{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Polski talent wrócił po kontuzji. Chce zdobyć Złotą Piłkę
Przemysław Chlebicki /Polak chce podbić ligę włoską! 19-letni Jan Żuberek został niedawno wypożyczony z Interu do Ternany i zadebiutował w dorosłej piłce. Dlaczego, mimo ofert, nie zdecydował się na powrót do Polski? Jak zareagował na diagnozę o zerwanych więzadłach w ubiegłym roku? Czy wciąż marzy o zdobyciu Złotej Piłki? Więcej na ten temat powiedział w rozmowie z TVPSPORT.PL.
Piłkarz Zagłębia na celowniku Probierza. "To dało mi kopa"
Przemysław Chlebicki, TVPSPORT.PL: – Ostatni raz rozmawialiśmy półtora roku temu. Co się zmieniło od tamtego czasu?
Jan Żuberek, piłkarz Ternany Calcio: – Główną rzeczą, która zmieniła wszystko, była moja kontuzja. Rozumiem już, że nie wystarczy tylko boisko i rozciąganie po treningach, tylko trzeba poświęcać więcej czasu na siłownię, budowanie nóg. Mam także inne podejście mentalne.
– Jak zareagowałeś, gdy usłyszałeś od lekarza, że zerwałeś więzadło krzyżowe w kolanie?
– Szczerze – wtedy pomyślałem, że świat mi się zawalił. Na szczęście wszyscy potem bardzo mi pomagali – Inter, koledzy z drużyny i moi rodzice. Klub pozwolił mi spędzić dwa miesiące w Polsce, gdzie przeszedłem rehabilitację, mogłem być z najbliższymi. Może to dziwnie zabrzmi, ale mimo poważnej kontuzji, nie wspominam tego czasu tak źle. Wszystko minęło bardzo sprawnie, dość szybko i pomyślnie. Dużo przez ten czas zrozumiałem. Teraz wiem, ile znaczy większe wzmocnienie nóg. Widocznie wszystko dzieje się po coś.
– W jaki sposób koledzy z Interu cię wspierali?
– Gdy jeszcze byłem w Mediolanie, przychodzili do mnie po treningach. A kiedy już wróciłem do Polski, często dzwonili. Pytali, jak wszystko przebiega. Czułem od nich duże wsparcie. Tak samo, jak od trenera, z którym także rozmawiałem przez ten czas.
– Znam innych zawodników, którzy także mieli dłuższą przerwę w grze z powodu poważnych kontuzji. Niektórzy z nich mówili mi, że po usłyszeniu diagnozy nie chcieli oglądać meczów. Jak to wyglądało u ciebie?
– Rzeczywiście, miałem coś takiego, że robiło mi się smutno, widząc boisko. Ale nie miałem z tym większego problemu – oglądałem mecze mojej drużyny. Na ogół jednak jestem osobą, która rzadko ogląda mecze w wolnym czasie, po prostu tego nie lubię.
– Gdy wiele godzin dziennie poświęcasz na treningi i grę, czasami odskocznia może się przydać.
– To prawda. Dlatego, gdy mam czas po wycieńczającym dniu, wolę odpocząć i obejrzeć sobie Netfliksa albo porozmawiać z rodziną. Tym bardziej że od kiedy jestem w seniorach, nie mam siły oglądać meczów.
– Niektórych mogłoby to zdziwić, ale wbrew pozorom – sporo zawodników na co dzień nie ogląda meczów.
– Piłkarz to też człowiek. Czasami potrzebuję mentalnie odpocząć od tego wszystkiego, całego tego otoczenia. Cały czas jesteś w centrum treningowym, trenujesz, poświęcasz piłce całe życie... Po prostu trzeba mentalnie od tego odpocząć. Dlatego wolę czasem na przykład wyjść ze znajomymi do restauracji albo zrobić dużo innych rzeczy, na które często nie ma czasu, zamiast oglądać mecz.
– Półtora roku temu powiedziałeś, że celujesz w zdobycie Złotej Piłki. Nie zmieniłeś zdania?
– Nie. Wiadomo, wiele osób uważa, że zerwanie więzadła w kolanie to wręcz koniec kariery piłkarskiej i nie da się wrócić do takiej formy jak przedtem. I szczerze mówiąc, też tak myślałem przed powrotem na boisko. Zresztą czas powrotu był dla mnie najtrudniejszy. W czasie rehabilitacji myślałem już, że jestem w stu procentach gotowy, żeby wrócić na boisko. Ale okazało się, że potrzebowałem jeszcze dużo czasu, żeby się zaadaptować. Wiem jednak, że ciężką pracą i przykładaniem się do treningu można wrócić do formy. Uważam, że wszystko jest do zrobienia, szczególnie w tych czasach.
