Jest jak wino – im starszy, tym lepszy. Waldemar Sobota po wygaśnięciu kontraktu ze Śląskiem Wrocław, doskonale odnalazł się na parkietach Fogo Futsal Ekstraklasy. W maleńkich Komprachcicach uchodzi za idola trybun, a sam jest jedną z największych gwiazd rozgrywek i to nie tylko ze względu na swoje piłkarskie CV. W wieku 36 lat jest w tak dobrej formie, że niewykluczone, że znów zobaczymy go w koszulce z orzełkiem na piersi.
Reportaż z Komprachcic
Komprachcice to licząca prawie 3000 mieszkańców wieś położona w województwie opolskim. W 2012 roku został założony futsalowy klub, który pod nazwą Dreman od sezonu 2020/2021 rywalizuje w Ekstraklasie. Swoje domowe mecze rozgrywa na dwóch halach sportowych: na Hali Widowiskowo-Sportowej Stegu Arena w Opolu oraz na Hali Ośrodka Sportu i Rekreacji w Komprachcicach.
O klubie z małej, spokojnej wsi zrobiło się głośno w listopadzie 2022 roku. Wówczas kontrakt z Dremanem podpisał 17-krotny reprezentant Polski w piłce nożnej, Waldemar Sobota. Pół roku po wygaśnięciu kontraktu ze Śląskiem Wrocław, w wieku 35 lat zdecydował się na zmianę dyscypliny.
– Nie da się ukryć, że mój ostatni sezon na piłkarskich boiskach był słaby, choć jak myślę o Śląsku Wrocław, to te pozytywy zdecydowanie przeważają. Cała moja kariera była związana z piłką nożną i pewnie nie do końca myślałem o tym, że na koniec będzie mi dane zagrać w futsal, ale ja tę decyzję podjąłem świadomie – opowiada w rozmowie z TVPSPORT.PL Waldemar Sobota.
– Potrzebowałem odpoczynku od piłkarskiego środowiska. Na pewno nie żałuję swojej decyzji. Tutaj poczułem znowu frajdę z tego co robię. Spełniam się, sam sobie udowodniłem, że potrafię także w innej dyscyplinie sobie poradzić – dodaje Sobota, który choć na początku był uznawany za ciekawostkę w nowym otoczeniu, to dziś jest jednym z najlepszych zawodników w Fogo Futsal Ekstraklasie.
– Sam kiedyś grałem w futsal i pamiętam jeszcze Waldka ze wspólnej rywalizacji, jeszcze nim to się futsalem nazywało. Rywalizowaliśmy w turniejach halowych, kiedy Waldek dopiero zaczynał swoją karierę na trawie – opowiada prezes Dremana Opole Komprachcice, Karol Jurkiewicz.
– Po wielu latach, nasz wspólny kolega powiedział mi, żebyśmy skontaktowali się z Waldkiem, bo on już nie będzie grał w Śląsku. Na początku wydało mi się to dziwne, bo był tam jedną z pierwszoplanowych postaci. Nie wierzyłem za bardzo w taki obrót spraw. Stwierdziłem, że jeśli nie będzie grał w Ekstraklasie, to może w Odrze Opole, albo w innym polskim klubie. Pomyślałem, że na brak ofert nie będzie narzekał. Po jakimś czasie, kiedy tego ruchu nie wykonałem, zadzwonił do mnie kolega i mówi: "słuchaj, bo rozmawiałem z Waldkiem i nikt od was do niego nie dzwonił". I wtedy uwierzyłem, że może być faktycznie coś na rzeczy – wspomina Jurkiewicz.
Sobota zdecydował się na powrót w rodzinne strony. Komprachcice znajdują się 35 kilometrów od wsi Schodnia, z której pochodzi piłkarz. Karierę rozpoczynał w Małejpanwi Ozimek, później grał KS Krasiejów, a na szersze wody wypłynął w MKS-ie Kluczbork. To stamtąd trafił w 2010 roku do Śląska Wrocław, gdzie zdobył mistrzostwo Polski, a dobrymi występami zapracował sobie na status reprezentanta Polski.
