| Piłka ręczna / ORLEN Superliga
W PGNiG Superlidze gra 14 drużyn, a na koniec o tytuł i tak walczą PGE VIVE Kielce i Orlen Wisła Płock. Tak wyglądało osiem ostatnich lat. Czy finisz sezonu 2018/19 będzie miał innych bohaterów? O to postara się Bartosz Jurecki, nowy trener Azotów Puławy, brązowych medalistów z czterech ostatnich sezonów. W debiucie w roli trenera chce zakończyć "świętą wojnę" w finale i zdobyć co najmniej srebro.
Damian Pechman, TVPSPORT.PL: – Trener Bartosz Jurecki. Przyzwyczaiłeś się do tego połączenia?
Bartosz Jurecki, trener Azotów Puławy: – Już tak. Najgorszy był pierwszy tydzień. Zwłaszcza, że przygotowania do nowego sezonu nigdy nie są łatwe. Pierwsze dni były naprawdę stresujące, ale ten stres był pozytywny.
– Kto wpadł na pomysł, żebyś został trenerem Azotów Puławy? Ty czy prezes?
– Oczywiście prezes. Taka miła niespodzianka na koniec sezonu. Miałem jeszcze kontrakt ważny przez rok i miałem się trochę poprzewracać na boisku. Prezes zapytał jednak, czy nie chciałbym objąć drużyny. Po rozmowach z rodziną, postanowiłem spróbować.
– Miałeś dużo czasu na podjęcie decyzji?
– Nie, wszystko się działo trochę na wariackich papierach. Miałem tylko dzień, może dwa.
– W jaki sposób prezes Witaszek cię przekonał?
– Podkreślał, że bardzo chce, abym poprowadził drużynę. Zależało mu na tym, żeby to był młodszy trener. Taka świeża krew w zespole.
Pokazaliśmy, że możemy grać w Puławach z Wisłą jak równy z równym. Musimy mentalnie dorosnąć do meczów w Płocku, bo w ostatnich dwóch latach wracaliśmy stamtąd z bagażem bramek.
– Czy nie podjąłeś się zbyt ryzykownej misji? Oczekiwania w Puławach są ogromne…
– Zawsze są ogromne. Każdy chce osiągnąć jak najlepszy wynik i stawia sobie wysokie cele. Mamy ciekawy skład i jeśli ominą nas tylko kontuzje, to jesteśmy w stanie powalczyć z najlepszymi.
– Jaki jest cel? Cztery ostatnie sezony to cztery brązowe medale.
– Sam sobie odpowiedz, jaki mamy cel w kolejnym sezonie. Mamy zrobić kolejny krok. Każdy tutaj marzy co najmniej o srebrnym medalu. Wiemy, że Płock nie jest taką samą drużyną. Sporo transferów, nowy trener… Zobaczymy, jak będą się prezentować w tym sezonie. Z drugiej strony oni też chcieliby zrobić kolejny krok i wreszcie doścignąć Kielce. To dotyczy nie tylko czołówki. Górnik Zabrze czy Gwardia Opole też cały czas się rozwijają.
– W ubiegłym sezonie byłeś jeszcze zawodnikiem Azotów i masz spostrzeżenia z boiska. Uważasz, że mogliście zrobić więcej?
– Mieliśmy pecha w losowaniu, bo w półfinale trafiliśmy na VIVE Kielce. Drzwi do finału zamknęły się trochę mocniej. Oczywiście z każdym można powalczyć i dopóki mecz się nie zakończy, to wszystko jest w twoich rękach. Faworytami są Kielce i Płock, ale my podejmiemy rękawice. Ubiegły sezon pokazał, że możemy grać w Puławach z Wisłą jak równy z równym. Trochę musimy tylko mentalnie dorosnąć do meczów w Płocku, bo w ostatnich dwóch latach wracaliśmy stamtąd z bagażem bramek. Moim zdaniem to bardziej problemy głowy niż umiejętności.
– Będziesz potrafił to zrobić? Jak wytłumaczysz niedawnym kolegom z boiska, że można to zrobić?
– Czy będę potrafił? Tego nie wiem. Na pewno będę się starał tak nastawić drużynę, żeby uwierzyła w swoje możliwości. Niezależnie czy rywalem jest pierwsza czy ostatnia drużyna, trzeba dawać z siebie 100 procent.
– Jako głównego rywala wymieniasz ciągle Wisłę. Mecze z VIVE odpuścicie?
– To nie jest tak, że Kielce są poza zasięgiem. Nie odpuścimy żadnego meczu! Czy to z VIVE, czy Wisłą czy w europejskich pucharach. Powalczymy w każdym meczu i każdy mecz będziemy chcieli wygrać. Chcemy się tylko nauczyć wygrywać, czy to w trudnych czy łatwiejszych warunkach.
– Pamiętasz kiedy ostatnio ktoś spoza pary VIVE – Wisła zagrał w finale?
– Pamiętam dobrze 2006 roku, bo wtedy w finale zagrałem z Chrobrym Głogów. A ostatni był chyba Kwidzyn?
– Tak, w sezonie 2009/10.
