Przejdź do pełnej wersji artykułu

Alexander Stoeckl wraca tam, skąd go odprawili. Norwegowie o obozie Polaków: to będzie dziwny widok

/ Norwescy skoczkowie zimą skutecznie pożegnali trenera Alexandra Stoeckla. Teraz ten wraca do Norwegii, ale ze sztabem Polski (fot. Getty, PZN) Norwescy skoczkowie zimą skutecznie pożegnali Alexandra Stoeckla. Teraz ten wraca do Norwegii, ale ze sztabem Polski (fot. Getty, PZN)

Polska kadra skoczków narciarskich trenuje na zgrupowaniu w Trondheim. – Tam odbędą się MŚ 2025, a obiekt jest nowy i jest przez nas mało oskakany. Wartościowy obóz – mówił Dawid Kubacki przed kamerą portalu skijumping.pl. Norwegów bardziej interesuje jednak postać obecnego z Polakami Alexandra Stoeckla – ich byłego trenera, teraz zatrudnionego przez PZN. Telewizja NRK sama w tej sprawie skontaktowała się z TVP Sport. – To będzie dziwny widok – przyznaje jej reporter.

W końcu zmodernizują słynną mamucią skocznię? Pertile świadkiem, umowa podpisana

W związku z budowlaną wpadką na skoczni w Wiśle-Malince i przełożeniem z tego powodu zawodów Letniego Grand Prix na połowę września, okazji do obejrzenia polskich skoczków w akcji mieliśmy do tej pory niewiele. Zaplecze – z błyszczącym ostatnio młodym Szymonem Byrskim na czele – rywalizuje w FIS Cup, a elita miała okazję sprawdzić się na zbombardowanym przez nierówną pogodę LGP w Courchevel. Tam najlepszy z Polaków był Dawid Kubacki, który w minionym tygodniu wyraźnie triumfował również w Memoriale Beskidzkich Olimpijczyków w Szczyrku.

Na razie jednak okazji do porównań z przedstawicielami innych reprezentacji było niewiele. W światowych skokach – najogólniej ujmując sprawy – trwają prace wewnętrzne.

Czytaj też:

Noriaki Kasai poprzednią zimę zakończył w Planicy w elicie PŚ (fot. Getty)

Noriaki Kasai jest niemożliwy. 52 lata i kolejne podium na skoczni

Polskie skoki szykują się do zimy. Wnioski z treningów: optymistyczne

Kamila Stocha i Piotra Żyły na skoczni w oficjalnych zawodach nie widzieliśmy jeszcze ani razu, podobnie jak Klemensa Murańki. Żyła – o czym informował niedawno w komunikacie PZN – poddał się operacji kolana i w najbliższym czasie nie zobaczymy go na rozbiegu. Ten ostatni – od kilku dni 30-latek – pozostaje zagadką i najaktywniejsi fani skoków na portalu X zaczęli nawet poszukiwać jakichkolwiek śladów po nim.

Ślady Stocha wiodą zresztą od wiosny indywidualnym trybem – z trenerem Michalem Dolezalem w roli jego osobistego szkoleniowca.

Ostatnio odbyłem zgrupowanie w Garmisch-Partenkirchen, gdzie warunki do treningu były wspaniałe. Czuję, że robota tam została zrobiona dobrze. To był jeden z najprzyjemniejszych obozów w ostatnich latach, jakie miałem. Skoki szły lekko, była w nich swoboda i radość. W sumie zjechały się trzy grupy, bo była też kadra Niemiec i dwie kadry Austrii. Można było się porównać, zobaczyć, na jakim poziomie aktualnie jestem – opowiadał mistrz olimpijski przed kamerą skijumping.pl. – Ja na innych zawodników nie patrzę, taki przyjmuję system. Ale to wartościowa informacja dla sztabu szkoleniowego: jakie prędkości z jakich belek, jakie odległości itd.

Stoch przyznał, że na razie nie brakuje mu aż tak rywalizacji. Podobnie jak Kubackiemu, z tą różnicą, że on już występował. Obu czeka występ w Wiśle (13-15 września), Kamil nie zdecydował jeszcze, czy następnie uda się do Hinzenbach. To skocznia, za którą nie przepada.

Kubacki, który też w ostatnich dniach rozmawiał ze skijumping.pl, też brzmi na zadowolonego z przygotowań.

Start w Szczyrku był przy okazji obozu. Ale dobrze było skoczyć, to zawsze trochę adrenaliny. Sprawdziłem, jak sprawdza się to, co zrobiłem w treningach. (…) Cały czas pracujemy nad stabilizacją formy. Jestem póki co na etapie progu, inne sprawy schodzą na dalszy plan, bo 90 procent sukcesu jest na progu. Praca wre. Niedługo zgrupowanie w Trondheim, będzie miało pewną wartość, bo tam w lutym odbędą się mistrzostwa świata – zauważał.

Układanie spraw po reorganizacji pracy. Stoeckl stemplem, że przyszło nowe

Kadra w Trondheim już pracuje. Kubacki podkreśla, że po modernizacji Granasen biało-czerwoni nie mają zbyt mocno oskakanego tego obiektu, co może zaprocentować przy zawodach o medale w zimie. Z drugiej strony, medalista olimpijski z Pekinu do Chin – jak zresztą wszyscy – poleciał pierwszy raz dopiero na igrzyska.

I też się dało – puszczał oko.

