Mistrzostwa świata Elity ruszają już w piątek, a następnego dnia rozpocznie je Polska. Powracających po 22 latach do rywalizacji z najlepszymi biało-czerwonych czeka trudna walka o utrzymanie, bo grupowi rywale wysyłają do Ostrawy naprawdę mocne składy. Oto największe nazwiska w ich zespołach.
Głównymi faworytami grupy A i w ogóle całego turnieju są broniący tytułu Kanadyjczycy. W tym roku na MŚ przysyłają bardzo mocną kadrę, z numerami 1 draftów NHL 2023 i 2021, a więc odpowiednio Connorem Bedardem i Owenem Powerem, na czele.
Sporo ciekawych nazwisk można znaleźć też w kadrach Czech, Finlandii czy Szwajcarii. Dla nas najważniejsze jednak jest to, co będzie działo się w grupie B. Oto największe gwiazdy naszych rywali, w kolejności zgodnej z terminarzem Polaków
Łotysze w zeszłym roku sprawili największą sensację w historii mistrzostw świata i zdobyli brązowe medale. W ich kadrze roi się od bohaterów tamtych wydarzeń, ale na papierze największe nazwisko zdecydowanie ma akurat zawodnik, który wówczas nie zagrał.
To Elvis Merzlikins, bramkarz Columbus Blue Jackets. W NHL gra od pięciu sezonów i choć w ostatnich dwóch miał trochę gorsze liczby niż wcześniej, to głównie przez słabość zespołu i jego poważne problemy organizacyjne. Jeśli zarabiasz niemal 5,5 mln dolarów rocznie i jesteś starterem zespołu najlepszej ligi świata, to o czymś w końcu to świadczy.
Dla nas to o tyle problem, że przeciwko Łotyszom zapewne głównie będziemy się bronić i mieć niewiele okazji. Pokonanie Merzlikinsa będzie bardzo trudne, ale może selekcjoner Harijs Vitolins zdecyduje się na któregoś z pozostałych bramkarzy, by ten mógł dzień później zagrać przeciwko Francji?
Nas również już na starcie czekają dwa mecze dzień po dniu, a rywalem w drugim będzie arcymocna w tym roku Szwecja. Największe problemy będziemy mieć zapewne z jej świetnymi napastnikami, jak Joel Eriksson Ek (Minnesota Wild), Adrian Kempe (Los Angeles Kings) czy Lucas Raymond (Detroit Red Wings).
To wszystko już bardzo poważne nazwiska, ale co dopiero powiedzieć o tych, które zagrażać nam będą spod niebieskiej. Tu nękać będzie nas Rasmus Dahlin (Buffalo Sabres, nr 1 draftu 2018, 132 punkty w ostatnich dwóch sezonach), ale przede wszystkim dwie gigantyczne gwiazdy.
Nie da się chyba wybrać, czy większą jest Erik Karlsson (Pittsburgh Penguins), czy Victor Hedman (Tampa Bay Lightning). Pierwszy to trzykrotny zdobywca Norris Trophy dla najlepszego obrońcy NHL. Choć jeśli chodzi o jego walory w defensywie, to ostatnimi laty jest coraz słabiej, to już z przodu... Niech o jego umiejętnościach świadczy fakt, że w sezonie 2022/23 jako pierwszy obrońca od 31 lat przekroczył barierę stu punktów.
Ale Hedman absolutnie mu nie ustępuje. "Norrisa" dostał co prawda "tylko" jednego, za to dwukrotnie zdobył Puchar Stanleya i był MVP play-offów. W tym sezonie punktował ze średnią niemal "oczka" na mecz, a do tego znakomicie sprawdza się także w aspektach defensywnych.
Trójkolorowi to jeden z tych rywali, z którymi Polacy naprawdę mogą powalczyć. Ich skład tworzą głównie zawodnicy silnej ligi francuskiej i innych czołowych lig Europy, ale na pierwszy plan wysuwa się inne nazwisko.
