Gol Luisa Suareza dla Barcelony w meczu z CD Leganes został strzelony niezgodnie z przepisami. Argumenty typu "ale napastnik najpierw trafił w piłkę", "on nie chciał, to było przypadkowe" lub "bramkarz się spóźnił" byłyby dobre, ale wiele lat temu. Zanim przepisy się zmieniły.
Tak, kiedyś tak było, że jeśli rozpędzony zawodnik najpierw trafił w piłkę, a potem siłą rozpędu trafił w przeciwnika, to zgodnie z przepisami wszystko było w porządku, bo przecież "najpierw wybił piłkę". Taka interpretacja pozwalała na bezpardonowe ataki obrońców w najlepszych zawodników prowadzących piłkę. Poniewierani "w walce o piłkę" tracili ochotę do gry, a czasem zdrowie. Gdy kontuzjowany zawodnik wił się z bólu, winowajca ewentualnie wyrażał skruchę, często udawaną, ale od razu na wszelki wypadek usprawiedliwiał się: "Panie sędzio, to był przypadek, przecież wybiłem piłkę. Czyściutko, dopiero potem go trafiłem".
Na szczęście te przepisy zostały zmienione, ponad 20 lat temu, a mimo to świadomość wielu kibiców, a także niestety niektórych piłkarzy i trenerów, nadal się nie zmieniła i czasem przywołują oni stare interpretacje.
Dlatego warto przypomnieć, że od 1997 roku przy ocenie zdarzenia, czy był faul i czy powinien zostać podyktowany rzut wolny albo rzut karny, intencje zawodników nie są brane pod uwagę. Liczy się stan faktyczny, a nie „"zamiar" czy "przypadkowość". Nawet jeśli czasem wyraźnie widać, że zawodnik starał się tylko zagrać piłkę, nie dostrzegł przeciwnika i widać, że faul był przypadkowy, to nie usprawiedliwia tego, który faul popełnił. Przypadek nie wyklucza winy. Grając w piłkę nożną należy – tak jak w życiu, jak na drodze – brać pod uwagę bezpieczeństwo innych: ludzi, uczestników ruchu czy na przykład zawodników. Należy postępować rozważnie i zachowywać należytą ostrożność. Nawet za faul przypadkowy lub nierozmyślny można czasem zobaczyć żółtą lub czerwoną kartkę.
W sytuacji poprzedzającej drugiego gola dla Barcelony w meczu z CD Leganes nie ma mowy o czerwonej kartce, ale o żółtej można dyskutować. Luis Suarez przypuszczalnie starał się tylko kopnąć piłkę i strzelić gola, ale kolejne powtórki wideo z różnych kamer dowodzą, że zanim piłka wpadła do bramki Urugwajczyk sfaulował bramkarza. I nie ma tu mowy o przypadku, bo Suarez musiał go widzieć. Moim zdaniem Ivan Cuellar Sacristan został przez Suareza sfaulowany dwa razy albo – jak kto woli – raz, ale na dwa sposoby.
Trudno rozstrzygnąć, czy najpierw spadającą piłkę dotknął (złapał) będący na kolanach Cuellar, czy może ułamki sekundy wcześniej napastnik Barcelony zdążył ją kopnąć, ale pewne jest, że trafił Cuellara korkami w rękę lub ręce, być może również w klatkę piersiową lub brzuch. Kolejne ułamki sekundy później Suarez uderzył kolanem w głowę bramkarza. Może niezbyt mocno, ale uderzył. To były zdarzenia z pogranicza nieostrożności i nierozważności. Za faul nierozważny należy się żółta kartka. Obie interpretacje tego faulu (faulów) są tutaj dopuszczalne, ale nie ma żadnych podstaw do obwiniania bramkarza.
Efektowne odbicie piłki przez Cuellara po strzale Lionela Messiego być może nie było zbyt szczęśliwe, ale z punktu widzenia "Przepisów gry" bramkarzowi nie można nic zarzucić. Nie spóźnił się – w miejscu, w którym spadała piłka, był wcześniej niż Suarez. Czekał na spadającą piłkę, próbował ją złapać, nie biegł w kierunku napastnika i nie zrobił w jego kierunku żadnego ruchu, ani kroku, bo był na kolanach. To raczej Suarez był spóźniony – dlatego nie próbował piłki zagrać głową, lecz próbował wybić ją sponad albo z rąk bramkarza.
Dlaczego w takim razie gol Luisa Suareza został uznany? W momencie, w którym bramkarz Cuellar próbował złapać piłkę, a Luis Suarez kopnął ją do bramki drużyny CD Leganes, sędzia Ricardo De Burgos Bengoetxea był około 20 metrów za akcją, widział głównie plecy Suareza. Może widział też, że Urugwajczyk próbuje kopnąć piłkę, ale stojąc tak daleko, a przede wszystkim mając tak zły kąt obserwacji tej akcji, nie był w stanie dokładnie dostrzec i rzetelnie ocenić, czy i ewentualnie kto złamał w tej akcji przepisy gry. Jeśli sędzia nie widzi, nie ma pewności, to nie może "wymyślać" ani gwizdać "na nos" - powinien "podążać za grą". Sędzia może czasem czegoś nie dostrzec – i to czasem można zrozumieć, czasem można to usprawiedliwić – ale trudno zrozumieć i akceptować, jeżeli sędzia zmyśla coś, co się nie zdarzyło.
Sędzia asystent numer 2 był jeszcze dalej i raczej też nie mógł pomóc, ponieważ Suarez kopnął piłkę lewą nogą w taki sposób, że faul teoretycznie można byłoby dostrzec z przeciwnej strony boiska niż ta, po której biegał sędzia z chorągiewką.
Skoro żaden z sędziów pracujących na boisku nie mógł zauważyć faulu, to dlaczego nie pomógł VAR? Być może VAR nie dostrzegł faulu, co jest raczej mało prawdopodobne, bo sędziowie asystenci wideo mają dostęp do ujęć ze wszystkich kamer, a być może VAR uznał, że faul nie był "jasny i oczywisty", co akurat jest bardzo prawdopodobne. Sędziowie cały czas mają w głowie, że powtórki wideo mają pomagać tylko w naprawianiu tzw. jasnych i oczywistych błędów. Jeśli uznają, że błąd nie był "jasny i oczywisty", to wtedy błędu nie można naprawić.
Oczywiście byłoby lepiej, gdyby VAR naprawiał wszystkie błędy mające istotny wpływ na przebieg lub wynik meczu (czyli wszystkie błędy w sytuacjach związanych z golem, rzutem karnym, czerwoną kartką lub błędną identyfikacją zawodnika), a nie tylko te, które sędziowie subiektywnie uznają za "jasne i oczywiste". Ale z drugiej strony VAR nie powinien służyć do zmiany jednej decyzji kontrowersyjnej na inną, która również wzbudzałaby kontrowersje. Ale postawmy sobie tutaj pytanie: czy nieuznanie gola Suareza naprawdę wzbudziłoby kontrowersje obiektywnych ekspertów?
Rafał Rostkowski – był sędzią przez 30 lat: liniowym, głównym, sędzią asystentem i sędzią technicznym. Sędziował m.in. w Ekstraklasie w latach 1991-2017, w rozgrywkach UEFA w latach 1997-2017, FIFA 2001-2017, w tym mecze mistrzów świata, mistrzów trzech kontynentów i mecze Ligi Mistrzów.
Follow @RafalRostkowski