Symbolem włoskiej elegancji pozostaje Andrea Pirlo, a jeśli chodzi o bramkarski kunszt, to zdaniem rodaków Gianluigi Buffon nie ma sobie równych w tym stuleciu. Zadziwia klasą i... ekscesami.
Urodził się 28 stycznia 1978 w miejscowości Carrara, położonej w pobliżu rzeki Carrione. Te nazwy pewnie niewielu w Polsce coś mówią. Adrian i Maria Buffonowie od początku drżeli jednak o życie dziecka. Gigi został im zabrany zaraz po urodzeniu. Zaniepokojona stanem noworodka pielęgniarka zaniosła go na oddział intensywnej terapii. Towarzyszyła temu niepewność.
Poruszające wyznania mamy bramkarza
Dopiero po kilkudziesięciu latach mama zdobyła się na szczere i poruszające wyznanie. Zapłakana zdradziła, że jej syn ważył początkowo cztery kilogramy, miał sinicę z braku tlenu, więc leżał w inkubatorze przez pięć lub sześć dni. Na domiar złego dusiła go pępowina. Na szczęście udało się ocalić dziecko.
W tej rodzinie kochano sport. Mama profesjonalnie rzucała dyskiem i pchała kulą, a tata zyskał uznanie jako świetny sztangista. Gigi trenowany początkowo przez ojca zadebiutował w USD Canaletto mając 6 lat.
Od młodego miał smykałkę do stałych fragmentów. Z pewnością pamięta, że jako gracz Perticary, drużyny z Carrary, do której przeszedł z Canaletto, trafił w poprzeczkę już w pierwszym meczu na San Siro w Mediolanie.
Parma jako trampolina
W juniorach Parmy spędził cztery lata, od 1991-1995. A gdy już zagrał w dorosłej drużynie, to nie miał wobec nikogo respektu. W pierwszym sezonie wystąpił dziewięć razy, ale kolejny należał już do niego. Dostał miejsce w bramce zamiast Luki Bucciego, bo zaufał mu Carlo Ancelotti.
Szybko zyskiwał uznanie coraz większej liczby kibiców. W 1997 zagrał po raz pierwszy w Lidze Mistrzów, a był to mecz ze Spartą Praga. W sezonie 1998/1999 przyczynił się walnie do zdobycia przez Parmę Pucharu Włoch i Pucharu UEFA. To wtedy dał się poznać także Europie.
Coraz częściej zadziwiał. Nie lada sztuką było obronienie rzutu karnego Ronaldo Nazario. Okrzyknięto go wtedy "Supermanem". Pod bluzą bramkarską miał od tego czasu niebieską koszulkę z czerwonym "S". Kilka lat temu kibice Juventusu, chcąc podnieść go na duchu w kryzysie, eksponowali w 2016 transparent z ciekawym hasłem: – Nawet Superman jest czasem tylko Clarkiem Kentem. Gigi, na zawsze nasz bohater.
O tym, jak udana była dekada w Parmie (uwzględniając juniorski i seniorski czas), niech świadczy kwota, jaką zapłacił za niego Juventus w 2001. Klub pobił rekord, 53 miliony euro za bramkarza. W tamtych czasach wyglądało to na szaleństwo. Trzeba było czekać aż 17 lat na transfer Alissona Beckera, który kosztował Liverpool 62,5 miliona euro, by wydano więcej. Dodajmy, że Juventus sprowadził bramkarza Parmy płacąc w innej walucie, czyli... 100 miliardów lirów!
Oskarżony o neonazizm
Nie uniknął wielu skandali. Przywilej wielkich? Jako zawodnik Parmy wybrał sobie numer 88 na koszulce. Znawcy historii szybko skojarzyli, że dwie ósemki to ukryty symbol... nazistów. "H" jest bowiem ósmą literą alfabetu. Dwie ósemki znaczą więc "HH", a to skrót pozdrowienia w III Rzeszy.