– Czyli bardzo dawno temu. Hegemonia VIVE i Wisły trwa już od wielu lat. Oczekiwania są jednak ogromne, klub w Puławach ma spory potencjał. To nie będzie łatwe zadanie, ale nie jest niemożliwe.
– Azoty będą grały zupełnie inaczej niż w poprzednich sezonach? W składzie doszło do sporych zmian.
– Trzon drużyny został zachowany. Nie przewiduję wielkiej rewolucji, jeśli chodzi o taktykę. Na pewno musimy grać mocniej w obronie, bo trochę za łatwo wpadały nam bramki i za dużo tych bramek traciliśmy. To najważniejszy element, na którym musimy się skupić. Plus szybciej przesuwać się do przodu. W zeszłym roku szło nam to opornie i nie szukaliśmy łatwych bramek.
Przez te wszystkie lata poznałem wielu trenerów. Bogdan Wenta, Tałant Dujszebajew, Michael Biegler, Frank Carstens... Od każdego chcę czerpać to, co dla mnie najlepsze.
– A kto zastąpi na boisku Bartosza Jureckiego?
– Jest Łukasz Rogulski, jest Tomasz Kasprzak, jest Paweł Grzelak… Są już znani w Polsce i pokazali, że są bardzo dobrymi zawodnikami. Potrzeba tylko trochę zgrania. Na przykład Tomek w zeszłym sezonie niewiele grał i gdy doszedł do formy, to przytrafiła mu się kontuzja. W tym sezonie powinien wreszcie pokazać, na co go stać.
– Nie będzie pokusy, żeby założyć jeszcze buty, koszulkę i wybiec na boisko?
– W okresie przygotowawczym nie było, a w trakcie sezonu? To się dopiero okaże…
– Zostawiasz sobie taką furtkę?
– Nie. Podjąłem się tej pracy i chce się na niej skoncentrować w 100 procentach. Chcę jak najlepiej przygotować drużynę do sezonu i później do każdego kolejnego meczu.
– Nie zmienisz decyzji nawet w przypadku trudnej sytuacji kadrowej?
– Nie, odłożyłem już buty i powiesiłem na przysłowiowym kołku. Chcę się w pełni skoncentrować na pracy trenerskiej.
– Nie obawiasz się, że to może być twój pierwszy i ostatni sezon w roli trenera Azotów? Nie uratuje cię brązowy medal, dobry wynik w Pucharze EHF czy finał Pucharu Polski…
– Na pewno chciałbym pracować dłużej. Planujemy jeszcze wzmocnić zespół i już teraz rozglądamy się za zawodnikami, którzy mogliby do nas dołączyć za rok. Zdaję sobie oczywiście sprawę, że mogę być tutaj trenerem przez dwa miesiące, a może rok lub dziesięć lat. Jak będzie, czas pokaże. Jeśli nie uda mi się tutaj, to nie porzucę pracy trenerskiej. Będę chciał dalej pracować w tym zawodzie.
– Z drugiej strony los się do ciebie uśmiechnął. Pierwsza praca i od razu klub walczący o medale.
– Zgoda, to duże szczęście. Tym bardziej się cieszę, że mogą się tutaj sprawdzić, rozwijać jako trener i szlifować swój warsztat. Czeka mnie jednak bardzo trudne zadanie i… dużo stresu.
– Czy potrafisz wskazać trenera, na którym się wzorujesz?
– Jednego? Nie. Przez te wszystkie lata poznałem wielu trenerów. Bogdan Wenta, Tałant Dujszebajew, Michael Biegler, Frank Carstens czy szkoleniowcy w Polsce... Od każdego chcę czerpać to, co najlepsze dla mnie i prowadzenia drużyny.
– Prezes wie, trener wie, a czy zawodnicy Azotów już wiedzą, o co grają w tym sezonie?
– Już w zeszłym roku wiedzieli, co czeka ich w kolejnym sezonie. Co roku chcemy iść do przodu. W ostatnim sezonie się nie udało, bo zdobyliśmy brązowy medal. To jest też bardzo dobry wynik, bo nie przyszło nam to łatwo. Sezon był naprawdę trudny i ten medal był wymęczony.
– Twój typ na finał?
– Nie wybiegam tak daleko. Koncentruję się na razie tylko na pierwszym meczu, który zagramy 1 września z Zagłębiem Lubin. To jest ścieżka, którą chcę kroczyć. Jeśli ktoś myśli o tym, co będzie na koniec sezonu, to może po drodze zgubić mnóstwo punktów i przed play-offami obudzić się na piątym czy szóstym miejscu.
Bartosz Jurecki – ur. 1979 w Kościanie. Był zawodnikiem takich klubów jak Tęcza Kościan, Chrobry Głogów, SC Magdeburg i Azoty Puławy. Wicemistrz Polski z Chrobrym Głogów (2006) oraz dwukrotny brązowy medalista z Azotami Puławy (2017, 2018), z Magdeburgiem zdobył Puchar EHF (2007). Srebrny (2007I i dwukrotnie brązowy medalista MŚ (2009, 2015). Uczestnik igrzysk olimpijskich w Pekinie (2008) i Rio de Janeiro (2016). Na tych ostatnich zajął z reprezentacją Polski 4. miejsce. Od sezonu 2018/19 trener Azotów Puławy.
19 - 25
Zepter KPR Legionowo