| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
– Będziemy walczyć o mistrzostwo, jeśli nasza sytuacja zacznie wyglądać choć trochę lepiej. To mój cel – doprowadzić klub do takiego stanu. Zamierzamy grać znów w europejskich pucharach – mówi Manuel Junco, dyrektor sportowy Wisły Kraków.
Mateusz Karoń, SPORT.TVP.PL: – Latem sprowadziliście aż 12 obcokrajowców. Nie za dużo?
Manuel Junco: – Idealnie byłoby ściągać Polaków. Niestety, czasami to niemożliwe. Lech Poznań zrobił 11 transferów, a kupił tylko jednego zawodnika z Polski. Znaleźliśmy kilka okazji, ale w większości przypadków nie doszliśmy do porozumienia finansowego. Udało się sprowadzić jedynie Kamila Wojtkowskiego.
– A co z proporcjami?
– W naszej kadrze znajduje się 12 Polaków. Dla porównania: FC Barcelona ma dziewięciu Hiszpanów, a Atletico Madryt tylko siedmiu. Futbol narzuca umiędzynarodowienie zespołów.
– Ale Wisła nie jest wielkim klubem w warunkach europejskich. Ekstraklasa dla żadnego obcokrajowca nie będzie ligą docelową. Oni nie chcą się asymilować, bo szybko stąd wyjadą.
– Nie ściągnęliśmy żadnego piłkarza, który nie chciałby tutaj być. Wszyscy postrzegają Wisłę jako szansę na większą karierę. Jesteśmy czymś w rodzaju platformy wystawowej. Naprawdę nie chodzi o narodowość. Wojtkowski nie przyszedł, by grać w Krakowie do końca kariery. Fran Velez miał dwuletni kontrakt z Almerią. Zarabiał więcej, ale rozwiązał umowę, żeby przyjechać tutaj. Denys Bałaniuk wybierał spośród pięciu ofert. Zdecydował się na to miejsce. Widział pan mój telefon?
– Dzwoni co chwilę...
– Zawodnicy sami się zgłaszają. Chcą przyjść zimą albo po sezonie. Ten klub jest marką rozpoznawalną poza granicami tego kraju, a to zawsze przyciąga.
– Nie jest tak, że sprowadzacie głównie tych, którzy mają jakiś defekt?
– Dokładnie sprawdzamy każdego. Rozmawiamy z byłymi i aktualnymi trenerami. Pytamy o zdanie kolegów z drużyny. Często prosimy skautów innych klubów o informacje. Korzystamy, bo moje kontakty na to pozwalają. Zanim dam komuś kontrakt, staram się dowiedzieć jak najwięcej. Wiem, co piłkarz robi po treningu i jak bardzo zaangażowany jest podczas zajęć.
– Droga Górnika Zabrze nie wydaje wam się atrakcyjniejsza?
– Dla każdego klubu najtańszy jest wychowanek. Dlatego musimy inwestować w akademię. Proszę mnie nie pytać, dlaczego nie mamy wielu utalentowanych zawodników, urodzonych przed 1999. Nie ja powinienem odpowiadać na takie pytanie. Piłkarze z roczników, za które mogę czuć się odpowiedzialny, są zbyt młodzi. Jeszcze nie możemy na nich stawiać. Rozmawiamy o procesie, którego efekty zobaczycie najwcześniej za dwa, trzy lata.
– Nie obawiacie się, że ściągając tak wielu obcokrajowców, wystraszycie polskie talenty?
– Szukamy zawodników, którzy chcą się rozwijać. Tacy nie będą mieli problemów. One zaczynają się dopiero, gdy ktoś nie jest gotowy mentalnie. Dobry przykład to Wojtkowski. Podpisaliśmy kontrakty z trzema innymi skrzydłowymi, ale gra Kamil. Podczas treningów wygląda bardzo dobrze, rozwija się. Przez chwilę nie było go w podstawowym składzie. Nie chodził obrażony, nie narzekał. Pracował ciężko każdego dnia, aż wreszcie wywalczył miejsce w "11".
