16 sierpnia 2017 roku na świat przyszedł Neymar – syn Kariny i Rafała. Sześciolatek zbiera karty z piłkarzami i w ten sposób poznał swojego imiennika z Brazylii. – Hejt był ogromny. Pisali, że uciekłam ze szpitala psychiatrycznego – opowiada matka chłopca.
Imię – tak podstawowa rzecz, że często się nawet nad nim nie zastanawiamy. Przychodzimy na świat, a ono już jest. – Nasi przodkowie wierzyli, że za pomocą imion można wpływać na los. Przekonanie to jest zawarte w starych łacińskich przysłowiach: nomina sunt omina (imiona są wróżbami) oraz nomen est omen (w imieniu zawarta jest wróżba) – tłumaczy psycholog Krystyna Doroszewicz w książce "Z imieniem przez życie. Psychologiczne aspekty imion".
W 1964 roku Associated Press opisało historię Huberta Blaine’a Wolfeschlegelsteinhausenbergerdorffa seniora, którego imię liczyło 666 liter. Komputer IBM 7074, który służył firmie ubezpieczeniowej John Hancock Mutual Life Insurance Company mógł przetworzyć milion polis, ale nie poradził sobie z pełnym imieniem Blaine’a, więc trzeba było je wpisywać ręcznie. Iście diabelska robota. Księgowa zastanawiała się za jakie grzechy?
Polskie prawo nie jest tak elastyczne jak to w Stanach Zjednoczonych. Na portalach Urzędów Stanu Cywilnego znajdziemy trzy podstawowe zasady dotyczące nadawania imion:
– nie może być ośmieszające
– nieprzyzwoite
– powinno wskazywać na płeć dziecka
Mimo to znajdziemy różne perełki, które często świadczą tylko o modzie. Dość brutalnie odbiło się to na Brajanach i Dżesikach, którzy stali się bohaterami prześmiewczych memów. Według Głównego Urzędu Statystycznego mamy w Polsce 27 Isaur i… 48 Izaur, co jest pokłosiem brazylijskiej telenoweli emitowanej w Polsce w latach 80. XX wieku. Bardziej współczesnym przykładem są cztery dziewczynki imieniem Daenerys. Wszystkie urodziły się w latach 2019-2022, kiedy rekordy popularności bił serial "Gra o Tron".
Welcome to City, @deynac18! 💙#ManCity pic.twitter.com/bjENVvUOmh
— Manchester City (@ManCity) June 3, 2022
Trendy narzuca też sport. Gdy na boiskach brylowali Kazimierz Deyna i Robert Gadocha, to rodzice mieli mówić: "jak chłopiec to Kazik, a jak dziewczynka to Gadocha". W Manchesterze City gra co prawda Deyna Castellanos, ale imię wenezuelskiej piłkarki nie ma nic wspólnego z legendą Legii Warszawa. To tylko odpowiednik naszej Diany. Z kolei w bazach danych GUS-u cicho o Gadochach, choć brzmi to ładnie i staropolsko!
3 sierpnia 2017 padł rekord transferowy. PSG zapłaciło za Neymara 222 miliony euro, czyniąc go najdroższym piłkarzem świata. Trzynaście dni potem w Ciborzu w województwie lubuskim przyszedł na świat Neymar Smoliński, syn Kariny i Rafała.
– Totalnie nie interesuję się piłką. To, że był sławny piłkarz o takim imieniu, nie miało znaczenia – zaczyna mama chłopca. – Wszystkie moje dzieci mają imiona na literę "n". Noemi, Nela, Natan, Nikodem i w końcu Neymar – wylicza Karina Smolińska.
Piłkarskie tradycje są jednak w tej rodzinie. Dziadek Neymara grał w dziś B-klasowym Medyku Cibórz. Dla tego lokalnego klubu bramki zdobywał także ojciec chłopca, ale potem występował nawet wyżej, bo przeniósł się do Błękitnych Ołobok, a to już zespół z zielonogórskiej okręgówki.