– Szczerze mówiąc, zdecydowałem się na transfer do Dremana w głównej mierze dla ludzi związanych z moją okolicą, gdzie się urodziłem i wychowałem. Przez lata grałem za granicą i później wróciłem do Wrocławia. I kolejnym takim celem było właśnie żeby tym ludziom, którzy nie mieli możliwości żeby dojeżdżać na spotkania oddalone o wiele gdzieś tam kilometrów od mojego miejsca zamieszkania, dać coś w zamian na koniec kariery. Zawsze chętnie przyjeżdżają, bardzo licznie się gromadzą i dopingują – tłumaczy Sobota.
Sobota nie jest pierwszym byłym piłkarzem, który próbował swoich sił w Futsal Ekstraklasie. Karierę piłkarską w ŁKS-ie zaczynał Paweł Budniak, a w Wiśle Kraków Sebastian Leszczak – dziś znani z występów w futsalowej reprezentacji Polski. Na hali z kolei mogliśmy widzieć znanych z występów w Ekstraklasie: Wojciecha Kędziorę, czy Adriana Budkę. Nikt z tej dwójki nie zrobił takiej furory jak Sobota, choć i ten nie miał łatwych początków z nową dyscypliną.
– Pamiętam jeden ze swoich pierwszych treningów. Na zielonej murawie przyjmowałem futbolówkę wewnętrzną częścią stopy. Tu na hali gramy inną piłką i pierwszą radę, jaką usłyszałem od trenera, to żeby przyjmować ją podeszwą. Pewne nawyki pewnie zawsze zostaną ze mną z dużego boiska, bo nie da się tego wymazać. Nawet niektóre rzeczy pomagają mi właśnie osiągać przewagę nad graczami futsalu. Poprawiłem też małe detale i wydaje mi się, że dlatego gram na dobrym poziomie – mówi Sobota, który rozgrywa dopiero swój drugi sezon w Fogo Futsal Ekstraklasie, a śmiało można go uznać za jedną z największych gwiazd ligi.
W poprzednim sezonie w osiemnastu meczach zdobył siedem bramek. W tym sezonie zdecydowanie poprawił liczby. Mając 22 gole na koncie, jest ex-aequo siódmy w klasyfikacji najlepszych strzelców rozgrywek. Z Polaków występujących na futsalowych parkietach więcej bramek ma tylko Rajmund Siecla (25) z Malepszy Leszno.
– Na początku było czuć tą różnicę między boiskami trawiastymi a futsalem, ale z czasem naprawdę szybko zaczął się rozwijać i złapał ten rytm. Zrobił duże postępy. Jest jedną z głównych postaci w naszej drużynie i naszym najskuteczniejszym strzelcem – opowiada kolega z drużyny Soboty, Arkadiusz Szypczyński.
– Jest liderem drużyny, wzorem. Nic tylko go naśladować – wtóruje mu reprezentant Polski, Sebastian Szadurski.
Liczby Soboty w Futsal Ekstraklasie w wieku 36 lat robią wrażenie i nic dziwnego, że pojawiają się głosy dotyczące powołania doświadczonego zawodnika do futsalowej kadry. Sam piłkarz do tematu podchodzi z dystansem, ale ma świadomość, że mógłby napisać piękną historię na koniec swojej przygody z piłką. Na zielonej murawie w barwach reprezentacji Polski wystąpił siedemnaście razy, strzelając cztery gole, w tym w debiucie z Bośnią i Hercegowiną (16.12.2011). Wystąpił m.in. w pamiętnym starciu z Niemcami na PGE Narodowym, zakończonym zwycięstwem biało-czerwonych 2:0 po golach Arkadiusza Milika i Sebastiana Mili.
