{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Alexander Stoeckl wraca tam, skąd go odprawili. Norwegowie o obozie Polaków: to będzie dziwny widok
Michał Chmielewski /Polska kadra skoczków narciarskich trenuje na zgrupowaniu w Trondheim. – Tam odbędą się MŚ 2025, a obiekt jest nowy i jest przez nas mało oskakany. Wartościowy obóz – mówił Dawid Kubacki przed kamerą portalu skijumping.pl. Norwegów bardziej interesuje jednak postać obecnego z Polakami Alexandra Stoeckla – ich byłego trenera, teraz zatrudnionego przez PZN. Telewizja NRK sama w tej sprawie skontaktowała się z TVP Sport. – To będzie dziwny widok – przyznaje jej reporter.
W końcu zmodernizują słynną mamucią skocznię? Pertile świadkiem, umowa podpisana
W związku z budowlaną wpadką na skoczni w Wiśle-Malince i przełożeniem z tego powodu zawodów Letniego Grand Prix na połowę września, okazji do obejrzenia polskich skoczków w akcji mieliśmy do tej pory niewiele. Zaplecze – z błyszczącym ostatnio młodym Szymonem Byrskim na czele – rywalizuje w FIS Cup, a elita miała okazję sprawdzić się na zbombardowanym przez nierówną pogodę LGP w Courchevel. Tam najlepszy z Polaków był Dawid Kubacki, który w minionym tygodniu wyraźnie triumfował również w Memoriale Beskidzkich Olimpijczyków w Szczyrku.
Na razie jednak okazji do porównań z przedstawicielami innych reprezentacji było niewiele. W światowych skokach – najogólniej ujmując sprawy – trwają prace wewnętrzne.
Polskie skoki szykują się do zimy. Wnioski z treningów: optymistyczne
Kamila Stocha i Piotra Żyły na skoczni w oficjalnych zawodach nie widzieliśmy jeszcze ani razu, podobnie jak Klemensa Murańki. Żyła – o czym informował niedawno w komunikacie PZN – poddał się operacji kolana i w najbliższym czasie nie zobaczymy go na rozbiegu. Ten ostatni – od kilku dni 30-latek – pozostaje zagadką i najaktywniejsi fani skoków na portalu X zaczęli nawet poszukiwać jakichkolwiek śladów po nim.
Ślady Stocha wiodą zresztą od wiosny indywidualnym trybem – z trenerem Michalem Dolezalem w roli jego osobistego szkoleniowca.
– Ostatnio odbyłem zgrupowanie w Garmisch-Partenkirchen, gdzie warunki do treningu były wspaniałe. Czuję, że robota tam została zrobiona dobrze. To był jeden z najprzyjemniejszych obozów w ostatnich latach, jakie miałem. Skoki szły lekko, była w nich swoboda i radość. W sumie zjechały się trzy grupy, bo była też kadra Niemiec i dwie kadry Austrii. Można było się porównać, zobaczyć, na jakim poziomie aktualnie jestem – opowiadał mistrz olimpijski przed kamerą skijumping.pl. – Ja na innych zawodników nie patrzę, taki przyjmuję system. Ale to wartościowa informacja dla sztabu szkoleniowego: jakie prędkości z jakich belek, jakie odległości itd.
Stoch przyznał, że na razie nie brakuje mu aż tak rywalizacji. Podobnie jak Kubackiemu, z tą różnicą, że on już występował. Obu czeka występ w Wiśle (13-15 września), Kamil nie zdecydował jeszcze, czy następnie uda się do Hinzenbach. To skocznia, za którą nie przepada.
Kubacki, który też w ostatnich dniach rozmawiał ze skijumping.pl, też brzmi na zadowolonego z przygotowań.
– Start w Szczyrku był przy okazji obozu. Ale dobrze było skoczyć, to zawsze trochę adrenaliny. Sprawdziłem, jak sprawdza się to, co zrobiłem w treningach. (…) Cały czas pracujemy nad stabilizacją formy. Jestem póki co na etapie progu, inne sprawy schodzą na dalszy plan, bo 90 procent sukcesu jest na progu. Praca wre. Niedługo zgrupowanie w Trondheim, będzie miało pewną wartość, bo tam w lutym odbędą się mistrzostwa świata – zauważał.
Układanie spraw po reorganizacji pracy. Stoeckl stemplem, że przyszło nowe
Kadra w Trondheim już pracuje. Kubacki podkreśla, że po modernizacji Granasen biało-czerwoni nie mają zbyt mocno oskakanego tego obiektu, co może zaprocentować przy zawodach o medale w zimie. Z drugiej strony, medalista olimpijski z Pekinu do Chin – jak zresztą wszyscy – poleciał pierwszy raz dopiero na igrzyska.
– I też się dało – puszczał oko.
Kadra w Trondheim, co warto zaznaczać, jest już taka ułożona po nowemu. Bo chociaż dla kibiców wiosna i lato są raczej okresem skokowej ciszy, w kuluarach PZN doszło do kilku przetasowań. Do sztabu, w roli asystenta Thomasa Thurnbichlera, wrócił po roku przerwy Maciej Maciusiak. A Wojciech Topór, czyli poprzedni asystent Austriaka, przejął kadrę B. Stemplem ostatnich zmian było jednak udane poszukiwanie nowego dyrektora ds. skoków, w którą to rolę wszedł słynny Alexander Stoeckl. Na razie, co podkreślił w wywiadzie dla sport.pl, przygląda się temu, jak wygląda system w Polsce.
