Łódzki Widzew z początku lat osiemdziesiątych był zjawiskiem. O słynnym charakterze i sukcesach zespołu napisano już wiele, ale ciągle umyka z pola widzenia jeden z tamtych bohaterów. 28 marca urodziny obchodzi Zdzisław Rozborski...
Sebastian Piątkowski (TVP Sport): – Francuski akcent chyba coś zdradza...
Zdzisław Rozborski: – Może savoir vivre? Zawsze cieszę się, gdy ludzie są punktualni. Nawet nie zdaje pan sobie sprawy, jakie to dla mnie ważne! A tu dowód, że niektórzy młodzi w Polsce jeszcze przywiązują do tego dużą wagę.
– To krzepiące, że uważa mnie pan za młodego!
– Proszę pana, w pana wieku to ja kończyłem karierę!
– Jeszcze jako środkowy pomocnik?
– Libero.
– Nic dziwnego, bo z wiekiem nabywa się doświadczenia, nie tylko boiskowego!
– Otóż to, życiowego przede wszystkim!
– Formalności mamy za sobą, więc proszę powiedzieć jak zwracają się do pana Francuzi?
– Nazywają mnie Zito, tak jest od początku pobytu. Imię Zdzisław dla nich nie istnieje, bo mają problem z poprawną wymową.
– Każdy chłopak ma idola, ale pański to wybitny!
– Słynny Brazylijczyk był dwukrotnym mistrzem świata. I nie ukrywam, że te porównania do Zito traktowałem jako zaszczyt. Nazywano mnie tak od samego początku, już gdy skończyłem 7 lat i całe dnie spędzałem na podwórku.
A za bramkę służyły nam dwa tornistry. Ruch był wtedy nieodzowny i w ten sposób spędzaliśmy całe dnie. Grało się także w koszykówkę, siatkówkę i w hokeja. Wielu kolegów z podwórka zaczynało podobnie, ogólnie były to fajne czasy.
– Dodajmy, że z gdyńskiego podwórka.
– Tak.
– Jak Mirosław Tłokiński.
– Nie tylko, bo świętej pamięci Stasiu Burzyński też pochodził z Trójmiasta.
– Rzeczywiście! Może więc to łódzkie powietrze nie jest takie najgorsze...
– Akurat nam nie przeszkadzało!
– Ale pańskie losy mogły potoczyć się inaczej.
– Do Górnika Zabrze trafiłem jako etatowy reprezentant juniorów.
– Ale ten wielki klub powoli chylił się ku upadkowi.
– To prawda, kończyła się pewna era, ale działacze wpadli na pomysł, że sposobem na przedłużenie dobrych czasów będzie zatrudnienie młodych piłkarzy. Zakontraktowano więc mnie i jeszcze jednego kolegę.
– Pamięta pan nazwisko?
– Był nim Jarosław Studzizba. Muszę jednak powiedzieć, że mogłem wtedy trafić lepiej, bo oprócz Górnika miałem inne oferty.
– A jakie, jeśli można wiedzieć?
– Między innymi z Zagłębia Sosnowiec, no i z Arki, która akurat awansowała do pierwszej ligi.
– Z równie młodym Januszem Kupcewiczem?
– Tak, nie pamiętam tylko czy ich trenerem był wtedy Stefan Żywotko, czy może Grzegorz Polakow? W każdym razie, gdy Arka zdecydowała się podjąć rozmowy z Bałtykiem w sprawie mego przejścia, to byłem już dogadany z Zabrzem. Inne czasy, nie ma teraz czego porównywać.
– Koniec końców trafił pan w 1975 do szerzej nieznanego dzielnicowego klubu, a na dodatek bez partyjnych powiązań. A reszta jest historią…
– Pochodzi pan z Łodzi?
– Nie, z Dolnego Śląska.
– A konkretnie? Wałbrzych?
– Nieopodal.
– No to opowiem panu anegdotę, bo osobie z zewnątrz może być trudno zrozumieć pewną rzecz. Tym bardziej młodej. Zacznę od tego, że w Zabrzu było troszkę nowocześniej. Do dyspozycji piłkarzy pozostawały gabinety odnowy biologicznej i trzeba powiedzieć, że to mogło imponować. A wie pan, jak wyglądał mój pierwszy kontakt z Widzewem. Po rozmowie z prezesem Sobolewskim udałem się do szatni i proszę sobie wyobrazić, że zastałem w niej duże wieszaki, które ograniczały widoczność! Myśmy się w tej szatni nie widzieli! Nie wiem, czy jest pan w stanie to sobie wyobrazić?
