| Piłka nożna / Betclic 1 Liga
W kwietniu Wisła Kraków znalazła się w nietypowej sytuacji jak na pierwszoligowca. Była już pewna awansu do finału Pucharu Polski, więc pojawiła się realna możliwość, że w przyszłym sezonie zagra w europejskich pucharach. Musiała więc przejść znacznie bardziej restrykcyjny proces licencyjny. Udało się dzięki wsparciu Wisła Socios ale także dzięki... dawnej historii, związanej jeszcze z czasami Bogusława Cupiała. Jarosław Królewski mówił wówczas o zabiegach finansowych, ale bez zdradzania szczegółów. Dziś je opisujemy. Po naszej publikacji klub stwierdził, że umorzenie długu nie miało wpływu na proces licencyjny.
Finał odbył się 2 maja. To wtedy Wisła Kraków w dramatycznych okolicznościach pokonała Pogoń Szczecin i wywalczyła przepustkę do europejskich pucharów. Ale starania o licencję na grę w Europie rozpoczęły się jeszcze wcześniej
– Nie ma co ukrywać, że od wielu lat Wisła nie łapie się na licencje UEFA. Nie ukrywam, że przez ostatnie trzy miesiące bardzo ciężko pracowaliśmy na to, by dać sobie formalną szansę na grę w europejskich pucharach. Bardziej inteligentni ludzie zrozumieją, po co było nam potrzebne, przed końcem procesu licencyjnego, wsparcie Socios. Właśnie, by dać sobie szanse nie tylko na krajową licencję, ale i na inne warunkowania, które nas dotyczyły – mówił w kwietniu Jarosław Królewski.
– To pierwszy taki okres licencyjny od lat, gdy zostaliśmy zapytani przez PZPN o jeszcze kilka rzeczy do spełnienia w kontekście UEFA. Będziemy walczyć – dodawał.
W marcu Królewski napisał list otwarty do kibiców, w którym poprosił o wsparcie finansowe w wysokości 1,5 mln złotych na bieżącą działalność. Prezes zapewniał, że środki od kibiców byłyby przeznaczone m.in. na wynagrodzenia dla piłkarzy, utrzymanie akademii piłkarskiej i ośrodka treningowego, drużyny rezerw oraz wynajem infrastruktury stadionowej. Pieniądze zostały przyznane. Za poparciem wniosku Królewskiego zagłosowało aż 92,57 procent członków stowarzyszenia.
To między innymi dzięki tym pieniądzom udało się zdobyć licencję na rozgrywki pod egidą UEFA. Ale to by nie wystarczyło.
Królewski wspominał, że UEFA zwraca uwagę na pewne aspekty na które PZPN przymyka oko. I chodzi o parametry opisujące sytuację finansową klubu.
W marcu tego roku PZPN wprowadził do podręcznika trzy nowe zasady licencyjne, które byłyby zabójcze dla procesu licencyjnego nie tylko Wisły Kraków, ale ogromnej większości klubów. Nowe regulacje to:
– Zasada ujemnych kapitałów własnych. Jeśli klub ma większe długi, niż majątek, to musi zmniejszyć różnicę o 10 proc.
– Wskaźnik kosztów zespołu. Mówi on, że klub nie może wydawać na pensje dla zespołu więcej, niż 70 proc. budżetu.
– Wskaźnik dopuszczalnego deficytu. Klub nie może przekroczyć pięciu milionów złotych strat finansowych w okresie trzech lat.
Równocześnie jednak PZPN zastrzegł, że... wszystkie punkty nie muszą być spełnione, o ile klub przedstawi prognozę finansową, wiarygodnie dokumentującą zdolność do kontynuowania działalności do końca Sezonu Licencyjnego. Prognoza finansowa to lekkie sci-fi. W tej rubryce kluby wpisują, że straty zostaną pokryte z zysków w latach nadchodzących, bo przecież już zaraz sprzedadzą zawodników za kilkanaście milionów euro, zdobędą mistrzostwo kraju i Puchar Polski.
Ale UEFA aż tak łaskawa nie jest. Wisła musiała pokazać znacznie lepsze dane niż te w rzeczywistości. Na 30 czerwca 2023 roku (dane z ostatniego opublikowanego sprawozdania) klub dysponował ujemnym kapitałem własnym (-76 mln zł, choć rok wcześniej wynosił -61,3 mln). Zobowiązania długoterminowe wynosiły 49 mln (wzrost z 43 mln w skali roku), a krótkoterminowe 44,3 mln. Ważnym punktem w tych tabelkach jest tzw dług historyczny odziedziczony jeszcze za czasów Bogusława Cupiała. Gdy ten sprzedawał klub, sprzedał go wraz z długiem, który teraz Wisła ma wobec drugiego podmiotu o tej samej nazwie, wielosekcyjnego Towarzystwa Sportowego.
I ten dług został w dużej części umorzony. W kwietniu obie Wisły dokonały ważnej operacji finansowej, o której kibice nie zostali poinformowani.
