| Inne zimowe / Narciarstwo alpejskie
Już w ten weekend odbędzie się inauguracja alpejskiego Pucharu Świata w Soelden. Na starcie nie zabraknie reprezentantek Polski, Maryny Gąsienicy-Daniel i Magdaleny Łuczak. Obie najlepiej spisują się w slalomach gigantach, a pierwsza z ich należy do światowej czołówki. Na co stać naszą najlepszą narciarkę? Czy ktoś zagrozi Mikaeli Shiffrin? Kto okaże się królową giganta? Przedstawiamy Power Ranking na sezon 2023/24.
To już trzeci sezon Pucharu Świata w narciarstwie alpejskim, w którym regularnie będziemy mogli oglądać dwie Polki. Zarówno dla Maryny Gąsienicy-Daniel, jak i Magdaleny Łuczak koronną konkurencją jest slalom gigant. Ta pierwsza na stałe zadomowiła się już w czołowej "10" i walczy o pierwsze podium w karierze. Z kolei jej młodsza koleżanka z kadry powoli puka do bram narciarskiego raju i próbuje zdobyć kolejne punkty PŚ.
– Tak jak w zeszłym sezonie, może być różnie, ale na pewno czuję się na siłach, żeby spokojnie zapunktować w chociaż jednych zawodach PŚ – przyznała w rozmowie z nami utalentowana alpejka.
Stawka jest naprawdę bardzo wyrównana, zwłaszcza w slalomie gigancie, który jest podstawową konkurencją wszystkich alpejczyków. Najlepsze zawodniczki dzielą setne części sekundy, dlatego wejście do drugiego przejazdu (30 miejsc) bywa niemałym wyzwaniem. W zeszłym sezonie rywalizację kobiet zdominowała Mikaela Shiffrin, a kto w tym roku okaże się najlepszy? Jak pójdzie naszej najlepszej narciarce? Przedstawiamy ranking mocy w slalomie gigancie kobiet na sezon 2023/2024.
Nowozelandka ma tylko 22 lata, a za sobą już kilka sukcesów. W PŚ jeździ od sezonu 2017/2018, ale wystrzał formy nastąpił rok później. Najpierw w lutym 2019 roku zdobyła złoty medal mistrzostw świata juniorów w Vall di Fassa, a następnie po raz pierwszy zameldowała się w "30" PŚ w Szpindlerowym Młynie. Dzięki wynikowi w MŚJ mogła wystartować w finałach cyklu w Soldeu. Tam zupełnie zaskoczyła, zjeżdżając na drugie miejsce w wieku zaledwie 17-lat. To wtedy świat usłyszał o nazwisku Robinson. Młoda alpejka poszła za ciosem i na start kolejnego sezonu nieoczekiwanie wygrała zawody w Soelden, czym udowodniła, że wcześniejszy wynik nie był przypadkiem. Od tamtego czasu zdołała jeszcze dwa razy triumfować i raz być druga, ale od sezonu 2021/2022 coś się posypało. Alice nie zdołała już nawiązać do wcześniejszych wyników, ale nadal jest groźna i jeszcze bardzo młoda. W zeszłym sezonie wjechała kilka razy do "10" i na pewno ma chrapkę na więcej.
Norweżka to już uznana marka występująca w PŚ od ponad 10 lat. W swoim dorobku ma już medale wielkich imprez, w tym dwa srebra olimpijskie i dwa brązy mistrzostw świata. Lubuje się w slalomach gigantach i konkurencjach szybkich, w których zaliczyła łącznie 13 podiów najważniejszego cyklu, w tym trzy zwycięstwa. Zeszły rok przeplatała gorszymi i lepszymi startami, wybierając częściej dłuższe narty, dlatego woli bardziej wypuszczone giganty. Mimo 31 lat na karku wlicza się do światowej czołówki i może jeszcze namieszać.
Nasza najlepsza alpejka długo pracowała na to, aby znaleźć się w tym miejscu. W końcu przełamała stereotyp, że będąc z Polski nie da się osiągnąć sukcesu w narciarstwie alpejskim. W sezonie 2018/2019 dwa razy weszła do "30" w slalomie gigancie PŚ i wydawało się, że w kolejnym będzie jeszcze lepiej. Niestety w trakcie przygotowań do sezonu w Nowej Zelandii niefortunnie upadła na treningu i złamała kość piszczelową, przez co na rok była wyłączona z rywalizacji.
