Skandaliczne było zachowanie Jose Mourinho podczas meczu Sevilla FC – AS Roma w finale Ligi Europy, podobnie jak skandaliczne było jego postępowanie i komentarze po meczu, a nawet na parkingu, gdy sędziowie opuszczali stadion w Budapeszcie. Liczne protesty trenera AS Roma, niestosowne komentarze i gesty podburzające zachowanie piłkarzy i kibiców, sprawiły, że bardzo trudny do sędziowania mecz stawał się jeszcze trudniejszy. Paradoksalnie, ewidentnym błędem było odwołanie z winy VAR podyktowanego w 75. minucie rzutu karnego dla Sevilli.
Tak trudny mecz mogło poprowadzić – w taki sposób lub ewentualnie trochę lepiej, z niewiele mniejszą liczbą błędów czy kontrowersji – zaledwie kilku sędziów w Europie: właśnie Anthony Taylor z Anglii, ewentualnie Szymon Marciniak i może jeszcze dwóch czy trzech innych arbitrów, ale z pewnością nie więcej. Tylko tylu, bo był to najtrudniejszy do sędziowania mecz w rozgrywkach międzynarodowych na tym szczeblu od czasu meczu Argentyna – Holandia w ostatnich mistrzostwach świata w Katarze.
W Budapeszcie, gdzie rozegrany został finał Ligi Europy, Jose Mourinho krzyczał, wykonywał niestosowne gesty, opuszczał strefę techniczną swojego zespołu, a nawet wkraczał na boisko, wielokrotnie okazując niezadowolenie z decyzji sędziowskich. Wielokrotnie krytykował arbitrów w nieodpowiedni sposób i wielokrotnie postępował w sposób nieuprawniony. Nikt inny nie przeszkadzał sędziom w prowadzeniu meczu tak bardzo jak właśnie szkoleniowiec drużyny z Rzymu. Jego zachowanie było absolutnie nieakceptowalne i nie powinno być tolerowane. To było złe zarówno dla samego meczu, jak również było złe dla wizerunku piłki nożnej – Portugalczyk dawał liczne przykłady, jak nie należy się zachowywać.
Największym błędem w prowadzeniu tego meczu było właśnie to, że Jose Mourinho był traktowany jak święta krowa – nie został usunięty ze strefy technicznej i odesłany na trybuny. Gdyby został ukarany żółtą kartką znacznie wcześniej, a nie dopiero pod koniec dogrywki, być może ostudziłoby to przynajmniej trochę jego zapędy i poprawiło atmosferę meczu. Tymczasem określenie "The Special One", którym Mourinho sam siebie kiedyś określił, dużo wyraźniej niż zwykle nabierało innego sensu. Bardzo negatywnego. Im bliżej końca meczu, tym bardziej. Na dodatek przesadna krytyka ze strony Mourinho udzielała się innym osobom. Tym, które nie znają się na piłce nożnej zbyt dobrze i myślą, że sędziowie rzeczywiście skrzywdzili rzymian w sposób skandaliczny, jak również tym osobom, które nie mają wiedzy eksperckiej na temat "Przepisów gry", sędziowania oraz systemu VAR i funkcjonowania sędziów wideo.
Trudno jednak mieć duże pretensje do sędziego Anthony’ego Taylora czy sędziego technicznego Michaela Olivera, że nie zdecydowali się pokazać Mourinho czerwonej kartki, skoro sugestie płynące od władz sędziowskich UEFA można w skrócie określić słowami: "Panowie sędziowie, róbcie wszystko, co możliwe, aby nie wykluczać trenerów z ławek niepotrzebnie, pochopnie. Nie potrzebujemy, nie chcemy skandali, zwłaszcza przy okazji meczów finałowych”. Mourinho robił więc, co chciał, na co mu pozwalano – UEFA i w efekcie też sędziowie sami sobie nawarzyli tego piwa.
