| Piłka nożna / Betclic 1 Liga
To drużyna, która momentami potrafi zrobić piorunujące wrażenie. Ale też zespół pękający w starciu z innymi aspirującymi do gry w PKO Ekstraklasie. W ostatnich pięciu kolejkach Biała Gwiazda przegrała aż trzy razy i nadzieje na bezpośredni awans zostały mocno ostudzone.
Runda jesienna była dla Wisły Kraków katastrofalna. Echa spadku słychać było bardzo długo. Klub musiał uporać się z nieefektywnym systemem zarządzania, nietrafionymi transferami i rozstać z Jerzym Brzęczkiem. Drużyna trafiła w ręce Radosława Sobolewskiego, który zimą otrzymał sześciu nowych piłkarzy i musiał szybko sklecić z nich w zasadzie nowy zespół.
W lutym pisaliśmy, że ten plan jest mocno ryzykowny, a Wisła idzie nieco na skróty. Zamiast spokojnej pracy u podstaw – znów jest rewolucyjny plan, który sukces ma dać tu i teraz.
Zwracaliśmy uwagę, że to kolejne okno w którym dochodzi do bardzo dużych zmian. I znów stoi za nimi ktoś inny. Tylko na przestrzeni ostatnich dwunastu miesięcy za transfery odpowiadali kolejno: Tomasz Pasieczny, potem wspomniany Brzęczek, teraz Kiko Ramirez. I każdy ma inny pomysł. Pod względem liczby pozyskanych zawodników rekordowy był poprzedni sezon, który przecież skończył się spadkiem z PKO Ekstraklasy.
Ramirez obrał kierunek hiszpański i szybko wziął się do pracy. Wziął ludzi po przejściach. Tachi, David Junca i Alex Mula przyszli do Wisły po ponad półrocznej przerwie w grze. Miki Villar i Sergio Benito też przed transferem do Krakowa nie grali wiele, a Igor Sapała właśnie wracał po poważnej kontuzji.
Zespół zaczął wygrywać natychmiast. Wiosna rozpoczęła się od siedmiu wygranych z rzędu. Hiszpanie sprowadzeni przez Ramireza czarowali, a wsparci Luisem Fernandezem stworzyli zespół świetnie radzący sobie z pierwszoligowymi rywalami. Pojemność stadionu została ograniczona ze względu na przygotowania do igrzysk europejskich i nagle okazało się, że bilety na mecze Białej Gwiazdy to jeden z najbardziej pożądanych towarów w mieście. Na każdym meczu komplet.
Znów warto było przychodzić na mecze Wisły, bo oprócz zwycięstw kibic miał gwarancję ujrzenia ciekawego widowiska okraszonego popisami Hiszpanów.
Ale w kwietniu przyszła brutalna weryfikacja. Wisła zagrała z trzema drużynami aspirującymi do gry w PKO Ekstraklasie i wszystkie te spotkania przegrała. W piątek poległa w Łodzi w starciu z ŁKS w poważny sposób ograniczając szanse na bezpośredni awans. W pierwszej połowie obie drużyny zaprezentowany radosny futbol, co skończyło się remisem 2:2. Po przerwie gospodarze zagrali już zupełnie inaczej, zdobyli trzecią bramkę, przy okazji wytrącając Wiśle jej ofensywne atuty. Kazimierz Moskal już raz awansował z ŁKS do PKO Ekstraklasy i jest na najlepszej drodze, by ten wyczyn powtórzyć.
Naprędce zbudowana drużyna Wisły ma bardzo mocne strony. Hiszpański zaciąg prezentuje umiejętności rzadko spotykane w tej lidze, ale zespół jako całość wciąż nie jest gotowy na poważniejsze wyzwania. Wisła brała ludzi po przejściach. Po tak długiej przerwie trudno wejść do nowego zespołu i co tydzień być liderem. Pojawiły się urazy i obniżki formy. To naturalne. Wybierając taki sposób budowy zespołu – trzeba było być na to gotowym.
Oczywiście to jeszcze nie koniec. Krakowianie nadal mają szansę na bezpośredni awans, a i baraże to dobra – choć trudna – droga do PKO Ekstraklasy. Wisła jednak wciąż ma cechy zespołu zbudowanego szybko i w ryzykowny sposób. A przecież w czerwcu kończą się kontrakty wielu ważnym zawodnikom. I znów trzeba będzie budować od nowa.