Nigdy dotychczas polski arbiter nie prowadził tak ważnego meczu i zarazem nie było to dla niego w praktyce zadanie tak relatywnie proste, jak mecz Realu Madryt z Bayernem Monachium dla Szymona Marciniaka. Ale tylko przez 90 minut. W doliczonym czasie mecz stał się bardzo trudny, szczególnie dla sędziów asystentów.
Dla jasności: przez 90 minut czasu podstawowego to wcale nie był łatwy ani prosty mecz do sędziowania, ale wszystkie wcześniejsze, które Szymon Marciniak prowadził w półfinałach czy finałach różnych rozgrywek międzynarodowych, były trudniejsze albo dużo trudniejsze.
Polak na Santiago Bernabeu potwierdził, że jest w znakomitej formie i że nie ma obecnie lepszego od niego kandydata do prowadzenia meczu Niemcy – Szkocja na otwarcie Euro 2024.
Piłkarze Realu Madryt i Bayernu Monachium dobrze wiedzieli, że przy tym arbitrze nie ma sensu się wygłupiać, bo prowokacje, symulacje czy inne formy niewłaściwego zachowania mogą dla sprawcy skończyć się źle. Zawodnicy skupili się na grze, przez 90 minut prawie w ogóle nie kontestowali decyzji sędziowskich, a jeśli faulowali, to bez złośliwości. Nie stwarzali arbitrowi żadnych nadzwyczajnych trudności. Do czasu...
W 6. minucie, w polu karnym Bayernu, w starciu przy piłce przewrócił się Jude Bellingham, ale szybko się podniósł i grał dalej. Dopiero po akcji spojrzał na Szymona Marciniaka jakby chciał go zapytać, czy widział, co się stało. Polski sędzia widział – faulu nie było. Joshua Kimmich walcząc o pozycje i piłkę z Bellinghamem, ledwie go dotknął. To z pewnością nie było pchnięcie, uderzenie ani kopnięcie, które można byłoby uznać za faul. Bellingham przewrócił się, gdyż przegrał walkę ciałem – prawdopodobnie nie był w danym momencie przygotowany na walkę ciałem i dlatego pod wpływem delikatnego dotknięcia łatwo stracił równowagę.
W 54. minucie równie łatwo w tym samym polu karnym upadł Harry Kane po starciu z Ferlandem Mendym. Tutaj też Marciniak nie mógł podyktować rzutu karnego, tym bardziej że chwilę wcześniej, jeszcze przed polem karnym, Kane użył większej siły walcząc ciałem o pozycję i piłkę wobec Mendy’ego niż zawodnik Realu wobec zawodnika Bayernu już w polu karnym.
W 71. minucie Real wyrównał na 1:1, ale piłkarze Bayernu zaczęli protestować sugerując, że Nacho sfaulował Kimmicha, przewracając go poprzez odepchnięcie rękoma w twarz. Sędzia Marciniak nie widział tego zdarzenia, gdyż w tym samym momencie obserwował wykonanie rzutu rożnego przez Lukę Modricia oraz patrzył na przyjmującego i dośrodkowujacego piłkę Federico Valverde i biegnącego w jego kierunku Leroya Sane. Arbiter nie mógł widzieć faulu Nacho także dlatego, że w momencie pchnięcia twarzy rywala zawodnik Realu był odwrócony do sędziego plecami i swoim ciałem zasłaniał sędziemu Kimmicha.
Na szczęście czujność zachował w tej sytuacji sędzia wideo Tomasz Kwiatkowski, któremu pomagał Bartosz Frankowski. Jak tylko Marciniak zobaczył na monitorze, co zrobił Nacho, niezwłocznie zmienił decyzję i anulował gola dla Realu. Szkoda tylko, że arbiter nie ukarał Nacho żółtą kartką.
Przy wyniku 1:1, w pierwszej minucie doliczonego czasu gry, błędną decyzję podjął sędzia asystent numer 2 Adam Kupsik. Podniósł chorągiewkę sygnalizując spalonego, co mogłoby spowodować anulowanie drugiego gola dla Realu. Polskim sędziom ponownie pomógł VAR, który sprawdził, że w momencie zagrania przez Antonio Ruedigera piłka była wyraźnie bliżej linii bramkowej Bayernu niż Joselu, do którego była podana i który tego gola strzelił. Jak tylko Kwiatkowski przekazał taką informację Marciniakowi, ten wskazał na środek boiska uznając gola na 2:1.
Ostatnia i najbardziej kontrowersyjna sytuacja zdarzyła w 13. minucie doliczonego czasu gry. Dwaj napastnicy Bayernu biegli do piłki. Jeden z nich w momencie podania prawdopodobnie był na pozycji spalonej, drugi nie był. Sędzia asystent Tomasz Listkiewicz bardzo szybko podniósł chorągiewkę sygnalizując spalonego, a Szymon Marciniak przerwał grę gwizdkiem. Dwie sekundy później piłka wpadła do bramki Realu. Drużyna Bayernu zaczęła protestować, sugerując błąd sędziego asystenta.
Nie mając pewności, czy stopklatka telewizyjna została zrobiona w odpowiednim ułamku sekundy – czyli polegając na obrazie telewizyjnym przedstawionym w czasie transmisji – można przyjąć, że decyzja o spalonym była prawidłowa. Obaj zawodnicy Bayernu mieli wpływ na grę i na postępowanie zawodników Realu, więc pozycja spalona choćby jednego z nich w tej akcji powinna oznaczać spalonego.
Zaskakujące w tej sytuacji jest tylko to, że Listkiewicz w tak stykowej sytuacji nie zaczekał z sygnalizacją do zakończenia akcji. Podnosząc chorągiewkę tak szybko i przyczyniając się do przerwania gry gwizdkiem tuż przez golem, odebrał sędziom VAR możliwość zweryfikowania tej sytuacji.