Bardzo źle wyglądała sytuacja pomeczowa, gdy na parkingu, przy wychodzących sędziach i wielu świadkach, szef Komisji Sędziowskiej UEFA Roberto Rosetti najpierw wyściskał się z Jose Mourinho niczym starzy przyjaciele, a następnie – jako oficjel UEFA – pokornie wysłuchał, jak trener AS Roma ich krytykował z użyciem słownictwa wulgarnego, między innymi "pier… hańba”. Krytykując sędziów Mourinho ironicznie powoływał się na rozmowę z Rosettim, który rzekomo miał stwierdzić, iż arbitrzy popełnili poważny błąd! Najwyraźniej powoływał się na rozmowę sprzed chwili, gdy obaj niemal szeptali sobie do uszu – widać to wyraźnie na niektórych filmach zamieszczonych w internecie, choć niektóre krótkie dokumenty z parkingu są tej sceny pozbawione.
Jeśli UEFA nie wyciągnie surowych konsekwencji wobec Mourinho, rzeczywiście będzie to hańba i bardzo zły sygnał dla organizatorów rozgrywek piłkarskich w wielu krajach na różnych poziomach. Jeśli bowiem takie postępowanie Mourinho pozostanie bezkarne – w zawodowej piłce nożnej, udokumentowane dokładnie wieloma nagraniami – to czego będzie można oczekiwać od piłkarzy czy trenerów amatorów w relacjach z sędziami amatorami, hobbystami, którzy często dopłacają do swojej pasji, sędziując dla przyjemności.
Mecz Sevilla FC – AS Roma (1:1, w rzutach karnych 4:1) był ekstremalnie trudny do sędziowania i ekstremalnie niewdzięczny – po takich meczach arbitrzy nigdy nie są chwaleni, z reguły są krytykowani przez co najmniej jedną ze stron.
CZYTAJ WIĘCEJ: "To hańba! Mourinho nie chciał medalu"
Trudności wynikały w połowie z zaciętej rywalizacji i postępowania piłkarzy obu drużyn – podburzanych przez Jose Mourinho zawodników AS Roma, ale także z postępowania zespołu Sevilli, który w ostatnich dwóch meczach La Liga otrzymał dwie czerwone kartki za poważne, rażące faule – a w połowie wynikało to właśnie z tego, co działo się za linią boczną, szczególnie w okolicy ławki rezerwowych AS Roma.
Liczbą sytuacji kontrowersyjnych można byłoby obdzielić kilka innych meczów, nawet finałowych. W paru sytuacjach nie da się jednoznacznie rozstrzygnąć, czy decyzja sędziego była właściwa albo czy była możliwie najlepsza, bo były to sytuacje na pograniczu – bardzo ocenne. W paru przypadkach nawet ujęcia z różnych kamer nie dają pewności – właśnie w takich przypadkach należy przyjąć, że arbiter postąpił prawidłowo lub być może prawidłowo, co też nakazuje decyzję akceptować. W sytuacjach, które na podstawie powtórek można zweryfikować, decyzje sędziowskie były prawidłowe lub – biorąc pod uwagę obecne sędziowskie interpretacje i praktyki – co najmniej akceptowalne. Poza jednym kluczowym wyjątkiem.
Paradoksalnie najbardziej kontrowersyjna decyzja była finalnie… korzystna dla AS Roma. W 75. minucie Lucas Ocampos z Sevilli walczył w polu karnym o piłkę z Rogerem Ibanazem, który starał się zatrzymać napastnika nieprzepisowo. W pierwszej fazie Ocampos zdołał się wyrwać i biegł dalej za piłką, a wtedy Ibanez podstawił mu nogę i napastnik się przewrócił. Anthony Taylor gwizdnął i podyktował rzut karny. Stojący kilkadziesiąt metrów dalej Mourinho zaczął znowu protestować, arbitra po raz kolejny otoczyli piłkarze Romy, a wtedy do akcji wkroczyli sędziowie wideo ze Stuartem Attwellem na czele. Efekt był taki, że Taylor pobiegł do monitora i po chwili odwołał rzut karny. Kolejne powtórki tej sytuacji wskazują na to, że odwołanie było decyzją znacznie bardziej kontrowersyjną niż podyktowanie. W mojej ocenie było decyzją ewidentnie złą.
