Szymon Marciniak meczem Galatasaray Stambuł – Molde FK (2:1) w znakomitym stylu wrócił do Ligi Mistrzów, choć po ostatnich spotkaniach Ekstraklasy był w Polsce mocno krytykowany. Polski sędzia może być też zadowolony z występu sędziego asystenta Adama Kupsika, który debiutował w jego zespole w Lidze Mistrzów.
CZYTAJ TEŻ: SZYMON MARCINIAK WPROWADZA RYWALIZACJĘ W SWOIM ZESPOLE
Szymon Marciniak znowu podyktował rzut karny i ponownie zrobił to w sposób, który może być wzorem dla młodszych sędziów. W 5. minucie spotkania Mauro Icardi biegł do dośrodkowanej z rzutu wolnego w pole karne piłki, ale tam sfaulowali go aż dwaj zawodnicy Molde. Martin Ellingsen chwycił Icardiego, trzymał i skutecznie go zatrzymał uniemożliwiając zagranie piłki, a Sivert Mannsverk "dobił" zawodnika Galatasaray odpychając go rękami i przewracając.
Przewinienia były ewidentne, ale Norwegowie próbowali protestować. Arbiter szybko to zauważył i błyskawicznie zareagował. Tuż po gwizdku i wskazaniu na punkt karny wskazał też ręką na Ellingsena, żeby było jasne, kto w tej sytuacji zawinił przede wszystkim, podbiegł w kierunku piłkarza Molde "gasząc" protesty i pokazał mu żółtą kartkę. Wtedy jeszcze raz potwierdził gestem ręki, że kluczowy faul popełnił właśnie Ellingsen, a następnie dwiema rękami z zaciśniętymi pięściami sędzia zademonstrował, że przewinieniem było objęcie i trzymanie rywala.
Po chwili Marciniak odwrócił się w kierunku innych zawodników i obiema rękami wykonał kolejny gest wymownie dając do zrozumienia, że jest pewien swojej decyzji i że wszelkie dyskusje na temat słuszności rzutu karnego należy zakończyć. Dodatkowym gestem ręki z wyciągniętym palcem wskazującym zasygnalizował, żeby w tej sprawie już nawet do niego nie podchodzić. Po zawodnikach widać było, że nie tylko słyszeli, że Marciniak sędziował finał mistrzostw świata i finał Ligi Mistrzów, ale też wyraźnie odczuli to z bliska. Ellingsen odszedł zrezygnowany i najwyraźniej przekonany, że lepiej skupić się na grze niż dyskusjach z arbitrem.
Postępowanie arbitra z Płocka – cała sekwencja gestów w ramach zarządzania tą sytuacją – powinna być pokazywana na szkoleniach, żeby sędziowie uczyli się, jak należy podejmować kluczowe decyzje, w jaki sposób karać winnych zawodników, a także jak reagować na protesty i okazywać pewność z powodu podjętej decyzji.
Marciniak wstrzymał na chwilę wykonanie rzutu karnego, ale nie z powodu jakichkolwiek wątpliwości co do faulu, bo przecież ich nie miał, lecz tylko dlatego, że VAR sprawdzał, czy w sytuacji poprzedzającej ten faul nie doszło do innego naruszenia przepisów gry.
Tuż przed dośrodkowaniem piłki z rzutu wolnego Lucas Torreira był na wyraźnej pozycji spalonej, ale sytuacja szybko się zmieniła. W momencie kopnięcia piłki był mniej więcej w linii spalonego. Sędziowie wideo Tomasz Kwiatkowski i Paweł Raczkowski musieli więc sprawdzić, czy w tej sytuacji był na minimalnej pozycji spalonej, czy nie, a jeśli był, to czy wpływał na grę lub na przeciwnika – czy na przykład nie zablokował któregoś z obrońców Molde – i czy w związku z tym należy go uznać za spalonego. Gdy potwierdzili, że innego przewinienia ani spalonego nie było, Marciniak nakazał wykonanie rzutu karnego.
