W najbliższych dniach oczy kibiców Królowej Sportu skierowane będą na Stadion Śląski w Chorzowie. 25 sierpnia w trakcie Diamentowej Ligi o zwycięstwa powalczy tam wielu medalistów olimpijskich. Jednym z nich będzie mistrz z Paryża – Letsile Tebogo. Sprinter z Botswany zmierzy się w zmaganiach na 200 metrów z Polakiem Albertem Komańskim. Ten opowiedział nam o oczekiwaniach przed wyczekiwanym występem.
Lekkoatletyczny "tytani" zawitają za kilka dni do Polski. Analizując wnikliwie listy startowe przed Diamentową Ligą można dostać pozytywnych zawrotów głowy. W gronie zawodniczek i zawodników nie zabraknie naszych reprezentantów. Jednym z nich jest Komański, który powalczy na dystansie 200 metrów z wieloma międzynarodowymi gwiazdami.
– Patrząc na listę startową można się złapać za głowę. Jest z kim powalczyć. Żartobliwie mówiąc, jest "cyrk"! Nie zawsze można biegać z mistrzem i wicemistrzem olimpijskim. Trzeba będzie się z nimi "ciąć". Zakładam, że czeka mnie kosmiczny poziom. Postaram się dać z siebie maksa. Zadowoli mnie każda pozycja lepsza niż... ostatnia. Start, jako jedyny Polak na tym dystansie w zawodach Diamentowej Ligi, to duże wyróżnienie. Mamy piękny stadion, który ugości piękne zawody. Frekwencja na trybunach ma być duża. Będzie przyjemność z biegania – przekazał w rozmowie.
24-latek zdradził, jakie pozytywy płyną z takiego rodzaju rywalizacji: – Dzięki takim występom łapię większy luz. Liczę, że w kolejnych startach nie będę się usztywniał. Nawet, jeśli wokół będę tylko lepsi ode mnie. Ważne, by być obieganym w gronie najlepszych. Wygrywanie ze słabszymi nie jest trudne. Wolę rywalizować ze światową czołówką.
Olimpijczykowi z Paryża przyjdzie rywalizować z mistrzem i wicemistrzem olimpijskim. Złoty medalista – Tebogo – przez coraz więcej osób porównywany jest do legendarnego Usaina Bolta. Czy nasz sprinter widzi te podobieństwa?
– Do Bolta mu jeszcze daleko. Musi pokazać dużo więcej dobrych startów, żebym uwierzył w takie porównania. Jednak ma papiery, by biegać szybciej. Robi to z luzem, chociaż nie jest idealnie poukładany technicznie. Gdy biegnie, a my obserwujemy go z boku, to sprawia dużą przyjemność. Jest na kogo zerkać i od kogo się uczyć. Ma dopiero 21 lat. Tym bardziej fajnie, że można śledzić jego poczynania na polskiej ziemi. Zakładam, że będzie to najszybszy bieg na tym dystansie w naszym kraju w historii. Nie zapominajmy, że w stawce jest jeszcze Amerykanin Kenneth Bednarek – mówił.
Według Polaka, by w ogóle utrzymać się w czołówce, nie można na bieżni "podkulać ogona". – Będąc sprinterem trzeba być "zadziorą". Egoistą. Nie ma co uginać się przed najlepszymi. Oni też muszą czuć, że reszta ich goni. Dlatego staram się robić swoje – oznajmił.
Biało-czerwony w trakcie niedawnych zmagań w Paryżu nie zachwycił. Wie, że było go stać na dużo więcej. Udział w zmaganiach zakończył na repasażach. Apetyt na sukces był dużo większy. – Został niedosyt. Myślałem, że będzie dużo lepiej. Forma uciekła. Próbowałem walczyć. Było za późno. Pozostał smutek. Po analizach mogę powiedzieć, że zawiódł któryś z elementów w przygotowaniach. Docelowo, najlepsza dyspozycja powinna się pojawić na kluczową imprezę. Było inaczej. Nie chcę się tłumaczyć dolegliwościami. Te trwały chwilę, po występie w Rzymie. Poza tym, czułem się dobrze. Nie będę szukać wymówek. Moje ciało domaga się "urlopu". Nadal pozostaję w treningu. Zobaczymy, czy starczy gazu na kolejny start – podsumował.
Paradoksalnie, trudne chwile we Francji, mogą podziałać pozytywnie na Komańskiego. Sprinter ma ambitne plany na następne miesiące. – Rekord Polski na 200 metrów to mój cel, do którego otwarcie dążę. Chcę go osiągnąć. Mój trener też robi wiele, by mi się udało. W kolejnym roku chcę biegać także w sezonie halowym. Tam również poluję na najlepszy wynik w historii kraju. Nie będę odpuszczał rywalizacji na 100 metrów. Bez szybkiego biegania na tym dystansie, nie ma szybkiego biegania na 200 metrów. Mocne przygotowania rozpocznę już w październiku – zakończył.