Czesław Michniewicz skompletował sztab i od lipca rozpocznie pracę w saudyjskim Abha Club. Co go tam czeka? Czy faktycznie jest tak pięknie pod względem finansowym? Na co musi uważać? Czy będzie miał dobre warunki do treningu? Co z transferami? Postanowiliśmy to sprawdzić.
Były selekcjoner reprezentacji Polski zdecydował się nieoczywisty wybór i wyjedzie do Arabii Saudyjskiej. Już wcześniej przetarli mu szlaki Mateusz Łajczak i Roland Buchała, którzy współpracowali z Martinem Sevelą w Abha. Ilekroć wspomina się o futbolu na Bliskim Wschodzie, to zawsze pada jedno słowo — pieniądze. Na pewno portfel Michniewicza się nie skurczy. W nowym klubie może liczyć na zarobki kilkukrotnie wyższe, niż choćby w Ekstraklasie.
Do niedawna niebezpieczne miasto
Abha to miasto wielkości Katowic. Jeszcze do niedawna można było czuć obawy, mieszkając tam. Wszystko przez wojnę w Jemenie, która kosztowała życie setki tysięcy ludzi. Co chwilę wybuchały drony. Było słychać różne eksplozje, a życie toczyło się w niepewności. Z racji wysunięcia na zachód Abha była narażona na niebezpieczeństwa.
– W zeszłym roku drony były kilkukrotnie zestrzeliwane w okolicy, w której wówczas mieszkałem. Bywało, że spadały nawet mniej niż pięć kilometrów od mojego domu. W trakcie Ramadanu zawarto pokój z Jemenem i sytuacja się uspokoiła. Później go wydłużono i od momentu powrotu z wakacji, a tym samym rozpoczęcia nowego sezonu nie miałem żadnych sytuacji związanych np. z zamknięciem drogi lub lotniska spowodowanych informacją o nadlatującym dronie lub próbie jego zestrzelenia – tłumaczy polski trener w Abha, Mateusz Łajczak.
Następne
Poza nieprzyjemnymi kwestiami są także atrakcje turystyczne. Miasto jest położone w najwyższych górach w Arabii Saudyjskiej. Blisko jest także do morza, około 1,5 godziny jazdy samochodem. Największym plusem jednak jest pogoda. Dla Europejczyka trudno znaleźć lepsze miejsce. Temperatury w większości kraju przekraczają 40 stopni. W Abha do takich sytuacji dochodzi bardzo rzadko. Nie ma też tak dużej wilgotności powietrza.
To pozwala na normalne funkcjonowanie w ciągu dnia. Miasta jak Rijad czy Dżudda żyją przede wszystkim po zmroku. Za dnia wszyscy przebywają w klimatyzowanych pomieszczeniach, bo z nieba leci żar. Dla piłkarza to naprawdę kłopotliwe, bo nie każdy jest w stanie znieść tak duże temperatury.
Inna kultura
Choć Arabia Saudyjska stara się coraz bardziej luzować niektóre prawa, to jednak w Abha wciąż można czuć przywiązanie do religii. Kobiety chodzą z zakrytymi twarzami, mimo że obowiązek ten został już zniesiony. W restauracji nie mogą siedzieć z mężczyznami przy jednym stole, jeśli nie są rodziną. Co do mężczyzn, to im zabrania się choćby chodzenia w krótkich spodenkach w miejscach publicznych. Nie ma też szans na napicie się alkoholu, co mimo zakazu w całym kraju, jest możliwe w największych miastach.
Następne
– W Abha mocno przestrzega się wszelakich zasad religijnych. Nikt jednak nie wytyka nikogo palcem, że jest innej wiary. Pewne przemiany zachodzą tutaj wolniej – dodaje Łajczak.
