Ewa Pajor została zaprezentowana jako nowa piłkarka Barcelony. A ta jest obecnie najlepszym zespołem na kontynencie. – Porównałbym to trochę do sytuacji w męskiej Barcelonie sprzed 10 lat, gdy byli już Leo Messi i Neymar, a dołączył do nich Luis Suarez. Nie zdziwi mnie, jeśli tu efekt będzie podobny – komentuje pozyskanie reprezentantki Polski Michał Gajdek, socio katalońskiego klubu.
👉 Sprawa ważniejsza niż awans. Litwa odmówiła wyjścia na boisko
Pajor jest niewątpliwie najlepszą polską piłkarką. Ostatnie dziewięć lat spędziła w Wolfsburgu. W tym czasie czterokrotnie była w finale Ligi Mistrzyń. Trzykrotnie wychodziła na niego w pierwszym składzie. Mimo to nigdy nie udało jej się sięgnąć po to wymarzone trofeum.
Teraz znacznie przybliża się do swojego największego sportowego celu. Trafiła do Barcelony, która w ostatnich czterech sezonach trzy razy triumfowała w Champions League, a w lidze hiszpańskiej nie ma sobie równych. Według doniesień medialnych, Duma Katalonii miała zapłacić poprzedniemu klubowi Polki blisko pół miliona euro. Tyle wynosiła klauzula w kontrakcie. Pajor stała się tym samym jedną z najdroższych piłkarek w historii. O tym, ile może znaczyć dla Barcelony, porozmawialiśmy z Michałem Gajdkiem, który od lat jest socio katalońskiego klubu.
Dawid Brilowski, TVPSPORT.PL: Gdy zobaczyłem te wideo i wszystkie grafiki z Ewą Pajor, zacząłem zastanawiać się, czy nie miała przypadkiem lepszej prezentacji w Barcelonie niż Robert Lewandowski?
Michał Gajdek: Też przyszło mi to do głowy. Wydaje mi się, że jeśli chodzi o Roberta, to jego przejście było dogadywane do ostatniej chwili. Dolatywał na to tourne w Stanach. I chyba nie zdążyli przygotować koncepcji, jak to ograć. Wyszło, jak wyszło. Transfer Pajor był wiadomy w klubie od jakiegoś czasu. Pierwsze informacje w mediach gruchnęły gdzieś w kwietniu, więc social media miały trochę czasu, żeby się przygotować. I szczerze mówiąc liczyłem nawet na więcej. Bo to jednak symboliczne, że obie "dziewiątki" Barcelony są z Polski. Liczyłem, że może Robert Lewandowski weźmie jakiś udział w tej prezentacji. Ale zobaczymy, może jeszcze klub to jakoś wykorzysta.
– Czy to, że przyjęcie Ewy Pajor wyglądało właśnie w ten sposób oznacza, że do Barcelony przyszła jako gwiazda?
– Ewidentnie, przyszła jako gwiazda. Już sama kwota transferu, jak na piłkę kobiecą, jest imponująca. Barcelona ostatecznie, z tego, co mi wiadomo, wypłaciła klauzulę. Wszyscy, którzy interesują się kobiecą piłką, znają Ewę Pajor. A w Barcelonie znają ją szczególnie, bo strzeliła przecież Barcelonie gola w finale Ligi Mistrzyń. Zresztą wtedy została najlepszą strzelczynią rozgrywek.
Myślę, że Barcelona bardzo fajnie buduje tę kobiecą drużynę. Czego w ostatnim czasie nie można powiedzieć o zespole męskim. Ma sezon, w którym wygrała wszystko, co było do wygrania – obroniła Ligę Mistrzyń, a na krajowym podwórku nie ma konkurencji. I nie poprzestaje na tym, a cały czas się wzmacnia. "Dziewiątka", środek ataku, to była pozycja, na której Barcelona miała największe braki. Szczególnie przy tak ofensywnym nastawieniu. I teraz przychodzi jedna z najlepszych napastniczek świata. Wydaje mi się, że Ewa Pajor z miejsca staje się faworytką do zdobycia tytułu królowej strzelczyń czy to w Hiszpanii, czy w Europie.
– A to otwiera pewnie też drogę do Złotej Piłki.
– Na pewno. Nie da się ukryć, że jakikolwiek inny wybór niż piłkarki Barcelony, gdy one wygrywają zupełnie wszystko, byłby kontrowersyjny. W tym roku pewnie Złotą Piłkę dostanie albo znowu Aitana Bonmati, albo Caroline Graham Hansen, która też miała fenomenalne sezon. A to piłkarki, które będą najbardziej pomagać Ewie, gdy znajdą się już razem na boisku, bo jedna jest genialną skrzydłową, a druga świetną rozgrywającą.
Porównałbym to trochę do sytuacji w męskiej Barcelonie sprzed 10 lat, gdy byli już Leo Messi i Neymar, a dołączył do nich Luis Suarez. I wszystko "kliknęło". Pojawił się być może najlepszy atak w historii futbolu. Nie zdziwi mnie, jeśli tu efekt będzie podobny. Nie wiem, kto będzie miał palmę pierwszeństwa w tym trio. Ale możemy się spodziewać, że to Ewa zdobywać najwięcej bramek.
– To, co mnie martwi w kontekście kobiecej Barcelony, to paradoksalnie fakt, że ona miażdży ligę. I jedynym prawdziwym wyzwaniem dla niej jest finałowa faza Ligi Mistrzyń. Czy to paliwo motywacyjne w końcu się nie wyczerpie?