Jak się okazało, wyszło jej to na dobre, bo od tamtego momentu zaczęła notować życiowe wyniki. W sezonie 2020/2021 po raz pierwszy zameldowała się w czołowej "10" PŚ, a w mistrzostwach świata dojechał jako szósta, co już było wspaniałym rezultatem. Rok później poszła za ciosem i przełamała kolejną barierę. Aż trzy razy zajęła szóste miejsce w PŚ, dzięki czemu znalazła się na dziewiątej pozycji w klasyfikacji generalnej slalomu giganta. Tym samym została pierwszą Polką w TOP10 klasyfikacji jakiejkolwiek konkurencji narciarstwa alpejskiego.
W związku z sukcesami apetyt kibiców był jeszcze większy, a sama zawodniczka mówiła, że celuje w podium. Niestety zeszły sezon nie był aż tak udany jak ten wcześniejszy, ale 13. miejsce w "generalce" i piąte oraz dziesiąte na MŚ nadal trzeba odbierać jako sukces. W tym roku z ust Maryny Gąsienicy-Daniel nie padają już żadne deklaracje, ale sama alpejka jest pewna swojej jazdy. Ma za sobą kilka udanych zgrupowań, w tym pięciotygodniowe w Argentynie, gdzie panowały bardzo dobre warunki. Trenuje z najlepszymi i jak sama mówi, czuje, że jest w czołówce.
– Myślę, że jest 10 dziewczyn, które spokojnie mogą wygrać zawody Pucharu Świata. Poziom jest wyśrubowany coraz bardziej i sądzę, że różnice między nami będą coraz mniejsze – mówiła dla TVPSPORT.PL Gąsienica-Daniel. Być może sezon 2023/2024 będzie przełomowy, bo nie ma w nim imprezy głownej (MŚ czy IO), dlatego można skupić się na poszczególnych startach PŚ.
Jeszcze niedawno stawialibyśmy mistrzynię świata w gigancie dużo wyżej, bo przecież walczyła jak równa z równą Mikaelą Shiffrin, ale wydaje się, że obecnie jest bardziej slalomistką. Zdecydowanie więcej zwycięstw ma właśnie w tej konkurencji, w tym to najcenniejsze, w igrzyskach olimpijskich w Pekinie. Słowaczka na dziewięć miejsc na podium w zeszłym sezonie, tylko trzy zdobyła w gigancie. W klasyfikacji generalnej zajęła czwarte miejsce, co przy jej ambicjach, trzeba rozpatrywać jako porażkę. Być może w tym sezonie podopieczna Mauro Piniego zaskoczy kibiców, ale nadal najgroźniejsza powinna być w slalomie.
Do zeszłego sezonu mało kto słyszał o tym nazwisku. Kanadyjka była głównie kojarzona z konkurencjami szybkimi, w których i tak nie odnosiła większych sukcesów. W PŚ jeździ od 2014 roku, ale dopiero sześć lat później zaczęła regularnie wchodzić do "30". Najgłośniej o Grenier zrobiło się w styczniu 2023 roku, kiedy to po raz pierwszy stanęła na podium PŚ i to od razu na jego najwyższym stopniu. Pokonała wówczas Martę Bassino i Petrę Vlhovą na niezwykle wymagającym slalomie gigancie w Kranjskiej Gorze. Na koniec sezonu dołożyła jeszcze trzecie miejsce w Soldeu i dała mocny sygnał, że trzeba brać ją pod uwagę.
Włoszka to prawdziwa specjalistka od slalomu giganta i supergiganta. W dorobku ma medale z wszyskich największych imprez, a także to najcenniejsze trofeum, czyli Kryształową Kulę za sezon 2019/2020. Na podium PŚ stał aż 53 razy i wygląda na to, że to nie koniec. Zeszły sezon był udany dla Brignone. Siedem miejsc na pudle i czwartą pozycję w klasyfikacji generalnej cyklu okraszyła dwoma medalami mistrzostw świata. Najpierw zdobyła złoto w kombinacji, a później dołożył srebro za gigant, ustępując tylko 0,12 sekundy wielkiej mistrzyni, Shiffrin. Czy w tym roku 33-latka dołoży kolejne sukcesy i uraczy kibiców piękną włoską jazdą?