Pierre-Edouard Bellemare ma już co prawda 39 lat, ale to marka sama w sobie. W sezonach zasadniczych NHL rozegrał już 700 meczów i choć może za oceanem nigdy wybitnie nie punktował, to jego usługi od lat są w cenie.
Siła, nadal niezła szybkość, umiejętność gry ciałem – nasi zawodnicy na pewno będą mieć z nim mnóstwo problemów. Ale może też zainspirować wielu z biało-czerwonych, bo choć nigdy nie był draftowany i do NHL trafił jako 29-latek, to gra w niej regularnie już dziesięć lat.
O sile naszych południowych sąsiadów przekonaliśmy się w ostatnim sparingu. Widzieliśmy w nim choćby Tomasa Tatara (Seattle Kraken, 853 mecze i 479 punktów w NHL) czy Simona Nemeca (New Jersey Devils, nr 2 draftu 2022).
A teraz ich skład będzie jeszcze mocniejszy. Po odpadnięciu z Pucharu Stanleya dołączył do niego Martin Fehervary (Washington Capitals), który pomimo dopiero 24 lat ma już na koncie 218 występów w najlepszej lidze świata i, przede wszystkim, Juraj Slafkovsky.
Jako 18-latek został najlepszym strzelcem i MVP igrzysk w Pekinie w 2022 roku, prowadząc Słowaków do brązowego medalu. Kilka miesięcy później Montreal Canadiens wybrali go jako draftową jedynkę i choć początek za oceanem miał przeciętny, to już w tym sezonie skompletował 50 punktów.
Amerykanie, podobnie jak Kanadyjczycy, spięli się w tym roku i do Czech wysłali silną paczkę. Wskazanie jednego nazwiska jest w ich przypadku bardzo problematyczne. Są tam choćby "magicy" Trevor Zegras (Anaheim Ducks), Cole Caufield (Canadiens), Matt Boldy (Wild) i Luke Hughes (New Jersey Devils).
Są też i weterani Seth Jones, Johnny Gaudreau (obaj Blue Jackets) oraz Brock Nelson (New York Islanders). Pierwsi dwaj co prawda ostatnimi laty obniżyli loty, ale Gaudreau jeszcze dwa sezony temu umiał zdobyć 115 punktów.
Najgroźniejszy może być jednak Brady Tkachuk (Ottawa Senators), skrzydłowy znakomity po obu stronach lodu. Umie strzelać, podawać, a do tego znakomicie gra ciałem i jest nieustępliwy, co zresztą jest u Tkachuków rodzinne. W pełni zasłużył na wybór z numerem 4 w drafcie 2018 i funkcję kapitana Senatorów, którą sprawuje od 22. roku życia.
W przypadku naszych zachodnich sąsiadów wybór jest prosty. W ich kadrze roi się od zeszłorocznych wicemistrzów świata, których większość gra w bardzo silnej lidze niemieckiej. Co więcej, wzmocnił ich bramkarz Seattle Kraken Philipp Grubauer.
Ale wybierając tego jednego nie da się nie wskazać na JJ'a Peterkę (Sabres). W końcu to on był w 2023 roku liderem srebrnej reprezentacji (6 goli i 6 asyst w 10 meczach) i wybrano go najlepszym napastnikiem turnieju, a od tego czasu jeszcze się rozwinął. W ostatnim sezonie NHL zapunktował 50 razy, a jego nieustępliwość nieraz da się we znaki biało-czerwonym.
To w ostatnim naszym meczu grupowym przeciwko temu rywalowi prawdopodobnie rozstrzygnie się kwestia pozostania w Elicie. Selekcjoner Gałym Mambietalijew ma bardzo zgrany zespół, którego dużą część tworzą zawodnicy Astany.
Tamtejszy Nomad występuje też w głównie rosyjskiej KHL jako Barys i to zawodnika z tej ligi trzeba wskazać jako najgroźniejszego. Nikita Mikhailis latem odszedł z Astany do Metallurga Magnitogorsk i zdobył z nim w tym sezonie Puchar Gagarina. Co gorsze, w składzie Kazachów jest oprócz niego jeszcze dwóch aktualnych mistrzów KHL...