Co jednak ciekawe w szerszym kontekście, specjalista również jest obecny na zgrupowaniu w Norwegii. Tam w końcu na co dzień mieszka z rodziną.
Czytaj też:
Formuła play off w skokach? Wzorowa. Święto w Ruczynowie, rekord skoczni ozdobą konkursu
Taki sam Alexander Stoeckl, ale w innym dresie. Nietypowy obóz w Trondheim
Dla środowiska skoków w tym kraju oficjalny powrót na skocznię Stoeckla jest pewnym wydarzeniem. Tym większym, że Alex po Granasen pierwszy raz w życiu będzie chodził w dresie innej ekipy niż lokalna. Ten fakt na tyle przyciągnął uwagę, że reporterzy telewizji NRK w czwartek wybierają się do Trondheim z kamerą. I tam mają rozmawiać nie tylko z nim, ale również resztą biało-czerwonych.
Smaczku tej sytuacji dodaje jednak fakt, że równocześnie swoje zgrupowanie na Granasen mają mieć m.in. Halvor Egner Granerud czy Johann Andre Forfang. Drugi z wymienionych, wicemistrz olimpijski z Pjongczangu, zimą stał się rzecznikiem frontu, który finalnie pozbawił Stoeckla pracy w Norges Skiforbundet.
Aż do islandzkiego mamuta dla Ryoyu Kobayashiego był to główny środowiskowy temat poprzedniej zimy.
– Chyba wszyscy, którzy tam będą obecni, będą po cichu przyglądali się temu, jak obie strony zachowają się na obiekcie: czy przyjdą ze sobą porozmawiać, przywitają się, czy raczej będą unikać – mówi TVPSPORT.PL Andreas Hagen, reporter NRK. – Dla nas, przyzwyczajonych do rozmawiania z Alexem po norwesku, głównego przedstawiciela tej dyscypliny w naszym kraju, Stoeckl z napisem POLSKA na koszulce to też będzie dziwny obrazek. Tym bardziej jesteśmy ciekawi tego powrotu.
Twórca największych sukcesów norweskiej kadry ma prawo czuć żal wobec stylu i metod, jakimi pożegnano go w Norwegii. Niemniej, kilka miesięcy, które upłynęło od tamtych wydarzeń i w efekcie dość miękkie lądowanie w nowej roli, leczą rany. Niezależnie od nastrojów – jak i tego, czy w ogóle spotka się na skoczni z byłymi zawodnikami – można przypuszczać, że Austriak zamknął już poprzedni rozdział.
– Oczywiście, że na początku było mi trudno, bo to bardzo osobista sprawa. Z czasem zdajesz sobie jednak sprawę, że to "tylko" praca. Poszedłem o krok dalej, dużo się nauczyłem. Trochę zajęło mi przejście tego okresu, ale ze wsparciem od wielu przyjaciół, kolegów i innych osób, się udało. Także z pomocą tych, którzy dalej są wewnątrz norweskiej kadry. Nadal mam z nimi naprawdę dobre relacje, to nie tak, że coś między nami nie gra. Wyszedłem z tego przykrego doświadczenia – zapewnił Stoeckl w rozmowie z Jakubem Balcerskim.
Thurnbichler utrzymał kredyt zaufania. Wnioski po kryzysie wyciągnięte
Kadra po powrocie ze zgrupowania w Trondheim będzie już szykowała się do prestiżowego występu w Wiśle. Równocześnie zaplecze poleci do Norwegii, bo tam w tym samym terminie odbędzie się Letni Puchar Kontynentalny.
Ze środka kadry słychać, że po kryzysie poprzedniej zimy (który skończył się pozbawieniem funkcji Marka Noelke – asystenta Thurnbichlera, który został zatrudniony równocześnie z Austriakiem) od wiosny sprawy mają się dużo lepiej. Sam Adam Małysz, prezes PZN, podkreślił, że istotą przygotowań w kolejnym roku będzie wyciągnięcie lekcji z dołka, w jakim polskie skoki znalazły się zimą 2023/24. Na liście wniosków na pewno był fakt woli większej roztropności przy obciążaniu weteranów w ostatnich tygodniach przygotowań do PŚ. Nadmiar zadań i treningów, w tym natężenie wyjazdów, wskazano za jedną z głównych przyczyn tego, dlaczego ostatni okres startów był dla Polski tak zły. Thurnbichler po poprzedniej zimie utrzymał pełne zaufanie w Krakowie i teraz zrobi wszystko, aby się za to zrewanżować. Zrewanżować powrotem do ścisłego topu.
Puchar Świata 2024/25 w skokach zacznie się 22 listopada w Lillehammer. Wcześniej, w ramach cyklu LGP, zawodnicy będą mieć jeszcze możliwość rywalizacji w Wiśle, Rasnovie, Hinzenbach i Klingenthal. W dniach 18-19 października Polaków czekają też krajowe mistrzostwa na obiekcie normalnym w Zakopanem.