Pierwszy dzień Pucharu Świata w Lillehammer przyniósł dwie informacje: że Polacy są przygotowani lepiej niż przed rokiem, ale również, że Lysgardsbakken próbuje rzucać zawodnikom kłody. – Belka jest tak wysoko powieszona, że muszę wskakiwać – opowiada Paweł Wąsek. – A co ja mam powiedzieć? – dodaje nie najwyższa Anna Twardosz. Trener Thomas Thurnbichler podsumowuje inaugurację i mówi: sporo wyzwań jak na jeden raz.
Przy udziale ledwie kilkudziesięciu (na oko) kibiców, w mrozie, ale bez śniegu wokół – tak w piątek w Lillehammer ruszył Puchar Świata. Po pierwszym dniu wiemy, że zwłaszcza Aleksander Zniszczoł i Paweł Wąsek mogą odetchnąć, bo ich forma wygląda na co najmniej przyzwoitą. O ile oczywiście w ogóle się stresowali. Aleksander, który razem z Pawłem został wystawiony do konkursu drużyn mieszanych, przyznał, że czuł raczej spokój. Bo jako młody ojciec, któremu dopiero co urodziło się dziecko, dotąd głowę miał raczej gdzie indziej. I może to na dobre wyszło.
Polska w składzie z nimi oraz Anną Twardosz i Nicole Konderlą zajęła w mikście 7. miejsce.
– Rozmawiałem ze sztabem dziewczyn, są zmotywowani i chcą pracować. Iść naprzód. Możemy stawiać sobie ambitniejsze cele w kontekście występów w tej konkurencji – mówi trener Thomas Thurnbichler.
– Zwłaszcza dziewczynom jeszcze trochę brakuje pracy mentalnej. One w treningach potrafią skakać ładnie, więc musimy nauczyć się przekładać to na oficjalne serie. Ale punkty na start sezonu? To na pewno cieszy – dodał ze swojej strony Marcin Bachleda, szef żeńskiej grupy.
O inauguracyjny występ spytaliśmy też samą Twardosz.
– Ja mam duże marzenia w skokach. I zrobię wiele, aby się do nich zbliżać – enigmatycznie stwierdziła. Ale nie zaprzeczała, gdy zasugerowaliśmy, że tym na początek powinny być regularne miejsca w TOP30 indywidualnie.
Pierwszy weekend w PŚ dla ekip jest zawsze wyzwaniem. Wątpliwości dotyczą sprzętu, zwłaszcza w erze limitów kombinezonów i ich nowych typów krojów. Dotyczą formy, bo np. Polacy ostatnie tygodnie spędzili z dala od rywali, trenując przede wszystkim u siebie. A tu w Lillehammer do listy wyzwań do przeskoczenia doszedł jeszcze jeden wątek – rozbieg. Takich naturalnych, jak na Lysgardsbakken, w PŚ nie ma już wiele. Zwykle używa się tych z plastikowej ramy, pozwalających na sztuczne mrożenie. Na takich trenowali biało-czerwoni w Wiśle i Zakopanem.
– Faktycznie, na razie czuję, że mam jeszcze coś do poprawienia, do ustabilizowania się w tym rozbiegu. Dojeżdżam w takiej pozycji, że w piątek każdy skok wychodził w odbiciu za wcześnie. Wyciągnę wnioski na sobotę – potwierdzał tę teorię Zniszczoł.
– Zmiana na taki oldschool na tym etapie sezonu to duże zagadnienie? – pytamy też Wąska.
– Jeśli tory są wycięte poprawnie i równo, to raczej nie. My przecież od lat jeździmy po zawodach, wiemy już, jak jeździć po takich i takich rozbiegach. Tu jednak jest inny problem: bardzo wysoko ustawiona belka – przyznał 25-latek, który indywidualnie miał w piątkowym konkursie 8. notę na 44 startujących.
Okazuje się, że położenie belki sprawia kłopot większości zawodników.
– Rzecz w tym, że gdy ma się nogami daleko do podłoża, to one wyjeżdżają spod ciała w przód. I środek ciężkości zostaje, a to nie jest właściwa sylwetka do najazdu. To potem trzeba korygować, nie jest to proste. A jadąc z tyłu tuż przed progiem, łatwo pomylić się w odbiciu – tłumaczy Thurnbichler.
Wąsek przyznaje, że znalazł na to nietypowy jak dla siebie patent.
– Uznałem, że muszę zacząć wskakiwać w tory, trzymając wcześniej narty w powietrzu. W pierwszym skoku na treningu robiłem to inaczej, ale od drugiego już w ten sposób – mówi, co spotkało się z oczywistą reakcją: że przecież to ryzykowne. – Cóż, o skokach chyba ogólnie można tak powiedzieć. Dajemy radę.
Ale Wąsek z belką i tak ma mniejszy problem. Żartowano w Lillehammer, że w o wiele innym położeniu byłby np. maluteńki Yukiya Sato, gdyby tylko występował w tych zawodach. Nie jest jednak w tym sam. Niewielkiego wzrostu jest przecież choćby Sara Takanashi. A i nasze zawodniczki nie mają po dwa metry, tylko trochę mniej.
– Dla mnie to rzeczywiście nie jest najprostsze – przyznaje Twardosz. – Przez belkę narty wyjeżdżają do przodu, zostaję w tyle, potem od klatki zaczynam odbicie. Ja nie umiem wskakiwać w tory. Nie polubię się chyba z tą skocznią. Niestety.
W sobotę i niedzielę w Lillehammer pierwsze konkursy indywidualne. Relacje tekstowe na żywo z zawodów będzie można śledzić na TVPSPORT.PL.
482.1
475.0
455.8
451.6
449.4
438.9
434.0
422.2
420.4
10
419.8
11
419.7
12
413.3
13
412.5
14
403.1
15
400.8
16
400.4
17
399.4
18
397.9
19
397.1
396.0
21
384.2
22
382.3
377.5
24
372.6
371.6
26
364.5
27
357.3
355.7
320.5
314.1
1
1749.3
2
1720.2
3
1707.2
4
1680.6
5
1673.1
6
1484.1
7
1458.0
8
1350.9
9
561.6
10
551.6
459.1
454.8
444.1
443.6
433.5
430.1
418.3
418.2
417.7
10
409.4
11
409.1
12
408.7
13
404.1
14
401.1
398.4
16
397.7
17
397.5
394.5
19
392.7
20
389.6
21
389.4
22
387.7
386.4
24
386.2
381.5
26
377.7
374.0
372.6
29
365.0
30
363.6
231.1
228.9
226.0
225.7
225.5
225.3
225.0
218.2
214.6
212.4
212.0
12
211.6
13
211.0
14
210.0
15
209.1
208.5
205.8
18
205.3
19
202.9
20
202.5
21
202.1
22
201.2
23
197.0
196.7
25
196.4
195.0
27
193.6
193.4
193.2
191.5
1
813.4
2
809.3
3
802.5
4
762.1
5
699.9
6
681.3
7
667.2
8
601.6
9
383.9
10
382.6
11
382.3
12
380.8