkadzało w koncentracji, mając ten mikrofon gdzieś za koszulką.
– A nie przeszkadzało ci to fizycznie? Sam mikorofon pewnie nie, bo jest malutki, ale do nich zawsze dołączane są mikroporty, które bywają większe w wielu przypadkach.
– Nie, fizycznie w ogóle tego nie odczuwałem. Mikrofon był przyklejony pod koszulką taką taśmą mocno klejącą i raczej nie. Są jednak takie momenty, gdy podświadomie zdajesz sobie sprawę, że masz coś dodatkowego na sobie. Wtedy może zdarzyć się, że zaczniesz myśleć o czymś innym a nie o meczu.
– Musiałeś wstrzymywać się z jakimiś reakcjami?
– Nie, nie. Gdy są emocje, to się o tym nawet nie myśli. Wszystko robi się naturalnie.
– A jak ogólnie zapatrujesz się na tego typu pomysły? Jesteś otwarty na kamery w szatni i pokazywanie kibicom, jak wygląda to od kulis?
– Nie mam z tym żadnego problemu. Uważam, że w dzisiejszych czasach przy tak dużej konkurencji medialnej i takich możliwościach ludzie w każdej chwili mogą sięgać po programy o dowolnej tematyce. Trzeba być po prostu konkurencyjnym i mieć coś do zaoferowania. Jeżeli jest popyt na to, żeby było pokazywane coś z szatni, ludzie tego chcą, to w jakimś stopniu powinni mieć do tego dostęp. Jeżeli jest jakaś odprawa przedmeczowa to oczywiście trudno, żeby trener ujawnił swój pomysł na mecz, ale jeśli trzeba pokazać to, co dzieje się po meczu, to nie ma problemu.
– Słyszałem, że ty pod względem obowiązków medialnych jesteś akurat zapracowanym piłkarzem.
– No szczerze to praktycznie nie ma tygodnia, w którym nie miałbym jednego-dwóch wywiadów albo jakichś spotkań i eventów. Są spotkania w szkołach czy spotkania z grupami kibicowskimi.
– Lubisz, gdy uwaga koncentruje się na tobie?
– Powiem tak, odnajduję się w tym i nie przeszkadza mi to. A czy to lubię? Traktuję to jako część obowiązków. Też lubię kontakt z ludźmi. Często wychodzę czy to z żoną na kawę, czy ze znajomymi. Nie jesteśmy typem ludzi, którzy siedzą w domu. Łączę przyjemne z pożytecznym.
– Czyli, gdy masz wolne popołudnie, to raczej nie spędzasz go na graniu na konsoli.
– Nie. Chyba, że syn mnie poprosi, to ścigamy się w Mario Kart.
– Mówiłeś na początku o takim trendzie, że dużo stawia się na młodych zawodników. Ty tę piłkarską młodość masz już za sobą, ale była ona całkiem barwna. Jak od kulis wyglądały przenosiny z Widzewa do hiszpańskiej Malagi?
– To wyglądało tak, że skaut z Malagi był na meczu z Polonią Warszawa. Ja w tym spotkaniu strzeliłem gola. Potem był na meczu z Legią, gdzie wywalczyłem karnego. W kolejnym sezonie ponownie przyjechał na mecz z Legią. Tam też zaprezentowałem się bardzo dobrze. Po kilku takich wizytach stwierdzili, że chcą dokonać transferu. Wylatując do Malagi, byłem przekonany, że lecę podpisać trzyletni kontrakt. Widzew wtedy finansowo chylił się ku upadkowi. Przez to PZPN nałożył na nich jakieś limity płacowe, przez co chcieli wykorzystać tę sytuację i wycisnąć z niej maksa. Podbijali, podbijali stawkę aż w końcu przelicytowali. Skończyło się na ratowaniu tematu przez mojego menedżera. Ostatecznie było wypożyczenie na pół roku z opcją wykupu przez trzy lata.
– To było płatne wypożyczenie, bo wtedy chodziło o zapłacenie za wypożyczenie. Potem Malaga też wpadła w kłopoty finansowe, z których nie wydostała się do dzisiaj. Klub już miał raz syndyk upadłościowy, ale jakoś się z tego wykaraskał. Teraz znowu jest jednak bardzo źle. Od tego wszystkiego się to zaczęło. Mimo tego, że miałem spotkanie z dyrektorem sportowym, który chciał, żebym został, to niestety nie dogadali się z Widzewem. Wysłali ofertę na mniejszą kwotę niż ta, która została wcześniej umówiona i zapisana w dokumentach. Widzew się nie zgodził i tak temat upadł.