W pierwszej połowie kilka decyzji dotyczących spalonego podjął Adam Kupsik, który drugi raz wystąpił w Lidze Mistrzów, ale dopiero pierwszy w tych rozgrywkach w zespole Szymona Marciniaka. Wszystkie sygnalizacje spalonego przez Kupsika były prawidłowe i podjęte w dobrym stylu. Sędzia asystent z Poznania chorągiewkę podnosił za każdym razem w odpowiedniej chwili. Nie podnosił jej ani za szybko, ani przesadnie późno, co czasem zdarza się sędziom asystentom niepewnym swoich decyzji i liczącym na weryfikację przez VAR.
Po przerwie więcej sytuacji do oceny miał Tomasz Listkiewicz, który po raz pierwszy w zespole Marciniaka wystąpił jako sędzia asystent numer 1. To jednak nie był jego najlepszy mecz. W 46. minucie nie był ustawiony na linii spalonego, a mimo to zasygnalizował spalonego. Wątpliwego – powtórka telewizyjna nie przesądza, czy był spalony, ale pokazuje, iż była to sytuacja bardzo stykowa, więc sygnalizowanie potencjalnego spalonego przez sędziego asystenta z takiego miejsca – pozycji pod nieodpowiednim kątem do oceny zdarzenia – co do zasady jest błędem.
Natomiast ewidentny i wyraźny błąd Listkiewicz popełnił w 82. minucie. Molde strzeliło gola na 1:2, który mógł gościom dać dogrywkę, ale zdobywca bramki Veton Berisha w momencie podania do niego piłki był na prawie metrowej pozycji spalonej. Sędzia asystent powinien podnieść chorągiewkę, ale tego nie zrobił. W efekcie Marciniak pierwotnie uznał tego gola wskazując na środek boiska. Na szczęście czuwali sędziowie wideo. Analiza tej sytuacji przez VAR wykazała, że był wyraźny spalony. Marciniak zmienił więc decyzję i gol został anulowany.
Z czego wynikało przeoczenie blisko półmetrowego spalonego? Sędzia asystent prawdopodobnie skupił się na zagraniu piłki przez Eirika Hestada i potraktował je jako podanie piłki do Berisha. W momencie zagrania Hestada Listkiewicz rzeczywiście mógł mieć wątpliwości, czy Berisha jest na spalonym. Problem prawdopodobnie w tym, że sędzia asystent mógł przeoczyć, że po zagraniu piłki przez Hestada podanie zostało przedłużone przez Kristiana Eriksena. Właśnie w momencie kopnięcia piłki przez tego zawodnika Berisha był na wyraźnej pozycji spalonej.
Bardzo ciekawą sytuację Listkiewicz miał w pierwszej minucie doliczonego czasu gry. Zasygnalizował spalonego, choć tak naprawdę nie wiadomo czy słusznie. W momencie długiego podania na lewe skrzydło żaden z zawodników Molde nie był na pozycji spalonej, ale po krótkiej chwili jeden z zawodników gości odegrał piłkę do współpartnera. W tym momencie linię spalonego wyznaczała piłka, która była bliżej linii bramkowej niż przedostatni zawodnik drużyny broniącej, czyli Galatasaray. Powtórka telewizyjna nie daje jednak pewności, czy piłka była też bliżej tej linii niż napastnik, który ją po chwili zagrał. Jeśli nie była, to sygnalizacja spalonego była prawidłowa – o ile dotyczyła tego zdarzenia, a nie poprzedzającego go podania na lewe skrzydło.
W 96. minucie blisko czerwonej kartki był Berisha. Goniąc Berkana Kutlu, który prowadził piłkę, spóźnił się i zaatakował go korkami w kostkę, w okolicę stawu skokowego. To był faul z tak zwanego pogranicza – między żółtą a czerwoną kartką. Sędziowie uwzględniają w takich sytuacjach różne aspekty przewinienia, aby ocenić, za którą kartką przemawia więcej argumentów. W takich i podobnych sytuacjach nie da się ustalić precyzyjnie granicy między żółtą i czerwoną. Osobiście pochwaliłbym arbitra za pokazanie kartki czerwonej, ale pokazanie żółtej też jest decyzją akceptowalną. Marciniak najwyraźniej uznał, że siła i intensywność tego nadepnięcia nie są duże, więc napomnienie wystarczy. To decyzja raczej niepodważalna.