| Czytelnia VIP

Miała iść na zakupy, a nie biec w igrzyskach. Jedno słowo męża dało jej rekord świata

Ann Packer w sensacyjnym finiszu biegu na 800 metrów (fot. Getty)
Ann Packer w sensacyjnym finiszu biegu na 800 metrów w Tokio (fot. Getty)
Tomasz Sowa

W październiku minęło dokładnie 60 lat od rozpoczęcia igrzysk olimpijskich w Tokio – tych, które rozpoczęły fenomenalną karierę Ireny Szewińskiej. Dla Japończyków i świata tamta impreza była czasem odkupienia. Minął w końcu moment, odkąd na ten kraj spadły bomby atomowe.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

Życiowy sezon to za mało. Polska medalistka poza gronem wyróżnionych

W sobotę, 10 października 1964 roku w Tokio było ciepło. Od rana świeciło słońce. Na wysokich masztach na koronie stadionu olimpijskiego powiewały flagi państw uczestniczących w igrzyskach. W centralnym punkcie załopotała flaga MKOl z pięcioma kołami olimpijskimi, wciągnięta przez marynarzy japońskich. Słychać było też armatnie salwy, a w niebo poleciało tysiące baloników. Igrzyska zostały otwarte...

Japończykom chodziło o coś więcej niż sport. Niespełna dwadzieścia lat po tym, jak na Hiroszimę i Nagasaki spadły bomby atomowe, kraj dostał szansę na poprawę nadszarpniętego prestiżu. Pierwsze kroki do zerwania z imperialistycznymi i militarnymi skojarzeniami podjął kilka lat wcześniej, choćby wstępując do Organizacji Narodów Zjednoczonych. A igrzyska olimpijskie, pierwsze w historii zorganizowane na kontynencie azjatyckim, miały być dopełnieniem starań. Miały dać symboliczne odkupienie.

"Jedna szmata, a teraz łapcię drugą". Życie, rap i... Podbeskidzie

Czytaj też

Pueblos (fot. własne)

"Jedna szmata, a teraz łapcię drugą". Życie, rap i... Podbeskidzie

Pieniędzy więc nie żałowano. Władze twierdziły, że impreza nie tylko polepszy postrzeganie państwa, ale i rozrusza gospodarkę. Do soboty, 10 października, dopracowano wszystko. No, może poza rozwiązaniami komunikacyjnymi, bo wokół Narodowego Stadionu Olimpijskiego były niemałe korki. Ale poza tym Japonia robiła wrażenie.

Tamte igrzyska zyskały miano najbardziej nowoczesnych z dotychczasowych. Po raz pierwszy transmisje telewizyjne docierały na żywo do Europy i Stanów Zjednoczonych. Pomogły w tym nowe technologie satelitarne. Podczas zawodów zastosowano elektroniczny pomiar czasu i tablice świetlne. Zadbano w ten sposób o precyzję i przejrzystość wyników. Mieszkańcy Tokio podziwiali nowe autostrady i linie kolejowe, a zwłaszcza pierwszą na świecie szybką trasę Tokaido Shinkansen, którą otwarto w październiku 1964. Wówczas przejazd torami z prędkością 210 km/h wydawał się abstrakcją, ale wszystkim, lecz nie Japończykom. Co ciekawe przed tą wielką imprezą zreformowano przepisy o ruchu drogowym – po to, by przybyli samochodami Europejczycy nie pogubili sią na azjatyckich skrzyżowaniach.

