| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
W poprzednim sezonie te drużyny rywalizowały ze sobą w PKO BP Ekstraklasie o tytuł mistrzowski. Dziś Jagiellonia na półmetku rozgrywek jest dwa punkty za liderem Lechem Poznań, a Śląsk Wrocław stał się czerwoną latarnią ligi. Obie drużyny zmierzą się ze sobą w Białymstoku. – Nie wyobrażam sobie Ekstraklasy bez Śląska – mówi w rozmowie dla TVPSPORT.PL były bramkarz Jagiellonii i Śląska Marian Kelemen. W TVP transmitować będziemy z kolei mecz Lech Poznań – GKS Katowice.
Robert Bońkowski, TVPSPORT.PL: – Wielu kibiców Śląska i Jagiellonii zadaje sobie pytanie, co dzieje się teraz w życiu Mariana Kelemena?
Marian Kelemen, były bramkarz Śląska Wrocław i Jagiellonii Białystok: – Obecnie jestem agentem piłkarskim z licencją. Przyznam, że pochłania to dużo mojego czasu. Właśnie przygotowujemy się do zimowego okna transferowego. W tym fachu zawsze jest coś do działania.
– Wymieniłby pan jakieś młode talenty ze Słowacji, na które warto byłoby, by spojrzały polskie kluby?
– Jest wielu zdolnych zawodników w młodzieżowych reprezentacjach, ale ciężko wyróżnić jakiegoś konkretnego. To są chłopcy w wieku od 16 do 19 lat, trudno o nich mówić w kontekście bycia wielkimi talentami, bo wielu było już takich, którzy świetnie radzili sobie w młodzieżowych reprezentacjach, a później i tak nic z tego nie było i odwrotnie. Kariera młodych piłkarzy w dużej mierze zależy od tego, jakie cele stawia przed sobą młody piłkarz, jak się prowadzi, jaką ma mentalność i pasję do futbolu. Natomiast w młodzieżowych kadrach Słowacji jest kilku, którzy mają moim zdaniem dobrą przyszłość.
– Czy pana zdaniem występuje cały czas trend rozglądania się polskich klubów za słowackimi piłkarzami?
– Wydaje mi się, że ten trend się utrzymuje, bo zawsze w okienku jacyś słowaccy piłkarze trafiają do polskiej ligi. Natomiast zwróciłbym uwagę na to, że częściej polskie kluby zerkają w kierunku drugiej czy też trzeciej ligi hiszpańskiej. To jest teraz modne.
– Z czego to wynika pana zdaniem?
– W Europie Wschodniej i Środkowej zupełnie inaczej się trenuje, panują inne warunki do treningów, w Hiszpanii z kolei piłką żyje się całe dnie, tam jest aż przesyt piłkarzy, którzy od młodego wieku trenują w lokalnych klubach, pną się w górę, aż w końcu nie są w stanie przeskoczyć pewnego poziomu i muszą opuścić swój kraj. Trafiają wówczas na przykład do polskiej ligi. Oni mają już inny wypracowany warsztat, są lepsi technicznie i tak jak Jesus Imaz, Igor Angulo, Erik Exposito czy Carlitos robią dużą różnicę na polskich boiskach.
Tym różni się w dużej mierze przygotowywanie piłkarza do gry w naszym regionie a na zachodzie Europy. W Polsce czy Słowacji mówi się też, że 19-latkowie czy 20-latkowie są młodymi, utalentowanymi piłkarzami. W Hiszpanii tacy zawodnicy już świadczą o sile najlepszych klubów z Primera Division. U nas 20-latka wpuszcza się na boisko, licząc, żeby złapał pierwsze minuty, a na zachodzie Europy ci piłkarze niekiedy są siłą napędową zespołów. To zauważalne różnice gołym okiem. Szkolenie też jest inne. Istnieją różnice w treningu już od szóstego roku życia. Na Słowacji rozgrywa się zawody od U9, podczas gdy w Hiszpanii od U7. W Hiszpanii gra się od najmłodszych lat na większych boiskach i w systemie siedem plus jeden. To również wpływa na rozwój zawodników i ich inteligencję na boisku.
– Martwi się pan tym, co dzieje się ze Śląskiem Wrocław?
– Jestem zdziwiony tym, że wicemistrz Polski jest w tak głębokim kryzysie i teraz walczy o utrzymanie. Rozumiem, że odszedł z klubu Exposito i Nahuel, ale trudno mi zrozumieć, że przez to ich gra posypała się tak bardzo. Nie widać, by ich następcy dali wystarczającą jakość. Mam nadzieję, że podniosą się z tego dołka, bo nie wyobrażam sobie rozgrywek PKO BP Ekstraklasy bez tak dużego klubu, jak Śląsk Wrocław.