–Kiko Ramirez przekonywał, że Ze Manuel powinien grać, ponieważ potrzebuje przełamania. Wojtkowski prezentował się znacznie lepiej.
–Nigdy nie będę wtrącał się w to, kogo trener wystawia na boisko. Oczywiście rozmawiałem z Kiko i zna moją opinię. Nie będę o tym mówić publicznie.
– Było wielu nowych graczy, kilka udanych transferów. Na resztę trzeba będzie długo czekać?
– Nie ma jasnej odpowiedzi. Carlos Lopez przyszedł z Segunda B i był wzmocnieniem od razu. Ze Manuel grał w portugalskiej ekstraklasie. Rok temu wzięło go FC Porto. Rywalizował z drużynami występującymi w Lidze Mistrzów. Teoretycznie powinien także dać więcej. To pokazuje, jak trudno robić transfery do ligi polskiej.
– Więc o co chodzi?
– Żeby sobie poradzić, musisz być doskonale przygotowany pod względem motorycznym. Sprawdzamy piłkarzy również pod tym kątem. Nie wygramy tylko z procesem adaptacji.
– Podczas ligowego meczu z Koroną Kielce (1:2), Wisła wyglądała źle. Nic się nie kleiło.
– Wynik i gra były słabe. Nie chodzi o to, by się usprawiedliwiać, ale okoliczności nie sprzyjały naszemu zespołowi. Część piłkarzy podpisało umowy dopiero we wrześniu, czyli stracili dwa miesiące przygotowań. W piłce to długi okres. Kilku ważnych zawodników doznało kontuzji, inni mieli mniejsze kłopoty.
– Niektóre wybory Ramireza są dziwne. Bałaniuk wyglądał blado, nawet nie próbował walczyć.
– Zagrał drugi raz po prawie czterech miesiącach przerwy. Był przygotowany na 30, może 40 procent. Jeśli dojdzie do siebie, to może być dobrym zawodnikiem. Rozmawiamy o 20-letnim chłopaku. Jest bardzo utalentowany, rok temu Dnipro odrzucało oferty za niego opiewające na dwa miliony euro.
– Po takiej przerwie grał 120 minut w Pucharze Polski, a potem była wyjściowa "11" w lidze. Nie został wrzucony na zbyt głęboką wodę?
– Carlitos czuje się lepiej, gdy gramy dwoma napastnikami. Marko Kolar i Zdenek Ondrasek są kontuzjowani. Mamy inne opcje, ale trener podjął taką decyzję po treningu. Proszę mi wierzyć, Bałaniuk to zawodnik o ogromnych możliwościach. Może grać jako skrzydłowy, ale najlepiej czuje się jako "9". Nie jest wysoki, ma dużo siły i potrafi przytrzymać piłkę. Jego kolejnymi atutami są wykończenie oraz technika. Podoba mi się u niego odwaga. Najlepsze mecze grał z Szachtarem Donieck i Dynamem Kijów. Ciekawostka: Dinamo Zagrzeb chciało go roku temu.
– Prosiłem kibiców Wisły o pytania. Bardzo interesowało ich, dlaczego na boisko wychodzą zawodnicy nieprzygotowani.
– Każdy trener powinien mieć autonomię w doborze składu. Niektórzy piłkarze muszą dojść do formy. Nie mogliśmy sprowadzić ich wcześniej, ponieważ sprzedaliśmy Petara Brleka dopiero pod koniec okienka. Na przykład Victor Perez to obiecujący zawodnik. Musi zbierać minuty, by mieć optymalną dyspozycję.
– Posada trenera pozostaje niezagrożona?
– Potrzebujemy zgrania, a to wymaga czasu. Mecze są co tydzień i musimy je wygrywać. Presja wyniku jest ogromna, ale gdyby jej nie było – nie mógłbym powiedzieć, że Wisła to wielki klub. Kibice mają prawo wymagać od zespołu zwycięstw. Z drugiej strony: proszę pamiętać, w jakiej sytuacji byliśmy rok temu. Nie mieliśmy pieniędzy, walczyliśmy o przetrwanie.