Buffon znalazł się więc w centrum uwagi opinii publicznej w swoim kraju, ale utrzymywał, że nie znał tej bulwersującej symboliki. Trzeba jednak przyznać, że miał więcej na sumieniu. Zarzucono mu bowiem też, że przyszedł do telewizyjnego studia w swetrze z napisem "śmierć tchórzom". To hasło jest aluzją do okrzyków faszystów z czasów Benito Mussoliniego. Bramkarz i tym razem dość nieporadnie odpierał zarzuty. Według jego wersji to miała być tylko... zachęta dla kolegów z drużyny, by grali lepiej. W każdym razie te neonazistowskie i neofaszystowskie ekscesy, mówiąc delikatnie, nie przyniosły mu chluby.
Wzięty za uczestnika ustawki
Nigdy nie był uosobieniem taktu i uprzejmości. Pewnie dlatego u schyłku lat 90. doszło do osobliwego zdarzenia. Buffon nie mógł wtedy zagrać w pucharze z Fiorentiną, ale po meczu właśnie o nim było najgłośniej. Prasa akcentowała zarzut: Buffon zadaje się z ultrasami Parmy.
Młody bramkarz Parmy był na tym meczu jako kibic. Zostawił samochód na parkingu i udał się na trybuny. W biografii wspominał, że dobrze nie pamięta. Albo leczył kontuzję, albo dostał wolne, bo trener zdecydował się wystawić jego konkurenta do gry. Mecz się zakończył, a przed Buffonem stanęli rozjuszeni kibice Fiorentiny. Ochrona mu pomogła i wskazała drogę do autokaru Parmy, który musiał być eskortowany przez policję. Zanim do niego dotarł natknął się jeszcze na fana Volpo, który miał zakrwawioną twarz po starciach z wandalami wspierającymi Fiorentinę. Buffon bez namysłu zaprosił Volpo do środka auta. Chciał go nawet podwieźć do domu. Nie udało się tego zrobić, bo przy wjeździe na autostradę samochód bramkarza zatrzymali policjanci. Mundurowi byli pewni, że mają do czynienia z agresywnymi chuliganami Parmy. Wybuchła awantura. Jeden funkcjonariusz zorientował się nawet, że kierowcą samochodu jest znany zawodnik, lecz nie oszczędzono go i oberwał kilka razy policyjną pałką.
Nazajutrz jedna z gazet napisała, że pojechałem na ustawkę razem z kibicami Parmy. Po prostu świetnie — wspominał gorzko Buffon.
Juventus a nie... Barcelona
Swego czasu zdradził, że przed laty wybierał między Juventusem a... Barceloną. Jego menedżer Silvano Martina miał nawet złożyć wizytę w Katalonii, by omówić szczegóły kontraktu, ale nastąpił nagły zwrot akcji. Zaproszenie od dyrektora generalnego Juve, Luciano Moggiego.
Posłuchał ojca, który naciskał na transfer do Turynu. Zainteresowanie wykazywała także AS Roma, gdzie grał dobrze mu znany Francesco Totti, a trenerem był Fabio Capello. Temat upadł przez finanse. Rzymianie postawili ostatecznie na Ivana Pelizzoliego.
Ale już wcześniej toczyła się rywalizacja o Gianluigiego. Zanim trafił do Parmy był w kręgu zainteresowań Milanu. Rodzice sprawdzili nawet mediolański internat, ale bardzo się rozczarowali i dlatego przeszli wtedy do rozmów z Bologną. Ten klub nie mógł się jednak przekonać do Buffona, który był postrzegany przez szefostwo jako niedoświadczony bramkarz i... były gracz z pola. Parma nie miała wątpliwości.
Inspiracja z Kamerunu
Gdy wiele lat temu Espanyol eliminował z Pucharu UEFA Milan Arrigo Sacchiego, to bramkarz hiszpańskiej drużyny Thomas N’Kono bronił jak natchniony. Zaskarbił sobie sympatię Buffona. Po latach afrykański gracz zaprosił włoskiego kolegę po fachu do Kamerunu na pożegnalny mecz. Nie sądził, że Buffon tam się pojawi, ale ten go nie zawiódł.
Fascynacja kameruńskim bramkarzem osiągnęła szczyt, gdy 12-letni Giggi oglądał finały mistrzostw świata w 1990. Kamerun z N’Kono dotarł do ćwierćfinału, w którym po pięknej walce przegrał z Anglią. To znamienne, że jeden z dwóch synów Buffona z pierwszego małżeństwa z czeską modelką Aleną Šeredová ma na imię właśnie Thomas.
