Duma białoruskiego sportu miała, do niedawna, partnera Konstantina Kołcowa. Pożegnał się ze światem w połowie marca. Ona gra dalej i...
Kołcow to były hokeista, który wypadł z balkonu hotelu w Miami. Policja ustaliła, że popełnił samobójstwo. Przy ciele denata nie było listu pożegnalnego. Sabalenka odniosła się do śmierci ukochanego tylko w mediach społecznościowych. Stwierdziła sucho, że nie byli już parą jakiś czas przed tą tragedią.
– Śmierć Konstantina to ogromna trauma i choć nie byliśmy już razem, to moje serce jest złamane. Apeluję o uszanowanie mojej prywatności i jego rodziny w tym trudnym czasie – prosiła.
Pewnie nie chciała popaść w depresyjny nastrój, więc nie zdecydowała się na rozbrat z tenisem. Już kilkanaście godzin po komunikacie o śmierci Kołcowa Aryna pojawiła się na treningu. Aby rozwiać wątpliwości i dowieść, że trzeba żyć mimo przeciwności losu, pokazała, jak pod okiem speca od przygotowania fizycznego Jasona Stacy'ego intensywnie trenuje. Fanów tenisistki ucieszyło, że ich ulubienica w końcu się uśmiecha.
– Ruch to lekarstwo dla ciała i duszy – skomentowała filmik przedstawiający jej przygotowania. A fani okazali wsparcie Białorusince. Doceniali jej silną osobowość.
Śmierć Kołcowa spadła jak grom z jasnego nieba na rosyjski klub hokejowy Saławat Julajew, w którym Konstantin był zatrudniony jako trener.
– Z głębokim smutkiem informujemy o śmierci trenera Saławat Julajew, Konstantina Kołcowa. Miał w sobie siłę i radość. Zjednał sobie zawodników, kolegów i kibiców. Przeszedł do historii naszego klubu. Niech spoczywa w pokoju – czytamy w komunikacie.
Kołcow imponował przygotowaniem motorycznym. Gdy był zawodnikiem, to sięgnął z Saławatem po mistrzostwo Rosji w 2008 roku. W reprezentacji Białorusi wystąpił 183 razy. Miał udział w awansie do elity mistrzostw świata w 2002. Grał też w najlepszej lidze świata. W latach 2002-2006 występował bowiem w NHL jako gracz Pittsburgh Penguins.
Nie zapomniał jednak skąd wyruszył w świat. Po zakończeniu kariery znalazł się w sztabie szkoleniowym reprezentacji Białorusi, a w ostatnich dwóch sezonach pracował w klubie Saławat Julajew.
W rosyjskich rozgrywkach hokejowych pamiętano o odejściu znaczącej postaci. Mecze 1/4 finału Pucharu Gagarina poprzedziła minuta ciszy.
Kondolencje złożyły federacje hokejowe Rosji i Białorusi. Tak samo postąpiły kluby: Dynamo Mińsk, Siewierstal Czerepowiec, Soczi i Ak Bars Kazań. Natomiast kibice Saławata umieścili kwiaty i znicze przed wejściem na lodowisko, w którym gra drużyna z Ufy.
Swego czasu była żona Kołcowa wyznała, że jest w rozpaczy po rozstaniu i obarczyła winą za ten stan rzeczy Sabalenkę. Stwierdziła, że to tenisistka odpowiada za zniszczenie jej rodziny. Konstantin wychowywał trójkę dzieci. Konserwatyści skrytykowali więc Sabalenkę za to, że związała się z mężczyzną starszym aż o 17 lat.
Aryna Sabalenka odnosi sukcesy na korcie, ale w życiu osobistym mierzyła się już z traumą. Przed pięcioma laty, w wieku 43 lat, po ostrym zapaleniu opon mózgowo-rdzeniowych zmarł jej ojciec, Siarhiej.
– Gdy tata odszedł, uświadomiłam sobie, że był dla mnie wszystkim. Postawiliśmy sobie za cel, że przed 25 rokiem życia wygram kilka Wielkich Szlemów – wyznała w jednym z wywiadów.
I dodała: – Wierzę, że mnie obserwuje i jest dumny z wyników córki. Mam wrażenie, że zawsze mi towarzyszy. Jestem niezmiernie wdzięczna za wysiłek, jaki włożył, abym była w tym miejscu – stwierdziła.
Podczas rozpoczętego w kwietniu turnieju WTA 1000 w Madrycie Aryna Sabalenka nie pokazywała najwyższej formy, ale tym razem dopisywało jej szczęście. W meczu z Danielle Collins były trzy sety, "gonienie" wyniku i... zwycięstwo w dramatycznych okolicznościach (4:6, 6:4, 6:3).
