Przed szefostwem Bayernu Monachium trudne chwile. Ostatnie zmiany trenerów były solidnie przygotowane. Tym razem na Allianz Arenie zadziałano impulsywnie. Zwolniono Carlo Ancelottiego, nie mając planu B. Jego następcę powinniśmy poznać najpóźniej dwa tygodnie po przerwie reprezentacyjnej.
Kiedy drużynę prowadził Jupp Heynckes, nikt nie spodziewał się wielkiego sukcesu. Zarządzający Bayernem, Uli Hoeness i Karl-Heinz Rummenigge już w trakcie sezonu znaleźli nowe rozwiązanie – Pepa Guardiolę. Heynckes cenił Hiszpana, lecz nie chciał o nim rozmawiać. – Szanujcie mnie – odpowiadał. Zdawał się być poirytowany. Choć jego praca nie budziła zastrzeżeń, i tak został pożegnany. Odszedł w wielkim stylu: zdobył mistrzostwo, Puchar Niemiec, a przede wszystkim – wygrał Ligę Mistrzów.
Koniec ery Guardioli również został starannie zaplanowany. Trener musiał zdecydować, czy chce przedłużyć kontrakt pół roku przed wygaśnięciem. Gdy okazało się, że wije sobie gniazdko w Manchesterze City, Rummenigge rozpoczął intensywne poszukiwania. Dogadał się z Ancelottim i ogłosił to na półmetku sezonu.
Zwolnienie Włocha było decyzją chwili. Prezydent FCB, Uli Hoeness podjął ją w noc po bolesnej porażce z PSG (0:3). Na razie rolę szkoleniowca przejmie dotychczasowy asystent, Willy Sagnol. Francuz ma niewielkie doświadczenie i równe temu szanse, by prowadzić bawarskiego giganta dłużej niż kilkanaście dni. Samodzielnie pracował tylko z reprezentacjami Francji do lat 20 i 21, a także z pierwszym zespołem Girondins de Bordeaux (przez dwa i pół miesiąca). Poszukiwania trwają, kandydatów jest kilku...
Thomas Tuchel
– Jest ekscytujący. Byłoby bardzo ciekawie, gdyby został kolejnym trenerem Bayernu. Imponuje mi jego filozofia piłki oraz postęp, jakiego dokonał – mówił niedawno Rummenigge na temat trenera, który latem został zwolniony z Borussii Dortmund.
Szefowie mistrza Niemiec są zachwyceni pracą Tuchela. W Dortmundzie musiał błyskawicznie poukładać zespół, choć BVB traciła kluczowych piłkarzy. Drużyna słynąca z zabójczych kontr zaczęła nagle wymieniać wiele podań. Szybko nauczyła się grać atakiem pozycyjnym, a gdy trzeba było wrócić do poprzedniej broni – robiła to. Monachijczycy zdawali sobie sprawę, że Tuchel potrafił im zagrozić, a w Niemczech zasada jest prosta: każdy, kto stanowi zagrożenie dla Bayernu powinien do niego dołączyć.
Były szkoleniowiec Borussii wydaje się idealnym następcą Ancelottiego. Jest też bezrobotny. Problemem może być jego charakter. Na Signal Iduna Park pokłócił się z niemal wszystkimi najważniejszymi osobami w klubie. Szefowi skautingu, Svenowi Mislintatowi zakazał... wchodzić na teren ośrodka treningowego. Konflikt na linii Tuchel – szefowie BVB wyciekł do mediów. Po eksplozji bomby obok autokaru z piłkarzami, "bombki medialne" wybuchały co kilka dni. Właśnie tego obawia się Uli Hoeness. W Dortmundzie trener przegrał, ponieważ chciał być ważniejszy od szefa rady nadzorczej, Hansa-Joachima Watzkego. Władze Bayernu już raz miały kłopoty przez ego trenera.
Julian Nagelsmann
Nazywają go "Baby Mourinho Bundesligi". Uchodzi za najzdolniejszego trenera w Niemczech. Objął TSG 1899 Hoffenheim, gdy miał 29 lat. Uratował go przed spadkiem, a potem awansował do eliminacji Ligi Mistrzów. Tam lepszy okazał się Liverpool FC. Od początku sezonu Wieśniacy znów zachwycają. Pokonali Bayern Monachium (2:0) i zajmują drugie miejsce w tabeli.