– Co sprawiało ci największy problem, gdy wróciłeś na boisko? Pod jakimi względami twoja gra się różniła?
– Na pewno pod względem kondycyjnym. Po miesiącach przerwy stałem się powolniejszy. Początkowo bałem się startować do piłki, na przykład w trakcie zmiany kierunku biegu, bo obawiałem się o swoją prawą nogę. Czułem strach przed bliskimi pojedynkami, a nawet przed użyciem prawej nogi do strzału. Wciąż także odczuwałem ból z powodu zapaleń, które pojawiały się w tym kolanie. Potrzebowałem trochę czasu, żeby wrócić do formy sprzed kontuzji i do rzeczy, które kiedyś wydawały się naturalne.
– Niedawno zostałeś wypożyczony do Ternany. Dlaczego wybrałeś właśnie ten klub?
– Nie jestem minimalistą. Miałem oferty z Polski, ale nie chciałem wracać. Powiedziałem sobie, że albo zostaję w Primaverze w Interze i tam kończę sezon, albo zostaję we Włoszech i odchodzę na wypożyczenie do drużyny, gdzie od razu grałbym w seniorach. Z Ternany jako pierwsi zadzwonili do mnie i bardzo nalegali, żebym do nich przyszedł. I wszystko zostało załatwione tak naprawdę w parę dni.
– Czego oczekujesz od klubu i czego Ternana wymaga od ciebie?
– Przyszedłem tutaj z myślą o tym, żeby poprawić się pod wieloma aspektami. Tą decyzją przyspieszyłem swój rozwój i proces przechodzenia do seniorów o sześć miesięcy, zamiast tego, co planowałem na początku sezonu. Od klubu dużych oczekiwań nie mam. Patrzy się tutaj bardziej na kolektyw i na wyniki. Widać po naszym składzie, że jest dużo zawodników w moim wieku albo rok starszych.
– Jakie są cele klubu?
– Ternana miała bardzo słaby start. Później zmieniono trenera i od tamtego momentu zaczęła wygrywać więcej. Głównym celem jest utrzymanie, nic więcej. I głęboko w to wierzę, że pozostaniemy w Serie B.
– Na co zwraca uwagę trener Roberto Breda?
– Wbrew pozorom, choć jesteśmy nisko w tabeli, próbujemy grać ofensywnie. Nie zamykamy się nawet w meczach z lepszymi drużynami. Tak było na przykład w ostatni weekend z Cittadellą, która przed poprzednią kolejką była czwarta. Nie baliśmy się ich i wygraliśmy 3:1. Ważnym aspektem naszej gry jest intensywność narzucana przeciwnikom.
– Od razu po wypożyczeniu zadebiutowałeś w Serie B. Jak oceniasz swój pierwszy oficjalny występ na seniorskim poziomie?
– Trudno mi się odnieść pozytywnie, bo dostaliśmy lanie (Ternana przegrała 1:3 z Bari – przyp. red.). I wydaje mi się, że nie była to tak wysoka porażka, bo po prostu nie istnieliśmy w tym meczu. Uważam, że w końcówce trochę pozytywów wniosłem, ale zagrałem bez szału – ani dobrze, ani źle. Cieszyłem się z debiutu, ale nie byłem zadowolony z tego, że zadebiutowałem w takim momencie.
– Kolejny mecz spędziłeś na ławce.
– Trener postawił na doświadczenie. Na pewno nie mogę być na niego zły o to, że nie dostałem minut.
– Wiem, że znasz dobrze język włoski. Ale w szatni Ternany jest też drugi Polak, Jakub Łabojko. Pomógł ci wejść do drużyny?
– Od samego początku mi pomagał. Pytał, czy gdzieś mnie podwieźć albo odwieźć. Gdy czegoś nie wiedziałem w centrum treningowym, mówił mi, co gdzie jest. Podpowiadał mi też, co można robić, a czego nie można w szatni Ternany. Dzięki Kubie nie miałem problemów z aklimatyzacją. Na pewno pomaga też to, że jest u nas sporo młodych zawodników i w szatni mamy swój kącik, w który jesteśmy "wrzuceni". Po pierwszych tygodniach mam wrażenie, że świetnie dogaduję się z drużyną.
– Jakie są twoje cele na najbliższe miesiące?
– Poziom tutaj jest dosyć wysoki i chcę pokazać, że już jestem w stanie na nim grać. I łapać jak najwięcej minut, z czasem wystąpić w pierwszej jedenastce, strzelić jak najwięcej goli i utrzymać się z Ternaną.