Miasto-organizator miało robić wrażenie. I robiło! Marian Kasprzyk, który w Tokio został mistrzem olimpijskim w boksie opowiadał mi kiedyś tak:

Na początku października 1964 roku stanąłem na japońskiej ziemi. Pamiętam pierwszą podróż przez stolicę kraju. Naprawdę robiła wrażenie. Wszędzie masa świateł, ogromny ruch. Niespotykany w moich okolicach. Do tego ta azjatycka uprzejmość. Prawdziwe, że tak powiem "petardy" ci twórczy ludzie zorganizowali przy okazji otwarcia XVIII Letnich Igrzysk Olimpijskich. Gdzieś kiedyś wyczytałem, że łącznie kosztowały one prawie trzy miliardy dolarów. Patrząc na to okiem uczestnika stwierdzam, że faktycznie mogło tak być. Nowe obiekty sportowe, technologiczne rozwiązania, o których nam się nie śniło. Ludzie! To naprawdę robiło wrażenie – wspominał.

Kasprzyk nie był odosobniony w swoich odczuciach. Dla przykładu, szef MKOl Avery Brundage, gdy zobaczył krytą pływalnię zbudowaną specjalnie na potrzeby igrzysk miał stwierdzić, że to "katedra sportu". Tak wielkie wrażenie nań zrobiła...

Uroczystość otwarcia również dopięto na ostatni guzik. "Kolor i dźwięk", bo takie przyświecało jej hasło, były wszędzie. Na oczach ponad 75 tysięcy widzów, w tym cesarza Hirohito, zaprezentowano pokaz łączący tradycję z nowoczesnością. Barwne stroje tancerzy w kimonach mieszały się z futurystycznymi akcentami. Sportowcy z 93 krajów przemaszerowali pod flagą olimpijską. Potem wszyscy z niecierpliwością czekali na zapalenie znicza. Honor ten przypadł biegaczowi Yoshinori Sakai, chłopakowi, który urodził się w Hiroszimie tego samego dnia, w którym zrzucono na miasto bombę atomową. Jakiż to był symbol!

Ale przecież igrzyska 1964 to nade wszystko rywalizacja sportowa. Miały wielu nieoczywistych bohaterów.

W Tokio startowano w 163 konkurencjach, obejmujących 19 dyscyplin. Jedną z największych sensacji był występ amerykańskiego pływaka Dona Schollandera, ledwie osiemnastolatka, który zdobył aż cztery złota. Młodzi pływacy i pływaczki z USA dominowali wtedy w basenie, bijąc rekordy i przyciągając widzów. Złośliwcy mówili, że Amerykanie na pływalnię musieli przyjechać z rodzicami. Tak młodzi byli...

Po raz pierwszy kobiety rywalizowały podczas igrzysk w siatkówce. Triumfowały gospodynie, zdobywając tytuł po emocjonującym finale z ZSRR. Po raz pierwszy zorganizowano też turniej olimpijski w judo, w sporcie dla Japończyków wręcz świętym. Kraj ten był przecież jego kolebką. I jak przystało na dobrego nauczyciela dał w Tokio srogą lekcję uczniom. W finałowych starciach zwyciężali kolejno pupile gospodarzy: Takehide Nakatani (waga lekka), Isao Okando (waga średnia) i Isao Inokuma (waga ciężka). Dopełnieniem dominacji miała być walka w kategorii najbardziej prestiżowej, czyli otwartej. I tu niespodzianka! Anton Geesink z Holandii pokonał w finale faworyzowanego Akio Kaminagę. Wielu japońskich widzów nie mogło powstrzymać łez po tej porażce krajana. A potem były już tylko słowa uznania dla holenderskiego mistrza... Według różnych źródeł pojedynek ten mogło śledzić około 30 milionów ludzi.

W lekkoatletyce uwagę przyciągnął Etiopczyk Abebe Bikila, zwycięzca maratonu sprzed czterech lat, który ponownie zdobył złoto, bijąc przy okazji rekord świata i stając się pierwszym w historii biegaczem, który obronił tytuł na tym najdłuższym z dystansów. Po nim sztuki tej dokonali tylko Waldemar Cierpiński i Eliud Kipchoge.

