| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
GKS Katowice zmierzy się z Lechią Gdańsk w ostatnim spotkaniu rundy jesiennej PKO BP Ekstraklasy. Drużyna ze Śląska po awansie na najwyższy szczebel rozgrywkowy nie zawodzi, a za Rafałem Górakiem pierwsze miesiące w roli trenera w krajowej elicie. – Nie odważyłbym się powiedzieć, że to najlepszy rok w mojej karierze. Jest to jednak rok olbrzymiej radości – wyznał szkoleniowiec w rozmowie z TVPSPORT.PL.
👉 PKO BP Ekstraklasa: mecz Stal – Legia w niedzielę w TVP
Maciej Rafalski, TVPSPORT.PL: – Do Ekstraklasy awansowaliście w ostatniej kolejce poprzedniego sezonu, wasz sobotni rywal był pewny promocji już wcześniej. Dziś Lechia ma na wyższym szczeblu rozgrywkowym dużo większe problemy od was i to wy będziecie faworytami sobotniego starcia. To pokazuje, jak wiele może zmienić się w piłce przez pół roku?
Rafał Górak: – Nie patrzę na to w ten sposób, ponieważ w rundzie rewanżowej punktowaliśmy już bardzo dobrze i między nami a Lechią nie było jakiejś wielkiej różnicy. Do piłki podchodzę z wielkim szacunkiem i nie lubię mówienia o roli faworyta. W tym kontekście zachowuję dużą ostrożność.
– Klub z Gdańska zajmuje przedostatnie miejsce w tabeli, a ostatnio zwolnił trenera. To chyba dobry moment na mecz z tym zespołem.
– To okaże się dopiero po meczu. Lechia ma swoje problemy, ale ostatnie wydarzenia mogą być pozytywnym bodźcem, który popchnie piłkarzy do poprawienia trudnej sytuacji. Ale to nie jest już w dzisiejszej piłce wypadkiem efektu "nowej miotły".
– Dla was będzie to szczególny mecz. Pierwszy po śmierci legendarnego Jana Furtoka.
– To wielka strata, ale prawda jest taka, że podczas moje drugiej kadencji w GKS-ie spotkałem się z Jankiem raptem dwa razy. Niestety, obecni piłkarze znają go bardziej z opowieści niż z osobistego kontaktu. Inaczej było za pierwszym razem, gdy prowadziłem zespół w latach 2011-2013. W klubie były wówczas trudne czasy, a Jasiu swoim pogodnym podejściem bardzo pomagał w tych niełatwych chwilach. Zapamiętam go jako bardzo pozytywną postać, skromną, bo nigdy nie chciał chwalić się swoimi osiągnięciami, które na tamte lata były kosmiczne. Ogromna szkoda, że takiego człowieka nie ma już z nami.
– Wróćmy do pana zespołu. W ostatnim czasie zasłużenie przegraliście zarówno z Legią Warszawa, jak i Lechem Poznań. To pokazuje, jak wiele brakuje wam do najlepszych zespołów w lidze?
– Obie wspomniane drużyny w starciach z nami były świetnie dysponowane. Wiemy, że możemy wygrać z każdym w Ekstraklasie, ale mamy też świadomość, że dziś na osiem meczów z Legią czy Lechem częściej schodzilibyśmy z boiska jako przegrani. To jednak nie oznacza, że wychodzimy na boisko ze strachem i bez przekonania, że stać nas na zwycięstwo. Zdajemy sobie sprawę z tego, w jakim miejscu się znajdujemy.
– Po tej kolejce będziemy na półmetku sezonu. Jak oceniłby pan wasz dorobek punktowy?
– Gdyby ktoś przed inauguracyjnym meczem z Radomiakiem powiedział mi, że na koniec listopada będziemy mieli w dorobku 19 punktów, no to ucieszyłbym się zapewne. W dotychczasowych spotkaniach prezentowaliśmy się jednak na tyle dobrze, że teraz bardziej mówiłbym o… niedosycie. Punktów mogło być nawet więcej, ale cieszymy się z tego, co mamy.
– Wyniku którego spotkania żałuje pan najbardziej?
