{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Dostanie szansę od Probierza? "Wyjazd na Euro byłby spełnieniem marzeń"

Sezon PKO BP Ekstraklasy zbliża się do końca. W przedostatniej serii gier lider tabeli zagra w Gliwicach z Piastem. Pomocnik "Piastunek" Patryk Dziczek twierdzi, że bliżej tytułu mistrzowskiego jest Jagiellonia, a tego, kto zostanie mistrzem poznamy po ostatniej kolejce. Dziczek opowiada też o swoich ambicjach wyjazdu na Euro 2024.
Czołowy kadrowicz może nie zagrać na Euro 2024. "Ma problemy"
Robert Bońkowski, TVPSPORT.PL: – Dobry obyczaj nakazuje zapytać na początku o zdrowie.
Patryk Dziczek, Piast Gliwice: – Za mną są już wszystkie urazy, które mi doskwierały. Jeśli chodzi o doczesne zdrowie, to wszystko jest w porządku. Jestem w stu procentach gotów, żeby pomóc drużynie w zwycięstwie z Jagiellonią.
– Nie ma też żadnych symptomów tego, co stało się podczas jednego z meczów we Włoszech, bierze pan jakieś leki?
– Na szczęście obywa się bez dodatkowej farmakologii. Jestem kontrolowany przez dwóch kardiologów. Jednego w Katowicach, a drugiego, który pracuje w Doha. Co pół roku wykonuję badania serca i badania wysiłkowe. Cieszę się, że największe problemy są już za mną.
– Jak to wpłynęło na pana karierę?
– Z perspektywy czasu na pewno cieszę się z tego, że w ogóle mogę grać w piłkę. Patrząc na przypadki, które mnie dopadły, to wisiał nade mną znak zapytania. Nie wiedziałem, czy dalej będę mógł grać. Więc na pewno moja kariera została wyhamowana przez te dolegliwości. Przez obostrzenia we Włoszech musiałem zmienić klub po naszym awansie. Gdyby mi się to nie przydarzyło, to może grałbym w lidze włoskiej. Ale jestem bardzo wdzięczny Piastowi za to, że mogłem wrócić dzięki klubowi do regularnej gry. Bardzo mi pomogli.
– Przed wami końcówka sezonu, ale raczej spokojna końcówka, macie pewne utrzymanie…
– Sprawa wygląda tak, że rozegramy mecz z Jagiellonią i chcemy go wygrać. Nie myślimy jeszcze o wakacjach. Mamy szansę awansować o jedno miejsce w tabeli i z całą pewnością zrobimy wszystko, by to zrobić. Co prawda ten sezon nie wygląda tak, jak go sobie planowaliśmy, ale tak już jest w piłce, że nie zawsze wszystko idzie zgodnie z planem.
– Macie za sobą bardzo dobre tygodnie, bo nie dość, że solidnie punktujecie, to bramek tracicie, jak na lekarstwo.
– W pięciu ostatnich meczach straciliśmy tylko bramkę, więc pokazuje to, że w elementach defensywnych weszliśmy na tory, na których trzeba w ekstraklasie występować. Bez wątpienia chcemy to podtrzymać do końca sezonu.
– Trochę meczów w swoim życiu pan rozegrał. Gdy zespół ma pewne utrzymanie, to trudniej motywować się na kolejne spotkania?
– Ja na pewno chcę wygrać ostatnie dwa mecze, by dobrze zakończyć sezon, mimo tego, że mamy już pewne utrzymanie. Zdajemy sobie sprawę z tego, że Jagiellonia jest liderem tabeli i przyjadą bardzo zdeterminowanie do tego, by mecz z nami wygrać, a być może i zdobyć już mistrzostwo. My jednak będziemy grali swoje. Przyznam, że nie widać po kolegach w szatni tego, żeby wdarło się w nasze szeregi jakieś rozluźnienie. Z Jagą będzie trudny mecz, który będziemy chcieli wygrać. Chcemy, by kibice mieli emocje w tym sezonie do samego końca, więc zrobimy wszystko, by sprawa mistrzostwa rozstrzygała się jednak w ostatniej kolejce.
– To dobry sezon dla pana?
– To zdecydowanie mój najlepszy sezon pod względem liczb. Pod względem zdobytych bramek mogę go zaliczyć do udanych. Siedem zdobyłem z rzutów karnych, a jedną z gry. Przestrzeliłem tylko raz jedenastkę. Z asystami jest gorzej. Są rezerwy! Może uda się w meczu z Jagiellonią? Kto wie. Miałem w tym sezonie więcej okazji do zdobycia bramek, ale piłka je mijała. Nie ukrywam, że chciałbym moje statystyki jeszcze w dwóch ostatnich meczach poprawić.
– Piast przedłużył umowę z trenerem Vukoviciem. Jak się panu współpracuje z tym szkoleniowcem?
– Cała drużyna jest zadowolona z wyboru trenera Vukovicia i przedłużenia z nim kontraktu. Ja nie mam żadnych zastrzeżeń. Możemy na trenerze Vukoviciu polegać. Wiemy, że nie był to też łatwy sezon dla naszego szkoleniowca. Chyba wszyscy znamy jego charakter, trudno pogodzić mu się z porażkami. Jest pod tym względem dobrym wzorem do naśladowania.
Czytaj też:
Inne oblicze Polski na Euro 2024? Kazimierz Węgrzyn: piłkarze sami wstydzili się za styl gry w Katarze
– Przed wami mecz z liderem Ekstraklasy. Jakiego spotkania się pan spodziewa?