Kadra w Trondheim, co warto zaznaczać, jest już taka ułożona po nowemu. Bo chociaż dla kibiców wiosna i lato są raczej okresem skokowej ciszy, w kuluarach PZN doszło do kilku przetasowań. Do sztabu, w roli asystenta Thomasa Thurnbichlera, wrócił po roku przerwy Maciej Maciusiak. A Wojciech Topór, czyli poprzedni asystent Austriaka, przejął kadrę B. Stemplem ostatnich zmian było jednak udane poszukiwanie nowego dyrektora ds. skoków, w którą to rolę wszedł słynny Alexander Stoeckl. Na razie, co podkreślił w wywiadzie dla sport.pl, przygląda się temu, jak wygląda system w Polsce.

Co jednak ciekawe w szerszym kontekście, specjalista również jest obecny na zgrupowaniu w Norwegii. Tam w końcu na co dzień mieszka z rodziną.

Czytaj też:

Formuła play off w skokach? Wzorowa. Święto w Ruczynowie, rekord skoczni ozdobą konkursu

Taki sam Alexander Stoeckl, ale w innym dresie. Nietypowy obóz w Trondheim

Dla środowiska skoków w tym kraju oficjalny powrót na skocznię Stoeckla jest pewnym wydarzeniem. Tym większym, że Alex po Granasen pierwszy raz w życiu będzie chodził w dresie innej ekipy niż lokalna. Ten fakt na tyle przyciągnął uwagę, że reporterzy telewizji NRK w czwartek wybierają się do Trondheim z kamerą. I tam mają rozmawiać nie tylko z nim, ale również resztą biało-czerwonych.

Smaczku tej sytuacji dodaje jednak fakt, że równocześnie swoje zgrupowanie na Granasen mają mieć m.in. Halvor Egner Granerud czy Johann Andre Forfang. Drugi z wymienionych, wicemistrz olimpijski z Pjongczangu, zimą stał się rzecznikiem frontu, który finalnie pozbawił Stoeckla pracy w Norges Skiforbundet.

Aż do islandzkiego mamuta dla Ryoyu Kobayashiego był to główny środowiskowy temat poprzedniej zimy.

Chyba wszyscy, którzy tam będą obecni, będą po cichu przyglądali się temu, jak obie strony zachowają się na obiekcie: czy przyjdą ze sobą porozmawiać, przywitają się, czy raczej będą unikać – mówi TVPSPORT.PL Andreas Hagen, reporter NRK. – Dla nas, przyzwyczajonych do rozmawiania z Alexem po norwesku, głównego przedstawiciela tej dyscypliny w naszym kraju, Stoeckl z napisem POLSKA na koszulce to też będzie dziwny obrazek. Tym bardziej jesteśmy ciekawi tego powrotu.

Twórca największych sukcesów norweskiej kadry ma prawo czuć żal wobec stylu i metod, jakimi pożegnano go w Norwegii. Niemniej, kilka miesięcy, które upłynęło od tamtych wydarzeń i w efekcie dość miękkie lądowanie w nowej roli, leczą rany. Niezależnie od nastrojów – jak i tego, czy w ogóle spotka się na skoczni z byłymi zawodnikami – można przypuszczać, że Austriak zamknął już poprzedni rozdział.

Oczywiście, że na początku było mi trudno, bo to bardzo osobista sprawa. Z czasem zdajesz sobie jednak sprawę, że to "tylko" praca. Poszedłem o krok dalej, dużo się nauczyłem. Trochę zajęło mi przejście tego okresu, ale ze wsparciem od wielu przyjaciół, kolegów i innych osób, się udało. Także z pomocą tych, którzy dalej są wewnątrz norweskiej kadry. Nadal mam z nimi naprawdę dobre relacje, to nie tak, że coś między nami nie gra. Wyszedłem z tego przykrego doświadczenia – zapewnił Stoeckl w rozmowie z Jakubem Balcerskim.

Thurnbichler utrzymał kredyt zaufania. Wnioski po kryzysie wyciągnięte

Kadra po powrocie ze zgrupowania w Trondheim będzie już szykowała się do prestiżowego występu w Wiśle. Równocześnie zaplecze poleci do Norwegii, bo tam w tym samym terminie odbędzie się Letni Puchar Kontynentalny.

Ze środka kadry słychać, że po kryzysie poprzedniej zimy (który skończył się pozbawieniem funkcji Marka Noelke – asystenta Thurnbichlera, który został zatrudniony równocześnie z Austriakiem) od wiosny sprawy mają się dużo lepiej. Sam Adam Małysz, prezes PZN, podkreślił, że istotą przygotowań w kolejnym roku będzie wyciągnięcie lekcji z dołka, w jakim polskie skoki znalazły się zimą 2023/24. Na liście wniosków na pewno był fakt woli większej roztropności przy obciążaniu weteranów w ostatnich tygodniach przygotowań do PŚ. Nadmiar zadań i treningów, w tym natężenie wyjazdów, wskazano za jedną z głównych przyczyn tego, dlaczego ostatni okres startów był dla Polski tak zły. Thurnbichler po poprzedniej zimie utrzymał pełne zaufanie w Krakowie i teraz zrobi wszystko, aby się za to zrewanżować. Zrewanżować powrotem do ścisłego topu.

Puchar Świata 2024/25 w skokach zacznie się 22 listopada w Lillehammer. Wcześniej, w ramach cyklu LGP, zawodnicy będą mieć jeszcze możliwość rywalizacji w Wiśle, Rasnovie, Hinzenbach i Klingenthal. W dniach 18-19 października Polaków czekają też krajowe mistrzostwa na obiekcie normalnym w Zakopanem.

Źródło: TVPSPORT.PL
Unable to Load More

Najnowsze

Zobacz także