Filozofia Nagelsmanna polega na szybkiej organizacji gry w defensywie po to, by błyskawicznie przejąć piłkę i przetransportować ją pod pole karne przeciwnika. Właśnie tak udało się pokonać Bayern.
Młody szkoleniowiec powtarza, że prowadzenie bawarskiego giganta od zawsze było jego marzeniem. Kontrakt z Hoffenheim wygasa jednak dopiero z końcem sezonu 2020/21. Nagelsmann zastrzegł sobie możliwość rozwiązania umowy dwa lata wcześniej. Zdaniem niemieckich dziennikarzy przejście do Monachium jest realne już teraz. Prezydent TSG, Dietmar Hopp to dobry znajomy Uliego Hoenessa. Łączą ich interesy.
Jupp Heynckes
Powrót Heynckesa to scenariusz jak najbardziej realny. W Monachium rozważają ponowne zatrudnienie 72-latka, ale jedynie do końca sezonu. Trener, który odchodził z Allianz Areny jako bohater, już raz pełnił tam rolę chwilowego zastępcy. Osiem i pół roku temu prowadził Bayern w pięciu meczach (cztery zwycięstwa, jeden remis). Odkrył wtedy, że praca z drużyną wciąż sprawia mu satysfakcję i zaraz potem objął stery w Bayerze Leverkusen.
Wiekowy szkoleniowiec zakończył karierę, a z ostatniego rozstania nie był zadowolony. Dla duetu Hoeness –Rummenigge mógłby jednak zrobić wyjątek. Współpraca zakończyła się podaniem rąk. Cała trójka pozostaje w przyjaznych stosunkach.
Luis Enrique
Kiedy odchodził z FC Barcelona, tłumaczył że wszystko się zużywa. Praca dla katalońskiego klubu – podobnie jak kilka lat wcześniej Pepa Guardiolę – wyczerpała go psychicznie. Od lata pozostaje bezrobotny, ale na rynku trenerskim z pewnością jest łakomym kąskiem. Przez trzy sezony zdobył z Barceloną Ligę Mistrzów, dwukrotnie wygrał Primera Division i trzykrotnie triumfował w Pucharze Króla.
Bayernowi mógłby dać świeże spojrzenie. Problem polega na tym, że Enrique ma na koncie sukcesy wyłącznie z Barceloną. W Celcie Vigo szło mu zdecydowanie gorzej, a przygoda z AS Roma zakończyła się wielkim rozczarowaniem po niespełna roku.
Juergen Klopp albo Diego Simeone
Wymarzoną opcją działaczy Bayernu Monachium byłby Diego Simeone. Argentyńczyk z pewnością uporządkowałby defensywę, która ostatnimi czasy prezentowała się słabo. Atletico Madryt pod jego wodzą jest konsekwentne do bólu. Piłkarze Bayernu wiedzą o tym doskonale. Pierwszą drużyną, która pokonała Bawarczyków w poprzednim sezonie, było właśnie Atletico. Półtora roku temu banda Simeone wyrządziła im jeszcze większą krzywdę, eliminując z Ligi Mistrzów w półfinale.
Trudno oczekiwać, by Simeone opuścił stolicę Hiszpanii w trakcie sezonu. Jego kontrakt wygasa dopiero w czerwcu 2020.
Dwa lata dłuższą umowę ma Juergen Klopp, czyli kolejny trener, którego działacze Bayernu chcieliby zatrudnić. Ostatnimi czasy były szkoleniowiec Borussii Dortmund radził sobie nie najlepiej. Anglicy krytykują Kloppa coraz częściej. Niewykluczone, że w Monachium już czekają na jego dymisję...
Co ciekawe: przez pewien czas Niemiec był w konflikcie z poprzednim dyrektorem sportowym FCB, Matthiasem Sammerem. Menedżer Bayernu twierdził, że Klopp jest w tym klubie osobą niepożądaną. Trener odgryzał się w swoim stylu: – Sammer powinien każdego dnia dziękować Bogu, że pracuje w Bayernie. Nie sądzę, że mieliby choć jeden punkt mniej, gdyby go tam nie było.