W piłkę grał jego dziadek i jego ojciec. To jednak 22-letni Adrian jako pierwszy z rodziny Benedyczaków może zadebiutować w reprezentacji Polski. – Od samego początku chciał grać. Nauczył się chodzić, gdy miał dziesięć miesięcy, a gdy miał ich piętnaście – potrafił kopnąć piłkę z podbicia jak dorosły facet – wspomina w rozmowie z TVPSPORT.PL ojciec piłkarza, Ireneusz Benedyczak.
Benedyczakowie mają futbol we krwi. Ireneusz jest bramkarzem (jego ojciec także grał, był lewym obrońcą w niższych ligach) – choć w tym roku będzie świętował 49. urodziny, wciąż zdarza mu się wyjść na boisko w drużynie czwartoligowego Gryfa Kamień Pomorski i można stwierdzić, że jest ikoną tego klubu. Trenuje w nim bowiem już 22. sezon. Teraz jest już bardziej trenerem bramkarzy niż zawodnikiem, aczkolwiek gra wciąż przynosi mu dużo radości. – Obecnie już trochę się hamuję, ale w razie kontuzji w drużynie – jestem trzecim bramkarzem. Ale ruszam się cały czas, a gra w piłkę wciąż sprawia mi wielką przyjemność – przyznaje.
W 2000 roku na świat przyszedł kolejny piłkarz w rodzinie Benedyczaków, Adrian. I można powiedzieć, że od pierwszych miesięcy życia przejawiał sportowy talent. – Od samego początku chciał grać. Nauczył się chodzić, gdy miał dziesięć miesięcy, a gdy miał ich piętnaście – potrafił kopnąć piłkę z podbicia jak dorosły facet. Robił z piłką takie rzeczy, jakich chłopcy w jego wieku często nie byliby w stanie zrobić – zdradza ojciec piłkarza.
Pierwszy kontakt z wielkim futbolem Adrian miał w wieku... czterech lat. Wtedy do Kamienia Pomorskiego zawitała drużyna "Orłów Górskiego" z Grzegorzem Latą w składzie. – Szliśmy wtedy na halę i zobaczyłem, że z samochodu wychodzi Lato, mój idol z dziecięcych lat. Zawołałem go, żartując: panie Grzegorzu, zrobi sobie pan zdjęcie z przyszłym reprezentantem Polski – wspomina nasz rozmówca.
Od najmłodszych lat Adrian nie rozstawał się z piłką. – Nigdzie nie ruszał się bez piłki. Czasem miał przy sobie nawet trzy albo cztery. Gdy jechaliśmy na jakieś wczasy i w trakcie drogi zauważył boisko, musieliśmy się na nim chwilę zatrzymać i pokopać – dodaje bramkarz Gryfa Kamień Pomorski. – Zawsze on strzelał, a ja broniłem – dodaje.
Adrianowi jednak także zdarzało się stać w bramce. – Może gdyby wcześniej był wysoki, kto wie... Pamiętam, że gdy miał dwanaście lat, bronił karne w mistrzostwach Ludowych Klubów Sportowych w Opolu. I świetnie mu to wychodziło – wspomina Ireneusz Benedyczak.
Nie była to jednak jedyna przygoda Adriana z bramką. Wrócił między słupki w... Ekstraklasie. Kosta Runjaic musiał zareagować na czerwoną kartkę Łukasza Załuski, a wykorzystał już wszystkie zmiany. Dlatego zdecydował się postawić między słupkami 17-letniego wtedy piłkarza, który ostatecznie zachował czyste konto.
Adrian od początku przygody z piłką musiał walczyć o swoje na boisku. Gdy w wieku dziesięciu lat zaczął trenować w Gryfie Kamień Pomorski, musiał stawić czoła chłopcom niekiedy o trzy, a nawet cztery lata starszymi. – Niektórym sięgał do pasa – przyznaje ojciec zawodnika. W pewnym momencie młody piłkarz jednak bardzo urósł. – Gdy szedł do gimnazjum z jednym kolegą z Kamienia – tamten był wyższy o głowę. Ale gdy kończyli szkołę – było odwrotnie – dodaje Benedyczak senior.
W młodym wieku, w trakcie wojewódzkich rozgrywek, piłkarz zwracał uwagę trenerów oraz skautów. Jak się okazuje, Maciej Mateńko (obecnie wiceprezes PZPN ds. szkolenia) zapisał go w notesie jeszcze jako dziesięciolatka. – Jeden z kolegów zagrał bardzo mocno piłkę do Adriana, a ten bez problemu przyjął ją na klatkę i utrzymał przy nodze. Pan Mateńko siedział przede mną na trybunach i od razu go zapisał w notesie – mówi tata zawodnika.
Benedyczak junior przykuł uwagę także skautów Legii. Klub z Warszawy nawet zaprosił go na testy, aczkolwiek piłkarz doznał wtedy kontuzji kolana. Tym samym, temat przenosin upadł. W wieku trzynastu lat chłopiec przeniósł się nieco bliżej domu – do Akademii Pogoni Szczecin. Nie było mu jednak łatwo się zaaklimatyzować. – Na początku miał martwicę kolana i musiał na trzy miesiące odpuścić grę całkowicie. Przeraził się tym, nie mógł trenować, był kawałek od domu... Wrócił na pół roku, co zaakceptował trener Piotr Łęczyński, za co jesteśmy mu do dziś bardzo wdzięczni – podkreśla Ireneusz Benedyczak.