– Jesteśmy świadomi tego, że w przypadku złego wyniku Śląska, to Jagiellonia będzie grała z nami o swój pierwszy tytuł mistrzowski, ale powtórzę, że nie odstawimy nogi. Chcemy pokazać liderowi, że w Gliwicach gra się trudno i trzeba się naprawdę postarać, żeby wywieźć stąd chociaż punkt. Chcemy utrudnić Jagiellonii zdobycie mistrzostwa, a wszystko w perspektywie tego, by nasza liga była pełna emocji do samego końca. Dużo większa presja na Jagiellonii będzie wtedy, gdy Śląsk z Radomiakiem sobie poradzi.
– Jakie ma silne strony Jagiellonia?
– Białostoczanie grają bardzo otwarty futbol. Lubią być w posiadaniu piłki. Mają bardzo jakościowy zespół. Będziemy musieli uważać na ich skrzydła i napastników. Naszych obrońców czekają trudne pojedynki między innymi z Afimico Pululu. Z drugiej strony pamiętajmy, że Jagiellonia straciła sporo bramek. Dodatkowo zagrają z nami bez Adriana Diegueza. Czeka nas trudne spotkanie. Dodatkowo będzie ono pełne emocji, z fajną otoczką. Cała piłkarska Polska będzie spoglądała na Gliwice. Powtórzę jednak trzeci raz, że chcemy ten mecz wygrać.
– Pan ma na swoim koncie mistrzostwo Polski. Co jest decydujące dla piłkarzy walczących o tytuł na tym etapie rozgrywek?
– Moim zdaniem decyduje teraz dyspozycja dnia, emocje panujące w zespole, ale też i mentalność. Pamiętam, że w 2019 roku nie było w nas wielkiego napięcia, chcieliśmy po prostu wygrywać każdy kolejny mecz. Widać po Jagiellonii, że mentalnie prezentują w tym sezonie wysoki poziom.
– Jagiellonia będzie mistrzem?
– Wierzę, że to rozstrzygnie się w ostatniej kolejce, a nie po meczu z nami. Śląsk na pewno miał ciekawy sezon. Zresztą obie drużyny przeszły wyjątkową przemianę, bo przed rokiem walczyły o utrzymanie. Wrocławianie byli jesienią skuteczni do bólu, Jagiellonia strzela natomiast wiele goli. Nie chciałbym wskazywać zwycięzcy, żeby nikogo nie urazić, ale jeśli już mnie pan pyta, to statystycznie większe szanse ma obecnie Jagiellonia. Pamiętajmy jednak, że piłka nożna jest sportem nieobliczalnym, więc obecny lider może zamienić się na koniec sezonu miejscem z wiceliderem. Dziś na pewno piłkę meczową ma Jagiellonia. Pytanie, czy będzie umiała ją wykorzystać. W sobotę gra z nami, a my zrobimy wszystko, aby wygrać, więc kto wie, czy mistrzem nie będzie wtedy Śląsk…
– Oprócz walki ligowej, ma pan przed sobą jeszcze jedną bardzo ważną rywalizację. Dla pana to nie będzie zwykły mecz ligowy, bo z pewnością stara się pan o to, by pojechać na Euro 2024?
– Myślę, że trener Michał Probierz ma swoje obserwacje i z pewnością będzie oglądał dwie ostatnie kolejki Ekstraklasy. Jeśli chodzi o mnie, to mam o co walczyć, zwłaszcza że debiutowałem w kadrze za trenera Probierza. To on mi dał szansę gry w koszulce z orłem na piersi. Dlatego też nie ma u mnie rozluźnienia, jeśli chodzi o dwie ostatnie kolejki ligowe, bo moim końcowym celem na ten sezon jest to, by pojechać na turniej do Niemiec. Chcę udowodnić, że przydam się reprezentacji. Ostatecznie, to jednak zdecyduje selekcjoner, więc mogę tylko zagrać, a następnie przyglądać się temu, czy znajdę się na liście powołanych.
– To, że kadra będzie liczyła 26 piłkarzy, zwiększa szanse na wyjazd zawodnikom z Ekstraklasy?
– Z całą pewnością jest to dodatkowy atut dla piłkarzy, którzy mogą być dalszym wyborem selekcjonera Probierza. Mam dobry sezon i jeśli dotarłoby do mnie powołanie na Euro 2024, to bardzo bym się z tego cieszył. Uważam, że mogę być wartością dodaną tej reprezentacji. Wyjazd na ten turniej byłby spełnieniem moich marzeń, zwłaszcza po tym, co spotkało mnie ze zdrowiem.
– Michał Probierz mówił, że zagramy więcej niż trzy mecze podczas turnieju, ale zgodzi się pan, że łatwej grupy nie mamy?
– To prawda, nie mamy łatwej grupy, ale każdy powołany piłkarz do reprezentacji będzie jechał na ten turniej z myślą, by wygrywać. Wychodząc na boisko, nie można bać się rywali, nawet jeśli są to gwiazdy światowej piłki. Uważam, że stać naszą reprezentację na to, by wyjść z grupy.
– To byłoby spełnienie marzenia, taki turniej?
– Gra na takim turnieju, to spełnienie marzeń każdego chłopaka, który zaczyna grać w piłkę. Dla mnie na pewno byłoby to wielkie przeżycie.