– Próbuję.
– Dziś można się z tego śmiać, ale tak wyglądała codzienność. Na szczęście później zaczęło się to zmieniać.
– A kto był orędownikiem pana przejścia do Widzewa?
– Leszek Jezierski. Prawdopodobnie zapamiętał mnie z Bałtyku, bo przeciwko Widzewowi zawsze grało mi się dobrze.
– Ponoć nie lubi pan wspomnień, a tu taka anegdota.
– Powiedzmy sobie szczerze, że po pana telefonie przypomniałem sobie parę rzeczy! Cieszę się, że polskie kluby funkcjonują dziś na innych zasadach. Nie mamy się czego wstydzić, bo organizacyjnie dogoniliśmy Europę.
– Dobrze, że przynajmniej w tym zakresie.
– Ale to już temat na dłuższą rozmowę, zresztą nie można porównywać odmiennych czasów i całych epok w piłce.
– Nie można, bo piłka jest teraz inna...
– I tu się z panem nie zgodzę!
– Naprawdę uważa pan, że nic się nie zmieniło.
– A pod jakim względem?
– Choćby szybkości, zawężenia pola gry?
– A czy mamy więcej niż dwie bramki na boisku?
– Na szczęście nie, ale gra się zdecydowanie szybciej.
– Wie pan co? Kiedyś na ten temat ciekawie wypowiedział się Zbigniew Boniek analizując mecz Widzewa z Saint Etienne. I nie bez przyczyny pytał wtedy, czy kiedyś grało się wolniej?
– To może inaczej – co w takim razie się zmieniło.
– Podstawowa rzecz to gra bramkarzy. Kiedyś długo przetrzymywali piłkę, a dziś podań do tyłu nie ma. Jeśli zagra pan do bramkarza to i tak tej piłki nie może złapać. To siłą rzeczy zmieniło grę na tej pozycji. I jeszcze jedna sprawa – gdzie znajdzie pan dziś piłkarzy pokroju Bońka, Smolarka i Wragi, decydujących się tak często na akcje indywidualne?
– Obawiam się, że tylko na starych zdjęciach lub w filmach.
– No i sam pan widzi. Zawsze było tak, że boiskową różnicę robiło dwóch – trzech piłkarzy. Bywały mecze, w których Zbyszka nie było przez 85 minut, a w końcówce szarpnął dwa razy i wygrywaliśmy. Piłka potrzebuje osobowości!
– Wielki Widzew to jednak nie tylko Zbigniew Boniek.
– Ma pan rację, bo tworzyliśmy grupę dobrze rozumiejących się ludzi, którzy nie stronili od siebie. Musi pan wiedzieć, że jest to bardzo ważne. I od razu chciałem przypomnieć, bo potem zapomnę, o świetnych chłopakach, którzy z czasem przejęli pałeczkę po Bońku, Tłokińskim i Rozborskim. Tę nową generację nazywałem rajskimi ptakami. Nie wiem w jaki sposób dokonała się ta zmiana, ale umiejętności Świątka, Romkego, Wragi, Myślinskiego oraz Kamińskiego robiły na mnie spore wrażenie. Grali pięknie, bo znakomicie zaaklimatyzowali się w nowym środowisku. Nie może pan tego pamiętać, ale proszę wziąć to pod uwagę.
– Nie omieszkam. Na wszelki wypadek obejrzałem kilka dni temu rzuty karne Widzewa w meczu z Juventusem!
– Dawno tego nie oglądałem. Nie ukrywam jednak, że często spotykam się z reakcjami kibiców. Dzwonią, piszą, wspominają. Ostatnio dostałem pewne nagranie, na którym...
– Ze Smolarkiem w hełmie angielskiego policjanta?
– Tak, to jest to. Nawet nie wiedziałem, że takie nagranie istnieje.
– A zdjęcie z papierosami pochodzi z pierwszego meczu z Juventusem?
– Tak, choć to nie jedyne takie zdjęcie. Przed meczami, jak i po, byli bowiem tacy, którzy musieli zapalić papierosa.
– Mądrość trenera Jacka Machcińskiego?