– Mecz z Jagiellonią do łatwych dla Śląska należeć nie będzie, ale obowiązkiem będzie chyba zdobycie przez wrocławian dziewięciu punktów w spotkaniach z Puszczą Niepołomice, Lechią Gdańsk i Radomiakiem Radom?
– Niewątpliwie starcie z Jagiellonią będzie najtrudniejsze, bo żółto-czerwoni grają jedną z najładniejszych piłek w Polsce. Niemniej oni muszą punktować tu i teraz, bez względu na siłę rywala. Na pewno ich cztery ostatnie mecze ligowe w tym roku będą kluczowe w kontekście walki o utrzymanie.
– Pan również należał do grona zaskoczonych tym, że Jagiellonia zdobyła mistrzostwo?
– Na pewno mogli być tego zdania ci, co nie oglądali meczów Jagiellonii. Ja byłem wśród tych, co śledzili rozgrywki PKO BP Ekstraklasy i widziałem, że Jagiellonia zasłużenie zdobyła tytuł. Nie było w poprzednim sezonie lepszej drużyny od nich. Podkreślę, że białostoczanie zasłużenie zdobyli ten tytuł. Nie zgadzam się z opiniami, że to jakiś najsłabszy mistrz od lat. Zresztą teraz zespół Adrian Siemieńca sam zaprzecza tamtym tezom między innymi w rozgrywkach Ligi Konferencji. W poprzednim sezonie wygrała piłka i pomysł na prowadzenie gry z rywalami. To jest sedno futbolu. Jaga była najlepsza i wygrała.
– Legendy Jagiellonii mówią, że mistrzów Polski stać na obronę tytułu. Pan, jako wyróżniony w Galerii Sław na Chorten Arenie ma podobne zdanie?
– Po zdobyciu mistrzostwa Jaga miała zadyszkę, przez którą przeszli bez większych komplikacji. Kryzys mają za sobą. Zespół Adriana Siemieńca wrócił już na dobre tory. Znowu gra okazale dla oka w piłkę. Są na tym miejscu, na którym powinni być. Czy obronią tytuł? Tego nie wiem, ale na pewno obecnie są jednym z faworytów do kolejnego mistrzostwa. Na uwagę zasługuje też Lech Poznań, który jest bardzo zmotywowany do tego, by podnieść trofeum w maju. Nie zapominajmy też o Rakowie Częstochowa i Legii Warszawa.
– Plany władz Jagiellonii mówią o tym, żeby na koniec roku mieć maksymalnie dwa, może trzy punkty straty do strefy medalowej, a obecnie mają tyle punktów straty do lidera.
– Ta rywalizacja zapowiada się bardzo ciekawie. Zobaczymy jeszcze, jak pójdzie im w Lidze Konferencji, bo mają do rozegrania sporo meczów. Przed mistrzami Polski kolejny piłkarski maraton, więc można spodziewać się spadku sił. Tu przewagę ma Lech, który gra tylko raz w tygodniu.
– A jak ocenia pan grę Jagiellonii w Lidze Konferencji?
– Jestem po prostu mile zaskoczony. Uważam, że bardzo dużo doświadczenia, które wykorzystują teraz w meczach Ligi Konferencji, dały im porażki z Ajaxem i Bodo/Glimt. Jagiellonia jest po prostu teraz dużo mądrzejszym zespołem, nadal z zachowaną fantazją na boisku, ale też lepiej kalkulują i potrafią lepiej mierzyć siły na zamiary. Na pewno komplet zwycięstw w tych rozgrywkach to imponujący wynik.
– Teraz zmierzą się ze sobą Jaga i Śląsk. Dla pana to sentymentalne spotkanie?
– Zdecydowanie tak! Od mistrzostwa ze Śląskiem minęło już 12 lat. Miło wspominam też medale z Jagiellonią Białystok. Przyznam z pełną odpowiedzialnością, że w Polsce spędziłem najlepsze lata swojej kariery i odniosłem tu największe sukcesy. Czasami wracam do tamtych meczów, które zapewniały nam tytuł we Wrocławiu czy też medale w przypadku Jagiellonii Białystok. Bardzo żałuję pewnego meczu z Lechem Poznań. Kibice Jagiellonii będą wiedzieli o który chodzi…
– Na co piłkarze Śląska będą musieli zwrócić uwagę w spotkaniu z Jagiellonią?
– Jaga będzie grała przed swoimi kibicami. To wielki atut mistrzów Polski. Na pewno będą chcieli grać swój futbol. Można zakładać, że Jaga będzie operowała piłką, a Śląsk będzie w mniejszym jej posiadaniu. Jeśli wrocławianie myślą o tym, by wywieźć korzystny wynik z Białegostoku, to muszą liczyć na udane kontry. Spodziewam się dominacji Jagiellonii przez większość meczu, natomiast nie spisuję na straty piłkarzy Śląska. Nowy trener, nowe ambicje, chęć wygrzebania się z dołu Ekstraklasy może zadziałać na nich mobilizująco.