19 lat temu, w słonecznych Atenach wywalczyła złoty medal w olimpijski w wyścigu na 200 metrów stylem motylkowym…
Sebastian Piątkowski (TVP Sport) : – Nie samą pracą człowiek żyje…
Otylia Jędrzejczak: – Właśnie zaczynam urlop, bo rzeczywiście kiedyś trzeba odpocząć.
– Walizki spakowane?! Jest w nich kąpielowy strój, bo chyba zamierza pani pływać?!
– Przede wszystkim zamierzam spędzić czas z dziećmi, bo to zawsze wyjątkowe chwile. A na pływanie też znajdzie się czas.
– Przyda się także piłka do kosza!
– Trochę tak, choć córkę ciągnie bardziej w kierunku aktorstwa! W przyszłości wiele się oczywiście może zmienić, ale na tę chwilę nie lubi, gdy inni wydają jej polecenia lub każą coś zrobić…
– Czyli trenerzy są niemile widziani?
– Dokładnie!
– A czy układanie puzzli o piątej nad ranem może być przyjemne?
– Jeśli spojrzymy na to z przymrużeniem oka, to oczywiście, jak najbardziej. Pływanie to piękna dyscyplina, pozwalająca oczyścić głowę, ucząca wielu pozytywnych rzeczy.
Pamiętajmy jednak, że wyczynowe uprawianie sportu wymaga ogromnego zaangażowania.
– I wyrzeczeń.
– O czym czasem zapominają rodzice. Nie jest to dyscyplina dla wszystkich, powiedziałabym nawet, że jest to sport dla inteligentnych.
– Kolejny walor!
– Oczywiście, bo pływanie pozwala zrozumieć co jest dla nas ważne. Czasem oczywiście pojawia się rutyna, bo gdy wskakuje się o 5 nad ranem do basenu, to przez pierwsze pół godziny płynie się właśnie dzięki rutynie! Często powtarzam, że rutyna jest naszym najgorszym przeciwnikiem.
– Nie tylko w sporcie.
– Tak, bo z jednej strony uczy nas systematyczności i pewnych mechanizmów, które towarzyszyły mi podczas kariery. Dla przykładu – zawsze startowałem w białym lub czerwonym czepku.
– I podskakiwała pani przed startem.
– Tak, cztery razy! Wszystko działo się z automatu, choć należało uważać, by nie przestać postrzegać rzeczywistości.
– Praca w związku to również układanie puzzli?
– To takie puzzle, które mają tysiąc kawałków!
– Jak zatem wygląda zwykły dzień pracy pani prezes?
– Bardzo różnie, w zależności od okoliczności.
Pracuję od 8 do 16, choć bywa i tak, że wracam do domu o północy, a nawet o drugiej nad ranem! W miarę możliwości staram się jednaj trzymać rytmu 8-16, cenię sobie bowiem bardzo czas spędzony z rodziną.
– W domu trochę was jest…
– I jak w życiu – czasem płyniemy z prądem, a czasem pod prąd. Bywają dni luźniejsze, choć biorąc pod uwagę moją ambicję nie ma czasu na nudę.
– Czy pływanie pozwala skupić się na tym, co istotne?
– Oczywiście. Poza tym, proszę zwrócić uwagę na pewną rzecz: w pierwszej kolejności trzeba nauczyć się dobrego oddechu. Tak, by przepłynąć pływalnię, a nie walczyć o życie!
To aspekt, na który warto zwrócić uwagę. W dalszym ciągu jesteśmy krajem, w którym liczba utonięć należy do najwyższych w Europie!
– Wydaje nam się, że potrafimy pływać, a za często jednak nie?
– Niestety, dlatego jako związek kładziemy nacisk na większą weryfikację programu dotyczącego bezpieczeństwa. Uwolnienie zawodu trenera uzmysłowiło nam, że często niewykwalifikowani, jak gdyby nic, prowadzą lekcje pływania!
– Robi się niebezpiecznie, bo to zagrożenie nie tylko zdrowia, ale i życia.
– Często wydaje nam się, że potrafimy pływać, ale rzeczywistość brutalnie sprowadza nas na dno.