W tym tygodniu zapytaliśmy o sprawę w obu instytucjach. Spółka kierowana przez Jarosława Królewskiego odmówiła nam informacji. – Wszystkie szczegółowe liczby zostaną przestawione na walnym zgromadzeniu akcjonariuszy, które będzie miało miejsce w grudniu – powiedziała nam rzecznik klubu, Karolina Kawula. Niedawno, podczas spontanicznego spotkania z dziennikarzami, Królewski rzucił kilkoma losowymi liczbami na temat zadłużenia, by pokazać, że sytuacja jest coraz lepsza.
– Na 5 września zadłużenie w stosunku do podmiotów zewnętrznych wynosiło około 15-20 milionów złotych. Poza długiem wobec akcjonariuszy – przyznał. A równocześnie stwierdził, że przy obecnej skali wydatków, rok poza Ekstraklasą kosztuje Wisłę stratę w wysokości 10-12 mln zł. To oczywiście, w nawiązaniu do licz przedstawionych kilka akapitów wyżej, nie łączy się w spójną całość. Poza tym, czemu opisując sytuację finansową klubu nie zwracać uwagi na dług właścicielski, który wynosi około 30 mln złotych. Ot choćby zadłużenie wobec Królewskiego już w czerwcu 2023 roku przekroczyło 12 mln, co wynika ze sprawozdania finansowego.
Na oficjalne dane trzeba więc poczekać do grudnia, ale o stanie długu historycznego poinformowało nas Towarzystwo Sportowe Wisła. Okazało się, że dług historyczny na przestrzeni ostatnich kilku miesięcy zmalał o… dziewięć milionów złotych. Stało się to w wyniku dwóch operacji.
"Na dzień 30 października 2024 zadłużenie to wynosi 34.000.000,00 zł. Zmiana stanu zadłużenia nastąpiła w wyniku dwóch operacji zwolnienia z długu dokonanych na wniosek spółki w kwietniu 2023 na kwotę 5.979.954,28 zł oraz we wrześniu 2023 na kwotę 3.000.000,00 zł" – czytamy. Jeszcze w grudniu zeszłego roku dług wynosił 42.979.954,28 zł.
A więc w kwietniu, gdy Wisła przechodziła trudny proces licencyjny, z listy długów zniknęło prawie 6 milionów złotych. A potem operację powtórzono, choć już na mniejszą skalę we wrześniu. Oczywiście, te pieniądze nie pojawiły się fizycznie na koncie klubu, nikt niczego nie przelewał. To tylko operacja na liczbach, która sprawiła jednak, że stan finansów klubu zaczął wyglądać znacznie lepiej. Lepiej prezentuje się wynik finansowy, a zmniejszony dług pozytywnie wpływa na kapitały własne.
Dzięki tej operacji udało się przebrnąć przez proces licencyjny. Jarosław Królewski mówił o tym ze sporą ulgą. Co było najtrudniejsze w tym procesie? – pytali go dziennikarze.
– Nie będę się skupiał na szczegółach, ale były to przede wszystkim kwestie finansowe. Aczkolwiek udało się, jesteśmy z tego zadowoleni. No i też musieliśmy zacząć pracować nad tym trochę w ciemno, bo już w styczniu i w marcu, kiedy nie wiedzieliśmy jeszcze, że będziemy w Pucharach, więc była to taka inwestycja "do przodu", ale udało się, więc myślę, że jesteśmy od tej strony finansowo-organizacyjnej zadowoleni – mówił zaraz po przyznaniu licencji.
Dziś optymistycznie zapewnia, że zadłużenie klubu jest pod kontrolą. Jak widać – pomaga w tym dawny dług, który pozwala, by raz na kilka miesięcy poprawić wygląd tabelek.
Najlepszym co mogłoby się wydarzyć dla finansów Wisły byłby awans do PKO Ekstraklasy. A ten, dzięki świetnej postawie drużyny za kadencji Mariusza Jopa, znów staje się nieco bardziej realny. Wisła odskoczyła od dołu tabeli i dziś strata do miejsc barażowych wynosi już "tylko" 6 punktów.
Równocześnie klub nadal szuka kierownika drużyny i dyrektora akademii. Obie role zostały tymczasowo obsadzone przez dotychczasowych pracowników klubu. A klub szuka następców za pomocą… ogłoszeń. "TS Wisła Kraków SA poszukuje Dyrektora Akademii Piłkarskiej, który będzie odpowiedzialny za strategiczne zarządzanie i rozwój struktury młodzieżowej klubu. Osoba na tym stanowisku będzie kluczową postacią w kształtowaniu przyszłości młodych talentów i wdrażanie nowoczesnych metod szkoleniowych" – czytamy w ogłoszeniu o pracę na stanowisku dyrektora akademii.
Po naszej publikacji do sprawy odniósł się Jarosław Królewski. Zapewnił, że umorzenie nie miało wpływu na proces licencyjny, bo doszło do niego po złożeniu dokumentów. W maju UEFA złożyła dodatkowe zapytania, ale zdaniem Królewskiego także wtedy klub nie poinformował o umorzeniu.