– Czyli Ramirez ma sto procent zaufania?
– Powierzając drużynę trenerowi, daliśmy mu ogromny kredyt. Nic się nie zmieniło.
– Szuka pan trenera tak samo jak zawodników?
– Większość klubów ma bazę danych z piłkarzami i szkoleniowcami. My również.
– Planujecie wzmocnienia sztabu szkoleniowego?
– Nie.
– Muszę zapytać również o asystenta Ramireza, Goncalo Feio, który popchnął kobietę w strefie VIP. Chcecie wyciągnąć konsekwencje?
– Proces dyscyplinarny to nasza wewnętrzna sprawa. Sprawa dotyczyła mężczyzny, przedstawiciela ochrony i Goncalo wie, że się pomylił. Na naszym ostatnim meczu z Jagiellonią widziałem jak przeprosił ochroniarza, podali sobie dłonie. Każdy popełnia błędy. To była pierwsza tego typu sytuacja. Mówimy o świetnym fachowcu. Ani przez chwilę nie zwątpiłem w jego umiejętności trenerskie. Poza tym, pracuje bardzo ciężko. Poświęca się dla klubu.
– Wróćmy więc do transferów. Zimą będzie ich mniej?
– Tak, ale tylko pod warunkiem, że wszystko pójdzie zgodnie z planem.
– Boicie się utraty Carlitosa?
– Nie zamierzam tego ukrywać: zainteresowanie nim jest spore. Otrzymałem już kilka zapytań z klubów zagranicznych. Drużyn z Ekstraklasy nie stać, by go odkupić. Mam dużą satysfakcję, że to udany transfer. Niewielu wiedziało, kim on jest.
– Sprzedaż Brleka i Mączyńskiego spowodowała, że dziś Wisła zależy tylko od niego.
– Gdzie byłby Górnik Zabrze bez Igora Angulo? Co się stało z Legią Warszawa po odejściu Vadisa Odjidji-Ofoe? Każdy zespół ma kluczowych piłkarzy i wpada w kłopoty, gdy ich traci. Zawodnicy będący do dyspozycji są w stu procentach zmotywowani, chcą pomóc drużynie.
– Transfery Brleka i Krzysztofa Mączyńskiego były zastrzykiem gotówki. Ma pan większy komfort pracy?
– Niekoniecznie, straciliśmy dwóch kluczowych piłkarzy. Petar zabezpieczał bardzo dużą część boiska. Nie mamy kogoś, kto byłby w stanie odpowiadać za tyle aspektów. Są zawodnicy o innej charakterystyce. Musimy nauczyć się grać inaczej.
– Miałem na myśli aspekt finansowy...
– Gdybyśmy sprzedali piłkarzy za 10 milionów euro, pewnie nasze problemy zostałyby rozwiązane. W obecnej sytuacji trzeba działać skromnie.
– Wielu piłkarzy spoza Polski to stały element waszej polityki?
– Nie. Transfery zależą od aktualnej sytuacji na rynku. Teraz planujemy okienko transferowe pół roku wcześniej. Ściąganie Polaków zawsze było i będzie moim priorytetem. Żona i dzieci, czyli 75 procent rodziny, pochodzi z tego kraju.
– Kiedy będziecie gotowi, by walczyć o mistrzostwo?
– Byłem w Wiśle, gdy klub miał dużo pieniędzy. Trener mógł przeglądać kadry innych zespołów z Polski jak menu. "Chcę tego, tego i jeszcze tego" – mówił, a potem ci zawodnicy przyjeżdżali do Krakowa. Będziemy walczyć o mistrzostwo co rok, jeśli nasza sytuacja zacznie wyglądać choć trochę lepiej. To mój cel – doprowadzić klub do takiego stanu. Zamierzam grać znów w europejskich pucharach z FC Barcelona.
Rozmawiał Mateusz Karoń