"Jedna szmata, a teraz łapcię drugą". Życie, rap i... Podbeskidzie

Czytaj też

Pueblos (fot. własne)

"Jedna szmata, a teraz łapcię drugą". Życie, rap i... Podbeskidzie

Urodziny wybitnego trenera. To on zdominował najlepszą ligę świata!

Czytaj też

Phila Jackson z lewej (fot. Getty)

Urodziny wybitnego trenera. To on zdominował najlepszą ligę świata!

Równie piękną opowieść napisał Billy Mills. Ten Indianin ze szczepu Dakotów wygrał bieg na 10 kilometrów, choć nikt o zdrowych zmysłach nie wskazywał go jako kandydata do podium. Kiedy mijał linię mety, z uniesionymi w triumfalnym geście rękoma, większość obserwatorów pytała, kim jest. Takim był anonimem.

Ale i w kobiecych biegach były historie nieoczywiste.

Brytyjka Ann Packer przyjechała do Tokio z opinią jednej z faworytek do złota na 400 metrów. Niestety, w finale została pokonana przez Betty Cuthbert z Australii i to pomimo ustanowienia nowego rekordu Europy. Srebro nie było dla niej zbyt satysfakcjonujące.

Rozczarowana niepowodzeniem nie chciała pobiec na 800 metrów. Wybrała się więc na zakupy. Dopiero narzeczony, Robbie Brightwell, przekonał ją, że być może warto. Przecież nie miała nic do stracenia. Nie bez znaczenia był też fakt, że jej przyjaciółka z pokoju, Mary Rand zwyciężyła w olimpijskim konkursie skoku w dal. Ann, tak po ludzku, też chciała się cieszyć. Postanowiła więc ostatecznie spróbować.

Przed igrzyskami Ann tylko siedem razy przebiegła podobny dystans. Robiła to głównie treningowo. Próby te miały tylko poprawić jej wytrzymałość. Kilka dni przed odlotem do Japonii, na londyńskim White City Stadium, uzyskała czas 2:05.3. W biegu eliminacyjnym i półfinale zajęła piąte i trzecie miejsce z wynikami 2:12.6 i 2:06.0, przegrywając z francuską biegaczką Maryvonne Dupureur. Nie dawano więc jej większych szans w decydującej rozgrywce. A jednak…

"Pani od wuefu", jak o niej pisano, rozegrała olimpijski finał perfekcyjnie. Pierwszą połowę pokonała wolno, trzymając się z tyłu stawki. Potem, mniej więcej na 200 metrów przed metą, wystrzeliła jak z procy. Mijała kolejne rywalki i zwyciężyła. Jej złoty medal był sensacją, ale kto wie, czy jeszcze większą nie był czas, w którym pokonała dwa okrążenia stadionu: 2:01.1. To był rekord świata!

A po tym spektakularnym występie powiedziała:

Biegi na średnim dystansie kobiet są jeszcze w powijakach, a bieg na 800 m po raz pierwszy odbył się w Rzymie, cztery lata wcześniej. Nic nie wiedziałem o tym starcie, ale wynikająca z tego naiwność prawdopodobnie zadziałała na moją korzyść; oznaczało to, że nie mam w głowie żadnych ograniczeń dotyczących tego, co powinnam lub co mogłabym zrobić. Ta niewiedza okazała się rozkoszą.

Podobnie widowiskowe były zmagania w gimnastyce. Kiyoko Ono oraz jej rodak Yukio Endo zachwycili tłumy precyzją i gracją, a Japonia zdobyła tytuł w drużynie, wzbudzając przeogromny entuzjazm rodaków.

Tokio 1964 to też był świetny czas polskich sportowców. Z igrzysk wrócili z 23 medalami. Siedem z nich było z najcenniejszego kruszcu. Wśród panów prym wiedli bokserzy: Jerzy Kulej, Marian Kasprzyk i Józef Grudzień, bo wywalczyli tytuły mistrzowskie, udowadniając siłę polskiej pięści. Wśród pań największe powody do zadowolenia miały lekkoatletki. Sztafeta 4x100 m wywalczyła złoto. To właśnie w Tokio objawił się talent Ireny Kirszenstein, wtedy osiemnastoletniej zawodniczki, którą odkryła nauczycielka na szkolnym korytarzu. Kobieta miała nosa, bo kilka lat później Irena była legendą sportu. Nie tylko polskiego, ale i światowego.