– Oczywiście, że to jest problem. Wydawało się jakiś czas temu, gdy Real Madryt wszedł do gry, że zaraz wyłoży większe pieniądze i zbuduje drużynę na podobnym poziomie do Barcelony. Że będzie rywalizacja na miarę tej w męskiej piłce. Ale tak się nie stało. W Klasykach Barcelona gromi Real niewyobrażalnie. Florentino Perez w końcu powinien podjąć jakąś decyzję, bo mam wrażenie, że zatrzymał się w pół kroku: zainwestował w piłkę kobiecą jakieś środki, ale nie na tyle duże, żeby realnie konkurować. Wysłał sygnał, że ma zamiar walczyć, a jednak tego nie robi. Więc wydaje mi się, że w najbliższych latach można spodziewać się albo zrobienia kroku w tył i na dobrą sprawę wycofania się, albo dorzucenia środków. Liczę na to drugie. Real ma pieniądze, jest bardzo dobrze zarządzany i dobrze byłoby, żeby włączył się do poważnej gry.
Bo to, że większość meczów w lidze to zerowa rywalizacja, stanowi spory problem dla Barcelony. Dziewczyny jak na razie świetnie sobie z tym radzą. Mamy Puchar Królowej, wynik 7:0, a one nadal cisną, dalej biegają w pressingu. To godne podziwu, ale to walka bardziej wewnętrzna, o miejsce w składzie. A zespołu, który byłby w stanie zagrozić, brakuje. W innych mocnych ligach nie ma takiej sytuacji. Przydałby się jakiś rywal, który spowodowałby, że Barcelona nie będzie rozpoczynała poważnej rywalizacji w kwietniu. Bo później trafia się mecz taki, jak z Chelsea w Lidze Mistrzyń i jest ciężko. Było to dla mnie szokujące doświadczenie, bo poszedłem na trybuny i zobaczyłem pierwszą domową porażkę kobiecej Barcelony od lat.
– Wracając do samego transferu Pajor: zanim Barcelona ogłosiła go oficjalnie, pożegnała Marionę Caldentey. To będzie podmiana "jeden do jeden"? I czy to formalność, że Ewa weźmie koszulkę z numerem "9"? Bo zaprezentowana została z taką bez numeru.
– Wydaje mi się, że numer "9" to formalność. Kwestia braku numeru przy prezentacji może być spowodowana tym, że Barcelona ma do tej pory jakieś problemy z Nike i opóźnienia w prezentacji koszulki na nowy sezon. Więc pewnie nie ma co robić i sprzedawać tej koszulki z numerem, skoro będzie grała w innej.
A sama Mariona Caldentey, która zwolniła numer "9", w ostatnim czasie grała nieco niżej. Chociażby w finale Ligi Mistrzyń na "dziewiątce" widzieliśmy Salmę Paralluello. I to zupełnie inny tym napastniczki. Dziewczyna trenowała lekkoatletykę i jest bardzo szybka, ale nie ma umiejętności "killerskich". Więc tak, Barcelona miała na tej pozycji pewną lukę. A Pajor przychodzi po to, żeby być numerem "9" nie tylko na koszulce, ale i na boisku. Ma być "strzelbą" tego zespołu.
– W Wolfsburgu w ostatnim czasie Pajor grywała na skrzydle. Będzie więc powrót do pozycji, w której chyba czuje się najlepiej.
– Takie jest założenie. Chociaż Barcelona charakteryzuje się dużą wymiennością pozycji, domyślnie Pajor ma być na szpicy. Znowu widzę analogię z Luisem Suarezem. Gdy przychodził, nikt nie miał wątpliwości, że to "dziewiątka" i że będzie grał z przodu. A mimo to wypracował też sporo asyst, a na jego pozycję często wchodzili Messi czy Neymar. Ogólnie wydaje mi się, że większości osób ten transfer Ewy Pajor będzie kojarzył się z transferem Roberta Lewandowskiego. A ja widzę więcej wspólnego właśnie z Suarezem. W kwiecie wieku przychodzi wielka gwiazda, na pozycję, na której wcześniej nie było wielkiego zawodnika. Mam nadzieję, że efekty będą podobne.
– Czy przejście do Barcelony to też awans płacowy w porównaniu z Wolfsburgiem?
– Wydaje mi się, że Ewa nie przychodzi do Barcelony, żeby tracić pieniądze. Barca Femini gwarantuje zarobki nieporównywalnie mniejsze niż w futbolu męskim, ale trzeba pamiętać, że to jedyna dochodowa sekcja profesjonalna Barcelony. Piłka męska traci pieniądze, koszykówka traci pieniądze, a Barca Femini jest zawsze podawana jako przykład, wzór. To sekcja, która zarabia na siebie. Dziewczyny odbierają to, co wypracowują. Teraz na pełne Camp Nou jeszcze Ewa trochę poczeka, ale raz już grała tu przy 90 tysiącach kibiców na trybunach. I ta liczba myślę, że znajduje później odzwierciedlenie w zarobkach.
– Czego spodziewasz się po Pajor? Już w pierwszym sezonie sięgnie po tytuł królowej strzelczyń?
– Jestem bardzo pozytywnie nastawiony. Czekam, żeby na żywo w Barcelonie ją obejrzeć. Spodziewam się kontynuowania analogii do Luisa Suareza, wejścia "z buta" do drużyny i świetnej gry od samego początku.
17:00
Rayo Vallecano
19:30
Real Oviedo
15:00
Getafe CF
17:30
Sevilla FC
19:30
Atletico Madryt
19:00
Real Betis
19:00
Osasuna