Taylor miał prawo podyktował rzut karny, ponieważ Ibanez, podstawiając nogę Ocamposowi, wprawdzie trafił najpierw w piłkę, ale po pierwsze – nie wybił jej skutecznie poza zasięg Ocamposa, a po drugie – tuż po trafieniu w piłkę Ibanez trafił w nogę rywala, powodując jego upadek. To są fakty, których po analizie wszystkich powtórek raczej nie da się podważyć. Problem w tym, że sędziowie wideo mieli do dyspozycji wiele powtórek z różnych ujęć, chyba poczuli presję czasu i najwyraźniej wybrali ujęcia nie najlepsze i zarazem bardzo mylące.
Pierwsza powtórka zaprezentowana przez VAR Taylorowi – z kamery ustawionej na trybunie głównej, za linią boczną i ławkami rezerwowych – sugeruje, że Ocampos symulował, próbując wykorzystać kontakt z rywalem do wymuszenia rzutu karnego. Druga powtórka, którą zobaczył sędzia – z kamery ustawionej za linią bramkową w okolicy między słupkiem i chorągiewką rożną przy trybunie głównej – nie daje pewności, czy doszło do kontaktu, ale też wskazuje na to, że nawet jeśli kontakt był, to chyba nie powinien spowodować takiego upadku napastnika. Tę drugą powtórkę Taylor oglądał bardzo krótko. Po obejrzeniu dwóch takich ujęć Anglik postanowił zmienić decyzję. I to był błąd, z którego arbiter nie mógł sobie zdawać sprawy, ponieważ nie wiedział, że istnieją lepsze ujęcia z innych kamer. Wkrótce później zaprezentował je realizator transmisji telewizyjnej...
Gdy sędzia wykonał gest oznajmiający, że finalna decyzja to rzut sędziowski, telewidzowie zobaczyli jeszcze raz tę drugą powtórkę oraz dwie nowe. Pierwsza z nich to powtórka z kamery ustawionej również za tą samą linią bramkową, ale bliżej drugiej chorągiewki rożnej. W tym ujęciu widać wyraźnie, że Ibanez tuż po wybiciu piłki kopie Ocamposa w bok nogi, w połowie odległości między między kolanem i stawem skokowym, w taki sposób, że noga natychmiast się wygina, a napastnik naturalnie w tej sytuacji się przewraca.
Druga z nowych powtórek – z kamery ustawionej po drugiej stronie boiska, za przeciwległą linią bramkową – przekonuje, że to było ewidentne kopnięcie kwalifikujące się do podyktowania rzutu karnego. Kopnięcie było wystarczająco mocne – spowodowało utratę równowagi i w rezultacie upadek Ocamposa. Zatem Taylor pierwotnie miał rację, ale zaufał źle wybranym powtórkom przez sędziego wideo. Pytanie tylko, czy Attwell te dwie ostatnie powtórki widział wcześniej, ale je niesłusznie zignorował, czy najpierw zobaczył tamte powtórki błędnie sugerujące, dał się im zwieść i tym samym nieświadomie wprowadził w błąd arbitra głównego.
Mourinho i piłkarze Romy mieli pretensje do sędziego nawet w oczywistych sytuacjach, jak na przykład w 20. minucie, gdy ukarał żółtą kartką Nemanję Maticia za nierozważne uderzenie ręką w szyję Lucasa Ocamposa. Takich lub podobnych sytuacji, gdy sędzia był mobbingowany, choć miał rację lub być może miał rację, było niestety wiele. Notoryczne pretensje ze strony Mourinho świadczą tylko o tym, że jego wypowiedzi na temat sędziowania nie należy brać poważnie – należy je traktować tylko jako próbę wywierania presji lub wyrazy frustracji. Merytorycznie są z reguły chybione lub wręcz fałszywe. Niestety coraz częściej.
2 - 2
Fenerbahce
5 - 2
FC Twente
19:00
Bodoe/Glimt/Lazio
19:00
Lyon/Manchester United
19:00
Tottenham Hotspur/Eintracht Frankfurt
19:00
Rangers/Athletic Bilbao
18:00
Zwycięzca SF 2