– Jakieś nieszczęście masz do tych klubów z problemami finansowymi.
– Czy ja wiem? Mój kontrakt wypłacili, więc to też nie tak, że się całkowicie rozsypali bez wypłacenia moich należności. Też warto podkreślić, że mój kontrakt nie wpływał na ich problemy finansowe ani ich nie powodował. Jak na warunki hiszpańskie to nie był to kontrakt, którego klub nie mógłby udźwignąć. W związku z tym, że rok wcześniej zaszli daleko w Lidze Mistrzów, to wobec wielu piłkarzy mieli duże zobowiązania, które spłacali przez wiele lat.
– Był taki moment, że troszkę "odleciałeś" po tym transferze do Malagi?
– Na pewno miałem jakieś swoje myślowe wybryki, które nie zawsze wpływały na pozytywnie na mnie czy na moją dyspozycję sportową.
– Imprezy?
– Czy ja wiem? No byłem kilka razy gdzieś na imprezie, ale nie byłem nigdy w jakimś cugu, żebym miał to łączyć z jakimś problemem. Wiesz, jak jesteś młody, to wydaje ci się, że osiągasz sporo. Patrząc na to z perspektywy czasu, to wcale nie było wiele. Jest taki moment "odlecenia", gdy myślisz trochę bardziej zarozumiale lub arogancko.
– Mecz na Camp Nou to była najpiękniejsza chwila w twojej karierze?
– Na pewno będę już to pamiętał do końca życia. Na trybunach było około 80 tys. ludzi. W pierwszym meczu w Maladze zabrakło Messiego, ale w drugim już był.
– To też ciekawy przypadek, bo ty zadebiutowałeś w meczu z Barceloną. Później przez długi czas cię nie było, w nowym roku nie byłeś nawet w kadrze, a w kolejnym meczu z Barceloną znowu pojawiłeś się w składzie i zagrałeś 65 minut.
– To była taka trudna sytuacja i realia charakterystyczne dla gry za granicą. Możesz zagrać dobrze, a i tak później nie być branym pod uwagę. Tam nie zawsze dostajesz to, czego chcesz. Zadebiutowałem z Barceloną, potem chwilę nie grałem, później wróciłem i strzeliłem gola. Następnie znów nie grałem. Okazało się, że nie grałem już miesiąc. Nagle jedziemy do Barcelony, trener bierze mnie ze sobą na mecz, wchodzę w 25. minucie, bo jakaś kontuzja się zdarzyła. Ja dostałem za to spotkanie bardzo dobre noty. Jedne z najlepszych albo najlepsze w Maladze, po czym później nie było mnie przez dwanaście meczów w kadrze, ale takie jest życie. Wiadomo jak to jest, noty za mecz są publikowane przez sportowe dzienniki, portale. Tam miałem najwyższą ocenę, więc nawet zakładając, że nie było to do końca obiektywne, to jednak trudne do zrozumienia, że będąc jednym z najlepszych nagle przez dwanaście meczów nie ma mnie w kadrze. Trudno mi było się z tym pogodzić.
– Dzisiaj jesteś piłkarzem, który zwraca uwagę nadal na pomeczowe noty?
– Nie, dzisiaj nawet nie wiem, kto, co pisze, ale jak byłem młody, to przywiązywałem do tego uwagę.
– Powrót do Polski po takiej hiszpańskiej przygodzie był bolesnym zderzeniem z rzeczywistością?
– Nie, ale wyszedł brak cierpliwości z mojej strony. Widzew wtedy spadł do I ligi, a mnie wciąż obowiązywał z nimi kontrakt. Z piłkarza, który grał w La Liga, stałem się piłkarzem, który nawet nie grał w polskiej Ekstraklasie tylko w I lidze. Byłem trochę pod presją, ale z perspektywy czasu oceniam to pozytywnie. Postanowiłem czekać, bo okienko wtedy dopiero się zaczęło. Pod koniec okienka dostałem propozycję z Lechii Gdańsk i ją zaakceptowałem.
– Później bardzo często zmieniałeś kluby. Z czego to wynikało, że nigdzie nie byłeś w stanie zakotwiczyć na dłużej?
– Mogłem, ale chciałem grać regularnie. Mogłem siedzieć sobie w Lechii i być w kręgu rywalizacyjnym, nie grać regularnie albo grać. Później Korona też chciała mnie wykupić, żeby został tam na stałe, ale wtedy z kolei nie zgodziła się Lechia. Czasami w życiu piłkarza zdarzają się sytuacje, na które nie ma wpływu.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (991 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.