Wierny Juventusowi
Francesco Totti jest żywą legendą Romy, a Paolo Maldini – Milanu. A Buffon zapisał się w historii calcio złotymi zgłoskami jako symbol Juventusu. Bywało różnie, ale nigdy nie ukrywał, jak wiele znaczy dla niego ten herb:
– Latem 2006, tuż po zdobyciu mistrzostwa świata, miałem zapytania z różnych klubów. Pozostałem w Juve, a kierowałem się wdzięcznością. Tę wartość jako społeczeństwo powinniśmy pielęgnować. Chciałem dobitnie pokazać, że wartości futbolu, w które wierzę, to nie są tylko puste deklaracje i frazesy. Futbol to znacznie więcej niż biznes, to nade wszystko sentyment – przekonywał w "Corriere dello Sport".
Grał w Juventusie w latach 2001-2018 i 2019-2021. Podczas tego drugiego okresu w Turynie dość szybko pobił rekord Paolo Maldiniego liczby meczów w Serie A.
Najpiękniejsze doświadczenie w... Paryżu
Swego czasu zaskoczył włoskich kibiców, bo zdradził, jak bardzo podobało mu się w stolicy Francji. Kochający Juventus bez pamięci Gigi zachwycił się blichtrem, który w Paryżu jest dzięki katarskim właścicielom?
– Paryskie doświadczenie było najpiękniejszym w moim życiu. Odejście z PSG – najgorszą decyzją. Zrezygnowałem z 10 mln rocznie. Prezes niedowierzał, kiedy zakomunikowałem mu, że odchodzę. Moje dzieci do dziś zachodzą w głowę, dlaczego wyjechaliśmy z tego miasta. W Paryżu czułem się jak w centrum świata. Zamawiałem ubera, odwiedzałem muzea, po dwóch miesiącach mówiłem po francusku z ludźmi na ulicach. Jako człowiek czułem się tam wspaniale. Miałem nowe bodźce i energię – tak wspominał tamten etap kariery w rozmowie z BOBO TV.
Doceniał też klasę paryskiej drużyny: – Jeśli chodzi o sprawy piłkarskie, to nigdzie nie widziałem takiego poziomu jak w PSG. Ta drużyna imponowała. Gdyby dało się połączyć umiejętności techniczne z charakterem Juventusu, to mielibyśmy do czynienia z najsilniejszą drużyną na świecie. Niestety, ten charakter jest mankamentem paryskiej drużyny. Pamiętam, jak prowadziliśmy 2:0 w Manchesterze. W rewanżu wystawili dzieci. Byli tylko De Gea, Lukaku i Rashford. A my i tak nie sprostaliśmy wyzwaniu w sferze mentalnej. Najbardziej żałuję odpadnięcia z Manchesterem United w Lidze Mistrzów – zżymał się.
Listy do siebie i do bramki
W 2016 okazał się lepszy od rekordzisty Sebastiano Rossiego. Poprawił rekord liczby minut bez straconego gola w lidze (był niepokonany przez 973 minuty). Z tej okazji napisał list do… bramki. Zawarł w nim ciekawe przesłanie:
"Miałem 12 lat, kiedy odwróciłem się do ciebie plecami, odrzucając całą swoją przeszłość, by zagwarantować ci bezpieczną przyszłość. Posłuchałem głosu serca. Poszedłem za instynktem. Dzień, w którym przestałem na ciebie patrzeć, jest także dniem, w którym zacząłem cię kochać. Chronić cię. Być pierwszą i ostatnią linią obrony. Obiecałem, że zrobię wszystko, by już nigdy cię nie zobaczyć. Lub po prostu robić to najrzadziej, jak tylko potrafię. Bolało za każdym razem, kiedy musiałem się odwrócić i wiedziałem, że cię zawiodłem".
Kilka lat temu napisał także list dla "The Players Tribune", którego adresatem był... młody Gianluigi. Rozliczał się z przeszłością, wstydził się takich postępków jak oddawanie moczu na radiowóz. "Gdy będziesz młodym zawodnikiem, wykażesz się wielką ignorancją" – pisał 40-letni wtedy Buffon do siebie, znacznie młodszego.