Religia też miesza się ze sportem, bowiem piłkarze mają modlitwy w środku nocy, co determinuje ich styl życia. Pod nich ustawia się także treningi, by nie kolidowały z obrzędami religijnymi. Dla kogoś z zewnątrz może być to zaskoczenie. Trzeba też uważać na słowa, by nikogo nie urazić. Tzw. język piłkarski nie jest tam wskazany.
– Trzeba uważać, co się mówi. Pewne wulgaryzmy na co dzień używane przez trenerów w różnym kontekście tutaj nie zawsze będą odbierane w ten sam sposób, co przykładowo w Polsce. Istnieje bardzo cienka granica w tej kwestii. To, co dla nas może być swego rodzaju "pompką" lub motywacją, tu może być odebrane jako obraza – objaśnia nasz rozmówca.
Infrastruktura? Michniewicz dobrze trafił!
Problem w Arabii Saudyjskiej są przestarzałe stadiony i brak bazy treningowej. Choć w największych klubach jak Al Nassr czy Al Ittihad wygląda to już bardzo dobrze, to zespoły z dołu w tabeli mogą zazdrościć. Wyjątkiem jest Abha i Damac, bo te drużyny rozgrywają mecze na stadionie Księcia Sultana bin Abdul Aziza. To obiekt, który może pomieścić nawet 20 tysięcy kibiców, co raczej prędko się nie wydarzy z racji słabego zainteresowania.
– To bardzo duży kompleks sportowy z halą, na której Abha rozgrywa mecze koszykówki lub siatkówki, salą do judo, pełnowymiarowym basenem i różnymi budynkami do trenowania różnych sportów oraz oczywiście głównym stadionem piłkarskim "Mahala". Szatnie stadionu są dwa razy większe niż te, które można spotkać na niektórych stadionach w Ekstraklasie. Są one wyposażone w siłownie, pokój trenerów oraz strefę dla fizjoterapeutów. Murawa jest jedną z najlepszych w kraju, ponieważ panują sprzyjające warunki – twierdzi polski trener w Abha.
Wokół stadionu są dwa trawiaste boiska treningowe, jedno ze sztuczna nawierzchnią a w głównej siedzibie klubu trwa budowa kolejnego boiska z kompletnym zapleczem w postaci siłowni, pokojów dla piłkarzy, nowych szatni i biura dla sztabu szkoleniowego. W porównaniu do innych arabskich klubów nie jest to szczyt możliwości, ale nie ma też co narzekać.
Rozpoznawalność? Nie za piłkę
Abha nie jest miastem kojarzącym się z tradycjami piłkarskimi. Rekordowym wynikiem w historii klubu pozostaje dziewiąte miejsce osiągnięte przez Martina Sevelę. Nie pozwoliło mu to jednak zachować stanowiska. Z racji przeciętnych wyników nie ma też wielkiego zainteresowania kibiców. Średnia liczba osób na trybunach przekracza 3000, ale często się zdarza, że nie ma ich nawet 500. Czesław Michniewicz nie musi więc obawiać się dodatkowej presji.
– W Abha, jeśli zapytasz przypadkowo spotkanego mieszkańca, komu kibicuje, to siedmiu na dziesięciu odpowie, że albo Al Nassr, albo Al Ittihad lub Al Hilal. Fani Abhy lub Damacu są rzadkością. Czesław Michniewicz będzie budził ciekawość miejscowych, ale ze względu na kolor skóry, a nie miejsce, w którym pracuje – słyszymy.
Sporo fanów przybyło po ogłoszeniu Michniewicza. Klub momentalnie zyskał kilka tysięcy obserwujących na Twitterze. Przyczyniła się też do tego komiczna prezentacja, w której pomylono między innymi nazwisko trenera. Tak głośno o Abha nie było od dawna. Co prawda pewnie taki wydźwięk był nie do końca oczekiwany, ale jak mawiał klasyk – nieważne jak, ważne, że mówią.