Rafał Smoliński dobrze zapisał się w historii obu klubów, dając się poznać jako solidny strzelec. Media szeroko opisywały wiele meczów z jego golami, ale szczególnie dużo informacji jest o dramatycznym meczu Błękitnych Ołobok z Deltą Sieniawa, w którym miał hattricka. – Zagraliśmy dzisiaj dobrze w każdej linii; w środku i obronie, także Wojtek Skarżyński w bramce, który obronił karnego – mówił bohater meczu portalowi Nasze Miasto Świebodzin.
– To, że mój tata i mój były mąż są piłkarzami, nie miało znaczenia. Siedzieliśmy w ogrodzie. Rozmawialiśmy. Długo nie mogliśmy wybrać imienia dla syna. To właśnie tato powiedział: "a może Neymar". Pierwsza moja reakcja to było takie "okej, okej", ale kurczę! Spodobało mi się! – opowiada Smolińska. – Przyznaję, dopiero potem sprawdziłam w Internecie, kim jest ten cały znany piłkarz, ale nie zrobiło to na mnie wrażenia.
Imię "Neymar" samo w sobie jest dość egzotyczne. Jest czterech chłopców w Polsce, którzy tak się nazywają, ale tym zdecydowanie najsławniejszym jest syn Kariny i Rafała. Urodził się siedemnaście kilometrów od Świebodzina, gdzie znajduje się pomnik Jezusa Chrystusa, nawet większy od tego słynnego w Rio de Janeiro. Świętego Neymara wprawdzie nie było, ale ksiądz nie robił rodzicom problemów.
– Nie mieliśmy kłopotów ani z chrztem, ani w urzędzie. Pani zapytała o imię i wydała akt. Tyle. Żadnych żartów, pouczeń i pytań. Musiałam tylko przeliterować. Dziś czasami zapisują imię syna przez "jot" – Nejmar, ale nie ma się co dziwić, bo to jest normalne jak na polskie warunki – opowiada mama sześciolatka.
Neymar Smoliński przyszedł na świat 16 sierpnia. Dziecko dało radość rodzicom, ale to niezwykłe imię równie szybko wzbudziło sensację. W lokalnej gazecie była rubryka z niemowlakami, które w ostatnim czasie przyszły tam na świat. Wiesław Zdanowicz umieścił więc jak zawsze zdjęcia nowonarodzonych mieszkańców powiatu świebodzińskiego. I tak Neymar najpierw trafił do prasy, a potem przez Snapchat do najmroczniejszych zakamarków Internetu. Fragment gazety trafił nawet na stronę www o nazwie idoici.pl.
– Początkowo nie było żadnych obaw, ale zaczęła się fala hejtu… Zastanawiałam się, czy nie jechać do urzędu i nie zmienić tego imienia – przyznaje Smolińska. – Ludzie potrafią być ohydni i bezlitośni. To, na jaką skalę obrażano mnie, byłego męża i dziecko było niespotykane. Naprawdę przygnębiające – skarży się.
Cibórz to mała miejscowość. Liczy około tysiąca mieszkańców. Datowana od 1934 roku, kiedy to władze niemieckie podjęły decyzję o budowie koszar dla Wehrmachtu. Budynek miał burzliwą historię. Był tam nawet obóz jeniecki. Po wojnie stacjonowali w nim m.in. żołnierze 4 Łużyckiego Pułku Saperów, a w 1958 w tych dawnych koszarach otwarto największy w województwie lubuskim szpital psychiatryczny, który działa do dziś.
– Bolało. Kurde, strasznie bolało! Ten, kto ma dzieci, ten wie, jak to jest krzywdzące. O moim synu źle mówiła cała Polska, setki tysięcy obcych – mówi Karina Smolińska. – Znajomi, z którymi byłam trochę bliżej, odwrócili się ode mnie, kiedy ludzie zaczęli wrzucać do Internetu moje zdjęcia i zdjęcia męża – dodaje.
22 sierpnia 2017, a więc kilka dni po Neymarze urodził się Jeronimo-Martin Tokarski, który dostał imię na cześć właściciela sieci marketów Biedronka. Obu chłopców internauci zestawiali jako przykłady głupoty rodziców. "Rośnie przyszły prezes", "Czego się nie robi dla świeżaka!" czy "Karta Biedronki zamiast dowodu" – to tylko kilka przykładów komentarzy. Nie pomagały wyjaśnienia matki Jeronimo-Martina.