Związek optuje za tym, by jak najwięcej osób miało licencje. Swego czasu z Pauliną Barzycką poprosiliśmy znajomego, aby wziął udział w kursie on – line. I wie pan co się okazało?
Internetowy kurs, trwający dwa weekendy, kończył się uzyskaniem uprawnień. Innymi słowy, instruktorami zostawały osoby nie mające umiejętności pływania!
– Przerażające!
– Ale prawdziwe... 10 szybkich pytań i po sprawie, tak to było!
Nie ukrywam, że teraz jako prezeska związku promuję bezpieczne pływanie z doświadczonymi instruktorami. Głównie podczas spotkań i konferencji. Chcemy z Ministerstwem Edukacji i Nauki oraz Ministerstwem Sportu i Turystyki połączyć siły i lepiej zadbać o bezpieczeństwo, nie tylko dzieci, nad wodą.
– To również jeden z celów?
– Nie ukrywam, że tak. Uważam po prostu, że umiejętność pływania to jedna z ważniejszych umiejętności życiowych. Zainteresowanie tym powszechnym jest bardzo duże, ale może być większe.
– A wyczynowym?
– Początkowo tak, ale później, pod wpływem różnych czynników, stopniowo maleje. Dzieje się tak dlatego, że pływacy często wybierają inną drogę. Związek jest otwarty na współpracę z byłymi zawodnikami. Zależy nam, by sportowe życie nie kończyło się z chwilą zakończenia kariery i dlatego wdrażamy pewne pomysły. Od 1 lipca w ramach ministerialnego programu Super Trener kooperujemy z Alą Tchórz, której spostrzeżenia są bardzo pomocne. Pamiętajmy jeszcze o jednej rzeczy – w pływaniu nie wygrywa się wprawdzie wielkich pieniędzy, ale to jedna z dwóch najważniejszych konkurencji olimpijskich.
– Oprócz lekkiej atletyki,
– To prawda, właśnie tak podzielone są igrzyska.
– Udziela nam się wakacyjna atmosfera, ale skoro już o igrzyskach mowa… W Atenach płynęła pani po marzenia swoje i dzieci z wrocławskiej kliniki.
– Przed startem zakładałam, że zlicytuję ten medal.
To, gdzie ostatecznie trafił, okazało się później. Cieszę się, że tak się stało, bo wisiałby w domu na ścianie, a tak udało się przywrócić uśmiech na twarzach dzieci. A replika tego medalu znajduje się w Muzeum Sportu.
– A wieniec rzucony w kierunku kibiców?!
– Przypuszczam, że jest u pewnych panów, którzy regularnie dopingowali naszych sportowców, wspierając między innymi Adama Małysza. Nie pamiętam już, kto złapał wieniec, ale na pewno ten ktoś ma piękne wspomnienia.
– Nie sposób zapomnieć komentarza Przemysława Babiarza i Jarosława Idziego…
– Uwielbiam ten komentarz, zwłaszcza fragment, gdy Jarek Idzi porównał mnie do barrakudy. Przepiękne chwile.
– Często pani do nich wraca?
– Głównie podczas spotkań z dziećmi. Zdarza się, że urozmaicam swoje wykłady odtworzeniem tego wyścigu i raz jeszcze wracamy do tych jakże radosnych momentów.
Złoto w Atenach uświadomiło mi skalę emocji, które towarzyszyły dziennikarzom oraz kibicom.
Zdarza się nadal, że ludzie dzielą się ze mną wspomnieniami z sierpnia 2004 roku – niektórzy przypominają, jak rodzice wołali ich przed telewizory. Inni przywołują chwile na emigracji, gdy śledzili wyścig w kawiarniach lub restauracjach. Nawet teraz, gdy o tym mówię kręci mi się łezka…
– Mnie łamie się głos, to chyba znak, by kończyć rozmowę… Chciałbym jeszcze nieśmiało zauważyć, że Ateny to także dobre miejsce na urlop!
– Nigdy nie byłam tam turystycznie, więc może kiedyś się skuszę? Dawne obiekty olimpijskie nie wyglądają wprawdzie najlepiej, ale może się tam wybiorę? Tym bardziej, że dzieci powoli zaczynają rozumieć świat. Poczekam aż trochę podrosną i wtedy na pewno je tam zabiorę…