Wspaniałe wrażenie pozostawił Józef Szmidt. Jego triumf w trójskoku uznano za jedno z ważniejszych zdarzeń. Dzienniki tokijskie "Asa-hi", "Yomiouri", "The Japan Times" zamieściły na stronach duże zdjęcia Polaka. I jego historię, równie piękną, jak te Billy’ego Millsa czy Ann Packer. Bo "Kangur" znad Wisły przed igrzyskami przeszedł operację kolana, po której do Japonii miał nie pojechać. Uparty i zdeterminowany walczył najpierw o wyjazd, a potem o sukces. W Tokio uzyskał 16,85 m – miał olimpijski rekord – i złoto.

Te igrzyska dla Polski były wręcz doskonałe. Przewodniczący PKOl, Włodzimierz Reczek, wrócił bardzo zadowolony. Po ich zakończeniu przedstawił nawet plan działania na kolejne lata.

Trzeba rozszerzyć wachlarz dyscyplin medalowych. Trzeba przede wszystkim rozwijać te sporty, w których, jak gimnastyka, wioślarstwo czy zapasy, jest do zdobycia duża liczba medali – mówił reporterom, gdy gasł olimpijski znicz.

Z Meksyku 1968 Polacy przywieźli 18 medali. Z Monachium 1972 o trzy więcej.

Tokio było jednak dla nas bardzo dobre. Nadspodziewanie. Japończycy wspominają te igrzyska podobnie.

Urodziny wybitnego trenera. To on zdominował najlepszą ligę świata!

Czytaj też

Phila Jackson z lewej (fot. Getty)

Urodziny wybitnego trenera. To on zdominował najlepszą ligę świata!

Najnowsze
Djoković sprawił sobie prezent. O krok od finału z Hurkaczem
nowe
Djoković sprawił sobie prezent. O krok od finału z Hurkaczem
| Tenis / ATP (mężczyźni) 
Novak Djoković (fot. Getty)
Euro U17. Powiało nudą w meczu Francja–Portugalia
Francja – Portugalia (fot. Getty Images)
Euro U17. Powiało nudą w meczu Francja–Portugalia
| Piłka nożna 
Spalona czaszka i ślub z miss Brazylii. Polacy byli królami egzotyki
Adrian Mierzejewski był MVP ligi australijskiej, Grzegorz Lato królował w lidze meksykańskiej (fot. Getty)
polecamy
Spalona czaszka i ślub z miss Brazylii. Polacy byli królami egzotyki
Jakub Ptak
Jakub Ptak
Sportowy wieczór (22.05.2025)
Sportowy wieczór (22.05.2025) [transmisja na żywo, online, live stream]
nowe
Sportowy wieczór (22.05.2025)
| Sportowy wieczór 
Zabrano mu korki, Heynen chciał go wrzucić. Teraz liczy na więcej
Bartłomiej Bołądź (fot. PAP)
Zabrano mu korki, Heynen chciał go wrzucić. Teraz liczy na więcej
fot. Facebook
Sara Kalisz
To dla niej Święty Graal. Pajor może przejść do historii
Ewa Pajor (fot. Getty Images)
polecamy
To dla niej Święty Graal. Pajor może przejść do historii
Dawid Brilowski
Dawid Brilowski
W niedzielę historyczna walka Polaków o pas! Meldunek z Kalisza [WIDEO]
(fot. TVP SPORT)
W niedzielę historyczna walka Polaków o pas! Meldunek z Kalisza [WIDEO]
| Boks 
Do góry