Adrian wrócił potem do Pogoni, a także do szkoły w Szczecinie. – Powiedziałem mu, że idzie albo w jedną, albo w drugą. Albo wróci do Kamienia i będzie się uczyć, albo wróci do Szczecina. Wybrał to drugie. Ale do dziś nam w żartach wypomina, że go wyrzuciliśmy z domu! – wspomina tata zawodnika.
Młody piłkarz zawsze mógł liczyć na wsparcie rodziców. – Pamiętam, że gdy był młodszy, jeździli za nim wszędzie, byli na każdym meczu. Tak było gdy grał w Pogoni, ale też w kadrze U21 – wspomina były trener Benedyczaka, Paweł Cretti, który trenował także jego... tatę w drużynie Gryfa. Nie zawsze jednak rodzice mogli jeździć na każdy mecz – z powodu problemów finansowych. Rozwój chłopca był jednak na pierwszym miejscu. – Były to ciężkie czasy. Wtedy dziadek Adriana bardzo nam pomagał. Na szczęście dogadaliśmy się z Dariuszem Adamczukiem, który był wtedy dyrektorem Akademii Pogoni, który rozumiał naszą sytuację – zdradza Benedyczak senior.
Zaufanie do piłkarza wyszło wszystkim na dobre. Adrian był wyróżniającym się piłkarzem drużyny U19 (trafił do niej już jako piętnastolatek!). Z kolei w Ekstraklasie zadebiutował w wieku siedemnastu lat. – Byłem wtedy w Jarocinie w wojsku. Gdy dowiedziałem się, że Adrian pojechał z pierwszą drużyną do Wrocławia – od razu wszystko poukładałem tak, żeby móc być na tym meczu! Szkoda, że Pogoń wtedy przegrała, ale najważniejsze, że Adrian zadebiutował. Do dziś mam jego koszulkę z tamtego spotkania – przyznaje nasz rozmówca.
Od dwóch lat Adrian Benedyczak mieszka prawie 1400 kilometrów od Kamienia Pomorskiego. Tata zawodnika przyznaje, że początkowo nie było mu łatwo zaaklimatyzować się w Parmie. – Ciężko przeżył ten wyjazd, porównywalnie do wyjazdu w gimnazjum. Ale już wcześniej rozmawialiśmy o takiej możliwości – doszliśmy do wniosku, że teraz jest jeszcze młody i to dobry czas, żeby poznać inną piłkę, języki. Lepiej zaatakować ten świat w wieku dwudziestu niż dwudziestu siedmiu lat, gdy wszyscy już żądają od ciebie, żebyś wychodząc na boisko od razu był gotowym zawodnikiem – przyznaje Benedyczak senior.
Ostatnio trener Paweł Cretti w rozmowie z TVPSPORT.PL zdradził, że 22-letni piłkarz nawiązał we Włoszech dobry kontakt z Gianluigim Buffonem. Ireneusz Benedyczak potwierdził, że obecność słynnego bramkarza w drużynie Parmy miała pozytywny wpływ na zawodników. – Nigdy nie widziałem, żeby na boisku do kogoś wyskoczył albo się kłócił. Zawsze jest pogodnym człowiekiem i Adrian mówił, że taki jest też w szatni – zdradza nasz rozmówca.
Czy piłkarz zmienił się w trakcie pobytu we Włoszech? – Na początku we Włoszech się prawie nie odzywał, a teraz już normalnie udziela wywiadów i ma łatwiejszy kontakt z kolegami. Mówi po włosku i angielsku. Widzę też jak bardzo się przykłada do indywidualnego przygotowania. Nawet gdy byliśmy na wakacjach, to codziennie musiał pójść na siłownię. To wciąż skromny chłopak, ale widać, że ma inną mentalność i w drużynie chce być kimś ważnym – podkreśla ojciec reprezentanta Polski.
Pod koniec sierpnia Adrian Benedyczak otrzymał pierwsze powołanie do reprezentacji Polski. Jak zareagował jego tata? – Dorabiam teraz jako kierowca autobusu. Jechałem i dzwoniła do mnie synowa. Nie mogłem odebrać, ale zadzwoniła po raz kolejny. Trochę się wystraszyłem, aż w końcu odebrałem. Od razu powiedziała: teściu, chcesz się dowiedzieć z internetu czy ode mnie? Mówię jej: no od ciebie, skoro rozmawiamy! I wtedy usłyszałem, że Adrian został powołany do kadry! Gdybym jechał sam, to bym się wydarł, ale poczekałem z tym dopiero do momentu, gdy ludzie wyszli – wyznaje Benedyczak senior.
– To coś ważnego, o czym każdy piłkarz marzy. Mi się to udało zagrać w reprezentacji Polski żołnierzy, byliśmy na mistrzostwach NATO w halówce. Ale to nie to samo! – dodaje nasz rozmówca.
0 - 2
Holandia
0 - 0
Litwa
16:00
Litwa
18:45
Holandia