| Piłka nożna / Betclic 1 Liga
Wisła Kraków rozpoczyna w sobotę rundę wiosenną i podejmie trzecią próbę powrotu do PKO Ekstraklasy. Trener Mariusz Jop długo czekał na pierwsze zimowe wzmocnienie, ale w końcu doczekał się transferu Marko Poletanovicia. W rozmowie z TVPSPORT.PL zdradza, czy martwi go niska skuteczność Angela Rodado w sparingach. Mecz ze Zniczem Pruszków w sobotę w TVP.
Mateusz Miga, TVPSPORT.PL: – Nie dało się zagonić Vullneta Bashy wcześniej do roboty? Pierwszy transfer tuż przed pierwszym meczem.
Mariusz Jop: – Na pewno jest zdecydowanie łatwiej, jeżeli piłkarz jest z drużyną od początku przygotowań i ma czas, by poznać filozofię zespołu i sposób gry. Marko wie jednak, z czym wiąże się gra w Wiśle. Zna otoczenie, zna środowisko, zna też kilku zawodników i myślę, że w jego przypadku adaptacja będzie szybsza niż zazwyczaj. Poza tym jest to inteligentny zawodnik i wierzę, że szybko da nam to, czego potrzebujemy.
– Z Vullnetem szybko złapaliście wspólny język jako trener i dyrektor sportowy?
– Tak, myślę, że relacje są bardzo dobre. Vullnet to pozytywny, otwarty człowiek, który chce i lubi rozmawiać. To ważna cecha w przypadku dyrektora sportowego.
– Temat Poletanovicia długo był grany? Pierwsze informacje na ten temat pojawiły się już w grudniu.
– Tak, temat ruszyliśmy dużo wcześniej, ale w międzyczasie pojawiły się pewne komplikacje. Finalnie trafił do nas zgodnie z pierwotnym planem.
– Nie jest łatwo o transfer w takim klubie jak Wisła, gdzie każdą złotówkę trzeba obejrzeć z obu stron. A Poletanović to transfer gotówkowy.
– Nie chcę wdawać się w szczegóły, ponieważ to kwestie właściciela i dyrektora. Ja mogę powiedzieć tylko o stronie sportowej. Oczywiście, mamy pewne ograniczenia, ale cieszę się, że udało się pozyskać Marko, a przy okazji zatrzymać wszystkich w klubie.
– Dużo działo się choćby w przypadku Angela Rodado?
– Najważniejsze, że jest z nami, jak wszyscy pozostali. Bardzo się z tego cieszę.
– W sparingach trafił do siatki tylko raz, z rzutu karnego. W meczu z Hutnikiem Kraków miał kilka sytuacji, ale też nie siadło. Trzyma bramki na ligę czy nadal szuka formy?
– Miał ostatnio specyficzną sytuację osobistą. Niedawno urodził mu się synek i mocno to przeżywał. Trudno było mu podczas zgrupowania w Turcji. Był z dala od narzeczonej, która lada dzień spodziewała się rozwiązania. W pewnych momentach odczuwa tę zmianę, ale z drugiej strony bycie tatą to fantastyczna sprawa, która daje mnóstwo pozytywnych emocji. Pierwsze dni nie są jednak łatwe, bo są przepełnione niepewnością i licznymi zmianami. Jak uda się przez to przejść, to Angel znów będzie tym Angelem, który cieszył kibiców. Wiem, że szybko zaadoptuje się w tej sytuacji i będzie strzelał bramki dla Wisły.
– Przychodzi do klubu niewyspany?
– Angel to profesjonalista, ale wiadomo, że rytm małego człowieka wpływa na rodziców. Dziecko co jakiś czas musi sobie zjeść i nie da się całkowicie od tego odizolować albo zostawić wszystkiego w rękach mamy. Tym bardziej jak się jest tak opiekuńczym człowiekiem jak Angel.
– Uciekł wam ten Francuz Alexis Trouillet. Mocno żałowaliście tego transferu? Francuz mógł dać coś ekstra?
– W tym przypadku to był wybór między nim a Marko Poletanoviciem. Finalnie Marko jest z nami i był to nasz pierwszy wybór, więc myślę, że sprawa wzmocnienia środka pola zakończyła się pomyślnie.
– Kiedy Marc Carbo może wrócić?
– Nie chcę wchodzić przed szereg, bo takie informacje powinny płynąć od sztabu medycznego. Ja mogę tylko powiedzieć, że widzę postęp w jego rehabilitacji. Codziennie jestem świadkiem tego, jak ciężko pracuje i jak dużo wysiłków wkłada w to żeby do pełnej sprawności wrócić. Natomiast to nie jest kwestia dni a tygodni.
– Enis Fazlagić pojechał z wami na zgrupowanie do Turcji i zagrał chwilę w jednym sparingu. Co jest z tym zawodnikiem? Chcieliście dać mu szansę, przecież ma jeszcze 1,5 roku kontraktu, a kosztował sporo pieniędzy. I znów nic. On jest aż tak słaby?
– Ma problemy zdrowotne i nie trenuje z zespołem. Jak wróci, będzie walczyć o miejsce. W tym momencie sportowo przegrywa rywalizację. Dodatkowo te jego dosyć częste problemy zdrowotne sprawiają, że trudno mu wrócić do pełnej sprawności.
