Dwie sytuacje kontrowersyjne w finale Fortuna Pucharu Polski nie zmieniają pozytywnej oceny pracy sędziów, ponieważ w pierwszej z nich postąpili zgodnie z powszechną praktyką, a druga sytuacja jest bardzo niejednoznaczna.
Była już dziewiąta minuta doliczonego czasu gry, Pogoń Szczecin prowadziła 1:0, gdy bramkarz Wisły Kraków Anton Cziczkan wykonał rzut wolny z własnej połowy boiska. To właśnie po tym rzucie Eneko Satrustegui strzelił gola na 1:1. Pogoń miała jednak pretensje, ponieważ rzut wolny został podyktowany za faul popełniony około 10-12 metrów dalej od linii środkowej niż miejsce, z którego Cziczkan kopnął piłkę.
Oczywiście miejsce wykonania tego rzutu było niewłaściwe – to jest jasne. Jednak warto przypomnieć, że powszechna praktyka sędziowska jest taka, że w przypadku rzutów wolnych wykonywanych z własnej połowy boiska tolerancja w sprawie miejsca ustawienia piłki jest znacznie większa niż w przypadku rzutów wykonywanych w pobliżu pola karnego drużyny przeciwnej. Tak jest i trudno byłoby oczekiwać, że sędziowie przewidzą przyszłość i akurat w tej sytuacji nakażą wykonanie rzutu wolnego skrupulatnie z właściwej kępy trawy, jak rzadko kiedy wcześniej.
Sędzia główny Tomasz Kwiatkowski po podyktowaniu tego rzutu przemieścił się w okolice pola karnego i stamtąd kontrolował zachowanie zawodników obu drużyn. Sędzia asystent Arkadiusz Kamil Wójcik kontrolował linię spalonego, a sędzia asystent Tomasz Niemirowski prawdopodobnie asekurował sędziego głównego patrząc, co dzieje się za jego plecami i bliżej środka boiska. W praktyce w najlepszej pozycji do zajęcia się sprawą miejsca wykonania rzutu był sędzia techniczny Wojciech Myć, o ile akurat nie był zajęty czymś innym.
Merytorycznie znacznie ważniejsza z sędziowskiego punktu widzenia była sytuacja w 118. minucie. Marc Carbo z Wisły Kraków bardzo ryzykownie używał rąk w kontakcie z Efthymisem Koulourisem. Z daleka wyglądało to, jakby piłkarz Wisły przytrzymywał zawodnika Pogoni lub może nawet sprowadzał go siłą do parteru. Sędziowie VAR Bartosz Frankowski i Paweł Pskit analizowali tę sytuację, ale najwyraźniej uznali, że nie jest jednoznaczna.
Powtórki telewizyjne z różnych kamer nie dają pewności, czy praca rąk Carbo miała wpływ na upadek Koulourisa czy może przewrócił się on licząc na to, że "siła sugestii", czyli dwie ręce rywala z dwóch stron jego ciała, będzie tak znacząca, że akcja zakończy się rzutem karnym.
Powtórki tej sytuacji nie dają dowodu na trzymanie, ciągnięcie, pchanie ani uderzenie. Być może to zdarzenie byłoby widać lepiej z kamery slow motion ustawionej pod innym kątem, natomiast z kamer ustawionych od strony trybuny głównej, czyli za plecami Carbo, nie było widać wyraźnie, co Carbo robił rękoma od strony klatki piersiowej Koulourisa. Nie można wykluczyć, że w tej sytuacji piłkarz Wisły popełnił faul, ale bez dobrego dowodu rzeczowego nie można tego stwierdzić. Przy tak dużych wątpliwościach sędziowie VAR nie mogli wezwać arbitra głównego do monitora, ponieważ mógłby on wtedy co najwyżej potwierdzić wątpliwości sędziów wideo.