EURO 2004 i koniec depresji
Jako uczestnik finałów mistrzostw Europy w 2004 przeżył rozczarowanie po odpadnięciu z turnieju po fazie grupowej. Pokonał jednak też inne demony. Włosi rozpoczęli tamtą rywalizację od remisu 0:0 z Danią, a w ich zespole szczęśliwy był tylko Buffon. Wtedy na zawsze uporał się z z depresją.
Wyznał, że problemy natury psychicznej sprawiały, że bał się nawet wyjść na boisko. Ten mecz z Danią, który pozostawił niedosyt w kraju, był dla niego jak zbawienie.
– Od grudnia 2003 do czerwca 2004 miałem depresję. To było dla mnie niezrozumiałe. Zastanawiałem się, dlaczego przyszło mi podjąć tę walkę właśnie wtedy. Nie wcześniej, nie później, ale wtedy. W życiu i piłce wiele razy byłem zawiedziony. Moje nogi nagle zaczęły się trząść. To był mroczny okres, przecież zawsze miałem dużo dobrej energii. Biłem się z myślami: Jak bogaci i normalni ludzie mogą cierpieć na depresję? Zawsze, gdy moja drużyna przegrywała, miałem złe parady lub zawiniłem w inny sposób, przypomniałem sobie o tym okresie. Po prostu nie mogłem sobie pozwolić na wyjazd na dwa lub trzy miesiące, by wyzdrowieć – zdradził na łamach FIFA.com.
Zdarzało się, że tuż przed meczem prosił trenera, by zastąpił go rezerwowy bramkarz. Nie czuł się bowiem na siłach. Nie wytrzymywał presji i miał świadomość, że zimnych obserwatorów, czyli kibiców, nie obchodzi stan psychiczny piłkarzy. Konkludował, że wszyscy znają Buffona, ale... zapominają o Gigim! O swym cierpieniu nie mówił nikomu. Owszem, czasem starał się coś zasugerować bliskim i zaufanym, ale w końcu uznał, że przecież tak sam sobie z tym nie poradzi. Zmienił więc zdanie o psychologach, bo kiedyś to byli według niego... złodzieje wyłudzający pieniądze od zagubionych. Potem był wdzięczny konkretnie temu, który pozwolił mu wyjść z tego dołka.
Finał MŚ 2006, czyli jak zdekoncentrował Zidane'a
W finale niemieckiego mundialu, czyli w meczu Włochów z Francją, doszło do serii rzutów karnych. Gigi żadnego nie obronił. Po spotkaniu powiedział, że przeraził tylko Davida Trezegueta, który przestrzelił.
Już jako złoty medalista zwierzył się, że był jedynym na boisku, który widział, jak Zinedine Zidane uderza głową Marco Materazziego. Podbiegł więc szybko do asystenta sędziego głównego, by przedstawić mu przebieg zdarzenia.
Przyznał, że to nie było zbyt fair, bo nie pasowało do niego, ale presja, trudna sytuacja Włochów i pragnienie, by arbiter pokazał Francuzowi czerwoną kartkę, skłoniły go do takiego zachowania.
Turnieje po MŚ 2006 – źle
Po zwycięskim mundialu w Niemczech uczestniczył jeszcze w czterech wielkich turniejach, jednak udane było tylko EURO 2012 w Polsce i na Ukrainie. Italia zajęła drugie miejsce. To finał z Hiszpanią, przegrany 0:4, stał się koszmarem Buffona.
EURO 2008 to porażka w ćwierćfinale z Hiszpanią, a dwa lata później w mundialu południowoafrykańskim doznał kontuzji w pierwszym meczu. Italia nie wyszła z grupy. World Cup 2014 to znowu koniec gry Włochów po trzech meczach. W 2016, podczas EURO we Francji, rodacy stoczyli twardy bój z Niemcami o półfinał, ale przegrali po rzutach karnych.
Bufon widział naprawdę wiele, miał wzloty i upadki, nie ustrzegł się wielu skandali, bo nawet wybitny bramkarz może mieć słabości. Jak każdy człowiek...