– Chcieliście go wytransferować. Nie jest to łatwe w przypadku zawodnika, który tak długo nie gra. Były jakieś propozycje, pomysły jak to rozwiązać?
– To bardziej pytanie do dyrektora sportowego niż do mnie.
– Było z wami trochę młodzieży na zgrupowaniu. Ktoś pozytywnie zaskoczył podczas tego zgrupowania?
– Postawiłbym na tę dwójkę, o której mówiliśmy już w zeszłej rundzie czyli Filipa Baniowskiego i Macieja Kuziemkę. Wyróżniali się w rezerwach, w sparingach też potwierdzili, że mają talent. Przyglądamy się im cały czas, trenują z nami regularnie i myślę, że będą spotkania, w których będziemy mogli ich zobaczyć w walce o punkty.
– W sparingach w podstawowym składzie regularnie grało po siedmiu, ośmiu Polaków. W ostatnich latach to nietypowa sytuacja dla Wisły. Zwracacie na to uwagę?
– Fajnie, gdy masz w składzie chłopców, którzy przeszli przez twoją akademię, a teraz byliby naszymi wiodącymi postaciami. Z takimi piłkarzami łatwiej jest się utożsamiać kibicom i chciałbym, aby takich ludzi było jak najwięcej. Ale musimy patrzeć na to, kto w tym momencie da najwięcej zespołowi. Dla mnie narodowość oraz wiek nie mają znaczenia. Liczy się to, żeby dany zawodnik pomógł zespołowi w zwycięstwie w najbliższym meczu.
– Fajnie, żeby ci ludzie, którzy wychodzą z akademii i potrafią grać w piłkę, jak Wojtek Urbański grali w Wiśle, a nie w Legii. Akademia Wisły od kilku miesięcy nie ma dyrektora. Ja wiem, że to znów nie są twoje kompetencje, ale jak się czujesz w tej sytuacji, gdy w klubie nie jest obsadzona tak ważna pozycja?
– Potwierdzam – pytanie nie do mnie. Nie ja odpowiadam za obsadę tych stanowisk. Radzimy sobie w obecnej sytuacji. Mamy przegląd zawodników, wiemy kto w którym roczniku jest wyróżniający, mamy kontakt z trenerami. W naszym sztabie jest Bartek Bąk, który wcześniej prowadził rezerwy, pracował z różnymi rocznikami kadr małopolski. To nie jest tak, że nie wiemy co się dzieje w akademii. Nie jest to coś, co w tym momencie nam przeszkadza w pracy.
– Jak widać po tym okienku transferowym już z 1. ligi można wytransferować zawodnika do całkiem niezłego zagranicznego klubu. A więc i ta liga jest coraz mocniej obserwowana przez silne zespoły.
– Tak, skauting sięga coraz głębiej i po coraz młodszych zawodników. Zaglądają do ligi, gdzie za relatywnie mniejsze pieniądze można kogoś wyciągnąć, bo przecież każdy szuka, żeby kupić tanio, drogo sprzedać. Ryzyko brania chłopaka z 1 Ligi jest pewnie większe niż z Ekstraklasy, ale widać, że i te rozgrywki są pod lupą. A ten sezon jest bardzo ciekawy, bo jest wiele zespołów, walczących o awans. I wiele zespołów ma również kadry, które są bardzo bliskie tego, co wymaga Ekstraklasa.
– Czyje ruchy kadrowe zrobiły na tobie największe wrażenie?
– Nie chciałbym zbyt dużo mówić o rywalach, ale widzimy te transfery. Czołówka zrobiła po dwa, trzy ciekawe ruchy, które w ich rozumieniu okażą się wzmocnieniami. Rywale nie śpią, wzmacniają się. Sporo ruchów jest też w zespołach z dolnych rejonów tabeli, które będą walczyć o utrzymanie. Ja jako transfer pozytywny odbieram fakt, że utrzymaliśmy wszystkich najważniejszych zawodników. Wiemy bowiem, że są u nas piłkarze, którzy budzą zainteresowanie innych klubów.
– Kontrakt masz do czerwca 2026. Co się stanie, jeśli nie wywalczcie awansu?
– Kiedyś w Polsce był trener, którym podpisał kontrakt na 10 lat. To nic nie oznacza. Trenera można zwolnić i zatrudnić w jeden dzień. I to się tyczy każdego szkoleniowca, więc długość kontraktu na papierze nie ma odzwierciedlenia w tym, jak długo pracuje.
– Cel niezmienny. Awans z pierwszego miejsca?
– Tak jest. Chcemy wygrywać każdy mecz. W piłce bardzo wiele może się wydarzyć. W poprzednim sezonie GKS Katowice po rundzie jesiennej miał 24 punkty, a ostatecznie skończył sezon z bezpośrednim awansem i 61 punktami na koncie. Wówczas na wiosnę było więcej spotkań, bo teraz mamy 15, ale historia z GKS to kolejny przykład na to, że ta liga jest mocno nieprzewidywalna. Szczególnie teraz, po okresie zimowym. Różnie zespoły mogą zacząć, później dochodzą emocje, dochodzą oczekiwania, kontuzje, weryfikacja sposobu gry. Bardzo dużo może się wydarzyć. Co tydzień maksymalna koncentracja na najbliższym celu, a na koniec sezonu spojrzymy w tabelę i zobaczymy, gdzie jesteśmy. To moje podejście.