– W ciąży na to wpadłam. Wszystkie zakupy robię w Biedronce, bardzo mi się tam podoba i tak mi się ubzdurało, że na cześć założyciela sieci Jeronimo Martinsa dam dziecku tak na imię – wyznała Agata Tokarska w rozmowie z "Faktem".
– Najgłupsze co usłyszałam, to było zdanie o szpitalu psychiatrycznym. Że pewnie matka uciekła albo lekarz przypisał jej złe tabletki. Bo jesteśmy z Ciborza… – wspomina mama Neymara. – Jakbym miała iść z każdym człowiekiem do sądu, który napisał o mnie komentarz, to nie starczyłoby mi życia. Oczywiście, że chciała odpisać. Przecież obrażali moje dziecko, ale dobrze wiedziałam, że to tylko nakręci spiralę hejtu. Nie było sensu.
Hejt nakręcał też... błąd drukarski. W prasie zamiast "Rafał" pojawiało się Rafalą. Pisano, że ojciec jest pewnie Francuzem. Szukano również konotacji z kontrowersyjną celebrytką-transwestytą Rafalalą. W sztuce hejtu Internet nie ma granic. – Męża najbardziej bolały drwiny z syna – przyznaje pani Smolińska.
Minęło sześć lat. – Zrezygnowałam z Facebooka, nie włączałam Google ani Internetu. Stałam się silniejszą kobietą, choć pojawiały się różne myśli. Internet hejtował, ale bardzo dużo ludzi mnie wspierało. Dostałam pomoc! To jest przecież moja sprawa, moje życie, moje dzieci – przekonuje matka Neymara.
Choć małomiasteczkowość bywa okrutna, to niektórzy mieszkańcy Ciborza podchodzili do Smolińskiej i wspierali ją w trudnych chwilach. – Zatrzymywali mnie na spacerze, podchodzili na placu zabaw i mówili, żebym się nie przejmowała. Że to jest moje dziecko, a nie Internetu.
– Tego hejtu już nie ma. Teraz jest odwrotnie. Jak ktoś słyszy imię syna, to przychodzi i pyta, czy nie jest to przypadkiem ten Neymar z Internetu. Czasem pytają, czy mogą sobie zrobić z synem zdjęcia, ale zawsze zabraniam. Od czasu hejtu nie wrzucam nic z dziećmi, bo boję się, że to może wrócić. One są bowiem coraz starsze i mają już dostęp do Internetu – tłumaczy mama.
Neymar z Ciborza poznał już imiennika. – Był mile zaskoczony. Zaczął zbierać karty z piłkarzami i w jednej z paczek trafił mu się ten słynny. Wtedy powiedział: patrz, mamo! On ma tak samo na imię jak ja! To było jeszcze wtedy, gdy przychodził z przedszkola i opowiadał mi, że jest dwóch Nikodemów, a on jest w grupie tylko jeden – opowiada rodzicielka chłopca. – Kto wie, może kiedyś się spotkają i zbiją pionę.
Sześciolatek lubi grać w piłkę. – Wszyscy ją kopią, więc on też. Widać nawet, że to sprawia mu przyjemność, ale nie wiem, czy ma w sobie tyle sportowego zacięcia co tata i dziadek. Jedno jest pewne! Z takim imieniem gwiazdą Medyka Cibórz będzie na pewno! – przekonuje pani Smolińska.
Zmieniają się losy tego Neymara z Brazylii. Lada moment opuści PSG i przeniesie się do Arabii Saudyjskiej, 16 sierpnia syn Kariny i Rafała będzie świętował 6. urodziny. Nikt z nas nie ma szklanej kuli i nie potrafi wróżyć z fusów. Ale... może kiedyś ten tekst będzie miał ciąg dalszy. Teraz zamiast zakończenia są szczere życzenia.
Neymarze, rośnij duży. Bądź zdrowy. Bądź szczęśliwy. Jeśli zechcesz grać w piłkę to przede wszystkim czerp z niej radość. Wszystkiego najlepszego!