W niedzielę w Ramonie w stanie Oklahoma Mykolas Alekna dwukrotnie poprawił własny rekord świata w rzucie dyskiem – teraz wynosi już 75,56 metra. Litwin jest wybitnym lekkoatletą, ale za kulisami tego sukcesu stoi pytanie: dlaczego w kwietniu cała czołówka znów spotyka się na zawody na pastwisku? I czy wiatr, który mocno tam wieje, wspierając noszenie sprzętu, nie powinien być jakoś limitowany?
Zbierz najlepszych dyskoboli świata, włącz nagrywanie wideo w telefonie, ustaw siatkę do rzutów i zacznij zabawę. Tak ponownie w niedzielę zrobili organizatorzy festiwalu rzutu dyskiem w Ramonie w stanie Oklahoma w USA. Efekt? Podobnie jak przed rokiem w tym samym miejscu Mykolas Alekna ustanowił rekord świata – 75,56 metra, zostając pierwszym lekkoatletą, który dwukilogramowy sprzęt posłał powyżej granicy 75 m. W tych samych zawodach Litwin miał też jeszcze jeden rzut dalszy niż poprzedni rekord. Zresztą, teraz dalej od ubiegłorocznego wyczynu Alekny rzucił też Matt Denny (74,78 m), ustanawiając niebywały rekord Australii i Oceanii.
W niedzielę w różnych grupach aż sześciu dyskoboli rzuciło powyżej 70 m, w tym pięciu w tzw. elicie. Takiego konkursu dysku jeszcze nie było. Tak głośnych pytań o uczciwość podobnych widowisk – również.
– To jest nadużycie – wprost mówi legendarny Piotr Małachowski.
Najlepszy rzut dyskiem w historii. Ale czemu w kwietniu i na pastwisku?
Szanowany statystyk i trener lekkoatletyczny PJ Vazel sprawdził, że w Oklahomie padły najlepsze wyniki w historii dla miejsc 1-7 w jakimkolwiek konkursie dysku w dziejach sportu. W tej chwili już 18 z 20 najlepszych wyników na świecie w tym roku pochodzi z rzutni w Ramonie. I choć jest dopiero połowa kwietnia, to 19 miotaczy ma już pewne minimum na mistrzostwa świata w Tokio. Przy czym te MŚ mają się odbyć dopiero w połowie września, do tego tzw. twardy wskaźnik na nie i tak był wygórowany – wynosił 67,5 m. Dla kontekstu dodajmy, że to poziom, który na igrzyskach w Tokio dawał srebrny medal.
Najwyższy czas wspomnieć, że kiedy Alekna rzucał pierwszy rekord świata tego dnia – 74,89 m – to ustawiony przez organizatorów pomiar wiatru pokazał siłę +5.1 m/s.
Tym są właśnie zawody w Ramonie. A Amerykanie, znając te warunki, zaproponowali światu dyskoboli farmę bicia życiówek, uzyskiwania minimów i innych rekordów.
Miejsce, gdzie się to odbywa, trudno nawet nazwać stadionem. W szczerym polu jest ustawiona klatka z wylanym kołem. Nagranie rekordu Alekny wykonano amatorsko telefonami, wszystko ma raczej klimat zgrupowania, a nie dużej sceny. I to nie jest samo w sobie problematyczne – takich mityngów jest na świecie mnóstwo, nie każdy rekord musi być bity na Stade de France. Dość powiedzieć, że we Wrocławiu w 2014 roku Anita Włodarczyk w ramach promocji rzucała młotem przez Odrę. Wątpliwości budzi raczej fakt, że środowisko zupełnie jawnie bawi się tam w records-show. Parę dni wcześniej Valarie Allman rzuciła w Oklahomie 73,52 m – 5. wynik w dziejach, najlepszy w kategorii kobiet od 1989 roku.
– Nadciągnięcie debaty o tym, czy tak powinno być, jest więcej niż pewne. W świetle obecnych przepisów można rzucać w jakichkolwiek warunkach. I nie widzę raczej przestrzeni do zmiany w regulaminach – uważa Tim Adams, dziennikarz "Athletics Weekly".
I ona, i Alekna, i Denny, i wszyscy inni raczej nie prężyliby tam muskułów w kwietniu, gdyby nie silny wiatr. I to te warunki wywołują dyskusję o wartości ich wyników, a nie fakt, że to nie są wielkie stadiony. Na wideo z rzutem Litwina widać doskonale, jak tańczy siatka w klatce. I jak mocno ruszają się drzewa wokół obiektu.
Czy "doping wietrzny" nie wypacza porównywalności wyników pomiędzy zawodami i czy nie powinien zostać uregulowany? – napisał na X statystyk i sędzia Tomasz Wieczorek.