– Widzew strzelił nam wyrównującego gola w końcówce, ale najbardziej szkoda mi meczu z Koroną Kielce. Uważam, że powinniśmy go wygrać.
– Gdybyśmy mieli rozmawiać o minusach zespołu, to co by pan wskazał?
– To mój szósty sezon z rzędu i jeszcze nigdy nie mieliśmy takich problemów z kontuzjami. Ważną rolę w tej drużynie tuż po przyjściu zaczęli odgrywać Adam Zrelak i Bartosz Nowak, na których nie możemy liczyć obecnie. To ważne dla robienia postępu, nie tylko w meczach, ale i na treningach. Dobrze, że możemy korzystać z zawodników z akademii, lecz nie wszyscy z nich są już gotowi do tego, by dostać szansę.
– Na jednej z wrześniowych konferencji mówił pan o tym, że słowo "frycowe" jest jednym ze zwrotów zakazanych w szatni. Nie musicie tłumaczyć się z porażek zbyt często, bo regularnie punktujecie. Gdzie tkwi tajemnica dobrego wejścia w ekstraklasową rzeczywistość?
– Klucz to cierpliwość, zaufanie do piłkarzy, powtarzalność. W szatni mamy doświadczonych graczy, co bardzo pomogło w udźwignięciu ciężaru związanego z grą w Ekstraklasie. Cały czas robimy progres, do każdego spotkania przygotowujemy się najlepiej, jak tylko możemy. Dlatego uważam, że zasłanianie się wymówkami byłoby nie w porządku.
– Duży wpływ na dobre wyniki miały także letnie transfery. Jak ocenia pan pracę, którą wykonaliście w letnim oknie?
– To był szalony okres. Przed jego rozpoczęciem zakładaliśmy sprowadzenie od pięciu do dziesięciu graczy. Doszliśmy do tej górnej granicy, wielki szacunek dla dyrektora sportowego Dawida Dubasa, który ma w tym ogromny udział. W zrealizowanie pewnych spraw wierzył nawet wtedy, gdy mi zaczynało brakować już cierpliwości.
– Powoli można również podsumować cały 2024 rok. To był najlepszy czas w pana karierze?
– Kocham to, co robię. Szanuję każdy awans, który udało mi się wywalczyć, dlatego nie odważyłbym się powiedzieć, że to najlepszy rok w mojej karierze. Jest to jednak rok olbrzymiej radości. Trzeba też pamiętać, że jeszcze się nie skończył, bo przed nami dwa spotkania, w których chcemy ugrać jak najwięcej.
– W sobotę pożegnacie się też ze stadionem przy ulicy Bukowej…
– Mam ogromny sentyment do tego obiektu, to część mojego życia. To sprawia, że nie jestem zbyt mocno podekscytowany przenosinami na nowy stadion. Wiem jednak, że to istotny krok dla rozwoju klubu. Zrobimy wszystko, by pożegnać się z tym miejscem dobrą grą. Identycznie będzie, gdy na nowym obiekcie zagramy pierwszy raz.
– Po pół roku pracy w Ekstraklasie zmienił się u pana sposób postrzegania rozgrywek?
– Oglądam uważnie Ekstraklasę wiele lat. Wielkie wrażenie robi na mnie infrastruktura, którą dysponują niektóre kluby, a także opakowanie medialne. Cały czas musimy starać się o to, by dziennikarze mogli opisywać jak najlepszy produkt, a wyniki naszych drużyn w europejskich pucharach pokazują, że robimy postępy. Dla nas jako klubu gra w Ekstraklasie to było wielkie wyzwanie. Czerpiemy pełnymi garściami z każdego rozegranego meczu.
– Wspomniał pan o zadowoleniu z osiąganych wyników. Czy oznacza to, że GKS będzie walczył o więcej niż utrzymanie?
– Postrzegam ten temat zero-jedynkowo. Z władzami klubu umówiłem się na to, że muszę zrobić wszystko, by GieKSa grała w Ekstraklasie również w następnym sezonie. Drobnymi krokami róbmy dalej swoje. Oczywiście, walczymy o możliwie najlepszy wynik, ale musimy też ciągle zachowywać czujność i patrzeć na to, co dzieje się w tabeli za nami.