Lenistwo
Piłkarze z Arabii Saudyjskiej nie są chętni do ciężkiej pracy. Brakuje im też dyscypliny. To bariera, którą ciężko przełamać wielu trenerom. Niektórzy po prostu dostosowują się do zawodników, by jak najbardziej ułatwić im trenowanie. Dla zobrazowania sytuacji, w pewnym klubie zawodnicy nie byli nauczeni przyjeżdżania do klubu dużo wcześniej przed treningiem, żeby się przebrać, porozciągać itp. W ich interesie było tylko odbyć zajęcia i jechać do domu. Docierali na nie już przebrani lub robili to w samochodach. Zmiana u nich tego nawyku nie należała do łatwych rzeczy, ale po długich namowach doszła do skutku.
– Profesjonalizm dużej grupy lokalnych piłkarzy wciąż nie może być porównywany z normami spotykanymi w Europie. Tu wciąż dzień treningowy wyglądem oraz ramami czasowymi odbiega zdecydowanie od tego, który my znamy z zachodnich klubów. Piłkarze nie spędzają w klubie kilku godzin od rana do wieczora, a często ograniczają się jedynie do przyjazdu na czas na zajęcia treningowe, by po ich zakończeniu bezpośrednio udać się do domów. Odpowiednia prewencja, dieta, sen, regeneracja, dodatkowy trening motoryczny lub mentalny to aspekty, do których zawodnicy nie przykładają specjalnej uwagi, często je całkowicie zaniedbując. Praca fizjoterapeuty jest mocno ograniczona, bo piłkarze nie korzystają z niej w takim stopniu jak w polskich klubach – tłumaczy Łajczak.
Normalnym nawykiem jest palenie sziszy po treningach, często do późnych godzin. Są jednak też pozytywy, bo gdy uda, by zawodnicy uwierzyli w wizję trenera, to idą za nim w ogień. Najlepszy przykład to reprezentacja Arabii Saudyjskiej, która była złożona głównie z rezerwowych w krajowej lidze. Selekcjoner Herve Renard jednak tak ich zdyscyplinował, że udało zaprezentować się z dobrej strony na mundialu.
Kasa…
Abha jest w stanie zaoferować większe pieniądze niż każdy klub w Polsce. W zeszłym sezonie grał tam znany z włoskich boisk Felipe Caicedo. Furory jednak nie zrobił, bo strzelił zaledwie dwa gole. W przyszłych rozgrywkach już raczej nie będzie dane mu zagrać. W jego miejsce przyjdzie inna gwiazda.
Polityka ściągania zagranicznych zawodników w Arabii jest bardzo ciekawa. Fundusze płynące do klubów pochodzą z ministerstwa, choć rząd chce je sprywatyzować, to będzie to tylko przykrywka. Ostatnio państwowy fundusz inwestycyjny przejął 75 procent w Al Ahli, Al Nassr, Al Hilal i Al Ittihad. Na dobrą sprawę aktualnie cztery najlepsze zespoły w kraju mają… tego samego właściciela. Władze tylko rozdzielają nazwiska do każdego z nich.
Z nieoficjalnych informacji można dowiedzieć się, że istnieje sporządzona przed sezonem lista nazwisk, z której wszystkie kluby Saudi Pro League mogą wybrać gracza, którego widzieliby w swoich szeregach. Oczywiście, nie wszyscy zgadzają się na przenosiny, jednak spora część nie może oprzeć się wysokim zarobkom.
Tyczy się to także trenerów. Według Piotra Koźmińskiego z portalu WP Sportowe Fakty, Czesław Michniewicz z cały sztabem może liczyć na zarobki rzędu 1,5 mln euro za sezon. Żaden polski trener w historii nie mógł pochwalić się tak wysokim kontraktem. A do najlepszych w tej lidze jeszcze przecież sporo brakuje. Jedno jest pewne – były selekcjoner wyjedzie z Arabii bogatszy w doświadczenie, ale też z grubszym portfelem.