– Zdecydowanie. Trzeba wyraźnie zaakcentować, że Jacek miał niesamowity zmysł przywódczy, był bardzo inteligentny.
– Do tego był niewiele od was starszym, umiał zjednać sobie szatnię!
– Machciński był znakomitym trenerem, za mało docenianym po kadencji Jezierskiego. I jak przytomnie pan zauważył, był niewiele starszy, a radził sobie z niełatwymi charakterami.
– I zawsze służył pomocą nowym piłkarzom.
– Angażował się w codzienne sprawy – pomagał w aklimatyzacji, załatwiał wszystko, bywało nawet, że pomagał szukać mieszkania. Jacek to była bardzo ważna postać w historii tego klubu.
– A 90-letni dziś Bronisław Waligóra nadal imponuje żywotnością?
– Słyszałem, choć to już inna historia. O Widzewie mogę długo, dnia by nam brakło, by porozmawiać o wszystkich istotnych tematach. Kto wie, może kiedyś zdecyduję się na wydanie książki? Choć chyba nie miałoby to sensu…
– Znakomity pomysł!
– Tylko wie pan co? Nie można powiedzieć wszystkiego, poza tym lata lecą i człowiek nie o wszystkim pamięta. Najrozsądniej byłoby zapisywać sobie na bieżąco, a to nie takie proste.
– A obecna piłka? Śledzi pan to polskie piekiełko?
– Muszę powiedzieć, że po wielu latach bez ekstraklasy obejrzałem ostatni mecz Widzewa z Legią.
– Chyba nie mógł pan narzekać na brak emocji!
– Niby tak, tylko wie pan… Nazwa została niby ta sama i znów musielibyśmy wrócić do tego, o czym już rozmawialiśmy. Wynik oczywiście cieszy, ale proszę mi powiedzieć – ile nazwisk w zespole Widzewa kończy się na –ski? Oczywiście poza Pawłowskim.
– Spodziewałem się takiej odpowiedzi.
– Podkreślę raz jeszcze – nikogo nie krytykuję i nie ma w tym stwierdzeniu cienia złośliwości.
– Z kim mają identyfikować się kibice, skoro po roku lub dwóch zawodnicy zmieniają barwy?
– To po pierwsze. A po drugie – często słyszę, że w Polsce powstają akademie i że młodzi mają dobre warunki do rozwoju. To prawda?
– Tak.
– W takim razie proszę mi powiedzieć w jakim kierunku idziemy, skoro tak niewielu mamy Polaków w ekstraklasie? Albo inaczej – czy obcokrajowcy polecani przez agentów są lepiej wyszkoleni od naszych chłopców trenujących w akademiach po cztery lub pięć lat?
– Muszę odpowiadać?
– Nie musi pan, więc ja pozwolę sobie zauważyć, że mam co do tego poważne wątpliwości.
– Jak nie wiadomo o co chodzi…
– No właśnie. Pragnę jednak podkreślić raz jeszcze, że rozumiem specyfikę czasów i nie mam do nikogo pretensji. To nie wina zawodników zza granicy, że grają akurat u nas, choć wszystko układa się w pewną logiczną całość.
– A we Francji znajdziemy klub, który przebył równie imponującą drogę jak Widzew?
– Czy ja wiem? W pewnym sensie Brest, ewentualnie Lens – z górniczą tożsamością i specyfiką regionu. Trudno to porównać, bo Widzew jest ewenementem. Wie pan, ciężko też pewne rzeczy zrozumieć, gdy losujesz Liverpool lub Manchester United, a przeciwnicy zastanawiają się gdzie leży... Łodź? Żeby nie być gołosłownym, przypominam sobie nasz wylot do Anglii, bodajże na mecz z Manchesterem City. W lidze nie szło nam najlepiej, wlekliśmy się po dole tabeli.
Pamiętam pewną rozmowę angielskich kibiców, która nie nadaje się do zacytowania. Chodziło o to, że na pytanie o szanse Widzewa jegomość użył słów, które ze względu na obecną poprawność polityczną wolę zachować dla siebie.
– Dobrze. Na koniec chciałbym, by odniósł się pan do pogłosek o rzekomej ofercie z Leeds.
– Potwierdzam, była taka propozycja, choć dowiedziałem się o tym dopiero po trzech latach! Nie była to jedyna oferta, ale przecież dobrze pan wie jakie to były czasy…
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1012 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.