Na "najgorszym miejscu dla sportowców" w naszym zestawieniu znalazła się Sara Hector. Szwedka to przykład, że prawdziwe sukcesy i triumfy można zacząć osiągać w późniejszym stadium kariery. Kiedy nikt już nie wróżył jej świetlanej przyszłości, ta nieoczekiwanie wystrzeliła w sezonie 2020/2021 i zaczęła błyszczeć. W 2022 roku zdobyła złoty medal igrzysk olimpijskich w gigancie. Była także o krok od małej Kryształowej Kuli za tę konkurencję, ale na ostatniej prostej wyprzedziła ją Tessa Worley. Zeszły sezon nie był aż tak obfity w sukcesy, bo trzy miejsca na podium zapewniły jej szóstą pozycję w gigantowej "generalce". Warto jednak wspomnieć, że Hector zaczęła także skutecznie jeździć slalomy, dzięki czemu była na koniec dziewiąta w tejże klasyfikacji. W tym roku może być podobnie, ale to giganty i niezwykle stabilna jazda nadal będą jej domeną.
Szwajcarka jest jak dobre czerwone wino. Od ponad 15 lat znajduje się w światowym topie i na dobrą sprawę tylko w sezonie 2018/2019 przydarzyła jej się wpadka, bo zajęła 21. miejsce w klasyfikacji generalnej PŚ. W swojej gablocie ma praktycznie wszystkie trofea, począwszy od Kryształowej Kuli przez 37 zwycięstw w PŚ po złote medale MŚ i IO. W zeszłym sezonie wygrała klasyfikację za supergigant, a w gigancie, w którym cztery razy znalazła się na podium, zajęła drugie miejsce. Niewiele za nią była Marta Bassino, której czasem zabrakło szczęścia, dlatego Larę Gut-Behrami wytypowaliśmy na trzecią pozycję.
Wspomniana wcześniej filigranowa Włoszka znana jest z pięknej dla oka i jakże skutecznej jazdy. Nadal jest młoda, bo ma 27 lat, a za sobą pasmo sukcesów. Już w swoim pucharowym debiucie w 2014 roku wjechała do "30" i było wiadome, że to wielki talent. Z roku na rok była coraz lepsza i tak w sezonie 2020/2021 wygrała małą Kryształową Kulę za gigant, który jest jej koroną konkurencją. W tamtym roku zdobyła także dwa złota MŚ, ale co ciekawe nie we wspomnianej konkurencji, tylko w pararelu i supergigancie. Ostatni sezon także był dla niej bardzo udany, bo rozpoczął się serią pięciu podiów w gigancie. Wydawało się, że Bassino może powalczyć z Mikaelą Shiffrin o małą kulę, ale gorsza forma w drugiej części sezonu doprowadziła ją ostatecznie na trzecie miejsce w klasyfikacji gigantowej. Jeżeli w tym sezonie od początku do końca utrzyma równą dyspozycję, to jest murowaną faworytką do podium, a może i do zwycięstwa.
Na pierwszym miejscu musiał znaleźć się nie kto inny jak Mikaela Shiffrin. Tego nazwiska nie trzeba nikomu przedstawiać. Dwukrotna mistrzyni olimpijska, siedmiokrotna mistrzyni świata i pięciokrotna zdobywczyni PŚ, czyli po prostu najlepsza alpejka wszech czasów. Po wszystkich życiowych perturbacjach, które ją dotknęły, wygląda na to, że znów odnalazła radość z narciarstwa. Komentatorzy rozpływają się nad jej stylem i łatwością, z jaką pokonuje gigantowi czy slalomowe bramki. To nie tylko faworytka do zwycięstwa w gigancie, ale także w całym PŚ.
Amerykanka jest najbardziej wszechstronną zawodniczką i nie ma konkurentki, która zdołałaby ją przegonić. W zeszłym roku miała aż 989 punktów przewagi nad drugą Larą Gut-Behrami, co mówi samo za siebie. Od marca jest rekordzistką pod względem liczby zwycięstw w PŚ. Z 88 triumfami wyprzedziła legendarnego Ingemara Stenmarka (86 zwycięstw) i wszyscy zastanawiają się – nie czy, tylko kiedy pęknie magiczna setka. Być może już w tym sezonie, ale to nie ważne. Shiffrin trzeba podziwiać i cieszyć się, że możemy ją oglądać w pełni formy.