Wcześniej, w drugiej rundzie, Magda Linette też rzuciła wyzwanie Białorusince, ale po trzech setach musiała uznać wyższość rywalki. Półfinałowy pojedynek z 19-letnią Amerykanką Robin Montgomery, sklasyfikowaną na 183. miejscu w światowym rankingu, również nie był łatwy, ale zwycięski. A w finale? Wszyscy mamy jeszcze ten mecz przed oczyma...
Radosław Leniarski pod koniec marca nazwał Sabalenkę "Białorusinką reżimową" i zdradził, że po triumfie Aryny w turnieju Wielkiego Szlema w styczniu 2023 Aleksandr Łukaszenka wypił riumku wódki, czyli kieliszek czystej do pasztetu.
– Gratuluję pewnej obrony tytułu Australian Open. Zwycięstwo w rywalizacji tej rangi to ogromne osobiste osiągnięcie, powód do dumy narodowej, wspaniała motywacja i przykład dla tysięcy dzieci na Białorusi i na całym świecie – powiedział dyktator, którego cytował kanał Pool of the First Telegram.
Aryna Sabalenka odniosła się do wojny na Ukrainie w nakręconym przez Netflix serialu "Break Point". Wyjawiła, że jest pod nieustanną presją, czuje ogromny dyskomfort i myślała nawet o zrezygnowaniu z tenisa. – Czułam, że wszyscy nienawidzili mnie za miejsce mojego urodzenia – ubolewała.
Warto jednak pamiętać, że unikała jednoznacznych wypowiedzi, potępienia agresora i wojny na Ukrainie. – Jeśli czują się lepiej dzięki temu, że mnie nienawidzą, to cieszę się, że mogę im w tym pomóc. Mogą tak robić. Nie mogę zatrzymać wojny, nie mam na to wpływu – zapewniała.
Z czasem zmieniła retorykę i prawie solidaryzowała się z Ukraińcami jako ofiarami brutalnej napaści zbrojnej: – Jestem Białorusinką, więc jest mi z tym bardzo źle. Z niepokojem obserwuję, czego doświadczają Ukraińcy. Chciałabym to wszystko zatrzymać – powiedziała ze łzami w oczach.
Białoruską tenisistkę prześladuje hejt. Po porażce w trzeciej rundzie Rolanda Garrosa z Włoszką Camilą Giorgi (wówczas 47. rakietą WTA), była atakowana: – Po przegranej wzięłam telefon do ręki i od razu przeczytałam komentarze, a oto jeden z nich: "Mam nadzieję, że cała twoja rodzina umrze na raka". Było takich mnóstwo. Patrzysz na te wiadomości i nie możesz tego znieść – wyznała.
Gdyby nie chodziło o spełnienie oczekiwań ojca, któremu tak zależało, by Aryna grała w tenisa zawodowo i to na wysokim poziomie pewnie w trosce o zdrowie psychiczne zrezygnowałaby z dalszej gry.
Co ciekawe, gdy doszło do rosyjskiej inwazji na Ukrainę, to zdystansowała się od Łukaszenki. Choć przez lata była kojarzona z dyktatorem wypowiedziała się zaskakująco kategorycznie: – Nie popieram wojny, a więc oznacza to też, że obecnie nie popieram Łukaszenki.
Te słowa padły z ust Aryny po meczu z Ukrainką Eliną Switoliną, gdy Białorusinka podeszła do siatki, by podać rękę rywalce. Ukrainka nie zamierzała jednak podziękować jej za tę rywalizację. Wynikało to z żalu za współodpowiedzialność Białorusi.
– Nie chcę, by mieszano sport z polityką. Mam 25 lat, jestem tenisistką. Gdybym miała potrzebę realizowania się w polityce, nie byłoby mnie tutaj. Ale jest inaczej, zależy mi na grze – argumentowała.
Pytanie, czy taka teza jest nadal do obronienia? Sabalenka jest na pewno "błyskotką" reżimu, który dzięki tak popularnej sportsmence chce ocieplić swój obraz.
Aleksandr Łukaszenka znany jest ze słabości do hokeja, w którego nawet grywał. Gdy jednak objawiła się Sabalenka, to nagle pokochał także tenis. Co ciekawe propaganda nie chce, by było wrażenie, że dyktator... umizguje się do tenisistki.
To jednak symptomatyczne, że gdy w listopadzie 2018 roku, w obecności mediów, doszło do spotkania Sabalenki z autorytarnym prezydentem, kontrolowana przez państwowe władze telewizja utrzymywała, że była to wizyta "na wniosek tenisistki". Sabalenka kieruje się bez wątpienia w życiu pragmatyzmem. Na pewno nie przynosi jej chluby to, że w 2020 podpisała list poparcia dla białoruskiego przywódcy (już w trakcie antyrządowych protestów), który jest przy władzy w wyniku sfałszowanych wyborów i dzięki represjonowaniu opozycji.