Gatlin z wiatrem biegł na 100 m szybciej niż Usain Bolt. Ale jemu nie uznali
Amerykanie organizujący mityng w Ramonie nie są rzecz jasna jedyni. Swego czasu w Austrii do kalendarza World Athletics zarejestrowano 20 mityngów w 20 dni, w tym samym miejscu. Postąpiono tak, aby zabezpieczyć się na wypadek udanych rzutów. Ale gdy nie wiało, konkursy po prostu odwoływano.
Tylko należy się zastanowić, czy tak samo nie powinno być w takim razie w przypadku skoku w dal i trójskoku, a także w sprintach. Dla porównania, Justin Gatlin w eksperymencie z użyciem wielkich wiatraków był w stanie przebiec 100 metrów w 9.45 sekundy. A przecież rekord świata Usaina Bolta to nadal 9.58 s, bo przepisy World Athletics pozwalają na ratyfikację wyniku, tylko jeżeli pomiar wiatru mieści się w przedziale od -2 do +2 m/s.
– Dyskusja o nałożeniu na konkursy dyskoboli i oszczepników regulacji związanych z siłą wiatru jest bardzo długa – przyznaje Vazel.
I rzeczywiście, bo już sto lat temu – na mistrzostwach USA – anulowano rekord tego kraju w rzucie oszczepem. Henry Bonura rzucił wówczas 65,19 m, ale sędziowie (bez oparcia w przepisach) uznali, iż zatwierdzenie go w świetle tak mocnego podmuchu byłoby nieuczciwością wobec innych. Tylko że dziś o uznaniowości sędziowskiej nie mogłoby być mowy. I Vazel wskazuje na podstawową kwestię do rozstrzygnięcia: skoro mielibyśmy limitować wiatr w rzutach, to gdzie powinien być ustawiony miernik?
Pomiar wiatru w rzutach? Pewnie by się przydał. Tylko jak go zrobić
Problem, który widzą też w World Athletics, polega na tym, że – tak jak w skokach narciarskich – w strefie rzutu też w różnych miejscach wiatr wieje z różną siłą. A im wyżej nad ziemią, tym jego siła może być większa. Fizycznie więc nie da się jej zmierzyć w sposób doskonały. Z drugiej strony, w biegu na 100 m też mamy do czynienia z dużym dystansem i na wielu stadionach podmuchy przy starcie znacznie różnią się od tych, z którymi zawodnicy walczą już przy mecie. W przypadku sprintów już w 1936 roku otwarcie mówiono o potrzebie używania trzech urządzeń pomiarowych, ale dla uproszczenia spraw drogą kompromisu uzgodniono, iż należy prowadzić tylko jeden pomiar. I tak w lekkoatletyce zostało do teraz.
Skoro idealne rozwiązanie nie istnieje, w przypadku dysku pomiar mógłby być ustawiony np. trzy metry za krawędzią koła. I analogicznie w oszczepie o trochę za linią wyznaczającą koniec rozbiegu.
– Można też używać trzech urządzeń, ustawionych w różnych miejscach i przy każdym rzucie wyciągać średnią pomiaru – wskazuje w dyskusji Wieczorek. Tylko że skoro w sprincie wystarczy jeden, dlaczego rzuty miałyby być stanowić wyjątek.
A może musi zostać tak, jak jest? "Obiekt dla sportowca, nie dla widza"
Zresztą, różnica między sprintem, skokami płaskimi a rzutami jest dość zauważalna. Bieg, niezależnie od warunków, jest zwykle jeden. A w skokach i rzutach prób może być aż sześć, więc zawodnicy mają czas na dopasowanie techniki lub rozbiegu do tego, co dzieje się z powietrzem. I to zwykle się udaje. Skoczkowie mogą odsuwać rozbiegi, a najlepsi dyskobole z łatwością operują nadgarstkiem przy wyrzucie w taki sposób, żeby sprzęt wylatywał pod kątem najlepszym np. do ślizgania się po powietrzu. Tymczasem w skokach wiatr jest mierzony, a w rzutach już nie.
Cała dyskusja o wietrze przy okazji wybitnego przecież osiągnięcia Alekny jest kłopotem PR-owym dla lekkoatletyki. Choć padł fantastyczny rekord, to rozmów o formie Litwina jest tyle samo, co o okolicznościach jego prób.
Ale są też w niej inne, odwrotne głosy. A jeden z nich, przeczytany w internetowej debacie na X-ie, sugeruje:
"Większość stadionów jest zamkniętych trybunami. Powietrze tam cyrkuluje w zupełnie nieobliczalny sposób, odbija się od okalających zabudowań. Warunki, które tam panują, są mało sprawiedliwe do rzutów, bo każdy zawodnik trafia inaczej przy swojej próbie. Stadiony są jednak tak zbudowane, żeby zapewnić komfort widowni. W Ramonie jest inaczej. Ramona jest tak zbudowana, żeby komfort zapewniać przede wszystkim startującemu tam lekkoatlecie".
W ubiegłym roku, który Alekna także rozpoczął od rekordu świata, Litwin w dalszej części sezonu ani razu nie przekroczył już granicy choćby 71 metrów.