– Ostatnio ten temat stał się gorący, niektórych wręcz elektryzuje. Dla mnie zawsze marzeniem była gra w reprezentacji na dużym boisku. A jeżeli chodzi o reprezentację futsalu... Nie wiem, czy to jest w ogóle realne. Szczerze mówiąc wiele tym się nie zajmuję. Podchodzę do tego bardzo spokojnie, ponieważ nie wiem, jak długo jeszcze przy futsalu zostanę. Na pewno nawet jeden występ z orzełkiem na piersi w reprezentacji futsalowej byłby taką klamrą spinającą całą moją dotychczasową karierę związaną z piłką. Nie ma co ukrywać – fajnie by to wyglądało I świadczyłoby o tym, że ludzie nie tylko kojarzyli by mnie z tego, że dałem sobie radę w futsalu – opowiada Sobota.
A co sądzą o tym temacie jego koledzy z szatni?
– Jest niezwykle ambitny. Widać w nim cały czas zapał do gry i podziwiam go za to. Na pewno społeczeństwo chciałoby go zobaczyć w kadrze Polski, ale tak realnie patrząc może być to ciężkie do zrealizowania. Oczywiście, miło byłoby go zobaczyć ponownie w koszulce z orzełkiem na piersi, tym razem na hali – mówi Arkadiusz Szypczyński.
– To nie jest moja decyzja, czy powinien zagrać, ale myślę, że powinien dostać szansę zagrania w reprezentacji Polski. Grał kiedyś na dużym boisku, także myślę, że na hali też by się dobrze odnalazł. Czy może być gwiazdą zespołu? Tutaj jest w Dremanie gwiazdą, także może być i w reprezentacji – dodaje zaś Sebastian Szadurski.
Waldemar Sobota z Dremanem Opole Komprachcice awansował już do fazy play-off Fogo Futsal Ekstraklasy. Celem na ten sezon jest walka o medal mistrzostw Polski. W ten sposób mógłby dołożyć do trzech zdobytych krążków z piłkarskiej Ekstraklasy (złoto, srebro i brąz) te z futsalowych parkietów. Po sezonie kończy mu się kontrakt. Władze Dremana chciałyby zatrzymać swoją gwiazdę na dłużej.
– Wiele osób komentowało ten zabieg jako chwyt marketingowy, że my tu może chcemy podnieść popularność naszego klubu, ale ja wiedziałem, jak Waldek prezentował się kiedyś na parkiecie, jak prezentował się na trawie i umiem dostrzec pewne inklinacje, które są w stanie spowodować, że ktoś na tej hali sobie poradzi. Nie spodziewałem się jednak, że poczyni aż tak szybko postępy. Po trzech miesiącach odbierałem mnóstwo telefonów: "Karol, śmialiśmy się z was, ale tak naprawdę musimy oddać wam honor, to świetny zawodnik". Jestem dumny, że mamy Waldka w swoim składzie i oby był z nami jak najdłużej. Odbyły się już pewne rozmowy, została już mu przedstawiona stosowna propozycja i głęboko liczę, że będzie kontynuował swoją futsalową karierę. Już tyle zrobił, że trzeba pójść krok naprzód – mówi Karol Jurkiewicz.
– Ja jestem takim człowiekiem że sam siebie potrafię zaskoczyć – wspomina Sobota, który wciąż nie wie, jaką decyzję podejmie po zakończeniu sezonu. Na pytanie "czy tęskni za grą w trawie?" odpowiada twierdząco. Jeszcze przed podpisaniem kontraktu z Dremanem miał oferty z polskich piłkarskich klubów i niewykluczone, że jeszcze zobaczymy go na zielonym boisku. Na pewno nie zobaczymy go w klatce.
– Freak Fighty? Szczerze mówiąc, to nie jest moja bajka. Szanuję każdego, kto uprawia sport i ma pomysł na siebie, ale dla mnie to nie jest to – mówi, zdradzając, w jakiej roli widziałby siebie w przyszłości.
– Piłka nożna zawsze będzie dla mnie numerem jeden i z nią wiążę swoją przyszłość. Nie ukrywam, że chciałbym docelowo zostać scoutem piłkarskim. Mam różne pomysły w głowie. Chciałbym wykorzystać swoje kontakty w kraju i za granicą. A co z tego wyjdzie? Zobaczymy.